Prolog
Obudziłaś się z szerokim uśmiechem na twarzy, co było naprawdę dziwne, bo zazwyczaj o tej porze miałaś minę wyrażającą chęć mordu. Ale dzisiaj czułaś się inaczej niż zwykle.
Miałaś wrażenie jakbyś odmłodniała o kilka dobrych lat.
Może to przez fakt, iż nadeszła sobota, więc mogłaś nareszcie uspokoić skołatane nerwy po tygodniu nauki? Wstałaś i poszłaś do łazienki, chcąc doprowadzić się do porządku.
Zaraz po związaniu włosów w niesfornego koczka, zeszłaś schodami na dół, żeby zrobić sobie śniadanie. Twoją uwagę przyciągnęła jednak karteczka wisząca na lodówce.
Droga [T/I]!
Razem z twoim ojcem musieliśmy wyjechać w sprawach biznesowych i nie będzie nas przez tydzień, więc proszę. NIE ignoruj swojego obowiązku chodzenia do szkoły, nie spal parteru/piętra czy czegokolwiek innego, nie zasypiaj zbyt późno, sprawdzaj czy zamknęłaś drzwi na noc, nie zapominaj o moich roślinkach, SPRZĄTAJ W DOMU i uważaj na siebie, skarbie c:
Kochający,
Mama i tata
Wywróciłaś oczami, z lekkim uśmiechem przylepiając karteczkę na jej pierwotne miejsce. Zdecydowałaś, że zanim całkiem się rozleniwisz, zrobisz sobie tosty na śniadanie. W ciszy zaczęłaś smarować chleb dżemem.
,,Dzisiejszy ranek jest strasznie cichy, ale... To nawet relaksujące", pomyślałaś.
Cóż, wyszło na to, że ,,wykrakałaś".
BANG! BANG! BANG! BANG!
Podskoczyłaś lekko i prawie zakrztusiłaś się tostem, słysząc głośne walenie od frontowych drzwi.
- [T/I]-CHAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAN!!!
Natychmiast pobladłaś.
Oikawa. Nic dziwnego, że wcześniej było tak cicho, skoro dopiero teraz przyszedł cię nękać. Zaczęłaś się zastanawiać czy otworzyć mu te drzwi, czy jednak nie. Wybrałaś drugą opcję, póki nie usłyszałaś jak woła cię po raz kolejny.
- [T/I-CHAAANN! OTWÓRZ DRZWI, TO PILNY WYPADEK! - krzyczał.
Zirytowana, już miałaś wysłuchać jego prośby i powiedzieć mu, żeby sobie poszedł, gdy nagle usłyszałaś drugi głos. Łudząco przypominający ten należący do dziecka.
- Uszy mnie bolą od twoich wrzasków.
- Trudno, musisz się z tym pogodzić, dzieciaku, bo wyobraź sobie, że ja też nie mam najmniejszej chęci przebywania z tobą. Gdyby nasze matki nie były przyjaciółkami, nigdy w życiu nie zgodziłbym się tobą zajmować! - Słysząc słowa Oikawy, koniec końców, otworzyłaś drzwi.
Zobaczyłaś jak Tooru pokazuje język dziecku w swoich ramionach, które patrzyło na niego beznamiętnym wzrokiem. Po chwili jednak odwróciło głowę w twoim kierunku. Kiedy zobaczył twojego niesfornego koczka i policzki wypchane tostem, lekko poczerwieniał.
- Śliczna nee-chan - wymamrotał cichutko.
Jednak żadne z was tego nie usłyszało. Uśmiechnęłaś się delikatnie, a Oikawa widocznie skrzywił.
- EHHH?! Trzymaj się od niej z daleka, bachorze! [T/I]-chan, jest moją dziewczyną! Słuchasz mnie w ogóle?! - krzyknął na niego.
- Niby od kiedy jestem twoją dziewczyną, Trashikawa? - zapytałaś.
Szatyn wydął wargi wyraźnie rozczarowany twoją odpowiedzią.
Wywróciłaś oczami, zabierając brzdąca z rąk chłopaka. Kiedy jego drobne ramiona otoczyły twoją szyję, spytałaś go o imię.
- Tobio. Kageyama Tobio - odpowiedział, wciąż się delikatnie rumieniąc.
- Hej, Tobio. Nazywam się [T/I] [T/N], miło mi cię poznać - rzekłaś, posyłając mu uśmiech.
Chłopiec pokiwał głową, natychmiast ją spuszczając, próbując ukryć swoje pucołowate, czerwone policzki.
***
Tobio siedział w kuchni popijając mleko podczas, gdy ty stałaś z Oikawą w holu, chcąc, aby ci wyjaśnił, dlaczego pojawił się w twoich drzwiach z trzyletnim dzieckiem.
- No, bo widzisz, [T/I]-chan. Przyjaciółka mojej mamy przyszła do nas z tym bachorem i zapytała mnie czy mógłbym się nim zająć przez następny tydzień, kiedy ona razem z mężem wyjadą świętować rocznicę swojego ślubu do Paryża. Nie mogłem przecież odmówić. W końcu jestem wspaniałomyślnym człowiekiem, więc wziąłem tego szczeniaka pod swoje skrzydła - powiedział z dumą wypisaną na twarzy, za co walnęłaś go w potylicę.
- Oikawa, ty idioto - odpowiedziałaś, a z jego oczu natychmiast popłynęły małe łezki, żywcem wyciągnięte z anime, kiedy rozmasowywał głowę.
- [T-T/I]-chan, myślę, że Iwa-chan ma na ciebie zbyt duży wpływ - żachnął się, na co westchnęłaś i pokręciłaś głową.
- Czyli kiedy zorientowałeś się, że nic nie wiesz o opiece nad dziećmi, przyszedłeś do mnie prosić o pomoc, tak? - zapytałaś.
Oikawa pokiwał głową w odpowiedzi.
Oczywiście, że to zrobił. Podczas trzech lat waszej znajomości, zauważył twoją słabość do dzieci. A możliwość opieki nad takim brzdącem razem z tobą? Bylibyście wtedy jak małżeństwo, a chłopak nawet nie zauważył, kiedy zaczął myśleć jak dziecko, którym miał się przecież zajmować. Ale kto by się tym przejmował? W końcu chodziło o ciebie.
- Tu są informacje, które podała mi jego mama. - Szatyn podał ci zeszycik, na której widniały dziecięce naklejki przedstawiające piłki do siatkówki oraz kruki, podpisaną: Zeszyt Kageyamy Tobio. Otworzyłaś książeczkę na pierwszej stronie.
- Przedszkole ,,Karasuno" od ósmej do piętnastej.
- Ulubione napoje: sok, jogurt do picia i mleko
- Ulubione jedzenie: wieprzowe curry z jajkiem
- Lubi grać w siatkówkę
Zanim skończyłaś czytać, siatkarz wypuścił ze świstem powietrze.
- Ha! Ten mały bachor lubi grać w siatkówkę? Założę się, że nigdy nie będzie tak dobry jak ja! Prawda, [T/I]-chan? - Spojrzał na ciebie z błyszczącymi, pełnymi nadziei oczami.
Wywróciłaś oczami i odpowiedziałaś:
- Kto wie? Może cię jeszcze przewyższy, Trashikawa. - Coś chrupnęło. Czyżby to serce Oikawy?
- [T-T/I]-chan - wyszeptał chłopak, kładąc dłoń na swojej klatce piersiowej.
Kiedy skończyłaś czytać książeczkę, poczułaś jak ktoś delikatnie szarpie cię za koszulkę.
- [T/I]-nee chan, skończyłem swoje mleko - powiedział, wskazując kuchnię.
Nie mogłaś powstrzymać szerokiego uśmiechu, który automatycznie zagościł na twojej twarzy.
Podniosłaś chłopca, mocno przytuliłaś i dałaś buziaka w policzek.
- Awww~, Oikawa, on jest taki uroczy! - powiedziałaś patrząc na Tobio, którego oczy lekko się rozszerzyły słysząc twoje słowa. I w niebywale uroczej próbie ukrycia swoich rumieńców, schował twarz w zagłębieniu twojej szyi, mocno obejmując ją ramionami.
- Aww~, Tobio, jesteś słodki! - rzekłaś po raz kolejny, trzymając bruneta w ramionach i odchodząc z nim z dala od Tooru, który mógł tylko na to patrzeć, z opadniętą szczęką.
I właśnie w ten sposób, mały dzieciak zabrał całą uwagę jaką dotychczas poświęcałaś jemu, Oikawie Tooru. Siatkarz posłał dzieciakowi spojrzenie pełne nienawiści.
,,Więc tak chcesz się bawić? W porządku, Tobio-chan. Od teraz zaczynamy wojnę."
__________________________________________
Notka od tłumaczki:
I właśnie w ten sposób, wzięłam się za kolejne, zdecydowanie dłuższe tłumaczenie, którego mam nadzieję, że nie zwalę. Amen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro