Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

beige

Tak, jak mówił Jeongguk, zaśpiewałem cztery piosenki, potem miałem chwilkę przerwy i wszedłem na scenę z kolejnymi występami. Potem miałem trochę dłuższy odpoczynek, który spędziłem na rozmowie z szefem oraz opróżnieniu dwóch butelek wody, ponieważ byłem bardzo spragniony. Występ bardzo mu się podobał, więc podpisaliśmy umowę, z której mogłem w każdej chwili zrezygnować, ponieważ uzgodniliśmy, iż pierwszy miesiąc będzie tym próbnym. Ale bardzo mi się tu podobało i nie mogłem się doczekać aż podpiszę zwykłą umowę i będę mógł tu pracować do końca studiów!

Gdy tylko ostatni z moich występów dobiegł końca, byłem już naprawdę zmęczony, ale równie szczęśliwy. Uzgodniłem na szczęście z szefem, że gdy będę miał ciężki dzień na studiach będę mógł pracować krócej. Był trochę zwariowany, ale łatwo było się z nim dogadać, dlatego sądziłem, iż serio mogę tu pracować na stałe.

- Jak ci się podobało? - zapytałem z szerokim uśmiechem Jeongguka, przecierając delikatnie zmęczone oczy, a gdy tylko wyższy oddał mi moją torbę, usiadłem na chwilę przy barze.

- Całkiem całkiem - pokiwał lekko głową. - Twój optymizm i pozytywna energia dawały o sobie znać przy każdej piosence. Klienci byli zadowoleni i dobrze się z tobą bawili. Oby tylko już po tygodniu się to nie zmieniło.

- Co masz na myśli? - zapytałem go nieco zdziwiony. Przecież atmosfera była dobra i sądziłem, że tak już pozostanie.

- Występy są długie, z czasem będziesz coraz bardziej zmęczony - odparł. - Więc twoja pozytywna energia zacznie zanikać, pochłaniana przez publiczność, której wymagania z dnia na dzień będą się zwiększać. A mi podoba się twój styl śpiewu, więc fajnie by było, gdybyś potrafił to utrzymać.

- Szef powiedział, że gdy zacznę studia to będę mógł kończyć wcześniej. - wyznałem, wywołując tym lekki szok na twarzy wyższego mężczyzny, który najwidoczniej pomału zbierał się do zamknięcia lokalu. - Poza tym, tylko w soboty pracuję do trzeciej, więc dam sobie radę. W niedzielę do północy. A przez resztę tygodnia do 23:30, więc uwierz, poradzę sobie.

- Jestem pod wrażeniem, że udało ci się tak dogadać z szefem - wyznał, kiwając głową z uznaniem. - Skoro tak uparcie twierdzisz, że dasz sobie radę to proszę bardzo, próbuj. Miło mi będzie mieć takiego kolegę w pracy dłużej.

- Również się cieszę z tego powodu. - wyznałem z uśmiechem, machając mu. - Do zobaczenia jutro. Może w końcu poznasz moje imię.

- Ej! - zaśmiał się, patrząc na mnie, po czym spojrzał na chwilę gdzieś za mnie, od razu poważniejąc. - A co ty na to, abym cię odprowadził? - spytał, znów patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.

- Huh? - uniosłem do góry brwi z zaskoczenia. Chciał mnie odprowadzić? Po całym dniu pracy od rana do późnej nocy? - Dlaczego chcesz mnie odprowadzić?

- Jest już bardzo późno - spostrzegł. - Lepiej nie chodzić samemu po ulicach, co nie? Nigdy nie wiadomo co się stanie.. - znów zerknął na chwilę gdzieś za mnie. - Poza tym i tak już zamykam - dodał trochę głośniej.

- Daj spokój, dam radę wrócić o tej godzinie do domu, a ty pewnie ledwo stoisz na nogach. - uśmiechnąłem się łagodnie. - Zobaczymy się jutro. Zjedz coś ciepłego i wyśpij się porządnie.

- Bycie optymistą, nastawionym na to, że każdy ma dobre zamiary nie zawsze dobrze się kończy - ostrzegł mnie. - Dlatego nalegam, odprowadzę cię.

Nie za bardzo zrozumiałem dlaczego to powiedział, ale skinąłem delikatnie głową.

- Ale tylko pod warunkiem, że masz jakiś samochód czy coś w tym stylu albo mieszkasz w tym samym kierunku.

- Mam motor - odparł, zgarniając klucze od lokalu z pod lady i zaraz wyszedł do mnie zza lady. - Więc spokojnie, szybko dostarczę cię do domu i pojadę do siebie. Idziemy?

- Idziemy. - powtórzyłem, lecz odpowiadając twierdząco na jego pytanie. Poprawiłem na sobie kurtkę oraz narzuciłem na prawe ramię torbę, a gdy ustał obok mnie, wspólnie ruszyliśmy do wyjścia z baru. - Ouh... - zdziwione westchnięcie wyrwało się z moich ust, gdy poczułem na pośladku lekki uścisk.

- Hm? - Jeongguk spojrzał na mnie, a jego mina niemal od razu zrobiła się niezbyt przyjemna. - Przepraszam pana, ale bar jest już zamknięty. Czy mógłbym prosić pana o pilnowanie własnych kończyn i skierowanie się do wyjścia? - zwrócił się do mężczyzny, którego dłoń spoczywała na moim pośladku.

- Ja idę z nim. - wybełkotał niezbyt zrozumiałym tonem, mocniej ściskając mój mięsień i odciągnął mnie na bok.

- Przepraszam, ale proszę wyjść, dopóki jestem kulturalny - mruknął Jeongguk, łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Jest pan pijany, więc mam prawo wezwać policję, albo własnoręcznie pana stąd wyrzucić za utrudnianie mi pracy i napastowanie mojego kolegi.

- Jak chcesz zarobić w ten wyszczekany pysk to dawaj na solo. - wręcz rzucił się na Jeongguka, dlatego stanąłem między nimi.

- Panowie, ale po co te nerwy? - zapytałem, śmiejąc się cicho. - Pan jest pijany, więc radziłbym trochę stonować ze swoim zachowaniem, a ciebie proszę nie zakładaj najgorszego. - uśmiechnąłem się łagodnie w kierunku Jeongguka, po czym wróciłem wzrokiem na dużo starszego mężczyznę. - Proszę wyjść i wrócić jutro, dobrze?

- Ależ nie ma problemu laleczko, dla ciebie wrócę jutro i po jutrze - zapewnił mnie, posyłając mi uśmiech i patrzył na mnie zamglonymi przez alkohol oczami. - Ale teraz chodź ze mną, wybierzemy się w miłe miejsce..

- Mogę jedynie odprowadzić Pana do domu. - wyznałem spokojnie, uśmiechając się bardzo delikatnie.

- Ah tak? Dobrze - zgodził się, łapiąc mnie za dłoń i ruszył w stronę wyjścia, ciągnąc mnie za sobą. - To będzie dobre miłe miejsce, tak.. Idealne..

- Zamówię panu taksówkę, więc proszę zostawić go w spokoju - po głosie Jeongguka dało się wywnioskować, że jest zirytowany i nie bardzo podobała mu się ta cała sytuacja.

- Wątpię, że coś mi zrobi. Jest zbyt pijany. - spojrzałem na barmana. - Przynajmniej wrócisz wcześniej do domu i odpoczniesz.

- Czy tobie naprawdę musi się aż coś stać, żebyś zauważył, że ktoś ma złe zamiary? - mruknął do mnie, łapiąc zaraz pijanego mężczyznę za ramię i odciągnął go ode mnie, niemal wypychając na zewnątrz baru. - Gdzie pan mieszka? Zadzwonię po taksówkę.

- Uważaj, bo ci powiem szczawiu. - wybełkotał ponownie pijany facet, próbując uderzyć Jeongguka.

Barman zablokował jego cios, powalając go na ziemię i posadził przy ścianie, przytrzymując jedną ręką. Sięgnął do kieszeni swoich spodni, wyciągając telefon.

- Słuchaj, albo dzwonię po policję albo po taksówkę - warknął do mężczyzny. - To już twój wybór kto i gdzie ciebie zawiezie.

- Dobra. Wkurzający z ciebie smarkacz. - burknął, mówiąc zaraz po tym adres swojego miejsca zamieszkania.

- No i trzeba było tak od razu - mruknął, wykonując szybko telefon. Gdy taksówka była już zamówiona, zamknął lokal i przeniósł swój wzrok na mnie. - Odwiozę cię.

- Okay... - zgodziłem się, nie chcąc jeszcze bardziej wyprowadzać go z równowagi, bo naprawdę był już bardzo zdenerwowany i nieco zmartwiony. - Gdzie masz zapakowany motor?

- Za barem, jest tam parking dla pracowników - oznajmił trochę spokojniej i ruszył w tamtą stronę, oglądając się jeszcze na mnie czy idę za nim.

- Dziękuję, że mnie obroniłeś. - wyszeptałem nagle. - Starałem się opanować sytuację, żebyś go nie pobił. Nie chcę byś miał problemy przez jakiegoś pijanego faceta.

- Nie chcę stracić pracy, więc nie pobił bym go, do czasu aż by mnie zaatakował, co i tak próbował zrobić - odparł, wyciągając z kieszeni kluczyk od motoru. - Ale odprowadzenie go samemu byłoby najgłupszą rzeczą, jaką mógłbyś zrobić.

- Nie odprowadziłbym go. - wyznałem. - Zamierzałem zamówić taksówkę i go do niej wepchnąć.

- Z pijanymi ludźmi trzeba prosto - wzruszył ramionami. - Nie chcą po dobroci, to siłą. Przerobiłem to już tyle razy, że nawet tego nie zliczę.

- A nie próbowałeś kiedykolwiek podejść do nich inaczej? To nadal ludzie, ale pod wpływem alkoholu. - zauważyłem, przyjmując kask, który mi podał.

- Ludzie, którzy są nieprzewidywalni i często agresywni - westchnął ciężko. - Nie chce z takimi bawić, gdy w ciągu tygodnia mam przynajmniej trzech takich delikwentów, którzy robią problemy.

- Ale on nie robił problemów. Podbijał do mnie, ale nic złego w barze nie zrobił. - założyłem na głowę kask. - Dziękuję, że mnie obroniłeś chociaż nie musiałeś. Nie chcę się kłócić o jakiegoś pijanego faceta.

Jeongguk tylko prychnął pod nosem, kręcąc głową i także założył swój kask. Usiadł na motor, odpalając go i spojrzał na mnie, gestem głowy wskazując bym również usiadł.

- Podaj mi swój adres - poprosił, odpalając pojazd.

- Jak cię mocno przytulę to mi wybaczysz głupie zachowanie? - zapytałem, siadając zaraz za nim na pojeździe.

- Zastanowię się - prychnął cicho z lekkim rozbawieniem w głosie. - Trzymaj się bardzo mocno, jeśli chcesz bezpiecznie dojechać do domu i bym ci przebaczył.

- Obiecuję trzymać się tak bardzo, jakby zależało od tego moje drogocenne życie. - zachichotałem cicho, delikatnie obejmując kończynami jego ciało i ostrożnie ukryłem głowę w jego skórzanej, czarnej kurtce.

Któż mógł wiedzieć, że w późniejszym czasie będę trzymał się chłopaka dużo mocniej, a moje słowa staną się realiami.

- - - - - - - - - -

Tak jak obiecałam, wleciał kolejny rozdział ^-^

Oczywiście w weekend pojawi się next!

Liczę, że wciąż fabuła jest fajna!

Miłego dnia/ Dobrej nocy, moons! <3

Kocham was~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro