Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

now it's my own anxiety

Tak jak Yoongi założył, szatyn nie pojawiał się na uczelni przez dwa tygodnie, a on nie próbował się kontaktować, wiedząc, że chłopak był w stanie znaleźć tak głupią wymówkę jak opryszczka, której w życiu nie miał albo jakieś wyimaginowane badania w szpitalu, na które nie będzie się wybierał przez najbliższe trzy lata.

Był zirytowany, zły, rozgoryczony i smutny na raz, jednak po trzecim tygodniu nieobecności zaczął zauważać, że student stał mu się obojętny. Fakt faktem, serce ściskało mu się boleśnie za każdym razem gdy kładł się do łóżka i zaciskał palce na chłodnej kołdrze zamiast na chudym ciele chłopaka, jednak przestał już codziennie o tym myśleć i wysyłać mu wiadomości. Nie było też tak, że już go nie kochał, ale przez ten czas kiedy zna młodego artystę, zauważył, że chłopak często zamyka się w sobie i zaczyna go na trochę unikać, przez co wygląda jakby przed czymś uciekał. Zresztą, uciekał. Przed samym sobą. Przed swoimi demonami i przed swoją chorobą, przez którą niszczył wszystkie relacje, na których mu zależało. Jednak skąd Yoongi mógł to wiedzieć, skoro dla niego zakładał maskę skrytego w sobie dzieciaka z duszą, talentem oraz zapałem prawdziwego artysty?

Jungkook zaś wypłakiwał swoje sarnie oczy w wannie wypełnionej lodowatą wodą w kolorze ciemnej lawendy i pozwalał, by złote drobiny oblepiały jego bladą skórę. Przez te trzy tygodnie głównie walczył. Walczył z chęcią rozmowy, wyrzucenia z siebie wszystkiego i wpuszczenia Yoongiego do środka, by pokazać mu kim naprawdę jest, chociaż wcale nie było na co patrzeć. Był ładnie opakowanym wrakiem. Jego emocje i uczucia były w jakiś sposób popsute, przez co był nadwrażliwy, wycofany i tak bardzo nieufny. Chciał móc go kochać tak, jak sobie przysiągł wtedy na balkonie, gdy napisał ich inicjały na zapalniczce. Nie przypuszczał tylko, że znikając z uczelni zaraz po rozejściu się plotki o rzekomym romansie z przystojnym profesorem z Ameryki, tylko potwierdzi te dziwne domysły...

~*~

Poprawił swoją różową grzywkę i otworzył drzwi auli nie spodziewając się zobaczyć młodego bruneta w słuchawkach pomiędzy Daye a Sohye, jednak on tam był. Siedział spokojnie jakby znudzony, nie zwracając uwagi na nic dookoła i podpierał brodę na dłoni w drugiej trzymając ołówek i szkicując coś w swoim zeszycie. Podniósł na chwilę wzrok i gdy zobaczył profesora, wyjął jedną słuchawkę oraz zamienił ołówek na długopis.

- Witam was na dzisiejszych zajęciach. Cóż, będą dość nietypowe, ponieważ wykład poprowadzi jeden z waszych kolegów. Jeon Jungkook.

Chłopak otworzył szerzej oczy i zachłysnął się własną śliną.

- Słucham?

- Podsumujesz wszystko o czym mówiłem od początku roku, a ja zajmę twoje miejsce. - powiedział lodowato, nawet na niego nie patrząc. Bał się spojrzeć i zobaczyć te chude obojczyki wystające spod luźnej koszulki, żyły na przedramionach oraz ciemne oczy, które wpatrywały się w jego drobną postać bez żadnych emocji. Brunet spakował swoje rzeczy i wstał z miejsca zbiegając po schodach na dół i zajmując miejsce przy katedrze.

- Dobrze a więc... - zaczął gdy profesor zajął jego miejsce między wystraszonymi przyjaciółkami. - Rozpoczęliśmy ten rok od teorii kolorów. - chłopak użył specjalnej kamerki by pokazać to co miał narysowane w swoim notatnika pod pierwszym tematem dotyczącym tego zagadnienia i pokazał rysunek przedstawiający piękne motyle reprezentujące różne grupy kolorów. Dalej poszło mu już całkiem gładko pokazując coraz to nowe rysunki, omawiając je i omijając te bardziej prywatne. Po czterech godzinach wykładu z małą przerwą, jego gardło błagało o litość i jakieś miodowe tabletki, a kark łamał się przy każdym najdrobniejszym ruchu głowy. Pomimo, że to on był za wszystko odpowiedzialny, udało mu się opuścić salę jako pierwszemu i od razu skierował się do wyjścia z uczelni.

Słońce świeciło przyjemnie grzejąc już porządnie, jak to na maj przystało, a jemu nigdzie się nie spieszyło. Szedł powoli przez zielony trawnik nie podnosząc wzroku znad swoich czerwonych trampek. Krzyknął zaskoczony gdy poczuł jak czyjeś palce zaciskają się na jego ramieniu, zatrzymując go w miejscu.

- Hejka, Jungkookie. - przywitał się z nim Hoseok wychodząc zza jego pleców.

- Boże, nie strasz mnie tak więcej!

- Ah, przepraszam, przepraszam. W każdym razie, cieszę się, że do nas wróciłeś. - powiedział uśmiechając się szeroko.

- Ta, ja też się cieszę. Idziesz może w stronę metra?

- Nie do końca, miałem iść do Seohyun, ale właściwie mogę cię odprowadzić.

Gdy tylko opuścili teren uniwersytetu, starszy chłopak zagaił go na temat, na który miał z nim porozmawiać już dawno temu.

- Więc, jak układa ci się z Yoongim?

Brunet przystanął na chwilę i spojrzał na niego dziwacznie przekrzywiając głowę na bok. Ciężka grzywka zasłoniła na chwilę jego oczy, by za chwilę znów zwiesic głowę i ruszyć do przodu.

- Cudownie.

- Na pewno?

Brunet znowu się zatrzymał i popatrzył na niego zaszkolnymi oczami.

- Nie chcę o tym rozmawiać, okej? Nie powinno cię to interesować, Hoseok. Nie powinieneś pytać ani nawet o tym myśleć. Nikt nie powinien, ja zresztą też, bo nie ma już Yoongiego.

~*~

Różowowłosy wszedł do swojego mieszkania i rzucił torbę na ziemię strasząc tym samym rudego kota, który uciekł na drugą stronę mieszkania. Usiadł ciężko na kanapie i przetarł twarz dłońmi przyglądając się swojemu odbiciu w tafli telewizora. Wyciągnął z torby telefon oraz portfel i ubrał się ponownie by wsiąść do samochodu i pojechać pod dom Jeonów.

Namjoon wpuścił go bez najmniejszego zająknięcia, a Jinhye posłała mu zdegustowane spojrzenie gdy stanął na dole schodów i spojrzał w górę poprawiając czerwone kwiaty róż, które teraz nie symbolizowały pożądania fizycznego, a jedynie bezgraniczną miłość.

Zapukał ostrożnie do drzwi sypialni chłopaka i nie słysząc wyraźnej dezaprobaty, wszedł do środka. Brunet siedział na łóżku oparty o ścianę i rysował w szkicowniku nucąc pod nosem jakąś balladę z radia. Nie podniósł nawet wzroku na swojego gościa, mając zamiar go tak czy siak zignorować, nie ważne kim był.

- Khm, Jungkookie... - odezwał się w końcu zwracając na siebie jego przeszywające spojrzenie pełne oskarżeń, żalu, strachu i tęsknoty. - Przyszedłem cię przeprosić. Taehyung powiedział mi co się wtedy stało. Mogłeś mi po prostu powiedzieć, porozmawiać, może razem byśmy to jakoś rozwiązali. Nie chcę żebyś przede mną uciekał i chował swoje uczucia, bo nie na tym polega związek i...

- Ale na tym polega moje życie. - powiedział twardo nie przerywając rysowania. - Na uciekaniu, chowaniu i unikaniu wszelkich związków, bo nie umiem kochać. Nie umiem kochać bez strachu i lęku, bo taki już jestem. Będę uciekał, będę się chował za każdym razem kiedy przytrafi mi się coś gorszego. Będę miał ataki paniki, będę się odcinał, żebyś nie musiał patrzeć na to jak żałosny jestem. Na tym polega moja choroba.

Yoongi wpatrywał się w niego intensywnie, otwierając usta by coś powiedzieć, jednak zamknął je z powrotem i westchnął głośno. Przypomniała mu się chwila, w której Jinhye przyprowadziła go do niego na wernisażu w Nowym Jorku. Wydawał się być pewny siebie, nonszalancki i nieco wyniosły, jednak w trakcie rozmowy zorientował się, że to tylko maska, która skrywa wrażliwego chłopaka z niezwykle rzadkim darem postrzegania rzeczywistości w ten dogłębny i złożony sposób, odrzucającego powierzchowność czy pojęcie "pierwszego wrażenia", przez co Yoongi żałował, że ocenił go tak, a nie inaczej. Im lepiej go poznawał, tym bardziej zwracał uwagę na różne twarze Jungkooka, towarzyszące mu na każdym kroku. Dobry syn z bogatego domu oddany swojej samotnej matce, chłodny, nieco arogancki student odrzucający wszystkich dookoła, jakby nie odpowiadali jego standardom, uroczy chłopiec, który uwielbiał przytulać się do swojego chłopaka oraz namiętny kochanek rozpalający go do granic możliwości.

Jednak nigdzie nie dostrzegł młodego mężczyzny bez ojca z fobią społeczną i zaburzeniami lękowymi, do których się teraz przyznał.

- Kookie, ja - odłożył kwiaty na obrotowe krzesło stojące przy biurku i usiadł na brzegu łóżka. - Nie miałem pojęcia...

- Skąd mogłeś mieć? To nie twoja wina, że nie chce poprosić o pomoc i nie pokazuje nikomu jaki jestem naprawdę, bo nie ważne ile razy powiesz mi, że jestem piękny, utalentowany, albo wyjątkowy, ja to odrzucę, bo w środku jestem zepsuty i nie chcę tego naprawiać.

- Pozwól mi się naprawić. Dopuść mnie do siebie, bo naprawdę nie mam zamiaru cię krzywdzić. Kocham cię jak nikogo przedtem, Jungkook i nie chcę cię stracić. - powiedział blondyn w końcu sprawiając, że Jeon podniósł na niego swoje zaczerwienione oczy i odłożył szkicownik na parapet.

- Zgaś światło, hyung. - Min grzecznie wykonał polecenie nie do końca wiedząc do czego dąży chłopak. - Zasłoń mi oczy i patrz na moje ciało. Kochaj mnie z najczulej jak umiesz. Przełam mój lęk przed tobą i pokaż, że mogę ci ufać. Spraw bym nie przejmował się niczym oprócz tego, że mam przy sobie najlepszego mężczyznę na świecie, który się mną zaopiekuje. - wyszeptał wpatrując się w czarne oczy mężczyzny, które teraz odbijały blask światełek wiszących przy obrazach.

Brunet zbliżył się do niego powoli i przyciągnął za rękę na łóżko, zabierając z szuflady pod nimi satynową szarfę, którą kiedyś wyjął z sukni swojej matki. Wcisnął ją w garść blondyna, który zawiązał ją delikatnie z tyłu głowy Jeona, składając przy tym pierwsze cmoknięciem na gorącym karku, przez co wszystkie mięśnie w jego ciele napięły się niebezpiecznie zmuszając do zmiany pozycji. Siedział na piętach czekając na kolejny pocałunek, jednak zamiast niego, poczuł szczupłe palce starszego wsuwając się powoli pod jego koszulkę i znaczące swoim delikatnym dotykiem drogę od bioder do klatki piersiowej i z powrotem. Mężczyzna oparł głowę na jego ramieniu, szepcząc co jakiś czas piękne słowa do jego ucha i całując bok szyi, tuż przy linii kruczoczarnych włosów.  Po chwili takiej zabawy przeszedł przed chłopaka. Ułożył dłoń na jego policzku i szyi, biorąc delikatne wargi w swoje i całując powoli. Dłoń młodszego zawędrowała na biodro mężczyzny zaciskając się na nim lekko i przyciągając jego ciało bliżej siebie, prawie sadzając go sobie na udach. Gdy blondyn postanowił włączyć w pocałunek ich języki, Jeon zamruczał cicho przesuwając ręce na pośladki starszego i samemu unosząc się lekko w górę, gdy chłodne palce znowu postanowiły wsunąć się pod jego koszulkę, która za chwilę wyładowała na ziemi. Odsunęli się niechętnie od siebie z powodu braku oddechu, a Yoongi wykorzystał to, by ułożyć młodszego na poduszkach i usiąść na jego biodrach. Sam zdjął swoją koszulkę i położył się na klatce piersiowej kochanka, by powoli zacząć całować jego miodową skórę. Oddech młodszego stał się szybszy i bardziej rozedrgany, a Yoongi obserwował jak powoli rozchyla wargi pozwalając sobie na pierwsze westchnienie połączone z prawie bezgłośnym stęknięciem. Blondyn powrócił ustami do szyi młodszego, by przycisnąć do niej swoje wargi, jednak został powstrzymany przez cichutki głos.

- Nie, hyung. Nie chce żeby ktoś je widział...

- Dobrze, kochanie. W takim razie gdzie mam je zrobić? - zapytał muskając ustami jego ucho co wywołało lekkie dreszcze chłopaka.

- Na udach, hyung.

Starszy uśmiechnął się lekko i pocałował go krótko, jedną ręką odgarniając czarne kosmyki z twarzy, a drugą sięgając do sznureczka, którym zawiązane były jego szare dresy. Jungkooka zagryzł dolną wargę czując jak sprawna dłoń jego hyunga wpełza powoli po jego spodnie i krąży dookoła krocza przejeżdżając opuszkami palców po wrażliwych udach. Przekręcił głowę na bok, wtulając się w poduszkę i zaciskając dłoń na prześcieradle, gdy spuchnięte od pocałunków wargi starszego znalazły się na jego podbrzuszu. W końcu starszy przesunął obie ręce na jego spodnie i Jeon od razu uniósł biodra do góry, by ułatwić mu pozbycie się ich.

- Jesteś najpiękniejszy na świecie, Jungkookie. - wyszeptał zsuwając się w dół i rozchylając jego nogi by móc pocałować umięśnione uda, które po wewnętrznej stronie były nadzwyczaj wrażliwe.

Jedną dłoń miał mocno zaciśniętą pod kolanem chłopaka, by ułatwić sobie dostęp do skóry, która w tym miejscu była jaśniejsza i jeszcze bardziej rozgrzana, co tylko motywowało go do szybszego sprawienia przyjemności studentowi i wysunięcia dłoni w jego ciasne już bokserki. Bawił się z nim tak jeszcze chwilę wsłuchując się w coraz głośniejsze sapnięcia i jęki, aż gwałtownie zabrał swoje dłonie i usta z jego ciała klękając pomiędzy nogami i przyglądając się z góry temu jak jest piękny.

- H-hyung - wymruczał powoli. - Pozwól mi być na górze.

Mężczyzna uniósł brew zdziwiony i rozpiął pasek swoich dżinsów z metalicznym brzękiem sprzączki, na który Jeon zagryzł wargi i poprawił swoją pozycję, celowo unosząc biodra w górę.

- Jak sobie życzysz, króliczku.

Jeon przeżywał wszystko dwa razy mocniej przez odcięcie zmysłu wzroku oraz przez długą przerwę, w trakcie której jego ciało stęskniło się za czułymi pieszczotami blondyna oraz jakimkolwiek dotykiem. Tak jak Yoongi mu obiecał, tym razem to on był na górze i opierał dłonie o jego klatkę piersiową poruszając biodrami w przód i w tył, tak by sprawić największą przyjemność sobie i jemu. Jak zwykle nie przejmował się zupełnie tym, że na dole siedzi jego matka oraz Namjoon, bo liczyło się dla niego tu i teraz, a przede wszystkim mógł sobie w pełni pozwolić na prawdziwe przeżywanie tego zbliżenia bez lęku i niepokoju, dzięki temu, że w końcu opowiedział Yoongiemu o tym, co go trapi. Miał pewność, że go nie zostawi, a setki komplementów i wyznań z jego strony, utwierdzały go w przekonaniu, że to z nim jest jego miejsce, nie ważne co mówią ludzie dookoła nich.

~*~

Mam ostatnio poważne problemy z pisaniem

Enjoy,
- Alex =^.^= (and Nadia)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro