Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22.

Weszliśmy do klasy, a ja nerwowo ściskałam w rękach torbę z prezentem dla Kathy.
Kiedy pan Greyson skończył przemawiać i składać nam życzenia, oficjalnie nadszedł czas rozdawania prezentów.
Podeszłam do brunetki, która stała ze swoimi przyjaciółkami.
- Kathy - dotknęłam lekko jej ramienia. Odwróciłam się, a na jej twarz wpłynęło coś w rodzaju uśmiechu ulgi. Rozłożyłam ręce. - Jestem twoim Mikołajem.
- Hej, Mela - przytuliła mnie serdecznie, a potem, po odsunięciu, zatarła rękoma. - No, to co dla mnie masz?
Zaśmiałam się i dałam jej prezent.
- Woah, postarałaś się z zapakowaniem - powiedziała i zdarła papier. Jej usta ułożyły się w literę "O", a ja już wiedziałam, że trafiłam z prezentem. - OMG! - pisnęła i rzuciła mi się na szyję. - O boże o boże o boże, to jest... ooooh, no nie wierzę. Skąd wiesz, że ich uwielbiam?
- Nosisz ich koszulki - wzruszyłam ramionami. - Uznałam, że winyl będzie odpowiedni.
- I to jak! - krzyknęła, a ja poczułam dumę. - Jezu, świetny prezent, dziękuję ci bardzo, kochana!
Przytuliłam ją ponownie i wróciłam do Brada i Emmy.
Obydwoje trzymali już swoje prezenty.
- I jak? - spytała Emma.
- Kathy się podobało - zerknęłam na rozentuzjazmowaną brunetkę i zaśmiałam się cicho. - Bardzo podobało.
- A gdzie twój prezent? - spytał Brad, patrząc na moje puste ręce. Wzruszyłam ramionami.
Emma popatrzyła nad moim ramieniem i zaciągnęła się gwałtownie powietrzem. Ktoś poklepał mnie po ramieniu.
Odwróciłam się przodem do Harry'ego, który trzymał jedną torbę prezentową, i jedno pudełko.
- Hej - powiedział z nieśmiałym uśmiechem. - Wychodzi na to, że ja jestem twoim Mikołajem.
Zarumieniłam się.
- Hej - powiedziałam cicho. Harry patrzył na mnie przez chwilę, ale potem potrząsnął głową i podał mi pudełko.
- Prezent dla ciebie.
Odebrałam pakunek i delikatnie zdarłam ozdobny papier.
W środku był sweter i małe pudełko.
Najpierw rozwinęłam ubranie i zachichotałam na widok wielkiego bałwana i napisu "Christmas".
- Mówiłaś, że zawsze chciałaś taki sweter... - przygryzł wargę. Popatrzyłam na niego.
- Pamiętałeś? Wspomniałam o tym tylko raz i...
Złapał mnie za dłoń. Znowu poczułam dreszcz.
- Też to czujesz? - szepnął. - Zawsze, jak cię dotknę, czujesz te iskry?
Mój oddech się rwał. Jego twarz zbliżyła się do mojej.
Pocałował lekko mój policzek.
- Harry - szepnęłam mu do ucha.
- Przepraszam cię tak bardzo. Za wszystko, co ci zrobiłem.
Moje oczy były załzawione, kiedy znowu na niego popatrzyłam.
- Wspaniały prezent.
- Jeszcze masz to - wskazał na ławkę, gdzie leżało niewielkie pudełeczko na biżuterię.
Sięgnęłam po nie i trzęsącymi rękami otworzyłam.
Nie byłam w stanie utrzymać łez, kiedy zobaczyłam dokładnie taki sam naszyjnik, jak ten, który zepsuła Roley.
- Wiem, że to był twój ulubiony. Poszukałem trochę po sklepach i...
Rzuciłam się mu na szyję i dosłownie zaczęłam płakać w jego ramię ze wzruszenia. Chłopak mocno przyciągnął mnie w talii i zaciągał się zapachem moich włosów.
Trwaliśmy w tej chwili tylko we dwoje. Tylko my.
Wreszcie mogłam znowu poczuć jego specyficzne, ale wspaniałe perfumy. Jego loki łaskotały moją szyję, kiedy wtulił tam twarz. Gorący oddech obijał się o moje obojczyki, przyprawiając mnie o zawał serca.
Biło tak mocno, że myślałam, że zemdleje.
Wyczułam pod palcami jego gorącą skórę na karku. Westchnęłam.
Ta skóra nie należy do mnie.
Ten oddech nie należy do mnie.
Te ramiona nie należą do mnie.
Ten zapach nie należy do mnie
Te loki nie należą do mnie.
On nie należy do mnie.
Z oczu zaczęła wypływać kolejna porcja łez, więc Harry się odsunął i złapał moją twarz w dłonie.
- Dlaczego płaczesz? - wyszeptał.
- Ranisz mnie - wyszlochałam prawie bezgłośnie. - Cały czas mnie ranisz.
Zmarszczył brwi. Jego palce parzyły moje policzki i szyję.
- Jak to?
- Ty - praktycznie tylko poruszałam ustami. - Ty, jak mnie dotykasz.
Popatrzyłam na niego ze łzami.
- Harry, ty nie jesteś mój.
Przytulił mnie jeszcze raz i wyszeptał mi do ucha jedno słowo. Jedno słowo, które wywróciło mną do góry nogami.
- Jestem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro