trzy
a/n - po prawej widzicie zdjęcie calamity; dziękujemy, calamity. miło mi, że komuś się the a team podoba, bo mi się to tak sympatycznie pisze. lubię, jak mi się sympatycznei pisze. jeśli ktoś się pogubił w historii, w skrócie wygląda to tak, że calamity naprawdę nie wie, czego sama chce, a ashton jest uroczy.
- jestem wcieleniem depresji! – krzyknęła calamity, zbiegając po schodach szkolnej sceny w auli. – mam tak wielką depresję, że… uch. sama nie wiem – dodała dziewczyna, zatrzymując się w pół kroku.
ashton przyglądał się dziewczynie z niemałym podziwem; zaledwie dwadzieścia minut wcześniej calamity umierała z pragnienia i znudzenia, jak sama to określiła, ludzką egzystencją, by po chwili zamienić się w chochlika i wybiec ze szkolnej stołówki, wzbudzając tym samym niemałe poruszenie o pozostałych uczniów.
- calamity, proszę – westchnął irwin, wstając z siedzenia. – przestań biegać, tutaj jest strasznie ślisko i możesz…
- mogę co? – dziewczyna stanęła na wprost ashtona i położywszy dłonie na biodrach, pochyliła się do przodu. – co, ashton? mogę umrzeć? jeśli mam umrzeć, to chcę tutaj, jak wielka aktorka! – wrzasnęła calamity i ni stąd, ni zowąd upadła na podłogę.
- calamity… - ashton pokręcił głową, gdy dziewczyna chwyciła się jego dłoni i powoli wstała z posadzki.
- wiem, jestem niesamowita – calamity uśmiechnęła się szeroko i mocno objęła ashtona; to jest na tyle, na ile pozwalała jej postura, wydająca się przy postawnym chłopaku dość… nieznacząca.
- chyba tak – roześmiał się ashton, opierając podbródek na głowie calamity.
- chyba? – dziewczyna odsunęła się od irwina na tyle, by móc mu spojrzeć w oczy. – chyba?
- żartowałem, cammie – ashton roześmiał się jeszcze bardziej, a calamity od razu mu zawtórowała. po chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy na lunch i zarówno calamity jak i ashton podnieśli swoje plecaki i powoli skierowali się w stronę wyznaczonych sal.
po skończonych zajęciach ashton postanowił odebrać calamity z jej zajęć i zaprosić na spacer; znów zanosiło się na solidną burzę, a calamity dość wyraźnie zaznaczyła swoją sympatię do takiej pogody. jednak gdy chłopak znalazł się pod salą 125, jego oczom ukazała się wyraźnie posmutniała i markotna calamity, która powłócząc nogami wyszła z klasy, nerwowo poprawiając rękawy swetra.
- cammie? – ashton podszedł do dziewczyny, przyglądając się jej badawczo. – coś się stało?
- nie widzę sensu – mruknęła calamity, wycierając nos o rękaw. – w niczym.
ashton westchnął i objąwszy calamity w pasie, postanowił odpuścić sobie zajęcia praktyczne i od razu wybrać się na spacer.
gdy tylko znaleźli się przy samochodzie chłopaka, calamity oparła się plecami o drzwi po stronie pasażera i zjechała w dół, po czym zaczęła bezgłośnie płakać. ashton dziękował sobie w duchu za to, że jego pickup był na tyle duży, że zasłaniał wszystko, co się za nim działo.
- calamity? – irwin usiadł obok dziewczyny i zaczął kreślić kciukiem na kółka jej dłoni.
- to nie ma sensu, jestem zerem, ash. widzisz to? – dziewczyna podniosła do góry ręce. – tutaj jest cały ciężar świata. ja to dźwigam, bo nie umiem wyłączyć, ojciec kiedyś stwierdził, że to empatia. to nie jest empatia, ja jestem dziwna - szepnęła calamity, i przyciągnąwszy kolana do klatki piersiowej, objęła się ramionami.
- cammie… - ashton przygryzł dolną wargę, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. na litość boską, nie prosił się o to wszystko, ale jednocześnie po tych dwóch tygodniach nie umiał calamity po prostu zostawić.
w końcu chłopak wpadł na genialny pomysł; bez chwili zastanowienia wskoczył na przyczepę samochodu i ze skrytki wyciągnął koc, po czym zeskoczył z powrotem i szepnął coś calamity na ucho.
po kilku minutach, ashton odetchnął z ulgą, gdy calamity, zmęczona dniem w szkole, usnęła z głową na jego nogach, skulona w kłębek na przyczepie pickupa, przykryta kocem z psem cliffordem. chłopak delikatnie gładził calamity po plecach, próbując ją nieco uspokoić, ponieważ nadal trzęsła się od płaczu, mimo że ten dawno ustał.
- och, calamity – mruknął irwin, przyglądając się śpiącej dziewczynie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro