purple
Czas spędzony z bratem był naprawdę wspaniały, gdyż bardzo tęskniłem za wspólnymi chwilami, które przez studia musieliśmy ograniczyć do facetime, wysyłania wiadomości i normalnych rozmów przez telefon. Jednak teraz, gdy znów mogliśmy rozmawiać ze sobą do nocy, wspólnie gotować i chodzić na spacery, znów się czułem, jakbym wrócił na wieś i wiódł beztroskie życie nastolatka. Nie narzekałem na swoje obecne życie w Seoulu, ale bardzo tęskniłem za rodziną. Jednak byłem bardzo szczęśliwy, że mam szansę spełnić marzenia w stolicy.
Weekend spędzony z najbliższymi, minął mi bardzo szybko. Sporo oprowadzałem ich po mieście, jednak mieliśmy za mało czasu by zwiedzić wszystko, dlatego zabrałem ich tylko do jednych z najlepszych miejsc, które mogli tu zwiedzić. Rodzice nigdy nie jeździli do większych miast, ponieważ wychowali się na tej samej wsi i tu spędzili całe swoje życie, a po narodzinach mojego brata, wszelkie marzenia i pragnienia zeszły na drugi tor. Dlatego to była ich pierwsza, tak długa wycieczka, więc zapewniłem im, jak najlepsze wrażenia! Chciałem by odwiedzali mnie dużo częściej! Ale ze względu na obowiązki i pieniądze, takie spotkania musiały nam starczyć. Przynajmniej na razie! Wierzyłem, że z czasem będzie nam coraz łatwiej i lepiej. W końcu teraz ja również zarabiałem, prawda?
- Mhm... - mruknąłem twierdząco w usta Jeongguka, który zapytał mnie czy weekend z rodziną minął mi dobrze. Przyjechał do mnie zaraz po tym, jak mu napisałem, że moja rodzina już pojechała i w wolnej chwili może wpaść. Szybko ją znalazł, bo kilka minut później stał przed moimi drzwiami, a teraz... skradaliśmy sobie całusy na kanapie. Leżałem na nim z kapturem na głowie z uśmiechem oddając każdą pieszczotę barmana. - Nie mieliśmy gdzieś jechać, hm?
- Mieliśmy.. - wymruczał, pomiędzy pocałunkami. - Ale to za chwilę.. Na razie jesteśmy zajęci czymś przyjemniejszym - stwierdził, głaszcząc mnie po plecach.
- Mamy na to całą noc. - stwierdziłem, odsuwając się od niego delikatnie i zagryzłem lekko dolną wargę. - Nie widzieliśmy się kilka dni. Stęskniłem się, ale chyba powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz?
- O czym? - spojrzał na mnie, lekko niezadowolony, że się od niego odsunąłem. Cały czas spoglądał na moje usta, oblizując delikatnie te swoje.
- O tym jak się ostatnio upiłem. - zaśmiałem się cicho. - Byłeś o mnie zazdrosny, hm?
- Nie lubię, gdy ludzie patrzą na ciebie w ten sposób - mruknął. - Więc skoro nazywasz to w ten sposób, w takim razie tak, byłem zazdrosny.
- To coś znaczy? - zapytałem, opierając podbródek o jego tors. - W sensie.. Chce w końcu porozmawiać o nas. Mam nadzieję, że nie jesteś zły przez to co się wtedy działo.
- Wszedłeś na stół, zaczynając się tam rozbierać przez co grupa zboczeńców chciała widzieć więcej.. a potem poszedłeś nie wiadomo gdzie, nie odbierałaś telefonu oraz wróciłeś z kolorowymi włosami.. - podsumował. - Ale to ja dałem wam te drinki, więc nie mam o co być zły.
- Wiem, że przesadziłem i bardzo cię za to przepraszam. Po alkoholu jestem naprawdę głupi. - wyznałem. - Jak większość ludzi, ale wiedziałem, że mam słabą głowę. Nie sądziłem, że ten jeden drink tak mnie powali, a potem wino... Urwał mi się film. Nie pamiętam farbowania włosów ani procesu tatuowania. Kompletna pustka.
- Urwał ci się film, tak się czasem zdarza - wzruszył lekko ramionami. - Zawsze mogłeś skończyć gorzej. Na przykład mając tatuaż na pośladkach, a nie na palcu, albo nie mieć kompletnie włosów, zamiast mieć je niebieskie. Różnie w życiu bywa.
- Coś o tym wiesz? - zapytałem rozbawiony, uśmiechając się szeroko.
- Nie mam tatuażu na pośladach, spokojnie - prychnął z rozbawieniem. - Ale zdarzyło mi się wrócić do domu ściętemu na krótko po mocnej popijawie.
- Masz jakieś zdjęcie? Chciałbym cię zobaczyć w krótkich włosach. - zaśmiałem się cicho. - Chociaż uwielbiam twoje aktualne włosy.
- Może coś bym znalazł, ale raczej nie chcesz tego widzieć - pokręcił lekko głową. - Żałowałem tamtej pijackiej decyzji przez długi czas. Aż włosy mi odrosły.
- Więc chyba musimy zostać abstynentami, co? - zaproponowałem. - Żebyśmy nie byli o siebie zazdrośni..
- Do zazdrości zawsze znajdzie się jakiś powód - stwierdził. - Więc to nie tylko kwestia alkoholu. Poza tym, ty zazdrosny o mnie? Pierwsze słyszę.
- Nie słyszysz, bo nie mówię tego głośno. - odpowiedziałem. - Jeszcze tak chorobliwie zazdrosny nie byłem, bo ci ufam, ale... w sumie nie jesteśmy ze sobą, więc nie musisz być mi wierny. Także, chyba powinienem być bardziej zazdrosny.
- Hm... a jak zachowuje się taki zazdrosny Jimin? - spytał, unosząc jedną brew z zaciekawieniem.
- Nie wiem. - zaśmiałem się. - Nigdy nie byłem o nikogo zazdrosny. Ufam ludziom. Ale z tobą jest inaczej... Ufam ci, ale podobasz mi się i ta zazdrość sama z siebie nagle się we mnie budzi, gdy rozmawiasz przy barze z dziewczynami lub przystojnymi facetami.
- Jesteś wtedy zły na mnie, że rozmawiam z atrakcyjnymi osobami, którzy swoją drogą są po prostu klientami, czy właśnie na te osoby, że rozmawiają ze mną? - dopytał, patrząc na mnie z lekkim uśmieszkiem.
- Nie jestem zły na nikogo. - odpowiedziałem. - Bardziej... Odwracam od razu wzrok by nie musieć na to patrzeć, gdyż nic nie mogę zrobić by to przerwać. Nie mam takiego prawa.
- A co byś zrobił, gdybyś miał takie prawo? - spytał po chwili. - Gdybyś wiedział, że nie musisz odwracać wzroku, tylko możesz jakoś zareagować. Co byś zrobił?
- Pewnie.. Poszedłbym do ciebie, uśmiechnął się i pocałował cię. - wyznałem. - Odwróciłbym całą twoją uwagę od innych byś skupił się na mnie. Może jest to samolubne i egoistyczne, ale bardzo mi na tobie zależy.
- Każdy w głębi duszy jest trochę samolubny i egoistyczny - stwierdził. - A mi jakoś bardzo by to nie przeszkadzało, gdybyś tak robił.
- Wtedy każdy by wiedział, że coś między nami jest. - zauważyłem. - Nie wstydzisz się tego?
- A czego niby mam się wstydzić? W dupie mam opinię innych, jak komuś przeszkadza to niech spierdala i tyle - odparł w pełni poważnie.
- Cieszę się, że masz takie podejście. - nachyliłem się by ostrożnie musnąć jego usta. - Więc... Następnym razem zrobię trochę zamętu.
- Będę na to czekał - zaśmiał się cicho. - A teraz może jednak wstaniemy i przejedziemy się tam gdzie chciałem? - zaproponował, po czym zaczął całować mnie po podbródku, powoli przechodząc z pocałunkami na szyję.
- Daj mi, więc wstać. - szepnąłem z błogim uśmiechem. - Jak tak mnie będziesz całował to słabo widzę tą wycieczkę.
- Mhm... - wymruczał, gryząc lekko moją skórę, po czym w końcu się ode mnie oderwał. - Więc wstawaj. Zaraz zrobi się ciemno na zewnątrz.
- Już jest ciemno. - wyznałem ze śmiechem, podnosząc się z ciała motocyklisty. - Długo zajmowałeś się moimi ustami, hyung.
- Ops.. Niczego nie żałuję - stwierdził rozbawiony. - No cóż, będziemy jeździć po ciemku. Przynajmniej na obrzeżach będzie ciemno, w mieście raczej nie.
- Ja także nie żałuję. Było miło. - stwierdziłem, ubierając na przedpokoju swoje buty. - Mogę spytać, gdzie chcesz jechać?
- To nie jest żadne konkretnie miejsce.. - westchnął cicho. - Polana i mały lasek tuż za miastem, do którego prowadzi całkiem dobra droga. Dlatego lubię tamtędy jeździć, a przy okazji mogę trochę odpocząć od ludzi i zgiełku miasta.
- I chcesz mnie tam zabrać? Do takiego swojego azylu? - zapytałem radośnie, łapiąc go za dłoń, gdy założył swoje buty. - Czuję się zaszczycony, hyung.
- Mam nadzieję, że nie boisz się szybkiej jazdy, bo tam mam zamiar jeździć właśnie w taki sposób - oznajmił. - Będziesz musiał trzymać się mocniej, niż przy zwykłej jeździe.
- Dobrze. Przytulę cię bardzo mocno. - obiecałem, spoglądając w oczy starszego. - Może już nigdy cię nie puszczę.
- Będzie ci niewygodnie chodzić na wykłady, tak ciągle mnie trzymając - zaśmiał się cicho. - Musiałbyś z tego kompletnie zrezygnować. Tak samo z pracy.. oraz z mieszkania samemu.
- Dla ciebie wszystko. - zaśmiałem się, całując delikatnie jego policzek i zamknąłem za nami drzwi na zamek.
- Mocne słowa - spostrzegł. - Gotów jesteś udźwignąć ciężar ich znaczenia?
- Oczywiście. - skinąłem głową. - A ty? Byłbyś gotów tyle dla mnie robić?
- To trudne pytanie - stwierdził. - Kiedyś byłem gotów zrobić dla kogoś wszystko i jedyne co na tym zyskałem to zepsutą psychikę. Ale ty jesteś inny. Tak mi się przynajmniej wydaje. Więc może za jakiś czas byłbym w stanie zrobić dla ciebie wszystko.
- Ale... Nie teraz? - zapytałem dla pewności, chowając klucze w swoje spodnie.
- Sam nie wiem, to naprawdę trudne pytanie - odparł. - Musiałbym być w konkretnej sytuacji, aby stwierdzić co bym zrobił. Póki co zbliżyłem się do ciebie na tyle, na ile kiedyś obiecałem sam sobie, że nigdy do nikogo się już nie zbliżę.
- Nie oczekuje od ciebie, że tak jak ja będziesz ufał innym i wierzył w szczerość oraz dobroć ludzi - wyznałem, cicho chichocząc. - Jesteś inny, wiem to. Dlatego jestem tobie wdzięczny, że w ogóle jakkolwiek się przemogłeś.
- Samo tak wyszło - wzruszył lekko ramionami. - Może to przez twój wieczny pozytywizm, może przez co innego, ale jesteś takim typem osoby, że ciężko odciągnąć od ciebie wzrok i ciężko trzymać się od ciebie z daleka.
- Uznam to za komplement. - odparłem radośnie. - Nie zranię cię tak jak twój były. Dla ważnych dla mnie osób zrobię wszystko, nigdy ich nie zostawię.
- Skoro tak uważasz - skinął lekko głową, sięgając do swojej kieszeni, by wyjąć z niej kluczyki od motoru. - Czas pokaże.
- Masz rację. Czas pokaże. - zgodziłem się z nim. - Pokaże, że mówię prawdę i twoje serce jest ze mną bezpieczne. - usiadłem za Jeonggukiem na jego motorze, czekając, aż poda mi kask.
- Zobaczymy - podał mi przedmiot, po czym od razu założył swój kask. Gdy tylko byłem gotów i złapałem się go mocno, odpalił pojazd, ruszając z parkingu.
Jadąc przez miasto, tak jak zawsze, przestrzegał wszystkich przepisów, jednak gdy tylko z niego wyjechaliśmy skorzystał z okazji, że droga była całkowicie pusta. Motor warknął, a Jeongguk przyspieszył na tyle, że naprawdę musiałem mocniej się do niego przytulić, by mieć pewność, że nie spadnę.
Próbowałem czerpać przyjemność z przejażdżki, jednak podziwianie widoków było wręcz niemożliwe przez to jak szybko wszystko wokół nas znikało. Każde z mijanych drzew i krzewów było niczym rozmazana plama pozbawiona konkretnego kształtu.
Pierwszy raz w życiu poczułem jak śmierć zagląda mi w oczy, gdy Jeonggukie zaczął wyprzedzać jakiś pojedynczy samochód, a w tym samym czasie coś zaczęło jechać z naprzeciwka. Trąbienie samochodów, pisk opon i ostateczne mamrotanie Jeongguka czegoś pod nosem gdy było już po wszystkim będzie echem odbijać mi się w uszach przez jeszcze jakiś czas..
- To tutaj - oznajmił starszy, gdy zatrzymaliśmy się na uboczu i zdjęliśmy z głów kaski. - Dawno tu nie przyjeżdżałem.
- Daj mi chwilę.. - poprosiłem, siadając na ziemi i oparłem się plecami o motor, zamykając swoje oczy, a następnie zacząłem głęboko oddychać. Musiałem uspokoić swoje szalenie szybo bijące serce, ponieważ zaczęło coś mnie kłuć w tych okolicach.
- Uh... Sorki - klęknął obok mnie, kładąc dłoń na moim kolanie. - Chciałem sprawdzić jak motor radzi sobie przy większych prędkościach i chyba trochę się zapędziłem.
- Nie jestem typem osoby, która jest pesymistycznie nastawiona. - spojrzałem na niego. - Ale nie chce jakoś myśleć o tym, że jeździsz tak codziennie.
- Tylko, gdy tu przyjeżdżam - wzruszył lekko ramionami. - Zwykle nie ma tu żywej duszy. Pierwszy raz zdążyło się, że wymijały się dwa samochody, na dodatek w momencie gdy chciałem jeden z nich wyprzedzić.
- Ciekawe doświadczenie. - zaśmiałem się cicho. - Ale nie jeździj tak szybko. Jestem optymistycznie nastawiony i jazda na motorze jest bardzo fajna, ale nie chcę by coś ci się stało.
- W inny sposób nie byłbym w stanie sprawdzić czy części, które wymieniałem dobrze się sprawują - potargał lekko moje włosy. - Żyje się tylko raz, czasem warto trochę zaryzykować.
- Masz rację, ale co innego ryzykowanie, a co innego wpakowanie się w drzewo lub samochód. - musnąłem delikatnie jego usta. - Musisz mnie częściej zabierać na przejażdżki. Lubię z tobą jeździć.
- Jak masz ochotę na przejażdżkę to wystarczy jeden telefon i tak jak dziś po chwili mogę być u ciebie - zaśmiał się cicho. - Skoro się boisz, to przy tobie nie będę tak szybko jeździł.
- Nie boję się. - odparłem od razu. - Wystraszyły mnie tylko te dwa samochody, które prawie nas zabiły. Poza tym nie narzekam.
- Jak już mówiłem, to prawdziwy wyjątek, że były tu dwa samochody w tym samym czasie - pocałował mnie lekko w czoło. - No cóż, przeżyliśmy, więc chyba nie masz co narzekać. Chodźmy na polankę, powinno być stamtąd widać gwiazdy.
- Tak, chodźmy. - posłałem mu uśmiech, kończąc temat, po czym złapałem kruczowłosego za rękę i zaczął prowadzić nas w kierunku swojego azylu.
- Najfajniejsze jest to, że gdy jesteś na polance żaden z kierowców nie jest w stanie ciebie zauważyć, ale ty widzisz przejeżdżające samochody - wyznał. - Drzewa tłumią też wszelki hałas. Serio fajne miejsce.
- To zabrzmiało dwuznacznie. - wyznałem, mając na myśli ostatnie zdanie. - Zamierzasz mnie zamordować?
- Huh, czyżby mój pesymizm na ciebie przeszedł, skoro w ogóle tak pomyślałeś? - zaśmiał się cicho. - Chodziło mi o hałas samochodów. Nie słychać go tutaj.
- Nigdy. - zaśmiałem się cicho. - Tylko żartuje. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. W końcu... podobam ci się.
- Skąd pewność, że nie skrzywdzę osoby, która mi się podoba? - zatrzymał się na środku polany i spojrzał na mnie. - W końcu pod wpływem pożądania mogę zrobić coś wbrew tobie.
- Grozisz gwałtem? - zapytałem rozbawiony. - Wiesz, ale jak tego chce to chyba nie zalicza się to jako gwałt.
- To zabrzmiało jak sugestia - przybliżył się do mnie, kładąc dłoń na mojej żuchwie. - Jest ciemno. Nikt nie zauważy, nikt nie usłyszy.. Hmm..
- Tylko jest jeden mały problem. - wyznałem, obejmując rękoma jego szyję. - Moje pozytywne nastawienie, nie zmienia faktu, że nie jestem łatwy i... - musnąłem kusząco jego usta, odsuwając się delikatnie. - Nie sypiam z kolegami.
- Tego pierwszego nie jestem w stanie zmienić, jednak na to drugie mogę mieć wpływ - stwierdził od razu. - Skoro ja podobam się tobie, a ty podobasz się mi i dobrze się dogadujemy, jeśli chcesz możemy spróbować jak to będzie. Wtedy będziesz miał też pełne prawo pokazywać swoją zazdrość, gdy coś ci się nie spodoba.
- Czekaj, niezbyt rozumiem. - pokręciłem lekko głową, spoglądając w jego oczy. - Czy ty poprosiłeś mnie o chodzenie?
- Tak - skinął głową. - Aż tak cię to dziwi?
- Nie, po prostu się nie spodziewałem tego. - wyznałem z uśmiechem - To znaczy, że.. Jesteś we mnie zakochany?
- Nie umiem określać wprost swoich uczuć, ale jesteś dla mnie kimś ważnym i nawet sam potrafię to zauważyć - odparł. - Czy to miłość? Możliwe. Pewnie zabrzmię ci teraz jak optymista, ale nie mam nic do stracenia, a wręcz przeciwnie, mogę jedynie zyskać. Zyskać osobę, która naprawdę zatroszczy się o moje serce, zamiast kruszyć je na kawałki.
Moje serce zabiło zdecydowanie szybciej niż w czasie bliskiego zderzenia z samochodem. Waliło, jak szalone, a w dodatku było tak głośne, iż miałem wrażenie, że Jeongguk je słyszy. Nikt nigdy nie powiedział w moim kierunku tak cudownych słów, a dodatku usłyszałem je od chłopaka, w którym szczerze się zakochałem.
- Masz rację. Zatroszczę się o twoje serce najlepiej, jak potrafię. Uleczę każdą z twoich ran i mimo licznych blizn, będzie ono dla mnie najważniejsze i najpiękniejsze. Możesz na mnie liczyć. - wyszeptałem, uśmiechając się szeroko i mocno przytuliłem mężczyznę.
- Postaram się także o ciebie zatroszczyć - obiecał szeptem, oddając mój uścisk. To jak trzymał mnie w ramionach było dla mnie najcudowniejszym uczuciem przepełniającym moje ciało przyjemnym ciepłem. Moje usta także dostały od chłopaka wiele pieszczot, a okolica w której byliśmy nadawała temu bajecznego klimatu.
***
- No naprawdę. Moja mama myła mi rękę piętnaście minut. - zaśmiałem się wesoło, gdy leżeliśmy razem na wilgotnej trawie, patrząc na gwieździste niebo. - W końcu jednak zrozumiała, że nie żartuje i zarówno kolor włosów, jak i tatuaż są trwałe.
- Musiała przeżyć prawdziwy szok - odparł rozbawiony. - Jej grzeczny synek Jiminnie okazał się takim buntownikiem. Nie dość, że kolorowe włosy to jeszcze tatuaż. Ale muszę przyznać, że obydwie te rzeczy ci pasują.
- Nie była zła. Śmiała się ze mnie, że nie potrafię wypić ze znajomymi jak człowiek. - wyznałem z chichotem. - Podobam ci się w wersji buntownika?
- Tak - przytaknął, kiwając głową. - To pokazuje, że masz swoje dwa oblicza. To urocze i niewinne oraz to buntownicze. A mnie, można powiedzieć, że trochę to kręci.
- Ciebie wszystko kręci co związane ze mną. - odparłem rozbawiony. - Kręcę cię jak watę cukrową.
- Trafne spostrzeżenie - obrócił moją głowę w swoją stronę, by mnie pocałować. - Jesteś moją niebieską watą cukrową, więc to ja powinienem ciebie kręcić.
- Kręcisz mnie. - wyznałem od razu. - Nawet momentami za bardzo. Ale skoro jestem teraz twoją niebieską watą cukrową to nie będę narzekał.
- Słodko - znów mnie pocałował, po czym odetchnął cicho i spojrzał na niebo. - Ładnie dziś widać gwiazdy. Potrafisz rozpoznawać gwiazdozbiory?
- Wielki wóz... Jest o tam. - wskazałem palcem na niebo, żeby jakoś to zobrazować starszemu. - A tu masz gwiazdę polarną. I to... tyle z mojej wiedzy.
- Rozumiem - pokiwał powoli głową. - Tam jest Mała Niedźwiedzica, tuż obok Smoka, a tam Wilka, odrobinę niżej - starał się pokazać mi te trzy gwiazdozbiory.
Przekręciłem głowę by spojrzeć na profil chłopaka wpatrzonego w gwiazdy.
- Widzę, że mam przed sobą eksperta. - stwierdziłem. - Skąd to wszystko wiesz?
- Gdy człowiek spada na samo dno, jedyna "góra", w którą jest w stanie patrzeć to właśnie gwiazdy - wyznał. - Chociaż są tak daleko, nagle wydają się być czymś najbliższym. Chciałem poznać chociaż jeden gwiazdozbiór, skończyło się na tym, że znam ich kilka.
- Patrz na pozytywy - wyszeptałem. - Skoro sięgnąłeś już dna, wiesz co robić by więcej cię to nie spotkało. Zacząłeś dostrzegać piękno w małych rzeczach, dlatego niedługo znów będziesz na samym szczycie. - zapewniłem go. - On nie zasługiwał na twoją miłość, Jeonggukie. Lepiej, że dowiedziałeś się jaki jest nim zmarnowałeś na niego więcej swojego cennego czasu. No i.. Może to źle zabrzmi, ale gdybyś z nim był nie zbliżyłbyś się do mnie.
- Nie zaprzeczę, że mnie także cieszy fakt, że mogłem się do ciebie zbliżyć - wyznał z uśmiechem. - I to prawda, że lepiej iż szybciej dostrzegłem jego prawdziwą twarz niż później. Jednak wciąż moje serce po tamtym związku zostało brutalnie zgniecione, tego faktu niestety nic nie zmieni.
- Bardzo go kochałeś? - zapytałem, łapiąc delikatnie starszego za dłoń.
- Gdy dzwonił w środku nocy mówiąc, że potrzebuje bym przyjechał, byłem gotów wstać i jechać nawet w samych bokserkach. Gdy tylko coś chciał, od razu gotów byłem mu to dać, choćby nawet gwiazdkę z nieba - wyszeptał, wzdychając cicho. - Więc tak. Kochałem go naprawdę bardzo. Nie zważałem wtedy na siebie, na to czego ja chcę. Liczył się dla mnie tylko on i jego szczęście.
- Jak mógł tego nie docenić? - zapytałem cicho. - Dlaczego z tobą zerwał? Co było tego powodem?
- Pojawiły się problemy - westchnął. - Mówiłem ci już kiedyś, że to był czteroletni związek, który w tamtym momencie wydawało mi się, że oboje bierzemy na poważnie. Straciłem pracę. Nasz jedyny środek dochodu. Prosiłem go, by wraz ze mną poszukał pracy, ale nie chciał, mówiąc, że nie ma czasu pracować, musi zajmować się ważniejszymi rzeczami. Więc byłem w tym sam, przeglądając co raz to kolejne ogłoszenia. Ale wszystkie albo były już nieaktualne, albo uznawali, że się do tego nie nadaję. Nie miałem wtedy od niego żadnego wsparcia w tej kwestii, a pieniędzy z dnia na dzień było coraz mniej. Zacząłem się staczać, gdy wychodził gdzieś na całe dnie nic mi o tym nie mówiąc oraz prowadził życie tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Nie oszczędzał, by nam to wszystko ułatwić. Wkurzyłem się, zacząłem krzyczeć i z nim kłócić.. Wtedy powiedział, że się zmieniłem. Że nie jestem już tym, kogo pokochał. Zostawienie mnie przyszło mu z taką łatwością, że przez kilka pierwszych dni myślałem, że to był tylko sen. Jednak każdego poranka brutalna prawda dawała o sobie znać.
- Zdecydowanie nie zasługiwał na twoją miłość. Potraktował cię jak przedmiot. Zabawkę, która mu się znudziła i postanowił ją wyrzucić. Jesteś tak wspaniałym facetem, nie rozumiem, jakim cudem ktokolwiek mógłby chcieć odrzucić twoją miłość. - powiedziałem całkiem szczerze. - Jak mógł zdobyć twoje serce i tak się zabawić twoim kosztem? To nie jest ludzkie zachowanie. Mam nadzieję, że zrozumiał jak wielki błąd popełnił.
- Nie miałem ani czasu ani ochoty interesować się tym co się z nim potem działo - wzruszył lekko ramionami. - Popadłem w długi, straciłem dach nad głową i zacząłem wątpić we własne człowieczeństwo gdy przyszło mi spać na zewnątrz - wyznał. - Wszystko co potem udało mi się osiągnąć było zasługą jedynie mojej ciężkiej pracy i próby ratowania samego siebie przed dnem, na które spadłem.
- Jestem bardzo z ciebie dumny, Jeonggukie. - przytuliłem się do niego, opierając głowę na jego torsie by wsłuchać się w bicie jego serca. - Jesteś silnym, mądrym mężczyzną, który potrafi sobie poradzić ze wszystkim i nadal tli się w tobie iskra, która cię ratuje przed obłędnym pesymizmem. Nigdy nie spotkałem równie wyjątkowego, ciekawego i wspaniałego faceta. Czuję się zaszczycony, mogąc od dziś nazywać się twoim chłopakiem.
- Dostałem od ciebie tyle komplementów, że powinienem aż się zarumienić - zaśmiał się cicho. - Ta iskra to chęć normalnego życia. Nie jako bezdomny, nieporadny chłopak, a jako prawdziwy mężczyzna, który potrafi o siebie zadbać. A teraz także i o ciebie, skoro jesteśmy parą.
- Będziemy żyć na pewno szczęśliwe, ale nie obiecuję, że normalnie. - wyznałem rozbawiony. - Już nie mogę się doczekać reszty życia u twojego boku.
- Pesymista i optymista razem.... domyślam się, że to nie będzie zwyczajny związek - zgodził się ze mną śmiejąc się lekko. - Tylko póki co proszę bez wielkich planów na przyszłość. Już raz się tak zapędziłem, więc teraz wolę nie wybiegać od razu do przodu, a skupić się na tym co teraz.
- Żyjmy chwilą, każdą sekundą. - odparłem spokojnie. - Nie myślmy o przyszłości i przeszłości. Liczy się teraźniejszość. Chcę z tobą być już na całe życie, tego jestem pewny. Ale poczekam za tobą. Może kiedyś mi zaufasz.
- To mocne wyznanie - spojrzał na mnie spokojnie. - Jeśli twoja cierpliwość jest równa twemu optymizmowi jest na to jakaś szansa - musnął krótko moje usta.
- Zobaczymy. Dla ciebie warto trochę powalczyć. - wyznałem z delikatnym uśmiechem.
- Waleczny Jiminnie - zaśmiał się cicho, ostrożnie trochę się podnosząc, tak by być teraz nade mną. Wpił się w moje usta, mocno je całując.
- Mmm, widzę, że się uzależniłeś. - wymruczałem prosto w jego buzię, oddając każde muśnięcie, jakim postanowił mnie obdarować.
- Może odrobinę - przyznał, pogłębiając pieszczotę, poprzez wsunięcie języka do mojej buzi. Leżeliśmy na trawie, całując się tak, jakby nic wokół nas nie miało żadnego znaczenia.
Jego usta były takie cudowne, że nie chciałem nawet na sekundę się od nich odrywać. Nie wiedziałem, gdzie starszy nauczył się tak wspaniale całować, ale zdecydowanie był w tym znakomity. Nawet, gdy nagle zaczął padać deszcz, nie pozwalałem mu na oderwanie się ode mnie. Był zbyt dobry.
Z każdą chwilą deszcz przybierał na sile i chociaż nie chcieliśmy się od siebie odrywać, w końcu nie mieliśmy wyboru i musieliśmy to zrobić, od razu wstając z ziemi.
Włożenie kasku na mokrą głowę było trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Jednak po dłuższym czasie udało nam się tego dokonać. Poprosiłem Jeonggukiego, by jechał ostrożnie w trakcie deszczu, na co skinął głową i po chwili ruszyliśmy w trasę powrotną. Tuliłem się do mokrego ciała motocyklisty, starając się znów czerpać przyjemność z podróży.
- Jutro wracasz już do pracy? - spytał, gdy byliśmy już pod moim blokiem, a ja zsiadłem z motoru, od razu zdejmując kask.
- Tak. Wracam do pracy, w której mogę widzieć cię codziennie. - wyznałem z radosnym uśmiechem. - O której masz zmianę? Rano czy wieczorem?
- Mam na wieczór - odparł z lekkim uśmiechem. - Powinieneś się wyspać i szybko wysuszyć, bo możesz zachorować.
- Możesz mi pomóc się wysuszyć, o ile oczywiście tego chcesz. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Dobrze rozumiem przekaz, że zapraszasz mnie do siebie? - zaśmiał się cicho. - Bardzo chętnie. Nigdy nie odmówię takiej propozycji.
- Chyba odpuszczę jutro wykłady... Chcę spędzić czas ze swoim chłopakiem. - wyznałem, starając się mówić na tyle głośno by słyszał mnie mimo deszczu. - Zapraszam cię na ciepłą kąpiel, wygodną kanapę i gorącą herbatę.
- Wystarczy mi sam fakt, że ty tam będziesz aby się zgodzić - stwierdził, wyciągając kluczyk ze stacyjki. - Jednak kąpielą, kanapą i herbatą nie pogardzę.
- Hm, a co gdy zarzucę na ciebie kocyk, kiedy będziesz siedział na kanapie i sam pod niego wejdę by się do ciebie przytulić? - zapytałem, zaciskając delikatnie swoje usta by ukryć swój uśmiech.
- Wtedy będę musiał tak siedzieć nawet i całą noc, ponieważ będę uwięziony pod kocykiem - odparł, łapiąc mnie za dłoń. - Chodźmy, kocyk sam się przecież na mnie nie zarzuci, prawda?
- Prawda. - zgodziłem się, ściskając nieco mocniej dłoń starszego i radośnie ruszyłem wraz z nim w kierunku klatki, w której mieściło się moje mieszkanie. Ach, dzisiejszy dzień nie mógł być cudowniejszy.
- - - - - - - - - -
Przepraszam, że wczoraj nie pojawił się rozdział, ale przez sprawy rodzinnie, nie mogłam go wstawić...
Życzę wszystkim bezpiecznych i szczęśliwych wakacji! Wypocznijcie i uważajcie na siebie, spędźcie ten wolny czas jak najlepiej!
Kocham was <3 W komentarzach pochwalcie się średnią lub w przypadku studentów i maturzystów czy udało się wam zaliczyć egzaminy lub jak je napisaliście!
Miłego dnia/Dobrej nocy, pianeczki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro