Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

brown

Całą drogę powrotną do mojego mieszkania, przebyłem wtulony w plecy przystojnego barmana, a uśmiech tkwił na mojej buzi, nie chcąc natarczywie z niej zejść. Sam nie wiedziałem jaki jest tego powód. Jednak mój dobry humor tryskał ze mnie z każdej strony i ani trochę nie starałem się tego ukryć.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, a ja straciłem możliwość podziwiania miasta z prędkością światła, zaśmiałem się wesoło, zeskakując z motoru by ustać na nogach niczym z waty. Zdecydowanie mi się spodobało. Chciałem znacznie częściej korzystać z takiego transportu, fundowanego przez Jeongguka, jednak również nie chciałem się narzucać. Czekałem tylko na jakieś propozycje z jego strony. Nie trzeba by było mnie długo przekonywać.

- Podobało się? - zapytał, zgaszając na chwilę silnik i zabrał kask, który mu podałem. Lepiej wyglądającego mężczyzny na tej maszynie chyba nie było.

- Tak. Mogłem pozwiedzać miasto trochę szybciej niż zazwyczaj. Jest piękne nawet o tak późnej porze. - wyznałem, spoglądając na swój zegarek.

- Niech zgadnę. Bardzo ci się spieszy i musisz iść? - ściągnął na chwilę z głowy przedmiot by na mnie spojrzeć.

- Nie. Chciałem zaproponować byś wszedł na górę i może wypił coś ciepłego, ale jest już zdecydowanie za późno. - odpowiedziałem spokojnie.

- Masz rację. Powinieneś się wyspać, bo jutro czeka cię kolejny ciężki dzień. - stwierdził wzruszając delikatnie swoimi ramionami.

- Jestem pozytywnie nastawiony, wiec sądzę, że prędzej czeka mnie owocny dzień niżeli ciężki. - odparłem nieco rozbawiony. - Ten pesymizm jest prawdziwy?

- Co to za pytanie? - uniósł do góry brwi, wyraźnie zadziwiony moimi słowami. - Jestem pesymistą. Nie udaję tego.

- Mhm... - skinąłem wolno głową, przyglądając mu się uważnie. - Wpadłem na pewien pomysł.

- Jaki? - zapytał, patrząc czujnie na to jak się do niego przybliżam.

- Załóżmy się. - zaproponowałem nagle, tym razem kompletnie zbijając go z tropu. - Prędzej staniesz się przeze mnie optymistą niż ja przez ciebie pesymistą.

- Oj.. Nie wiesz na co się piszesz. - pokręcił lekko głową, po czym zagryzł delikatnie dolną wargę, spoglądając w moje oczy. - Sporo ryzykujesz, wiesz?

- Zdaję sobie z tego sprawę. - powiedziałem szczerze. - Nie zaproponowałbym tego, gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości co do zakładu.

- Nie chcę sprawić by przez mnie kolory zblakły w twoich oczach. - prychnął cicho. - Nigdy nie spotkałem kogoś tak pozytywnego, jak ty.

- Dlatego nie ma się czym martwić. - machnąłem dłonią, będąc pewnym swoich słów. - Jak już zauważyłeś, mój pogląd na świat jest inny niż twój. Nie złamiesz mnie.

Chłopak spoglądał na mnie dłuższą chwilę, pozostając w ciszy, żeby zebrać myśli. Jego czarne oczy, w których odbijało się światło ulicznej lampy, patrzyły prosto w te moje, jakby próbując przejrzeć moją duszę na wylot.

- Zgoda. - powiedział nagle, dlatego odwróciłem szybko zawstydzony wzrok. - Ale pod jednym warunkiem.

- Huh? Jakim? - zapytałem zaciekawiony, poprawiając na ramieniu pasek od torby, który lekko zsunął się z mojego ramienia.

- Musisz zdradzić mi w końcu swoje imię. - założył na głowę kask, zapinając go pod brodą i uniósł do góry szybkę bym nadal widział jego twarz.

- Wracaj ostrożnie do domu. - zaśmiałem się cicho i znów się przysunąłem bliżej chłopaka. - Do zobaczenia jutro w pracy. - wyciągnąłem spod bluzki złoty naszyjnik z napisem "Jimin", następnie odsuwając się od motocyklisty.

- Do zobaczenia jutro, Jimin. - zawtórował mi śmiechem, odpalając swoją maszynę i spojrzał na mnie ostatni raz nim spuścił na dół szybkę ochronną. - Nie bolało, prawda? - zapytał, po czym odjechał ode mnie z głośnym piskiem opon.

Patrzyłem jeszcze minutę na ulicę, za której rogiem zniknął barman, po czym nadal się uśmiechając, wszedłem na klatkę schodową, udając się prosto w kierunku swojego mieszkania. Ściągnąłem buty na przedpokoju po zamknięciu drzwi na zamek i zmęczony poszedłem wpierw do toalety by załatwić potrzeby fizjologiczne, umyć ręce i od razu wziąć ciepłą kąpiel.

Gdy tylko wyszedłem z łazienki, wycierając ręcznikiem jeszcze trochę mokre włosy, poszedłem w kierunku kuchni by wrzucić na ząb jeszcze jakieś płatki zabrane z domu. Moje ulubione. Mogłem się nimi zajadać bez przerwy całą dzień i całą noc. Może byłem dziwny, ale gdybym miał wybierać pomiędzy pizzą a płatkami, wybrałbym płatki.

Jak poczułem się już lepiej po posiłku, przyszykowałem sobie jeszcze wodę z rozpuszczalną tabletką witamin. Wziąłem szklankę do dłoni i przeniosłem się do swojego pokoju, gdzie w końcu usiadłem na miękkim łóżku, pijąc zawartość szklanki, którą odstawiłem na szafkę, gdy stała się pusta. Ułożyłem się na meblu, wzdychając z przyjemności i przeciągnąłem się, wchodząc następnie pod chłodną kołderkę. Zawinąłem ją pod stopami by palce mi spod niej nie wystawały i wtuliłem się w miękkie poduszki, które jeszcze pachniały moim starym domem. Jednak nie o nim myślałem przed snem. Każdy zakamarek moich myśli zajął nowo poznany, czarnooki barman.

Od tego dnia stał się bardzo częstym gościem w moich myślał oraz snach. A dzięki temu, uśmiech rzadko kiedy schodził z mojej twarzy, nawet gdy byłem bardzo zmęczony i ledwo przytomny.

- - - - - - - - - -

Witajcie!

Rozdzialik troszkę krótszy, musicie mi to wybaczyć, ale ważne że się pojawił

Życzę dobrej nocy/miłego dnia! 

Kocham was, pianeczki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro