Rozdział: 37
Dopadłam do drzwi wejściowych wilczej siedziby. Z każdym krokiem przyspieszałam, więc na końcu moje łapy prawie wcale nie dotykały ziemi.
Już z oddali słyszałam głos głupiej wilczycy Alfa. Wiedziałam do czego jestem zdolna i prawie jej żałowałam. Prawie.
Wpadłam z impetem do pomieszczenia i po raz setny w tym dniu zamarłam. Pierdolona wilczyca stała za krzesłem, na którym siedziała Sara.
- Byłam ciekawa kiedy przybędziesz - mruknęła - czekałam na Ciebie.
Stałam tam w wilczej formie nie wiedząc, co zrobić. Jeśli zaatakowalabym wilczycę reszta mogła by zacząć ją bronić. A z drugiej strony... Była to szansa na ucieczkę ze szkoły i spokojnie życie z Filipem.
Stałam nie tylko fizycznie. Mój umysł nie był gotowy do podjęcia tak trudnej decyzji. Cała wataha zamarła na parę sekund.
Później dogonił mnie Rudy i zawył z bólem. Wilki bezmyślnie do niego dołączyły, a ich głosy stały sie smutne. Przepraszały przywódce za niewierność.
- Nie widzicie co on robi? Już prawie osiągnęliśmy nasz cel!
- Masz rację - mruknęłam, powracając do ludzkiej formy - zaszliscie tak daleko. Chcecie teraz to wszystko stracić?!
Wilki umilkły i spojrzały na mnie lekko zdziwione.
- Beato... - zaczął Rudy.
Spojrzałam na chłopaka.
-Prawda jest taka, że początkowo Waszym celem było wydostanie się stąd... Jednak zrobiliście coś o wiele bardziej pożytecznego. Staliście sie rodziną! A tego potrafię Wam zazdrościć. Bo to jest dar, którego nie da sie kupić. Wataha Zbuntowanych zdobyła cel. Prawdą jest, że zmienił się on w trakcie istnienia Watahy, ale teraz jest to... Piękne. Wy jesteście piękną rodziną. I nigdy nie pozwolicie sobie na zepsucie tych relacji. Ale jeden z Was wpadł na popiedolony pomysł zrobienia zamachu na życie niewinnych. Po co? Aby uzyskać jakaś gównianą, prowizoryczną wolność?! Tutaj jesteście wolni. Inni martwią się problemami, dzięki czemu, możecie czuć się swobodnie. A Wy chcecie to stracić?!
Po mojej przemowie wilki patrzyły na mnie z pewnym rodzajem szacunku w oczach. Uśmiechnęłam sie i wtedy ktoś krzyknął.
Odwróciłam się i w ułamku sekundy zrozumiałam co się dzieje. Wilczyca skoczyła w moją stronę. Nie miałam czasu, żeby się obronić....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro