Rozdział 30.
Kilka dni później budziłam się już w znacznie lepszym humorze. Postanowiłam ubrać czarne rurki (bez dziur!) i szary top crop z białym napisem "FLAWLESS". Umyłam włosy i z lekkim smutkiem zauważyłam, że kolor powoli zaczyna mi schodzić i niedługo z powrotem powitam moje brązowe włosy.
Wyprostowałam włosy i poszłam się pomalować. Po bardzo efektywnym, dziesięciogodzinnym śnie wyglądałam znacznie lepiej niż wczoraj. Zrobiłam na oczach kreskę i wytuszowałam rzęsy. Usta pomalowałam brudnoróżową, matową pomadką. Szybko zdecydowałam się na plecak zamiast torby, i spakowałam do niego wszystkie potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół i ubrałam zielone, sportowe buty, a na górę narzuciłam czarny płaszcz. Ubrałam plecak, poszłam do kuchni i wzięłam sobie kanapki, które dzień wcześniej sobie przygotowałam.
Wyszłam z domu, przygotowana, że znowu muszę jechać komunikacją miejską. Wczoraj z natłoku emocji zapomniałam o aucie, więc dzisiaj cały czas nie działało.
Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu, kiedy zobaczyłam czarne, znajome auto przy moim bloku. O maskę stał oparty Harry, który najzwyczajniej w świecie się na mnie gapił.
Na jego ustach czaił się głupi uśmieszek, i od razu wiedziałam, że coś idiota knuje.
- Harry? Co ty tu robisz?
Chłopak niespodziewanie przyciągnął mnie w talii do siebie.
- Masz zepsute auto. Dzisiaj ja jestem twoim szoferem, kochanie. A tak poza tym, to miło cię widzieć.
Nie pocałował mnie. Wczoraj dałam mu do zrozumienia, że wolę zachowywać większy dystans ze względu na moją nieufność.
- Oh - popatrzyłam na auto, a potem na chłopaka. Uśmiechnęłam się. - Okej.
Harry wypuścił mnie z uścisku i pokierował się do drzwi od strony pasażera. Otworzył mi je, na co podziękowałam całusem w policzek.
Kiedy odpalał samochód, popatrzył na mnie przelotnie.
- Pięknie wyglądasz.
- Harry, co się dzieje? - spytałam prosto z mostu, na co zaśmiał się.
- To niespodzianka.
Nieco się zaniepokoiłam, ponieważ kilka z jego niespodzianek nie było zbyt miłych.
Harry chyba dostrzegł moje obawy, bo położył dłoń na moim udzie i lekko je ścisnął po to, żebym na niego popatrzyła.
- To jest miła niespodzianka, nie martw się, skarbie.
Uśmiechnęłam się słabo, choć wcale się nie uspokoiłam.
Dojechaliśmy na teren szkoły. Poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a Harry wyszedł z auta i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję - wymamrotałam.
- Nie ma za co, kochanie - powiedział i objął mnie ramieniem. Spięłam się na miny niektórych uczniów, ale chwilę potem się rozluźniłam.
Chłopak odprowadził mnie do szafki.
- Ile mam czekać na tę swoją niespodziankę? - spytałam z lekką ironią.
- Dwie godziny, do długiej przerwy. Teraz muszę lecieć. Do zobaczenia, kocham cię, słońce - cmoknął mnie w policzek i odszedł.
Teraz mogłam spokojnie roztapiać się ze wzruszenia na jego słowa.
Zamrugałam oczami, czując, że to jakiś chory sen, lub kolejna nieprzyjemna akcja.
Chciałabym ufać Harry'emu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro