Rozdział 28.
Odsunęłam się od każdego, dosłownie każdego. Każdy też odsuwał się ode mnie. Emma i Brad zaczęli coś kręcić, Luke był zajęty swoim związkiem, a Harry... był po prostu nim.
Dzień mijał wolno i przygnębiająco. Oblałam sprawdzian, a na innych lekcjach nie potrafiłam się skupić.
Jednak upragniony koniec w końcu nadszedł i mogłam wrócić do domu.
Szłam korytarzem w stronę wyjścia, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Napotkałam skruszony wzrok.
- A tobie mało? Mam ci przyłożyć tak jak twojemu przyjacielowi, Styles?
- Lizz...
- Odpierdol się po prostu ode mnie.
Wyrwałam ramię z jego uścisku i szybszym krokiem pokierowałam się na przystanek autobusowy. Pech chciał, że akurat odjechał mój autobus.
- Podwiozę cię - usłyszałam znajomy głos.
- Nie.
- Lizz, podwiozę cię. Potrzebujesz te..
- Nie, nie potrzebuję tego - uniosłam głos i odwróciłam się do chłopaka. - Nie potrzebuję nic od ciebie, bo zwykle to kończy się źle. Nie rozumiesz, że ja po prostu nie wytrzymuję? Nie. Chcę. Podwózki.
To powiedziawszy, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę mojego domu. Kiedy skręciłam w którąś z kolei uliczkę, mój umysł się wyłączył.
Potrzebowałam ukojenia, ale nigdzie go nie było.
Czułam, jakbym tonęła, ale bardzo powoli. Jakbym siedziała w pomieszczeniu, gdzie nie jest wystarczająco dużo tlenu, i zaczyna mi go brakować. Chciałam uciec. Od wszystkiego, od całego bólu. Do czasów dzieciństwa, albo chociaż do początku ostatnich wakacji, kiedy zaczęłam zadawać się z Harrym. Do momentu, kiedy wszystko miałam poukładane, i nic poważnego nie zawracało mi głowy.
Kiedy do szczęścia potrzebowałam czekolady, a nie jego. Nie potrzebowałam wpatrywać się w zielone tęczówki, nie byłam uzależniona od miękkich, czekoladowych loków, nie płakałam i nie kochałam.
Bez uczuć życie jest cholernie proste. Tak bardzo chciałabym je wyłączyć.
Chciałabym wyłączyć bicie serca za każdym pojedynczym razem, gdy go widzę, gdy go słyszę, gdy o nim myślę.
Chciałabym usunąć z mojego życia wszystko, co z nim związane, chciałabym usunąć "kocham cię" ze słownika.
Chciałabym po prostu być wolna, a nie zamknięta w klatce, gdzie nic nie ma sensu poza nim.
Chciałabym wierzyć, że to tylko przelotne zauroczenie w chłopaku, jakie przeżywa każda dziewczyna, ale czuję, że tak nie jest. Czuję, że Harry zagnieździł się w moim sercu.
I nienawidzę tego, i chcę myśleć, że on nie jest moją drugą połową.
*Ale jego dłoń pasuje do mojej, jakby była stworzona tylko dla mnie. I jestem zakochana we wszystkich jego małych rzeczach*
.
.
.
Potem wszystko wydarzyło się cholernie szybko.
Usłyszałam trąbienie auta.
Zorientowałam się, że stoję pośrodku ulicy.
Zorientowałam się, że ktoś trąbi na mnie.
Moje nogi wrosły w ziemię.
Nie widziałam nic.
Potem poczułam, jak coś zderza się z moim ciałem i upadam na chodnik.
* nawiązanie do tekstu piosenki "Little Things"*
Oł yea, guys, małe info.
Z przyczyn osobistych, które przeważają nad watt przez jakiś czas nie będę dodawać rozdziałów. Nie wiem, ile to będzie - jest nawet szansa, że to fałszywy alarm i już jutro pojawi się następny rozdział.
Poza tym, i tak już kończymy to opowiadanie, niewiele tych rozdziałów zostało sooooo
Besos 💔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro