2: Sowa pocztowa, czyli...
https://youtu.be/kHhIX2evtUw
Sowa pocztowa, czyli: skąd ludzie biorą mojego maila ?!
Jednym słowem: t r a g e d i a. Tak właśnie teraz wyglądałam z opatrunkiem na fioletowozielonkawym nosie i ogólnie spuchniętą twarzą. Do tego moje włosy wyglądały trochę jak te Einsteina. Można to było nazwać szczęściem w nieszczęściu, bo mój biedny nosek nie został złamany. Byłam za to załamana faktem, że nie będę mogła przez jakiś tydzień grać. Z drugiej jednak strony cieszyłam się jak dziadek z emerytury, że uniknę biegu na 600m, bo byłam kaleką jeśli o długie dystanse chodziło.
Założyłam swój mundurek i spuściłam głowę, gdy mama przekazała mi okrutne wieści, a mianowicie, to, że muszę dziś jechać do szkoły autobusem ! Szczerze tego nienawidziłam, bo wiązało się to z bardzo późnym powrotem i utratą - niewielkiej, ale jednak - sumy pieniędzy.
Jak okropnie się wstydziłam stojąc z białym opatrunkiem na nosie pośród gapiących się na mnie ludzi. Nawet mnie zaskakiwało, jak w niektórych momentach potrafiłam stać się nieśmiała i chicha. Raczej nie pokazywałam zbytnio światu swojego zakręconego charakteru i zamiłowania do dosyć ryzykownych posunięć i niepohamowanej chęci do wykorzystania całych swoich zapasów energii. Tylko, że bałam się krytyki... Jak zareagowaliby ci wszyscy opanowani i na pozór ,,dojrzali" rówieśnicy ? Co powiedzieli by nauczyciele, rodzina ?
Pojazd zatrzymał się, a ja wypełzłam z niego, by po chwili żwawo ruszyć w kierunku mojej szkoły - Fukurodani. Dzięki swojemu zawrotnemu tempu dotarłam tam znacznie szybciej niż przewidywałam. Aż świeciło pustkami, ale niespodziewanie usłyszałam pisk butów dochodzący z hali, więc zaciekawiona poszłam w tamtym kierunku. Jakież było moje zaskoczenie, gdy na przywitanie piłka świsnęła mi milimetr przed twarzą.
- IKKK !! Cholera jasna ! - pisnęłam odruchowo wyciągając ręce przed siebie, by znów nie oberwać.
- AAA ! Przepraszam ! - usłyszałam znany mi już głos. - Zaraz... - spojrzał na mnie. - No nie ! Znowu prawie cię zabiłem ! - zaskomlał niczym mały szczeniaczek.
- Ech, nic się przecież nie stało, Bokuto-kun - zapewniałam go, lecz zdawał się nie słuchać.
- Nieee, to nie...Czekaj chwila, chwila, chwila - zaczął kręcić głową. - Skąd znasz... - nie dane mu było skończyć.
- Mazukaaa - usłyszałam za plecami i odwróciłam się, by ujrzeć swoją przyjaciółkę Umeko.
- Przepraszam, obiecałam, że pomogę jej z matematyką - zaczęłam - Do zobaczenia, Bokuto-kun ! A tak w ogóle, to masz niesamowitą siłę. Piłki są jak pociski. - dodałam uśmiechając się i wybiegłam na zewnątrz do czekającej na mnie koleżanki.
- HAA ?! - sapnął as Fukurodani, gdy zmierzając do swojej ławki zobaczył, że przed nim siedzi nie kto inny, a ta Mazuka, która trzykrotnie (2 razy celnie) była nieumyślnym celem jego ataków. - Czyli stąd znała moje nazwisko. - pomyślał uświadamiając sobie, że są w jednej klasie.
- Coś się stało ? - zapytała spokojnie, aczkolwiek jego wzrok skierowany był na jej nos, a raczej to co na nim miała. - A, to ? - dotknęła opatrunek opuszkami palców. - No co ty, nie boli nic a nic ! - zapewniała go z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę ? - odparł nie dowierzając słowom wypowiedzianym przez [kolor]oką.
- Oczywiście - zapewniła go nadal szczerząc się i ignorując lekki ból narządu węchu.
Jej celem było poprawienie nastroju chłopaka. Nie chciała by przez nią miał wyrzuty sumienia, a uwielbiała sprawiać innym radość, choć jeszcze bardziej lubiła szalone rzeczy i sernik oraz [ulubiona rzecz/jedzenie]. Nie potrafiła się jednak zdecydować co będzie jej celem życiowym.
*
Całą lekcję myślała o siedzącym za nią siatkarzu zamiast o ględzącym bez przerwy nauczycielu o odstającym, okrągłym brzuchu i licznych brakach w owłosieniu na głowie. Przypomniała też sobie o meczu, który wczoraj przegapiła, ponieważ była zmuszona odwiedzić szpital w celu prześwietlenia i upewnienia się, że kość jest cała. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, a większość osób wyszła, dziewczyna wysunęła z torby telefon i zaczęła przeglądać internet w celu poznania wyniku.
- Matko, co za kretyn ! - syknęła przeciągle. - On jest chyba ślepy ! Piłki nie widzisz łajzo ?! - warknęła nieco głośniej, całkowicie ignorując otoczenie i skupiając się na meczu, który był aktualnie całym jej światem.
- Hey, hey, hey ! Nie wiedziałem, że tak przeżywasz mecze - do rzeczywistości przywrócił ją dobrze jej znany głos asa drużyny siatkarskiej, który dosłownie wyrósł znikąd.
Dziewczyna nieomal upuściła telefon i prawie spadła z krzesła wydając przy tym dość specyficzny pisk, tym samym zwracając na siebie uwagę kilku osób będących w tym momencie w klasie.
- Co się lampicie ? Pokazywałam mu - wskazała na siatkarza - dźwięki wydawane przez sowy zagrożone wyginięciem. - skwitowała z nader poważną miną.
[ ____ ] choć chwaliła się tym sporadycznie, była mistrzynią wymówek wymyślonych naprędce i wypowiadała je płynnie, bez jakiegokolwiek zawahania co tylko utwierdzało ,,przekonywanego" w tym, że dziewczyna mówi prawdę.
- Umiesz naśladować odgłosy ptaków ?! - nie dowierzał sowopodobny chłopak.
- A w życiu - machnęła ręką. - Wymyśliłam to, żeby nie wyjść na niedorozwoja. - dodała szeptem i zasłaniając konspiracyjnie dłonią część ust.
Bokuto udał, że żartował jednocześnie zganiając się w myślach za to, że uwierzył jej przekonywującemu tonowi. Jednak poczuł też respekt - sam tak płynnie i bez mrugnięcia okiem kłamać nie potrafił.
- Wracając do tematu - zaczął. - Jaki mecz oglądałaś ? - zapytał przechylając lekko głowę w bok.
- Siatkówkę oczywiście - odparła poważnie i wydęła policzki.
- Hmmm... - podrapał się po brodzi niczym słynny detektyw. - A dlaczego tak przeżywałaś ?
- To przecież oczywiste, że przez atak - odparła na jednym wydechu. - As miał idealny rozbieg, wystawę, blokujący nie nadążali, a ten kretyn strzelił z dwa metry za linią ! Jednak muszę pochwalić jego technikę... - żaliła się dziewczyna, a jej oczy wyrażały więcej niż można by pomyśleć.
- Ja bym tego nigdy nie zrobił ! - oświadczył siatkarz i wypiął dumnie pierś.
- Jesteś asem ? - zapytała, a gdy przytaknął jej radość wróciła. - Musisz być niesamowity ! Twój atak prawie rozwalił mi nos. - zaśmiała się, a chłopak nerwowo potarł kark, ale nie z powodu wyrzutów sumienia czy coś - po prostu uwielbiał być chwalony.
- Hey ! Mazu-chan - odezwał się nagle - bo mogę tak do ciebie mówić, co nie ? - kiwnęłam głową na zgodę, ciągle się uśmiechając. - Skoro lubisz siatkówkę, to może wpadniesz kiedyś na trening i mi pokibicujesz. - zaśmiał się trochę za głośno.
- Chętnie, ale dziś odpada, bo mamy sporo zadania z angielskiego - odpowiedziałam lekko zawiedziona. - A tak poza tym, to chyba zaraz się spóźnisz. - dodałam pokazując mu zegarek w telefonie.
- A ! Racja ! To do zobaczenia, Mazu-chan ! - krzyknął do mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia, Bokuto- kun !
- Nie musisz używać ,,kun" - dodał zanim zniknął mi z pola widzenia.
Do domu wracałam z wielkim bananem na twarzy i nowymi zapasami energii, które zniknęły, gdy tylko otworzyłam książkę z angielskiego. Jęknęłam przeciągle i uderzyłam głową o blat biurka. Umiałam to zrobić, ale ilość zadań była wręcz przytłaczająca.
Zaczęłam już zastanawiać się, czy nie wyskoczyć przez okno, żeby coś sobie chociaż zwichnąć i nie iść do szkoły, ale z rozmyślań wyrwało mnie wibrowanie telefonu leżącego do tej pory spokojnie obok.
[Od: numer nieznany]
Mazu-chan raaatuj ! Nie wiem jak zrobić zadanie z angielskiego !
- To musi być Bokuto - pomyślałam i szybko wystukałam tekst wiadomości.
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__] *sowa z literek*
Spokojnie (◦'ںˉ◦) Po pierwsze: Skąd masz mojego maila xD? Po drugie: Nie panikuj ! Jestem z Tobą (>‿◠)✌ !
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Wysępiłem od Twojej mamy.
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Czekaj ! Od mojej mamy ?! Skąd wiedziałeś, że to moja mama i... jak wysępiłeś ?
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
No więc, jak co miesiąc, byłem w przychodni, żeby zrobić sobie badania i akurat ona miała się tym zająć, a była bardzo miła i kiedy zobaczyłem plakietkę z nazwiskiem Mazuka, to zapytałem, czy jest Twoją rodziną, powiedziała, że tak. No a przypomniałam sobie o angolu i spytałem, czy Ty sobie z nim radzisz. No i poprosiłem o Twój numer ◔͜͡◔
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Czyli to tak... No nic. Z czym masz dokładnie problem ?
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Z zadaniami 12-15 z 45 strony i tymi ze stron 46-48
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Ale to są prawie wszystkie, jakie zadała nauczycielka, nie ?
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Tak ( ͡ʘ ͜ʖ ͡ʘ)
Zaczęłam się głęboko nad tym zastanawiać. Sama zrobiłam już większość zadań, ale wysyłanie mu tego byłoby głupotą.
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
O której jesteś w szkole ?
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Dość wcześnie, bo czasami trenuję rano, a co ? ƪ(˘⌣˘)┐ ƪ(˘⌣˘)ʃ ┌(˘⌣˘)ʃ
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
To przygotuj się na spisywanie. Trzeba będzie jeszcze nie dać się przyłapać (╥﹏╥)
[Od: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Dzięki Ci ! Oho ho ! Uratowany ! Jesteś moim zbawcą, Mazu-chan ༼ つ ◕_◕ ༽つ ~!!!
Mimowolnie uśmiechnęłam się patrząc na ostatnią wiadomość. Może i wydawała się czymś zwyczajnym, powodowała, że czułam w środku ciepło i jako taką radość z powodu wczesnego pójścia do szkoły.
Z samego rana wyszłam z domu i poczłapałam do auta. Mama jechała akurat do pracy nieco wcześniej i zgodziła się mnie podwieźć, ale oczywiście nie pod samą szkołę, a z dwa kilometry od niej !
Bo wyskoczeniu z auta i niemalże przefrunięciu przez pasy, pognałam chodnikiem w stronę liceum Fukurodani.
Mijałam nielicznych przechodniów, rowerzystów i unikałam czołowych zderzeń ze znakami. ledwo byłam w stanie wyrobić się na zakrętach, a brakowało mi już tchu. Czułam się wręcz jak olimpijczyk goniony przez wściekłego grizli.
Kiedy dotarłam na miejsce byłam mokra, a moje włosy sterczały na wszystkie strony, może trochę bardziej do góry, bo biegłam pod wiatr, a moje sapanie można było pewnie usłyszeć spory kawałek dalej. Niestety mimo wykręcania głowy na wszystkie strony świata, nigdzie nie widziałam Bokuto. Wyciągnęłam więc telefon z zamiarem napisania do niego.
[Do: Bokuto __m_(0v0)_m__]
Gdzie jesteś, Bokuto ? Zdycham pod bramą, a Ciebie nie ma T-T
Po kilku minutach dostałam odpowiedź i z dziwnie wielkim zapałem, zaczęłam czytać na głos.
- ,, Biegnę właśnie, Mazu-chan ! Czekaj na mnie w klasie " i osobliwa emotka - wymamrotałam. - Trudno. Przynajmniej zdążę się ogarnąć. - pomyślałam wzdychając i kierując się do wejścia.
Nie czekałam zbyt długo, bo dosłownie, gdy tylko usiadłam, do klasy wbiegł Bokuto krzycząc coś o zepsutym budziku.
- Jesteś pewny, że w pobliżu nie ma żadnego nauczyciela ? - wyszeptałam schylając się i wodząc wzrokiem to w prawo, to w lewo.
- Oczywiście - odpowiedział naśladując moją minę. - Masz towar ?
Przytakuję śmiejąc się cicho i wyjmując z torby książkę do języka angielskiego.
Tłumaczyłam mu po kolei w jaki sposób rozwiązać dane zadanie oraz kiedy
używać poszczególnych końcówek.
- W sumie to poszło całkiem sprawnie - przyznałam, gdy skończyliśmy.
- To co, idziemy ? - zapytał, ale dostrzegłam błysk w jego oku.
Uśmiechnęłam się iście diabelsko.
- Mamy ,,tak po prostu" stąd iść ? - powiedziałam patrząc w sufit z uniesioną jedną brwią i miną myśliciela. - Nieeee... - zaśmiałam się i machnęłam ręką.
- To co wywiniemy, Mazu-chan ? - zapytał szczerząc się jak dziecko do cukierka.
- Hmmm... kto ma tu teraz lekcje ?
- Zdaje się, że Akaashi będzie tu miał teraz chemię - odparł drapiąc się po puszystych włosach.
Naprawdę przypominał mi puchacza, szczególnie teraz, kiedy ułożył usta w coś na kształt dzióbka.
- Nienawidzę chemii - wtrąciłam.
- Ooo ! Ja też ! - krzyknął, ale zakryłam mu usta ręką i przyłożyłam palec drugiej do ust, dając znak, by był cicho.
- Dobra - zamyśliłam się. - Proponuję stary, dobry psikus z taśmą. - zaproponowałam chichocząc.
- Mmmhmm !
- Oj, wybacz - speszyłam się i odsłoniłam mu usta.
- Uff - odsapnął. - Masz taśmę ?! - krzyknął, aczkolwiek znacznie ciszej niż wcześniej i otworzył oczy tak szeroko, że myślałam, że zaraz mu wypadną.
- Pff... miałabym być nieprzygotowana na coś takiego ? - prychnęłam udając rozczarowanie, ale zaraz się zaśmiałam i wyjęłam przedmiot oraz pomachałam nim przed sowią twarzą chłopaka. - Chcesz czynić honory ?
Oczywiście się zgodził i kiedy ja stałam na czatach, co chwila na niego zerkając, oklejał taśmą nogi stolików, tak, żeby osoba, która będzie tędy szła - wyryje. Zadbaliśmy jednak o bezpieczeństwo i odsunęliśmy krzesła nieco w bok.
Rzecz jasna pułapka byłą nastawiona na nauczyciela.
- Może połóżmy tam coś miękkiego, bo choć ma protezę, to i tak nie wypada - zabrałam głos patrząc na Bakuto, który stał dumnie przed dziełem swoich rąk.
- Niech będzie - zgodził się i umieścił w odpowiednim miejscu kawałek styropianu, który wygrzebaliśmy z jednej z szafek.
- Muahahaha ! - zaśmialiśmy się jednocześnie i przybiliśmy piątki na pożegnanie, po czym dyskretnie wyszliśmy z klasy oraz ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach.
- Bokuto-san, dziś na chemii wydarzyło się coś dziwnego - zaczął niepewnie Akaashi.
- Taaak ? Opowiadaj ! - odezwał się dziwnie ciekawy siatkarz.
- Więc nasza nauczycielka trochę się spóźniła i weszła dosłownie zaraz po nas, a później wywaliła się na podłogę, a jak wstała, to trzymała w rękach kawałek styropianu, w który byłą wbita jej proteza... - opowiedział z nijakim obrzydzeniem.
Bokuto oczywiście udawał niewiniątko, ale śmiał się za dwóch.
Wieczorem zrelacjonował też Mazuce, jak wyglądał ich udany plan, w efekcie dziewczyna zakrztusiła się jedzoną kanapką i opluła nią ekran. Nie przeszkodziło to jej jednak w odpisaniu: ,, Musze kupić więcej taśmy ! (0v0) "
C.D.N
2229 słów
Zgadnijcie, co ten kretyn - ja *mój słownik ogranicza się do: kretyn, *facepalm*, Tshh... i wszelkich obelg skierowanych na chemię* - oglądał podczas pisania...
https://youtu.be/zvCpmOBpknY
https://youtu.be/tL8GFkp3qW4
Mam coś nie-po-ko-lei we łbie, ale się lałam xD (to z Haikyuu)
No a napisałam dziś, bo mi się zachorowało i zastałam w domciu... pewnie Mazu-chan też to zafunduję, bo typowe scenki z shoujo czasami dobre *ja tam zaczęłam od shounen'ów i dalej je wolę C=*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro