what happens in new york, stays in new york
- Masz wszystko? - zapytała kobieta opierając się o framugę ramieniem i opatulając się bardziej puchatym szlafrokiem.
- Mamo, jadę do Taehyunga na weekend, a nie na drugi koniec kraju. - odpowiedział zdegustowany szatyn przewracając oczami.
- Co nie zmienia faktu, że jest zimno, a od niego bielizny nie pożyczysz... - chłopak posłał jej zagadkowe spojrzenie i narzucił na ramiona długą, czarną parkę. - Przeziębisz kolona. - dodała kobieta patrząc sceptycznie na spodnie syna, który westchnął tylko i przytulił ją z całych sił.
- Dam sobie radę mamo, jestem już dużym chłopcem...
- Skoro tak mówisz... Baw się dobrze synu i nie męcz zbytnio Hayoon.
- Dobrze mamo. A teraz muszę już iść, bo zaraz spóźnię się na autobus.
- Kocham cię, Jungkookie.
- Tak, ja ciebie też. Do zobaczenia w niedzielę wieczorem.
I tyle go widziała. W rzeczywistości Kook wcale nie poszedł na autobus, a jedynie wsiadł do zaparkowanego na przystanku czarnego samochodu.
- Dzięki za podwózkę, hyung. - powiedział zwracając się do siedzącego obok szatyna.
- Wszystko dla mojego dongsaenga. - uśmiechnął się Hoseok ruszając z miejsca w stronę mieszkania Taehyunga i jego brata.
~*~
- No nareszcie, ile można błagać o mocowanie z przyjacielem! - krzyknął na wejściu szarowłosy. - Dzięki, że go przywiozłeś, Hobi. - kiwnął głowa w stronę starszego, który machnął mu ręka i zaczął schodzić po schodach by opuścić blok, w którym mieszkał przyjaciel. Jungkook wszedł natomiast do jego mieszkania zdejmując kurtkę i zmieniając buty na miękkie kapciuszki.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytał Jeon wchodząc do kuchni Kimów i zauważając starszego z braci, Jaehyuna, przy kuchence.
- Kurczak w sezamie z warzywami. Miło cię widzieć Kook, dawno cię u nas nie było.
- Wiesz, jak to jest hyung. Wyjechałem z mamą do Nowego Jorku na wernisaże, a jak wróciłem to od razu wpadłem w wir studiów.
- Właśnie, Nowy Jork, miałeś mi poopowiadać jak było... - mruknął Taehyung niepocieszony.
- No to chodź do swojego pokoju.
- Czyżbyś poznał jakąś słodką modelkę? - zapytał najstarszy z chłopców rzucając mu przez ramie sugestywny uśmiech.
- Co? Nie! To znaczy... Nie do końca... - zmieszał się Jungkook czując jak gorąco uderza w jego twarz.
- No i co zrobiłeś, hyung?! - wydarł się Tae obejmując wyższego w talii. - Zawołaj nas nas jak już skończysz gotować...
Udali się powoli do pokoju młodszego Kima gdzie Kook od razu zajął swoje ulubione miejsce na łóżku wodnym przyjaciela. Przycisnął twarz do jednej z poduszek i krzyknął w nią jakieś przekleństwo, na co szarowłosy zaśmiał się cicho.
- To teraz dowiem się, dlaczego nie chciałeś o tym pisać, ani rozmawiać przez telefon?
- To będzie długa historia, hyung...
~*~
Nowy Jork, sierpniowy wernisaż Min Yoongiego
Szatyn rozmawiał z artystą przyciszonym głosem przechadzając się pomiędzy pracami już chyba piąty raz zupełnie przestając zwracać na nie uwagę. Zeszli z tematu sztuki i zaczęli rozmawiać tak po prostu. Jungkook był zaskoczony tym jak łatwo przychodziło mu porozumiewanie się ze starszym mężczyzną, jednak starał się odpychać tą myśl gdzieś w głąb swojego spanikowanego umysłu, który postanowił jednak dać sobie spokój z rumieńcami czy spoconymi dłońmi bratając się ze złotymi lub różowymi bąbelkami szampana. Co jakiś czas w tłumie migała mu ruda czupryna Lalisy albo biały szal jego matki, ewentualnie flesz aparatu Seokjina, jednak jego uwaga skupiała się głównie na niskim blondynie, który zatrzymał się się kilka kroków przed szatynem, który zapatrzył się na portret kobiety składający się tylko i wyłącznie z wyschniętych i pomalowanych jaskrawymi farbami kwiatów.
- Skąd przyszedł ci do głowy pomysł na coś takiego? - zapytał młodszy czując obok siebie czyjąś obecność.
- Chciałem namalować portret mojej mamy, jednak w jakiś inny sposób niż wszytko. Zobaczyłem wtedy na parapecie wyschnięte kwiaty i postanowiłem zrobić to, co tu widzisz.
Szatyn kiwnął tylko głową z uznaniem i wrócili do swojej poprzedniej rozmowy, jednak nie na długo, ponieważ kawałek od obrazu złapała go za łokieć kobieca dłoń.
- Jungkookie, musimy już wracać do apartamentu. Podziękuj panu Minowi za możliwość rozmowy.
- Dziękuje bardzo za ten wieczór, hyung, jesteś naprawdę niesamowitym artystą i było mi niezmiernie miło cię poznać. - powiedział chłopak z uznaniem czując jak smukłe palce muskają jego pośladki wysuwając się z kieszeni dżinsów.
- Ja również cieszę się, że mogłem cię poznać. Pani syn to skarb, pani Kang. - mężczyzna nie okazywał żadnych emocji, jednak młodszy był w stanie dostrzec radosne iskierki czające się w jego ciemnych jak węgielki tęczówkach. - Mam nadzieję, że będziemy się mogli jeszcze kiedyś zobaczyć. - dodał na odchodne i wyminął ich ostrożnie zmierzając w stronę grubego mężczyzny, w którym Jeon rozpoznał ojca Lalisy.
~*~
do: Yoongi
Hyung, po co mi twój numer?
od: Yoongi
Żebyśmy mogli umówić się na portrety
do: Yoongi
Jutro, o 18 w twojej pracowni?
od: Yoongi
Czekam niecierpliwie, Jungkookie~
przeczytane: 3:27
~*~
- No i wiesz, spotkaliśmy się kilka razy, ale jakoś nigdy na to malowanie się nie składało, a to ja miałem pryszcza, a to wychodziliśmy na spacer i za każdym coś nam przeszka... - nie zdążył dokończyć, ponieważ drzwi pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich Jaehyun z dwoma miskami parującego dania.
- Wolałem was trzy razy, jełopy, mam nadzieję, że się udławicie. - mruknął z udawaną złością brunet i postawił naczynia z hukiem na biurku brata trzaskając drzwiami.
- Hyung! - krzyknął Tae podbiegając do mebla i zauważając brak sztućcy. - Nie dałeś nam pałeczek! - przez szparę pod drzwiami wsunęły się cztery drewienka oraz środkowy palec najstarszego z trójki chłopaków. - Też cię kocham, Jae!
Taehyung podał jedną z misek przyjacielowi, który podniósł się do siadu i z uśmiechem przyjął posiłek.
- Opowiadaj dalej! Bo coś musiało być dalej, prawda? - zapytał zniecierpliwiony szarowłosy odgarniając falowane kosmyki za ucho.
- Ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał ani nikomu nie powiesz!
- O mój Boże, czy wy...
- Nie! Tae, Boże nie! Ale... było blisko...
~*~
Nowy Jork, apartament Min Yoongiego
Jungkook wyszedł z windy idąc dobrze znanym korytarzem wyłożonym granatowym dywanem w złoto-brązowe wzorki w stronę wykonanych z ciemnego drewna drzwi oznaczonych numerem 74 i zapukał w nie delikatnie naciskając na wszelki wypadek na klamkę. Drewno ustąpiło bez problemu, a od progu do nosa szatyna dotarł charakterystyczny zapach terpentyny i farb olejnych. Z głębi apartamentu dochodziła jego uszu głośna, dudniąca muzyka w jakimś dziwnym, europejskim języku. Młody chłopak nalał wody do szklanki w kuchni i poszedł do pracowni mężczyzny doskonale wiedząc gdzie ona się znajduje.
Blondyn siedział na niskim stołku przed średniej wielkości płótnem trzymając w zębach długi pędzel, a drugi maczając w farbie i machając nim zamaszyście po materiale. Wyższy uśmiechnął się pamiętając jak mówił, że nienawidzi farb olejnych, a bardziej od nich jedynie abstrakcji, którą swoją drogą właśnie tworzył stawiając proste, kolorowe kreski przecinające się w różnych miejscach i pod różnymi kątami. Mężczyzna odwrócił akurat głowę w stronę drzwi i wypuścił pędzel z ust wycierając brudne ręce w fartuch. Ściszył muzykę i przeczesując włosy palcami podszedł do opartego o framugę ucznia uśmiechając się delikatnie.
- No to gdzie dzisiaj masz pryszcza i czemu nie mogę zabrać się za szkic? - zapytał sarkastycznie mężczyzna dźgając go palcem w żebra.
- Dzisiaj nie mam żadnej wymówki żeby dla ciebie nie zapozować, Yoongi...
Jeona zdziwił ton głosu, którego użył wypowiadając to krótkie zdanie, a w jego mózgu zapaliła się czerwona lampka niepokoju i wysłała sygnał do policzków informacje o tym, że mają zmienić kolor na soczystą czerwień.
- W takim razie siadaj na tym krześle pod oknem, a ja pójdę wyrzucić to abstrakcyjne gówno i przyniosę większe płótno. - powiedział swoim poważnym, artystycznym tonem i wziął w garść kwadratowe dzieło sztuki, które na pewno sprzedałby jakiemuś bogaczowi na prezent dla żony za tysiące dolarów.
Szatyn dopił swoją wodę i posłusznie wykonał polecenie, nie omieszkając rozejrzeć się po pomieszczeniu, dostrzegając nowy fragment ściany pokryty kwiatowym ornamentem. Usiadł prosto na drewnianym krześle jadalnianym patrząc w górę, na lampy jarzeniowe znajdujące się pod sufitem i odetchnął głęboko poprawiając kołnierzyk koszuli wystający znad krawędzi czarnego swetra w rozmiarze oversize. Stresował się, zresztą jak za każdym razem gdy wysiadał z metra na jednej z brooklińskich stacji i szedł do szarego budynku, w którym pomieszkiwał artysta. Przyłożył dłonie do twarzy i odetchnął głęboko starając się uspokoić rozdygotane serce. Czuł w powietrzu coś innego. Coś miało się wydarzyć, coś, co go zmieni już na zawsze i bynajmniej, nie chodziło o portret wykonany ręką mistrza. Yoongi wrócił do pomieszczenia wycierając dłonie w fartuch i zmienił muzykę na spokojny utwór wykonywany przez dziewczynę o przyjemnym głosie.
- Odpręż się, Jungkookie, wyprostuj i uśmiechnij delikatnie. - powiedział cicho wyjmując z kieszonki miękki ołówek.
Naszkicował zarys twarzy i linię włosów oraz ubranie wyznaczając najważniejsze granice. Chwycił swoją paletkę i pędzel zaczynając zabawę w cieniowanie oraz uśmiechając się co jakiś czas, gdy młodszy kichnął lub poruszył śmiesznie nosem drażnionym przez zapach terpentyny. Nie ganił go za ruszanie się, wiedział, że nie jest profesjonalnym modelem i nie oczekiwał od niego profesjonalizmu. Był pod wrażeniem jego uśmiechu i wdzięku, teraz był pewien, że delikatną, ale jednocześnie wyrazistą urodę odziedziczył po matce.
- Hyung, rozmawiaj ze mną. - jęknął szatyn po pierwszym półtorej godzinie pracy.
- O czym chcesz rozmawiać?
O nas. - pomyślał Kook.
- Nie wiem, o czymkolwiek.
- Trzymaj głowę wyżej.
Szatyn westchnął cicho i wykonał posłusznie polecenie. Reszta pracy minęła mniej więcej tak samo. Jungkook miał dużo do powiedzenia jednak nie był w stanie się odezwać. Spotykali się już ponad miesiąc, bardzo dużo rozmawiali, spędzali razem czas poznając się coraz lepiej, a Kook czuł jak jego serce zaczyna bić szybciej przy artyście. Tak bardzo chciał mu powiedzieć. Powiedzieć, jak się czuje, położyć jego dłoń na swoim sercu, by poczuł jak bardzo się do niego rwie, jednak równocześnie tak bardzo się bał. Odrzucenia, bólu, przez tyle lat był w stanie trzymać się swojego bezpiecznego kokonu, zamknięty na wszystkich i wszystkie uczucia, a teraz pojawił się on. Ciepły, opiekuńczy, taki inny.
- Skończyłem. - powiedział w końcu Min odkładając pędzel i uśmiechając się w końcu do swojej pracy. - Chodź zobaczyć.
Jungkook podszedł do niego od tyłu oplatając rękoma dookoła szyi. Portret był piękny. Chłopak nie chciał uwierzyć, że rzeczywiście wygląda jak na obrazie. Uniósł kącik ust i pod wpływem impulsu pocałował starszego w policzek. Blondyn wstał ze swojego miejsca i zbliżył się do chłopaka kładąc dłoń na jego gładkim policzku i przejechał po nim chłodnymi palcami. Przez te wszystkie lata odtrącania wszystkich dookoła, Jungkook odrzucił również potrzebę bliskości, która narastała w nim aż do tego momentu, gdy wtulił się ufnie w dłoń artysty przymykając powieki. Min zrobił kolejny krok do przodu patrząc w orzechowe oczy chłopaka i zdecydował się na ostateczny krok, który miał upewnić ich obu w tym, jak głęboka jest ich relacja. Przytknął wargi do tych Jeona, który mruknął cicho zaskoczony tak nagłym zbliżeniem, jednak szybko poddał się mężczyźnie delikatnie ruszając ustami i zachęcając do kontynuacji pocałunku. Całowali się delikatnie, leniwie, nie spiesząc się nigdzie, a Yoongi nie zmuszał go do niczego, czekając aż sam coś zacznie. Jego dłoń zsunęła się na szyje chłopaka, a druga spoczęła na jego biodrze, podczas gdy Kook trzymał ręce na jego drobnej talii. W którymś momencie intensywność drobnej pieszczoty wzrosła, razem z rosnącym głodem obu mężczyzn. Szatyn otwierał usta szerzej, głębiej smakując słodkich ust artysty i oddając się obezwładniającej przyjemności, która omotała jego biedny umysł zaklejana mu usta taśmą izolacyjną i paraliżując nerwy pod wpływem chłodnego dotyku. Odsunęli się od siebie na chwilę, by zaczerpnąć tchu, gdy gospodarz wyciągnął rękę do przyszłego studenta i zgasił światło w pracowni prowadząc go do oświetlonego jedynie przez kilka lampek słabym, żółtym światłem. Blondyn rzucił mu zagadkowe spojrzenie i namiętnie zaatakował jego wargi zmuszając go, by oparł się rękami o blat drewnianego stołu, który stał pod oknem pomieszczenia. Jungkook bez opamiętania oddawał mocne pocałunki, którym towarzyszył charakterystyczny, wilgotny odgłos i chcąc zmienić swoją pozycje na wygodniejszą, po prostu wsunął się zręcznie na blat przenosząc dłonie na kark swojego partnera i wsuwając palce w zniszczone farbowaniem włosy, Yoongi zaś również nie próżnował, zsuwając ręce wzdłuż ciała chłopaka i ostatecznie zaciskając je na jego udach oraz zsuwając swoje wargi na jego szczękę. Szatyn posłusznie odchylił głowę do tyłu mrucząc cicho i czując jak dotyk chłodnych palcy przenosi się wyżej, wpęłzając pod materiał koszuli oraz swetra, które miał na sobie.
W tym momencie odsunął się jak oparzony i otworzył szeroko oczy zabierając ręce Mina ze swojego ciała i zeskakując ze stołu. Pognał do przedpokoju od razu zakładająca buty, w których przyszedł i opuścił apartament trzaskając drzwiami.
Biegł przez całą drogę do metra ocierając pięścią słone łzy kapiące po jego policzkach. Miał ochotę krzyczeć i ganić się za swoją lekkomyślność. Po tylu latach spokojnego życia w swoim świecie pozwolił komuś odkryć jego najgłębiej zakopane potrzeby oraz instynkty, a co gorsza dał im pozwolenie na przejęcie kontroli.
~*~
- Nie próbował się ze mną kontaktować. Któregoś dnia wracając z zakupów z mamą spotkaliśmy kuriera, który miał dla mnie przesyłkę.
- Portret?
- Mhm. - mruknął Jeon bawiąc się pojedyńczą nitką wystająca z dziury w dżinsach swojego przyjaciela, który głaskał go delikatnie po głowie w skupieniu słuchając opowieści. - Wisi teraz w moim pokoju, na przeciwko łóżka, jednak rzadko na niego patrzę. Zbyt bardzo przypomina mi o tym jak dobrze było mi w jego towarzystwie. - powiedział pociągając nosem. - Teraz i tak nie ma już o czym mówić, ponieważ jestem jego studentem, a on moim profesorem. Nie mieliśmy pojęcia o tym, że istnieje choćby cień szansy na ponowne spotkanie i udało mi się nawet o nim zapomnieć.
- Ale teraz to wróciło?
- Nie do końca, Tae. Patrzę na niego jak na nową, nieznaną osobę, która ma większe doświadczenie ode mnie i wyższy poziom umiejętności. Staram się nie pamiętać, o tym jak rozmawialiśmy przy herbacie późnym wieczorem, jak chodziliśmy po Central Parku trzymając się za ręce i chłonąc plener...
- Ah, Jungkookie... Co mogę ci powiedzieć?
- Nie wiem, ale ja tego nie chce. Nie chce od nowa przezywać tego wszystkiego co towarzyszyło obecności Lalisy. Dostałem od niej wystarczającą dawkę cierpienia na najbliższą dekadę...
~*~
2200 słów, całuj mi pięty, Kasumi.
Następny rozdział pewnie dopiero, po świętach, ponieważ muszę trochę popieścić moje zimowe shoty, do których czytania serdecznie zapraszam!
Also, chciałam podziękować za ponad 140 wyświetleń w trzy dni od publikacji, jesteście niesamowite, Kocimiętki!
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro