lavender
Po kilku dniach cudownej rutyny w Seoulu, w końcu Jeongguk zaprosił mnie na oficjalną randkę. Doprawdy nie mogłem się tego doczekać, ponieważ to oznaczało kolejny postęp w naszym związku. Bardzo mi na nim zależało i cieszyłem się, iż sam inicjował rozwinięcie się naszego związku. Mimo że jeszcze ani razu nie powiedział mi wprost swoich uczuć, wiedziałem, iż je odwzajemnia, lecz niezbyt jest gotowy się do tego przyznać. Ale byłem cierpliwy, więc postanowiłem czekać. Na niego było warto.
Z Baekhyunem od rana szykowaliśmy mnie na to wspaniałe wydarzenie. Fryzura musiała być idealna i wpasowująca się w mój ubiór. Nakładanie maseczki oraz depilacja to podpunkty, które zaliczyłem ubiegłej nocy, więc Baekhyun dzięki temu mógł mieć więcej czasu na idealny outfit dla mnie. Zajęło mu to kilka godzin, ale efekt był powalający! Nie wiedziałem, jak mu podziękować, lecz nim wyszedł, powiedział, iż wiszę mu za to jakiegoś bezalkoholowego drinka, na co zaśmiałem się cicho. Wiadomo dlaczego bezalkoholowy.
Niedługo po wyjściu Baekhyuna, usłyszałem dość głośne, jednak spokojne pukanie do drzwi. Od razu wiedziałem, że to mój ukochany, dlatego niemal pobiegłem by otworzyć, jednak tuż przed tym, zatrzymałem się jeszcze przy lustrze, by spojrzeć czy wszystko jest idealnie. Po upewnieniu się, że tak właśnie jest, otworzyłem drewnianą powłokę, uśmiechem witając Jeongguka.
- Hej - odwzajemnił mój gest, wyciągając od razu w moją stronę dłoń w której trzymał różyczkę. - Pięknie wyglądasz - skomplementował mnie, przyglądając mi się wzrokiem, który sprawiał, że serce biło mi jeszcze szybciej.
- Hej... - przyjąłem od niego skromny podarunek i zagryzłem lekko dolną wargę, nie mogąc uspokoić serca, które zaczęło się wyrywać w kierunku swojego właściciela. - Dziękuję. Ty za to wyglądasz naprawdę przystojnie.
- Dziękuję - przysunął się, by musnąć moje usta. - Nasz transport, czyli mój motor - zaśmiał się cicho - już czeka. Więc możemy w każdej chwili iść na naszą randkę.
- Także ruszajmy. - uśmiechnąłem się radośnie. - Lecz wpierw odłożę kwiatka do wody, bo chcę by mi towarzyszył jak najdłużej się da.
- Gdy uschnie, mogę kupić ci kolejną - spostrzegł. - Zamiast na raz kupować cały bukiet, co jakiś czas po jednej róży. Co sądzisz o takim pomyśle?
- Wspaniały pomysł. Z chęcią się na to zgodzę. - wyznałem z cichym cichotem, przepuszczając chłopaka w drzwiach by wszedł do środka. - Śpisz dziś u mnie czy może w końcu zabierzesz mnie do siebie?
- A chcesz? - spojrzał na mnie, zdejmując swoją kurtkę. - Mogę pokazać ci mój mały kącik. Nie ma czym się chwalić, jednak mogę pokazać ci jak żyję, gdy nie ma mnie u ciebie bądź w barze.
- Bardzo chciałbym się dowiedzieć gdzie mieszkasz. - wyznałem radośnie, sięgając po szklankę by nalać go niej zimnej wody.
- Dobrze, więc spełnię twoje małe marzenie - zgodził się, po czym podziękował za szklankę i upił łyk wody. - Ale to później, najpewniej późnym wieczorem.
- Dobrze. - zgodziłem się, sięgając teraz po wazon, który postawiłem w zlewie by nalać do niego wody i od razu do środka włożyłem kwiatka.
- Dawno nie byłem na żadnej randce.. Więc mam nadzieję, że spodoba ci się mój pomysł - wyznał. - Niechciałbym byś się nudził podczas naszego wyjścia.
- Z pewnością tak będzie. Pamiętaj, że chodzisz z optymistą, kochanie. - zauważyłem, stawiając wazon na stoliku.
- Pamiętam - skinął lekko głową. - Ciężko o tym zapomnieć, naprawdę. Jednak dobrze wiesz, że ja optymistą nie jestem, więc nie myślę tak jak ty. Dlatego pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że nie będzie źle.
- Jeonggukie, będzie wspaniale, ponieważ ta randka jest z tobą. - zachichotałem, łapiąc go za dłoń. - Tylko ty mi jesteś potrzebny do pełni szczęścia.
- Twoje słowa są dla mnie czymś niepojętym i niemal niemożliwym do zrozumienia - odparł, kręcąc z lekkim rozbawieniem głową. - Tylko ja potrzebny tobie do szczęścia? Chyba minie jeszcze wiele czasu, nim uwierzę, że mógłbym być czyimś powodem do szczęścia.
- W końcu to zrozumiesz. - zapewniłem go pewnie. - Masz mnóstwo czasu. Nigdzie się nie wybieram. Moje miejsce jest u twego boku.
- Jeszcze zobaczymy jak to wszystko będzie w przyszłości - uśmiechnął się lekko. - Chodźmy na razie na naszą randkę - cmoknął delikatnie moje usta, po czym ostrożnie pociągnął w stronę drzwi wyjściowych.
- Nie wątp w to, że będziemy razem, kochanie. Ja cię nigdy nie zostawię. - zapewniłem go, zamykając za nami drzwi.
- Nigdy? - spojrzał na mnie lekko rozbawiony. - To poważne słowa. Ciekawe czy dasz radę ich dotrzymać. Powodzenia życzę, panie Jiminie.
- Jakże mógłbym ich nie dotrzymać skoro jesteś miłością mojego życia? - zapytałem z uśmiechem, ściskając mocniej dłoń ukochanego. - Dziękuję, panie Jeongguku.
- Ajś, uroczy jesteś - pocałował mnie w czoło, po czym podał mi kask i pomógł go założyć. - Wybacz, jeśli zniszczę ci fryzurę, ale i tak będziesz ślicznie wyglądał.
- Jakoś to przeboleję, skoro nadal będę wyglądał dla ciebie ładnie. - zachichotałem radośnie i usiadłem za starszym, mocno wtulając się w jego plecy. - Kocham cię.
- Trzymaj się mocno - poprosił, samemu także zakładając kask na głowę, po czym ruszył z parkingu. Zwiedzanie miasta, będąc wtulonym w plecy motocyklisty, było dla mnie cudownym doświadczeniem. Uwielbiałem to!
Podjechaliśmy pod restaurację, która znajdowała się niemal na drugim końcu miasta, więc nie miałem jeszcze okazji być w tym miejscu. Tym bardziej, że nie jadałem na mieście, zwłaszcza w tych droższych lokalach.
- Ojeju, jak tu śliczne! - ucieszony zszedłem z motoru i ściągnąłem kask, przyglądając się budynkowi. Nie był jakiś nowoczesny, raczej podkreślał bogactwo poprzez długoletnią obecność na rynku.
- Znalazłem tą restaurację podczas jednej z przejażdżek - wyznał Jeongguk, który stanął obok mnie, po tym jak zgasił i zakluczył motor. - Ma niezły klimat, więc pomyślałem, że mogę zabrać tutaj ciebie.. Z tego co słyszę po twojej reakcji, chyba dobrze zrobiłem.
- Tak. Idealny wybór. W moim stylu. - oznajmiłem radośnie, przyglądając się wszystkim szczegółom budynku.
- Cieszę się - ucałował mnie w czoło, chwytając moją dłoń, by pociągnąć mnie do środka. Było tam naprawdę pięknie! Zarówno na zewnątrz jak i w środku. Miła pani przy wejściu wskazała nam wolny stolik dla dwojga i podała karty menu, byśmy wybrali na co mamy ochotę.
- Tu tak cudownie pachnie, a nawet nie siedzimy blisko kuchni. - zauważyłem, przeglądając menu, które podała mi kelnerka, jednak nie umiałem się na nim skupić, ponieważ mój wzrok pragnął podziwiać cały lokal.
- Tak, cała atmosfera jest bardzo przyjemna - zgodził się ze mną. - Jedzenie zapewne także jest pyszne. Zdecydowałeś się już na coś? Mają naprawdę bogatą ofertę.
- Czy obrazisz się na mnie, jak powiem, że mówisz niczym optymista? - zachichotałem radośnie, spoglądając w końcu na ukochanego, który ani ja chwilę nie odrywał ode mnie wzroku.
- Dziś ci to wybaczę - wywrócił rozbawiony oczami. - Ale nie przesadzaj z tym stwierdzeniem, okay? Bo wciąż optymistą nie jestem i raczej szybko nim nie zostaje.
- Przynajmniej już nie zaprzeczasz, że się nim staniesz. - odparłem szczęśliwy, łapiąc go za dłoń. - Będziemy żyć razem w radości i optymiźmie.
- Jesteśmy na randce, nie chcę sprawiać ci przykrości moim pesymistycznym myśleniem - wyznał. - Więc dziś będę próbował mówić nie pesymistycznie. Chociaż nie wiem czy mi się to uda.
- Zobaczymy. Wierzę w ciebie z całego serduszka! Oby udało ci się myśleć resztę dnia optymistycznie, wtedy może się przyzwyczaisz. - zachichotałem.
- To do tego da się przyzwyczaić? - zaśmiał się cicho. - Skoro tak chcesz to spróbuję, ale nic nie obiecuję. A teraz powiedz mi co chcesz zjeść, byśmy mogli złożyć zamówienie.
- Wszystko brzmi dobrze, więc pozwolę tobie wybrać. - oznajmiłem. - Jestem pewny, że wybierzesz coś pysznego. Wszystko tutaj musi być smaczne.
- No dobrze, w takim razie coś wybiorę - zgodził się, przyglądając się dokładnej menu. Tuż po krótkiej chwili przywołał kelnerkę skinieniem dłoni. - Poproszę dwa razy zestaw szefa kuchni. Do tego dwie szklanki soku wieloowocowego.
- Dawno nie byłeś na randce, a nadal pamiętasz jak się zachowuje gentleman w restauracji. - stwierdziłem, przyglądając się mężczyźnie. Ach... Mój ideał.
- Robię to co uważam za słuszne - odparł, gdy kelnerka odeszła od naszego stolika. - No i chcę byś czuł się dziś dobrze, więc się staram.
- Nie musisz się starać bym czuł się cudownie na randce z tobą. - wyznałem. - Powtarzam to nie pierwszy raz.
- A mi wciąż ciężko uwierzyć, że tak naprawdę może być - odparł spokojnie. - Więc będę się starał, nawet jeśli sto razy powtórzysz mi, że jest dobrze.
- To oznacza, że bardzo ci na mnie zależy, więc nie będę narzekał. - uśmiechnąłem się szeroko. - Bardzo cię kocham. Nie musisz w to wierzyć by to czuć.
- Nie muszę wierzyć w coś co mogę czuć - powtórzył. - To dość trafne spostrzeżenie, chociaż dość kontrowersyjne. No i prawdą jest, że mi na tobie zależy. Gdyby tak nie było, nie nagiąłbym własnych zasad nie wpuszczania nikogo do swojego życia.
- Jestem ci bardzo wdzięczny, że postanowiłeś mi zaufać. Oddajesz mi swoje serce, chociaż już raz zostało zranione. - pogładziłem delikatnie jego dłoń.
- Jeśli moje serce znów zostanie zranione, zapewne rozpadnie się na kilka kawałków, które nie będą w stanie znów się złączyć w jedność, by zaufać komuś ponownie - wyznał.
- Nie pozwolę na to. - powiedziałem pewnym i zarazem nieco twardym tonem głosu. - Naprawię je swoją miłością i nigdy nie pozwolę by znów cierpiało.
- Powodzenia - ścisnął lekko moją dłoń. - To moja ostatnia próba bycia szczęśliwym w życiu. Jeśli z tobą nie wyjdzie, będę musiał polegać tylko i wyłącznie na samym sobie.
- Nigdy nie zamykaj się na miłość, Jeonggukie. - poprosiłem z delikatnym uśmiechem. - Zawsze będę u twego boku. Czy to duchem czy ciałem. Nigdy cię nie zostawię.
- Nie wiem - wzruszył lekko ramionami. - Na razie nie mam takiej możliwości, więc nie będę nic konkretnego planował. Zapewne pierwszo pojedziemy do twoich rodziców, bym mógł się z nimi zapoznać.
- Chciałbyś już ich poznać? - zapytałem, spoglądając prosto w oczy ukochanego.
- Nie mówię, że już teraz - wzruszył lekko ramionami. - Ale pewnie nawet ty byś już chciał, bym ich poznał. Mam rację?
- O ile chcesz ze mną być już na zawsze to nie ma co zwlekać. - zachichotałem cicho.
- Jesteśmy ze sobą dość krótko, więc nie jesteśmy w stanie jeszcze przewidzieć czy uda nam się ze sobą wytrzymać czy któreś odpuści - spostrzegł. - Zatem lepiej, byśmy jeszcze z tym poczekali.
- Oh.. Okay. - skinąłem delikatnie głową, zgadzając się z nim. - Więc poczekajmy.
- Tym bardziej, że nie wiem kiedy nadarzy się okazja byś ty mógł poznać moich rodziców - westchnął cicho.
Nie zdążyłem nic na to odpowiedzieć, ponieważ kelner przyniósł nam nasze główne danie. A potem temat jakoś naturalnie zmienił się na zupełnie inny, więc wolałem już sam go nie poruszać. Zwłaszcza, że zauważyłem, iż Jeonggukowi rozmowa o tym nie przychodzi wcale łatwo. A to przecież nasza randka! Mamy się cieszyć i spędzać miło czas, a nie rozmawiać o trudnych rzeczach.
Jedzenie było doprawdy przepyszne, a w połączeniu z luźną rozmową o pierdołach i cudnym klimatem restauracji, cała ta chwila była doprawdy magiczna. Śmiech Jeonggukiego dodatkowo wprawiał mnie w świetny humor. Chciałbym, by było tak już codziennie!
Po skończonym posiłku, poszliśmy jeszcze na krótki spacerek po okolicy. Jak się okazało, tuż za lokalem znajdował się śliczny park, z wieloma różnorodnymi krzewami i kwiatami. Było tam przepięknie! A ja mogłem tak chadzać wśród natury, trzymając dłoń Jeongguka. Istna bajka!
Jednak coś, czego bardzo nie mogłem się już doczekać miało dopiero nadejść! Mój ukochany obiecał mi w końcu, że zabierze mnie do swojego domu. Dlatego szczęśliwy założyłem swój kask i szybko wsiadłem na motor, gdy tylko Jeongguk zajął swoje miejsce. Wtuliłem się w starszego, znów podziwiając widoki miasta i czerpałem ogromną przyjemność z jazdy. Rozpoznawałem niektóre budynki, do czasu aż dojechaliśmy do okolicy, w której jeszcze nie miałem okazji być. Właśnie tu mieszkał Jeongguk. Na ubogich obrzeżach miasta, gdzie znajdowały się stare budynki i kamienice.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro