Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

baby late at night i think of you

Trzymali się kurczowo za ręce oddychając powoli, chłodnym nocnym powietrzem. Spacerowali po ulicach śpiącego i nieco pijanego Paryża zapatrzeni w chodnik i zafascynowani swoją nową obecnością, do której dalej nie byli przyzwyczajeni. Starszy z mężczyzn wyciągnął powoli czarnego papierosa z kieszeni marynarki i odpalił go tą samą plastikową zapalniczką, którą szatyn przyozdobił ich inicjałami po tym jak pierwszy się kochali. Ponownie splótł ich palce ze sobą i powoli zaciągnął się trującym dymem, od którego był uzależniony już tyle lat. Gładził kciukiem aksamitną skórę na dłoni chłopaka i chłonął jej delikatną strukturę całym sobą. Odwrócił głowę by spojrzeć na jego profil i uśmiechnął się leciutko sam do siebie na wspomnienie tego jak delikatny i filigranowy wydawał mu się Jeon gdy pierwszy raz zobaczył go takiego jakim jest, a nie jakim widzą go wszyscy. Szybko przejrzał jego maskę bogatego i nieco aroganckiego dzieciaka, który dostaje wszystko czego pragnie za pieniądze mamusi i sarnie oczęta, do których słabość miał każdy bez wyjątku.

Tyle że aroganckie dzieciaki z bogatych domów tak nie malują. Nie mają tej niezwykłej wrażliwości i czułości, którą miał i dalej ma w swoich pracach Jeon. Yoongi uwielbiał patrzeć na to jak pracuje. Podziwiał jego piękno jako koneser sztuki i bądź co bądź, jego chłopak. Niestety, Min był typem partnera, który jest zapatrzony w swoją drugą połówkę jak w święty obrazek i zdecydowanie idealizuje całą jego postać, nie tylko delikatny i dziecięcy dotyk, ale również takie elementy jak częste zmiany humoru, lub fochy tak naprawdę o nic. Jungkook stanowił boską świętość w życiu Yoongiego, który wprost nie posiadał się z radości, gdy na powrót go odzyskał i mógł przytulać, całować oraz adorować jego nieskalane istnienie. Widział bliznę na zaróżowionym od zimna policzku, wąskie różane usteczka oraz maleńki pieprzyk pod nimi, rozświetlone w skupieniu oczy oraz miękkie włosy w naturalnym kolorze ciepłego hebanu.

- Jungkookie? - zapytał szeptem nie chcąc mącić ciszy nocy, która otulała ich ze wszystkich stron niczym jedwabisty kokon bezpieczeństwa.

- Tak, hyung? - odparł podnosząc głowę do góry i patrząc na mężczyznę z radością w wielkich oczach.

- Czemu Paryż?

- No wiesz, jestem artystą. Gdzie miałbym mieszkać jeśli nie tu? - obaj zaśmiali się cicho i znowu spojrzeli na chodnik wyłożony szarym brukiem. - A tak naprawdę, to uwielbiałem przyjeżdżać tu z mamą jeszcze jako dziecko. Na początku chciałem tylko odpocząć po studiach, ale potem poznałem Yves i zdecydowałem się zostać na dłużej.

- Ze względu na nią? - spytał starszy zaciągając się ponownie fajkiem i trzymając dym w płucach dłużej niż powinien, co wywołało nieprzyjemne drapanie w gardle.

Szatyn zmarszczył brwi myśląc nad odpowiedzią. Nie chciał mówić mu prawdy, bo wiedział, że zaboli. Nie chciał też kłamać, a opcja pośrodku nie istniała.

- I tak i nie. - rzekł w końcu wyjątkowo ostrożnie artykuując pojedyncze sylaby swojego ojczystego języka.

- Rozumiem. - skwitował w końcu Min nie chcąc stresować chłopaka swoimi pytaniami, na które chyba nie chciał znać odpowiedzi. - Myślałeś nad powrotem do kraju?

- Nie. Nie chcę wracać do Korei. Nie mam nic do czego miałbym tam wracać.

- A ja? - mężczyzna zatrzymał się przy koszu na śmieci i zgasił prawie połowę cennej używki o metalową popiołkę.

- Przecież jesteś tutaj.

- Nie do końca, Jungkookie. - powiedział powoli cały czas stojąc i podnosząc dłoń by pogładzić chłopaka po gładkim jak jedwab policzku, jednak ten odsunął się do tyłu chwytając jego nadgarstek w powietrzu i wyswabadzając drugą dłoń z jego uścisku.

- Jak to nie do końca?

- Przyjechałem tylko na twoją wystawę. Muszę wracać do Daegu, mam tam-

- Żonę? Dzieci?

- Nie, Jungkookie. - blondyn uśmiechnął się blado, bo tak naprawdę nigdy nie widział swojego życia u boku kobiety. - Pracę. Dom. Przyjaciół.

- W takim razie po co to wszystko było, skoro i tak mnie znowu zostawisz? - parsknął z wyrzutem chłopak marszcząc brwi i czując zbierające się w kącikach oczu łzy.

- Nigdy cię nie zostawiłem, króliczku. Ja tylko... Odszedłem na chwilę, by uporządkować sytuację, która wtedy wyniknęła.

- Jesteś-

- Jestem idiotom, debilem, chujem, złamasem, czymkolwiek zechcesz, ale przede wszystkim jestem facetem, który kocha cię nad życie i być może jest w stanie przenieść całe życie do innego wszechświata, byleby być bliżej swojego słońca. - powiedział nieco podniesionym głosem i spojrzał na Kooka, który wpatrywał się w niego zdziwiony. - Ale to chujowo zabrzmiało, jezu, przepraszam. Ale chyba zrozumiałeś co miałem na myśli.

- Ta, chyba zrozumiałem. Jesteś pewien?

- Nie. Tak całkiem serio to nie, muszę to przemyśleć i jakoś zaplanować. Poszukać pracy i mieszkania żebym miał gdzie wrócić.

- Możesz mieszkać u nas, a praca nie jest przecież problemem. Na pewno gdzieś szukają wykładowcy albo przewodnika, na przykład w Luwrze. Możesz też na początku popracować jako kelner albo coś w tym rozstaju, a potem... - nie dokończył gdyż Min wspiął się na palce i pocałował go delikatnie, acz stanowczo przesuwając palcami po rozgrzanej skórze karku.

- Yves wraca do domu na noc? - zapytał szeptem całując jego policzek i szczękę.

- Nie. Po występach zawsze chodzi gdzieś z koleżankami.

- W takim razie, mamy całe mieszkanie dla siebie?

- Tak.

- To super. - mruknął blondyn ponawiając pocałunek i łapiąc chłopaka za rękę. Pospieszyli do najbliższego postoju taksówek i już po chwili Jungkook szukał w kieszeni marynarki kluczy do drzwi, które przez przypadek okazały się być otwarte i gdy dłoń Mina znalazła klamkę, prawie wpadli do środka od razu wpadając na ścianę, do której wyjątkowo pewny siebie szatyn przyparł starszego artystę dosyć agresywnie zawłaszczając sobie jego wargi.

~*~

Będzie smut?

Enjoy,
- Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro