black
Przechodząc ulicami stolicy, między różnorodnymi budynkami, przyglądałem się z ciekawością każdemu. Nie mogłem uwierzyć, że jestem w tym mieście. Tyle razy o tym marzyłem. Teraz naprawdę tu byłem i moje oczy zdołały wszystko podziwiać.
Nie. Musiałem się skupić. Najpierw znalezienie lokalu, w którym pragnąłem pracować, a dopiero potem zwiedzanie. Szukanie ulicy, na której się znajdował, wspomogłem Google Maps, żeby się nie zgubić między nieznanymi mi uliczkami. Liczyłem, iż to miejsce jakkolwiek wyróżnia się na tle innych budynków i nie będą miał problemu ze znalezieniem go. Jednak, gdy w końcu dotarłem na miejsce, wygląd baru pozbył się wszystkich moich wątpliwości związanych ze znalezieniem go. Nie można było pomylić tego punktu docelowego z żadnym innym.
Wielki neonowy napis "Black Bull" w białym rażącym kolorze, rzucał się w oczy bardziej, niż dotychczasowe miejsca, które minąłem po drodze, czyli kilka innych knajp, barów czy klubów. Poza tym napisem, ściany na zewnątrz były czarna, a wśród starych, niezbyt zdatnych do użytku kamienic wojennych, znacznie to miejsce się wyróżniało. Właściciel lubił rzucać się w oczy. Naprawdę fascynujące!
Nabrałem w płuca ostatni solidny wdech zimnego powietrza, a potem podszedłem bliżej starych, drewnianych drzwi, które z całej siły otworzyłem. Od razu zacząłem się rozglądać, ponieważ w środku lokalu znajdowały się takie same kolory, jak na zewnątrz. Ściany, podłoga oraz sufit pozostały w czerni, za to ledy biły po oczach mocnym światłem, drażniącym moje spojówki.
Za barem dostrzegłem ubranego na czarno mężczyznę o kruczych włosach, wcierającego ze skupieniem mokre kufle od piwa. Ruch w tym miejscu był naprawdę mały, więc nie dziwiłem się, iż chłopak poświęca całą uwagę na przedmiot, próbując go jak najlepiej wypolerować.
- Przepraszam. Poszukuję Hwan Junhoe. - wyszeptałem, żeby go nie wystraszyć swoją obecnością. Jednak, gdy nie zareagował na mnie, dodałem już ciut głośniejszym tonem - Pragnę tu pracować.
- Szef wyszedł - usłyszałem w końcu ciche mruknięcie mężczyzny, który nie odrywał się od swojego zajęcia. - Wróci jakoś za kwadrans - dodał po chwili ciszy.
- Dziękuję za informację. Poczekam. - uśmiechnąłem się delikatnie, siadając na krześle przy barze i powróciłem do spoglądania na barmana. Przystojnego barmana.
- Podać coś? - spytał nagle, w końcu unosząc na mnie wzrok. Jego oczy były równie czarne jak wszystko wokół, jednak wyróżniał je jeden drobny szczegół. Odbijały światła ledów, błyszcząc się przy tym tak, jakby było w nich wiele drobnych gwiazdek lub iskierek.
- Szklankę wody, poproszę. - odpowiedziałem, po tym jak pokręciłem mocno głową by pozbyć się myśli o oczach wyższego, które aż zaparły dech w mych piersiach.
- Jasne - skinął lekko głową, sięgając po szklankę i nalał mi z dzbanka wodę z cytryną. - Czemu chcesz tu pracować? - zadał kolejne pytanie, gdy podał mi szklankę i powrócił do mycia kufli.
- Bardzo lubię śpiewać. - wyznałem radośnie, dziękując wcześniej za napój. - Zarabianie za pomocą swojego hobby to cudowne połączenie. W dodatku jestem studentem, więc pieniądze się przydadzą.
- Ah, więc chcesz zapewniać tu rozrywkę, rozumiem - znów spojrzał na mnie, wzdychając lekko. - Pamiętaj tylko, że późnymi wieczorami przychodzą tu niezbyt przyjemni goście. Nie każdy jest kulturalny, więc jeśli dostaniesz tę pracę, będziesz musiał nauczyć się radzić sobie z nimi.
- Dam sobie radę, bo bardzo zależy mi na tej pracy. - upiłem łyk wody ze szklanki. - Jestem pozytywnie nastawiony. Liczę, że porwę ludzi do tańca by mogli się wyszaleć, a potem będę wracał zmęczony, ale zadowolony do domu.
- Zmęczony, na pewno. Zadowolony, tego nie zawsze byłbym pewny - uniósł kącik ust, uśmiechając się lekko. - Ale powodzenia. Poprzednia osoba wytrzymała dwa tygodnie, mam nadzieję, że ty zostaniesz na dłużej z takim nastawieniem.
- Jestem inny niż ktoś sprzed dwóch tygodni. Nie poddam się bez walki o coś co kocham. - zapewniłem chłopaka, bawiąc się parasolką będącą w moim napoju.
- Więc powodzenia - uniósł lekko głowę, gdy ktoś wszedł do lokalu. - Szef wrócił. Jego biuro jest tam. Drugie drzwi po lewej - poinformował mnie, wskazując na mały korytarz, znajdujący się za barem, gdzie przed chwilą udał się średniego wzrostu mężczyzna.
- Och... - wstałem z mebla i zabrałem swoją torbę na ramię, spoglądając na barmana. - Dziękuję za zajęcie czasu.. um..
- Jeongguk - przedstawił się, znów lekko się uśmiechając. - Powodzenia na rozmowie z szefem. Jak dostaniesz pracę to wróć. A potem także mi się przedstaw - zaproponował.
- Czyli nasza znajomość zależy od tego czy dostanę pracę? - zapytałem, śmiejąc się cicho.
- Można tak powiedzieć - pokiwał lekko głową, nadal się uśmiechając. - To taka mała motywacja.. albo wręcz przeciwnie. Zależy od ciebie. Powodzenia.
- Powiem szczerze, iż podoba mi się ta motywacja. - wyznałem. - Dziękuję jeszcze raz. - pomachałem chłopakowi, po czym sam ruszyłem w kierunku wskazanego przez Jeongguka gabinetu.
Zapukałem delikatnie w drzwi. Chwilę czekałem, lecz nie usłyszałem odzewu z pomieszczenia. Dlatego ponownie uderzyłem dłonią w drewnianą powłokę, ale ciut mocniej.
- No przecież słyszę, głuchy nie jestem. - burknął mężczyzna za drzwiami. - Jesteś politykiem ?
- Nie... - odpowiedziałem zdziwiony, niezbyt wiedząc jak zareagować.
- A kosmitą? - spytał, gdy drzwi lekko się uchyliły i wyjrzał z wnętrza pomieszczenia, dokładnie mi się przyglądając. - Czego tu chcesz?
- Z tego co wiem, kosmitą również nie jestem. - powiedziałem coraz mniej rozumiejąc zaistniałą sytuację. - Ja w sprawie pracy. Znalazłem ogłoszenie w internecie i...
- Cicho! - złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do środka, rozglądając się jeszcze jakby sprawdzał czy nikt za mną nie szedł. - Oni słyszą więcej niż myślisz.. - zamknął dokładnie drzwi, udając się tuż po tym do swojego biurka, za którym usiadł. - Internetowi nie można wierzyć, będę musiał skarcić menadżerkę za to, że wstawia tam jakieś ogłoszenia. Głupie internety...
- Rozumiem... Głupi internet... - powtórzyłem po mężczyźnie, lecz zaraz odchrząknąłem, powracając do tematu. - W ogłoszeniu pisało, że szukacie osoby chętnej do zapewniania wieczornych rozrywek w barze.
- Skąd to wiesz - spojrzał na mnie jak na wariata. - Wiedziałem, że tak będzie! Internet wie już wszystko. Masz jakiś związek z polityką? - oparł ręce o powłokę drewnianego biurka i przysunął się do mnie bliżej, patrząc na mnie podejrzliwie. - Jesteś konspiratorem? Co potrafisz?
- Umiem śpiewać. - wyszeptałem nieco przestraszony, odsuwając mocno głowę do tyłu, gdyż mężczyzna zbliżył się za bardzo. - Wiem to wszystko z informacji, które zamieszczone zostały w ogłoszeniu. Nie mam związku z polityką.
- Hmm... Zaśpiewaj coś - polecił, siadając na swoim miejscu tak, że jego plecy spoczywały na oparciu, dzięki czemu mogłem się chociaż odrobinę rozluźnić. - Hymn Korei. Wtedy zdecyduję czy cię przyjąć czy nie.
- Tak trochę dziwnie śpiewać bez żadnej muzyki oraz publiczności. - wyznałem cicho. Już nie chciałem wspominać o tym jak jestem zażenowany i zestresowany.
- To nie problem - sięgnął po stary, mały odtwarzacz kaset i zaraz wyciągnął z szuflady odpowiednią z nich. - Muzyka jest, a publicznością będę ja. Jeśli nie umiesz śpiewać to czego mi tu zawracasz głowę.
- Ma Pan na kasecie nagrany hymn Korei? - zapytałem zaskoczony, przyglądając się jak mężczyzna próbuje włożyć kasetę do odtwarzacza.
- Oczywiście - przytaknął, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Jak inaczej mógłbym go słuchać kiedy tylko chcę? Codziennie na początek i koniec pracy słucham go w biurze. Wcześniej puszczałem to przy barze, ale teraz obawiam się, że przez to konspiranci mogliby się tu niepotrzebnie zlecieć.
- Więc mam zaśpiewać cały hymn Korei? - zapytałem by nie rozdrażniać mężczyzny. Nie chciałem by nagle stwierdził, że lepiej mnie zabić, bo mogę być szpiegiem.
- Wystarczą dwie pierwsze zwrotki - odparł, gdy udało mu się włączyć melodię i usiadł wygodnie, patrząc na mnie uważnie.
- Skoro Pan tego chce. - skinąłem delikatnie głową, przełykając cicho ślinę.
Mężczyzna chwilę walczył z kasetą, ale gdy w końcu znalazła się w środku urządzenia, muzyka zaczęła grać. Dlatego też skupiłem się by ładne i czysto zaśpiewać hymn. Także nie chciałem się pomylić, bo nie wiedziałem, co by się wydarzyło, gdyby zaistniała pomyłka przy tym mężczyźnie.
- Mhm.. Tak, tak - kiwał głową, słuchając dokładnie mego śpiewu i w odpowiednim momencie wyłączył muzykę. - Bardzo dobrze. Wiedziałem, że w końcu znajdę odpowiedniego patriotę do mojego baru. Podpiszemy umowę, od kiedy chcesz zacząć?
- Dostosuję się do Pana. - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem. - Naprawdę mam tę pracę ?
- Masz ładny głos, znasz hymn, twarzyczkę też masz niczego sobie, nie jesteś politykiem i konspirantem.. chyba.. - pokiwał lekko głową. - Więc tak, masz tę pracę. Przyjdź już dziś na szóstą wieczorem. Przygotuję do tego czasu odpowiednie dokumenty. Potem sporządzimy ci grafik.
- Dobrze. Przyjdę na czas. - zapewniłem swojego szefa. - Umowę też podpiszemy wieczorem?
- Tak, umowę także wtedy podpiszemy - przytaknął. - Witamy w załodze. Życzę wytrwałości i miłej pracy - wyciągnął dłoń w moją stronę.
Uścisnąłem delikatnie dłoń szefa, który zaraz przyciągnął mnie do mocnego uścisku.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że moja przygoda w tym miejscu nie skończy się zbyt szybko. - zachichotałem cicho, oddając uścisk.
- Jeongguk wszystko ci wytłumaczy wieczorem, więc w razie pytań od razu kieruj się do niego. To nasz barman - wyznał, klepiąc mnie po plecach.
- W razie pytań mam iść do Jeongguka. Zapamiętam. - odpowiedziałem, zaciskając z podekscytowania swoje usta. Wymarzona praca i więcej czasu spędzonego z barmanem. Cudowne połączenie. - Więc do zobaczenia wieczorem, panie Hwan.
- Skąd wiesz jak się nazywam? - nagle złapał mnie za ramiona, patrząc na mnie podejrzliwie. - Nie przedstawialiśmy się sobie oficjalnie.
- Um, tak pisało w ogłoszeniu. - odpowiedziałem, nie chcąc kłamać mężczyźnie. - Pańska menadżerka podała Pana dane.
- Musi to usunąć, obetnę jej pensje za wsadzanie moich danych do internetu - wymamrotał sam do siebie. - A pan to..? Muszę wiedzieć kto będzie u mnie pracować.
- Park Jimin. Bardzo mi miło! - ukłoniłem się radośnie, poprawiając torbę na swoim ramieniu.
- Dobrze.. Więc do zobaczenia wieczorem, Panie Park - kiwnął lekko głową, siadając z powrotem na swoim fotelu. - Internet.. politycy wymyślili internet.. po co nam internet..
Pożegnałem się z szefem, życząc mu miłego dnia, a po wyjściu z gabinetu zaśmiałem się cicho. Szalony człowiek, ale przynajmniej nie będzie tu nudno.
- Do zobaczenia wieczorem. - powiedziałem w kierunku barmana, stojąc już przy drzwiach, gotowy do wyjścia.
- Nie zapomniałeś o czymś? - usłyszałem głos Jeongguka, przez co zatrzymałem się tuż przy drzwiach. - Skoro mówisz, że zobaczymy się wieczorem, wnioskuję, że dostałeś tę pracę.
- Twoje wnioski są zgodne z prawdą. - wyznałem spokojnie z delikatnym uśmiechem na ustach. - Jak ci zależy na naszej znajomości to poczekaj do wieczora. Taka mała motywacja.
- Niech ci będzie - zaśmiał się cicho i skinął lekko głową. - Więc do zobaczenia wieczorem, kolego.
- Do zobaczenia. - puściłem mu oczko, następnie wychodząc z baru, mimo że nadal czułem na sobie wzrok przystojnego chłopaka.
- - - - - - - - - -
Witajcie w nowym rozdziale!
Liczę, że nie jesteście zawiedzeni :cc
Kocham was i dziękuję bardzo osobom, które odpisały mi na tablicy! Pozdrawiam was i mocniutko całuje w polisie <3
Miłej nocy/dobrego dnia, moons <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro