Rozdział 15.
Gdy wróciłam do mieszkania, napadła mnie moja mama.
- Chryste, Mela, gdzie ty się podziewałaś!? Już miałam dzwonić na policję, bo nie odbierałaś telefonu! Nigdy tak nie rób, zwłaszcza bez mojej zgody.
- Spokojnie, mamo...
- Jakie spokojnie!? Właśnie tak było, kiedy ojciec zostawił mnie dla tej pieprzonej Kimberly, martwiłam się!
- Okej, więc tak - wzięłam głęboki oddech. - Wywaliłam się i rozcięłam sobie udo, więc zadzwoniłam do znajomego, który mieszkał w okolicy. Wtedy rozładował mi się telefon, a że było bardzo późno, to mnie przenocował. Już - wyrzuciłam ręce w górę. - Koniec historii.
Matka odetchnęła kilka razy.
- Okej - zawsze była wyluzowana. - Ale staraj się mnie informować o takich rzeczach, bo naprawdę się o ciebie martwię, dziecinko.
Przytuliłam ją.
- Okej, mamo. Idę do pokoju.
Kobieta skinęła głową, a ja poszłam do siebie. Od razu rzuciłam się na ładowarkę, a po chwili odblokowałam telefon.
Nieodebranych połączeń od mama: 74
Nieodebranych połączeń od emma: 27
Nieodebranych połączeń od lukey: 2
Nieodebranych wiadomości od lukey: 3
Weszłam w sms'y i popatrzyłam w wiadomości od chłopaka.
07:09
lukey: hej, pewnie jesteś zajęta (czyt. biegasz lub śpisz) aleeeee
lukey: co robisz dzisiaj wieczorem? otworzyli nową restaurację w centrum, i pomyślałem, żebyśmy razem tam poszli
lukey: odpisz, jakby co czekam ;)
Było około dziesiątej, więc od razu zadzwoniłam do blondyna.
- Hejka, miałaś odpisać - powitał mnie jego rozbawiony głos w słuchawce.
- Hej - zachichotałam. - Nie mam nic dzisiaj do roboty, i chętnie pójdę z tobą.
- Uff - wypuścił teatralnie powietrze. - To może wpadnę po ciebie o siedemnastej?
- Umm okej - popatrzyłam na siebie w lustrze i zastanawiałam się
Jak ja zdążę??
- To do siedemnastej - podsumował.
- Do siedemnastej. Pa Lukey.
- Pa Lizz.
Rozłączył się, o czym świadczyły dwa charakterystyczne kliknęcia.
Od razu, pierwsze co zrobiłam, to poszłam do swojej łazienki. Taa, mieszkałyśmy z mamą co prawda nie w domu jednorodzinnym, ale w wielkim, pieprzonym apartamencie. Więc mój pokój składał się z garderoby, sypialni i łazienki.
Weszłam do wanny i zrobiłam sobie porządną kąpiel. Umyłam dwukrotnie włosy i nałożyłam odżywkę. Potem wyszyściłam ciało, a nawet użyłam pachnącego peelingu. Potem wsmarowałam balsam. Włosy skręciłam w grube, lśniące loki.
Zrobiłam sobie jeden z mocniejszych makijaży, i pomalowałam usta czerwoną szminką.
Stanęłam przed szafą w samym ręczniku. Myślałam chwilę nad ekstrawagancką sukienką, którą już jakiś czas temu dostałam od Emmy, na urodziny, jednak obiecałam sobie, że pierwszy raz ubiorę ją dopiero za dwa miesiące - 25 stycznia, kiedy odbywa się szkolny bal.
Najpierw zastanawiałam się nad eleganckimi spodniami. Uznałam, że nie mam czterdziestu lat, więc nogi mogę wyeksponować.
Potem myślałam nad sukienką a spódniczką. Bałam się, że w sukience wyjdę zbyt formalnie, więc popatrzyłam na swoje spódniczki.
Co ich tak nagle przybyło, ale akurat nie ma tej odpowiedniej?
Przymierzyłam krótką, kolorową spódniczkę w azteckie wzory.
Kurwa, idę do restauracji, nie na festiwal muzyczny.
Potem nadszedł czas na jasnoniebieską, dziewczęcą sukienkę.
Ummm nie. Jednak postawię na czerń.
Zastanawiałam się między przylegającą do kolan, bawełnianą i luźną do połowy uda, a skórzaną podobnej długości co bawełniana.
Czy to ma wogóle sens, to co mówię?Okej, nad spódniczką pomyślę później.
Wzięłam cztery bluzki, pasujące do tych spódniczek. Pierwsza była z 'koszulowego' (?) materiału, czerwona. Druga była niebieska, z obszyciem z koronki na rękawkach. Trzecią opcją był top w panterkę, który odkrywał moje ramiona i łopatki. Natomiast czwartą bluzkę odrzuciłam niemal od razu, zrażona dziewiczym golfem.
Po dłuższym zastanowieniu, zdecydowałam się na top w panterkę, oraz skórzaną spódniczkę. Ponieważ naprawdę zaczynało być coraz chłodniej, to ubrałam także czarne rajstopy.
Czułam się za bardzo odkryta, więc ubrałam do tego także różową marynarkę.
Teraz za to szminka gryzła się z ubraniem. Musiałam ją zmyć i dobrać odpowiedni kolor. Po prawie dwudziestu minutach to było gotowe.
Otworzyłam szafę z butami i znowu zmierzyłam się z ciężkim wyborem. Musiałam się nieźle namyśleć, żeby mniej więcej określić wzrost Hemmingsa, i od razu odrzucić zbyt wysokie szpilki i koturny. Sama do najniższych nie należałam, miałam 1,77 m do cholery!
Przymierzyłam złote szpilki, i uznałam, że wyglądam co najmniej komicznie. Potem nadszedł czas na sznurowane koturny, ale wyszłam na zdesperowaną.
Boże, co to za argumenty przeciwko butom?
Po kolejnym bardzo długim czasie przeszukiwania komody zdecydowałam się na czarne botki, na grubym obcasie.
Wygodne to, i ładne. Doskonale.
Czułam, że moje włosy nie wyglądają dobrze, więc je wyprostowałam.
Jednak z lokami było lepiej, więc przywróciłam je do tamtego stanu, ale pozostawiłam je luźniejsze.
I tak oto dobiła godzina piąta wieczorem, a po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro