unexpected love
- Jimin? - różowowłosy podniósł na niego swoje nieobecne oczy i uniósł pytająco brwi. - Po co my tu w ogóle przyszliśmy? - zapytał jakby z pretensją.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział zgodnie z prawdą i odchylił się do tyłu na swoim krześle. - Zapłacę za ciebie, tylko nie zostawiaj mnie samego.
Jung drgnął nerwowo na jego słowa i postukał paznokciami w zniszczony blat barowego stolika.
- Po co dajesz mi nadzieję, Jimin? - zaczął w końcu, a przez głowę chłopaka przemknęła krótka myśl, że podoba mu się sposób w jaki starszy wypowiada jego imię.
- Huh?
- Spędzasz ze mną czas, tak naprawdę nawet nie zwracając na mnie uwagi i rozmyślając o niebieskich migdałach. Po co mnie przytulasz i całujesz, dajesz nadzieję, że uda mi się do ciebie dotrzeć, pomimo, że nie jestem nim. - jego głos brzmiał wyjątkowo słabo i Jimin od razu pożałował tego, że w ogóle wyszedł dziś z domu i zaprosił Junga do cholernego baru.
- Ja...
- Nie skończyłem. Muszę wiedzieć na czym stoję, okej? Przebywanie z tobą to słodka tortura, Park. Chciałbym widzieć twój uśmiech częściej niż co piątek po kilku kolejkach, ale zarezerwowałeś go tylko dla niego. Chyba mogę w końcu powiedzieć to na głos, więc słuchaj mnie uważnie. Kocham cię Jimin. Sztuczne uśmiechy, to jak lekko trzymasz mnie za rękę, te urocze buziaki skradane gdzieś po kątach. Kocham cię za twoją perfekcję. Powinieneś otrząsnąć się z tej dziwnej obsesji na jego punkcie i rozejrzeć się dookoła, bo on już kogoś ma i tak łatwo tej osoby nie zostawi. - brzmiał zdecydowanie ostrzej niż na początku planował.
- Hoseok, to nie jest dobry moment. Wiesz przez co przechodzę i dopierdalasz mi jeszcze swoich wyznań? Ja... Przepraszam za to wszystko co robiłem. My... Powinniśmy zakończyć tą znajomość. Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. - powiedział spokojnie Jimin patrząc na swoje dłonie splecione na stoliku. Szatyn sięgnął po jedną z nich i najdelikatniej jak potrafił zamknął ją w swoich dłoniach, których dotyk blondyn tak lubił.
- Nie chce cię zostawiać, Jiminnie. - szepnął patrząc mu w oczy. Hoseok nie lubił hkiedy nosił soczewki. Wolał patrzeć w jego piękne czekoladowe oczy, niż w sztuczne kawałki niebieskiego plastiku.
- Ja też nie chcę cię stracić, ale tak będzie lepiej. Dla nas. Dla ciebie.
Podniósł się powoli ze swojego miejsca i podszedł do Junga biorąc jego twarz w swoje małe rączki. Przejechał kciukiem po jego policzku i z ledwo widocznym uśmiechem pocałował go lekko.
- Żegnaj, Hoseok.
Odszedł. On naprawdę wyszedł zostawiając na stoliku kilka banknotów. Szatyn uderzył pięścią o stół i schował twarz w dłoniach. Dlaczego nigdy nic nie mogło układać się po jego myśli? Poczuł jak ktoś stuka go w ramię i powoli odwrócił głowę w stronę ślicznej dziewczyny, która patrzyła na niego z góry uśmiechając się słodko.
- Chcesz zatańczyć? - zapytała szybko. Chłopak zauważył, że jest zestresowana, ponieważ gniotła w ręku brzeżek krótkiej, koronkowej koszulki w którą była ubrana i co chwilę odwracała wzrok.
- W sumie czemu nie... - już wiedział, że będzie tego żałował. Będzie tego cholernie żałował, ale wstał ze swojego krzesła i chwycił dłoń dziewczyny w swoją prowadząc ją na parkiet. - Jak masz na imię, piękna nieznajoma? - zapytał w końcu gdy znaleźli się już wśród innych gości bawiących się w rytm muzyki.
- Seohyun. A ty?
~*~
Plik papierów uderzył z głuchym plaskiem o jego biurko, przez co niechętnie podniósł wzrok znad pracy jednej ze studentek.
- Jimin, co ty tu robisz? - spytał w końcu zdejmując okulary i sięgając po kartki przyniesione przez chłopaka.
- Zmieniam kierunek.
Mężczyzna uniósł brwi i zaczął wczytywać się w dokumenty Parka.
- Taniec? Nigdy nie mówiłeś, że tańczyłeś albo, że w ogóle się tym interesujesz.
- Nigdy nie pytałeś. - odpowiedział chłodno odwracając głowę w drugą stronę, zaciskając pięści i zęby.
- Nie chciałeś żebym pytał... - mruknął bardziej do siebie niż do różowowłosego. - Dobrze, chyba nie będę cię zatrzymywał, wydajesz się być zdecydowany. Musisz się pospieszyć żeby zdążyć przed końcem semestru. Dziekanat nie zrobi wyjątku dla ciebie.
- Dzięki za radę. Dużo mnie nauczyłeś, dziękuje. Może mój taniec nie będzie nudny i symetryczny. - dodał na sam koniec i zabrał podpisane karteczki z biurka profesora. - Szczęścia w nowym związku tak przy okazji, słodko razem wyglądacie. - uśmiechnął się smutno i odszedł w kierunku drzwi, jednak mężczyzna złapał go gwałtownie za nadgarstek zatrzymując przy sobie.
- O czym ty mówisz, Park?
- O tobie i tym no... Jungkooku, czy jakoś tak. Uroczy z niego dzieciak. - dalej grał w swoją grę podnosząc ciśnienie profesora.
- Skąd o tym wiesz?
- Proszę cię, dziwie się, że jeszcze nikt o tym nie gada. Powinieneś przestać się tak uśmiechać jak na niego patrzysz. Myślisz, że nie zauważyłem jak wysiada z twojego auta przy metrze żeby nie wyglądało podejrzanie? No nic. W każdym razie, będę się już zmywał. Dbaj o niego profesorze i nie pozwól żeby spadł jeszcze głębiej. - wyszedł z sali zatrzymując się jeszcze przy obrazie wiszącym przed salą. Obszerny, neonowy napis głoszący parząco czerwonym krzykiem "OBRAZ MIESIĄCA" oświetlał swoim szkarłatem delikatne barwy wiszącej pod nim pracy, która należała do niego. Chłopak zmarszczył brwi i przyjrzał się jeszcze raz, jednak to był jego obraz. Chłopiec z kotem.
W tym miesiącu brakowało przy niej uzasadnienia pracy, jakiegokolwiek opisu wykonanego przez profesora. Różowowłosy uniósł lekko kąciki ust i otarł płynące po policzkach łzy naciągniętym na dłoń puchatym swetrem w odcieniu miodu i ruszył pewnym krokiem na schody wspinając się na najwyższe piętro budynku.
Dookoła było mnóstwo dziewczyn w różowych kostiumach baletowych, sportowych topach i krótkich spodenkach, obszernych dresach i koszulach zabranych z szafy chłopaka, oraz zdecydowanie mniej chłopaków ubranych w obcisłe, czarne dżinsy i różnorakie koszulki, bluzy oraz koszule lub zwyczajne spodnie dresowe i przypadkowe t-shirty znalezione na dnie szuflady. Jimin czuł się jak wyrzutek w swoim ukochanym wełnianym golfie w słodkim, miodowym odcieniu, poszarpanych, czarnych dżinsach dopasowanych do jego nóg oraz eleganckich butach na wysokiej podeszwie ściskając kurczowo w małych dłoniach błękitną teczkę opatrzoną jego imieniem i nazwiskiem.
- Przepraszam, gdzie znajdę opiekuna drugiego roku? - zapytał niepewnie pierwszego lepszego chłopaka, mającego na sobie czarny, długi do połowy ud sweter oraz spodnie podobne do tych jego.
- Korytarzem w prawo, potem w lewo i drugie drzwi po prawej. Jesteś nowy?
Różowowłosy spiął się nieco i spojrzał w końcu na przystojną twarz bruneta, który potarł palcami pełne wargi uważnie na niego patrząc.
- T-tak. Park Jimin. - wyciągnął do niego dłoń modląc się w myślach by nie była spocona z nerwów. Długie palce nieznajomego owinęły się wokół tych jego, a usta rozciągnęły się w przyjemnym uśmiechu.
- Lee Taemin. Trzeci rok. Jak już wrócisz od Taeyonga, to może oprowadzę cię po naszym wydziale?
- Oh, z wielką chęcią. - uśmiechnął się lekko i niechętnie puścił starszego odchodząc w stronę wcześniej przez niego wskazaną.
~*~
- Jungkookie, mów do mnie. - powiedział szatyn patrząc mu głęboko w oczy i kciukiem ścierając łzy z policzków. - Proszę cię, odezwij się.
Chłopak czuł jak w jego oczach zbierały się łzy widząc przyjaciela w takim stanie. Szatyn wpadł do niego kilka godzin wcześniej i praktycznie od razu zaczął płakać na przemian wpatrując się w swoje odbicie w lustrze wiszącym na ścinanie albo zawodząc głośno w poduszkę.
- O co chodzi, słońce? - zapytał ponownie przytulając go mocno do siebie i głaszcząc po miękkich włosach.
- A-a co jeśli on mnie nie kocha i chce wykorzystać? - zapytał spazmatycznie zaciskając pieści na jego bluzce.
- On na pewno cię kocha, tylko może nie jest w stanie powiedzieć tego głośno.
- A-a jeśli nie jestem wy-wystarczający? - potarł oczy piąstką i pociągnął żałośnie nosem. - J-jeśli on się mnie w-wstydzi albo już mu się n-nie podobam?
- Nawet nie gadaj takich głupot, Jeon. Jeśli cokolwiek z tych rzeczy miało miejsce, Yoongi już by cię o tym poinformował. Z tego co mówisz jest bezpośrednim facetem...
- Na pewno? - podniósł na niego swoje smutne oczy, z których cały czas lały się gorzkie łzy.
- Na pewno. Musisz tylko... - Tae zagryzł wargę. - Musisz tylko dać mu czas.
- Nie chce go stracić. - ponownie wtulił się w pierś chłopaka mocząc łzami jego koszulkę i przymykając oczy, gdy zaczął wodzić swoimi długimi palcami po jego kręgosłupie.
- Wiem, Jungkookie, wiem. I nie stracisz, bo Yoongi cię kocha. Jestem tego bardziej niż pewien. - uśmiechnął się Taehyung w przestrzeń i cmoknął go w czubek głowy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby tylko rzeczywiście mógłby być pewien swoich słów...
~*~
Trochę dużo wątków dość pobocznych, ale mam na Jimina świetny pomysł i powoli będę go realizować wplatając co jakiś czas jakieś takie krótkie wątki jego historii.
DZIĘKUJE ZA 1,1K WYŚWIETLEŃ SKARBY WY MOJE NAJDROŻSZE, JESTEŚCIE C U D O W N I!!!
KOCHAM NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE, KOCIMIĘTKI❤️
Enjoy,
- Alex =^.^= (and Nadia)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro