Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Reprezentanci

Antares obudziła się zlana potem. Dyszała ciężko, rozglądając się wokół przestraszona, ale widziała tylko ciemnozielone kotary otaczające jej łóżko. Rozchyliła je ostrożnie, ale Dafne ciągle spała twardym snem. Freddie również chrapał w swoim gniazdku. Spojrzała na zegarek – piąta rano.

Antares po cichu wyślizgnęła się z łóżka. Umyła zęby i nałożyła na siebie szkolny mundurek oraz szatę, a potem opuściła dormitorium, bezgłośnie zamykając za sobą drzwi. Pokój Wspólny był cichy oraz pusty. Jedynie ogień trzeszczał w kominku. Na korytarzach też nikt się nie kręcił. Podczas podróży pod gabinet dyrektora napotkała tylko kilka duchów.

– Hasło – zażądał gargulec.

Antares przeklęła pod nosem. Nie znała hasła, a wątpiła, że prosfor McGonagall lub Snape'a ucieszyliby się, gdyby obudziła ich o tej godzinie z prośbą o ujawnienie go. Westchnęła więc ciężko i podeszła do okna. Statek Drumstrangu leniwie bujał się na jeziorze. Słońce jeszcze nie wzeszło, więc nie potrafiła dostrzec powozu Beauxbatons.

Czas dłużył się jej nieubłaganie. Ani Filch, ani jego kotka – pani Norris – nie kręcili się po korytarzach. Tak, piąta rano to godzina, gdy wszyscy smacznie spali.

Zamek był cichy i spokojny, ale Antares nie potrafiła nie drżeć. Sen, który miała... No cóż, nie był snem. Myśli błądziły jej w różne strony, przyprawiając ją o zawroty głowy. Nawet powolny wschód słońca nie potrafił uśmierzyć jej nerwów. Nerwowo zacierała dłonie.

– Panno Black.

Podskoczyła przestraszona i ujrzała Albusa Dumbledore'a przyglądającego się jej uważnie znad okularów połówek.

– Dyrektorze – powiedziała.

– Co tu robisz o tak wczesnej godzinie? – zapytał z troską Dumbledore.

– Muszę z panem porozmawiać – wyjaśniła. – Nie znam hasła do pana gabinetu, więc stoję tu od piątej rano.

– Od piątej rano? – powtórzył wielce zdziwiony. – Musiało się więc stać coś bardzo poważnego. No dobrze, chodźmy. Smocza krew – powiedział do gargulca i ten odskoczył w bok.

Antares podreptała za dyrektorem do jego gabinetu, a potem usiadła w miękkim fotelu przed jego biurkiem. Gabinet nic się nie zmienił przez wakacje. Co jedyne przybyło trochę dziwnych, srebrnawych instrumentów na biurku. Dawni dyrektorzy szkoły smacznie spali w swoich ramach albo powoli już się przebudzali.

– Więc... Co się stało? – zapytał spokojnie Dumbledore.

– Zastanawiałam się, czy profesor Snape rozmawiał z panem na mój temat – zaczęła niepewnie.

– Och, tak – potwierdził dyrektor. – Ale o twoje pozwolenie na wcześniejsze zdanie OWYMów z eliksirów będziemy się starać dopiero od nowego roku, Antares – wyjaśnił powoli. Jego Feniks pisnął i rozprostował skrzydła. – No ale, chyba nie to sprowadziło cię do mnie o tak wczesnej porze.

– Nie, nie to – odpowiedziała. – Zastanawiam się, czy profesor Snape nie wspominał o czymś jeszcze.

Dumbledore uśmiechnął się do niej lekko.

– Wspominał – przyznał, splatając dłonie na biurku. Nagle stał się bardzo poważny. – Byłem wielce zszokowany, gdy mi to wyjawił. Dzieliłaś się z kimś tą informacją?

– Tylko babci.

– Ach, no tak. I jak zareagowała droga Ester?

– Była... zaskoczona – odpowiedziała Antares po chwili namysłu. – Ale pomagała mi przez wakacje trenować oklumencję. Teraz moje wizje nadal się zdarzają, ale nie są już tak silne czy intensywne. Czasami nawet potrafię odgonić atak, ale dzisiaj rano...

Zamilkła, więc Dumbledore za nią dokończył półszeptem:

– Coś zobaczyłaś.

– Tak i uznałam, że powinien pan wiedzieć. Chodzi o to, że... – wzięła głęboki wdech – ...Harry będzie czwartym reprezentantem.

W gabinecie zaległa cisza, a Antares wydało się, że Dumbledore pobladł. Coś dziwnego błysnęło w jego niebieskich oczach. Byli dyrektorzy szkoły powybudzali się już do reszty i teraz przysłuchiwali się im z wyraźną ciekawością oraz zdumieniem.

– Jesteś pewna? – zapytał ją.

– Widziałam to bardzo wyraźnie – powiedziała. – Czara wylosuje trzy osoby, a potem wyrzuci jeszcze imię Harry'ego, ale... Profesorze, ktoś go wrabia! – uniosła się nagle. – Pan zna Harry'ego i dobrze wie, że on nigdy nie złamałby reguł... No, przynajmniej nie na taką skalę... On nie jest głupi i nie zależy mu na sławie, a... Ktoś go wrabia! – powtórzyła z tak wielkim oburzeniem. – Temu Karkarowowi źle się z oczu patrzy.

– Wątpię, żeby profesor Karkarow posunął się do czegoś takiego – powiedział spokojnie Dumbledore. – Kto więc? Kto mógłby...

– Nie wiem. Widziałam tylko moment wyboru reprezentantów – powiedziała. – Profesorze, musi pan coś zrobić – poprosiła. – Harry nie zasługuje, by brać w tym udział i nie chodzi o to, że by się nie nadawał, a o to, że Harry ma wystarczająco własnych problemów i do szczęścia nie jest mu potrzebny żaden głupi turniej. Profesorze, on będzie przerażony!

– Wyobrażam sobie, Antares – powiedział dyrektor. – Ale obawiam się, że nic już nie można zrobić. Jeśli ktoś chce wrobić Harry'ego, na pewno wrzucił jego imię do Czary Ognia w nocy. Musielibyśmy odwołać cały turniej!

– To niech to pan zrobi! – wykrzyknęła.

– Ministerstwo mi nie pozwoli.

– Och, co za bzdury. Wiadomo, że oni się pana boją.

Dumbledore zrobił minę, jakby mu pochlebiało to stwierdzenie.

– Zrób mi przysługę, Antares i nie mów nic Harry'emu – poprosił, co wprawiło ją w osłupienie. – Spróbuję to jakoś odkręcić, ale nie obiecuję, że mi się uda. Teraz już zmykaj, bo śniadanie przejdzie ci koło nosa. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś.

Antares pożegnała się z dyrektorem i wyszła. Była oburzona jego prośbą. Gdy w zeszłym roku kłamała Harry'ego na temat jej ojca, prawie bezpowrotnie utraciła jego przyjaźń. Teraz nie miała zamiaru powtórzyć tego błędu. Jeszcze przed rozpoczęciem pierwszych zajęć powiedziała mu dokładnie to samo, co dyrektorowi. Ron i Hermiona słuchali z szeroko otwartymi oczami. Harry był przerażony.

– Skąd to wiesz? – zapytała Hermiona.

– Nie pytaj – odpowiedział Antares.

* * *

Uczta w Noc Duchów zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Wszyscy uczniowie z niecierpliwością oczekiwali przystąpienia do głównej części uroczystości – wylosowania reprezentantów.

Antares noga drgała pod stołem. Co jakiś czas zerkała ku Gryfonom. Harry, Ron i Hermiona patrzyli ku niej. We troje byli przerażeni, a Harry najbardziej z nich. Jeśli Dumbledore'owi nie udało się jakoś wyciągnąć nazwiska Harry'ego z Czary Ognia, będą mieć nie lada problem.

– Co w ciebie dzisiaj wstąpiło? – zapytała szeptem Dafne.

– Nie pytaj – odparła.

W końcu talerze zalśniły czystością i Dumbledore powstał, a hałas wypełniający Wielką Salę ucichł w jedną sekundę.

– Czara jest już prawie gotowa do podjęcia decyzji – oznajmił Dumbledore. – Twierdzę, że potrzebuje jeszcze dosłownie jednej minuty. Kiedy nazwiska mistrzów zostaną odczytane, chciałbym prosić ich o przejście za stół nauczycieli do następnej komnaty – wskazał drzwi za sobą – gdzie otrzymają dalsze instrukcje.

Machnął różdżką i część świec pogasła, pogrążając ich w półmroku. Teraz Czara Ognia była najjaśniejszym punktem w sali i wszyscy wpatrywali się w nią z wyraźnym podenerwowaniem.

Nagle płomienie w Czarze Ognie zmieniły barwę na czerwoną. Wyskoczył z niej ogromny jęzor, a w powietrze wystrzelił kawałek pergaminu. Cała sala wstrzymała oddech.

– Reprezentantem Durmstrangu został... – przeczytał Dumbledore, silnym, wyraźnym głosem – Wiktor Krum!

Wiktor Krum wśród burzy szalonych oklasków przeszedł przez Wielką Salę i gdy zniknął za drzwiami, ponownie zapanowała cisza.

Antares z przerażeniem w oczach obserwowała, jak spełniała się każda sekunda jej porannej wizji.

Czara Ognia wyrzuciła drugi kawałek pergaminu, a reprezentantką Beauxbatons została Fleur Delacour, również ochoczo nagrodzona brawami. Gdy reprezentantem Hogwartu został Cedric Diggory (Puchoni prawie zdarli sobie gardła od wiwatów), wszyscy myśleli, że to koniec, ale wtedy Czara Ognia wystrzeliła jeszcze jedną kartkę i cała Wielka Sala zamarła w dziwnym napięciu. Antares spojrzała na Harry'ego, a Harry na nią. Był blady jak ściana, a by opanować drżenie rąk, zaciskał mocno pięści.

Nastąpiła długa cisza, podczas której Dumbledore przyglądał się kawałkowi pergaminu w ręce, a wszyscy w Wielkiej Sali przyglądali się Dumbledore'owi.

Dyrektor odchrząknął i przeczytał:

– Harry Potter.

* * *

Nie dało się ukryć, że następne kilka dni było dla Harry'ego paskudnych. Większość uczniów, głównie Puchonów, była na niego zła i Antares pod wpływem emocji prawie się pobiła z grupą piątoklasistów. Stawała w obronie Harry'ego zawsze, gdy tylko mogła, jaka jedyna, wiedząc, że w ogóle nie zasłużył na tak paskudne traktowanie.

– Ty wiedziałaś – stwierdził Draco jeszcze tego samego dnia. – Dlatego tak dziwnie się zachowywałaś – powiedział. – Wiedziałaś, że Potterowi się udało przejść przez Linię Wieku. Ha, może nawet mu pomogłaś!

– Nikomu w niczym nie pomogłam – odwarknęłam. – Harry został wrobiony.

– Ta, niby przez kogo? – zapytał Blaise Zabini.

– Nie wiem, ale się dowiem.

Antares spędzała długie godziny obserwując uczniów i nauczycieli, ale żaden nie wydawał się jej podejrzany lub zdolny do czegoś takiego. Starała się przebywać z Harrym tyle, ile mogła, bo Draco stał się wyjątkowo nieznośny z zazdrości i chciała przywalić mu w nos za każdą razom, gdy się odzywał.

– Powinieneś powiadomić tatę – stwierdziła Antares, następnego dnia. – Powinien dowiedzieć się od ciebie, nie z gazet.

Więc Harry naskrobał przy niej list, a potem użył jednej ze szkolny sów i posłał ją do Syriusza.

Wielu uczniów Hogwartu zaczęło nosić wielkie oznaki, głoszące hasło:

Kibicuj CEDRIKOWI DIGGORY'EMU

PRAWDZIWEMU reprezentantowi Hogwartu!

Po przyciśnięciu oznaki, hasło znikało i pojawiało się nowe:

POTTER CUCHNIE

Antares uważała, że nie ma w tym nic śmiesznego. Któregoś wieczoru nakrzyczała na Draco, Teodora i Blaise'a tak, że cały Pokój Wspólny Ślizgonów zamilkł, a przez następny tydzień Ślizgoni bali się spojrzeć jej oczy. Gdy wiedzieli, że idzie korytarzem, chowali swoje plakietki.

Najgorszym utrapieniem i tak była reporterka Proroka Codziennego – Rita Skeeter. Antares znała ją bardzo dobrze. W zeszłym roku rozpisywała się na temat Syriusz, nie powstrzymując się też od obrzydliwych komentarzy na jej temat. Ester nazywała ją takimi określeniami, że jakby Antares chciała to powtórzyć, profesor McGonagall ukarałaby ją miesięcznym szlabanem.

Rita Skeeter była w swoim żywiole i nie dało się tego ukryć. Jeden z jej artykułów wyjątkowo boleśnie wpłynął na Harry'ego.

„Myślę, że odziedziczyłem moc po moich rodzicach, wiem, że byliby ze mnie bardzo dumni, gdyby mnie teraz widzieli... Tak, czasami w nocy wciąż za nimi płaczę, nie wstydzę się do tego przyznać... Wiem, że nic mi się nie stanie podczas turnieju, bo rodzice mnie strzegą..."

Ale Rita Skeeter posunęła się jeszcze dalej: rozmawiała również o nim z innymi osobami.

„Harry w końcu odnalazł w Hogwarcie miłość. Jego bliski przyjaciel, Colin Creevey, mówi, że Harry'ego rzadko się widuje bez niejakiej Hermiony Granger, oszałamiając pięknej dziewczyny z mugolskiej rodziny, która, podobnie jak Harry, jest jedną z najlepszych uczennic w całej szkole".

– Bylibyście uroczą parą – stwierdziła Antares, by rozładować atmosferę, co ani Harry, ani Hermiona nie uznali za dobry żart.

By poprawić ponure nastroje, Antares zrobiła jedyną rzecz, na jaką było ją stać – zrobiła całemu Hogwartowi jeden, wielki dowcip.

Wymknęła się któregoś dnia wcześniej z dormitorium i szybko zarzuciła na drzwi w Wielkiej Sali parę drobnych zaklęć. Sprawiały, że plakietki każdego, kto przechodził przez drzwi, pęczniały jak bańka, by wznieść się w powietrze. Gdy pękały z hukiem... Skutki były różne. Jednej dziewczynie wyrósł na nosie paskudny bąbel, włosy Draco przez tydzień były szkarłatnoczerwone, przez co odjęto mu kilka punktów za siedzenie w czapce na lekcji. Niektórym nagle wyskakiwało coś na ciele, innych atakowały własne plecaki, ale i tak najpowszechniejszym zjawiskiem był wielki napis na czołach uczniów o treści: „KIBICUJĘ HARRY'EMU!".

Choć sprawcy nie odnaleziono i nie ukarano – większość podejrzewała bliźniaków Weasley – profesor McGonagall i tak się domyśliła, że była to sprawka Antares i któregoś dnia po zajęciach obdarowała Slytherin dodatkowymi dwudziestoma punktami.

Harry w o wiele lepszym humorze czekał na pierwsze zadanie.

_______

Rozdział zawiera fragmenty książki "Harry Potter i Czara Ognia" autorstwa J.K.Rowling.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro