Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

That Nightmare

》Michael

[14.07.1986]
14:12

Usłyszałem płacz dziecka... naszego dziecka... Madeleine spojrzała na mnie wykończona i uśmiechnęła się...

– To dziewczynka – oznajmił lekarz.

– Nazwiemy ją Luna – stwierdziła Madeleine.

– Kocham cię Maddie... – pocałowałem ją w usta.

Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy z malutką do domu.

– Jest słodziutka... – stwierdziła Madeleine.

– Wdała się w ciebie... – pocałowałem ją w czoło pogładziłem jej rude włosy – też będzie najpiękniejsza na świecie...

– Ale pewnie będzie córeczką tatusia...

– Ma najcudowniejszą mamę na świecie... Też się od ciebie nie oderwie...

[19.05.1990]

Maddie od dłuższego czasu źle wyglądała i kilkukrotnie zemdlała lub zasłabła... W końcu namówiłem ją na badania...

Zdiagnozowali u niej białaczkę...

– Michael, ja nie mogę umrzeć... Nie teraz... Nasza córeczka ma dopiero 4 lata...

– Nie umrzesz. Stać nas na leczenie. Wszystko będzie dobrze...

[25.05.1990]

Maddie zaczęła leczenie, o czym od razu napisały media, które, nie mam pojęcia skąd, dowiedziały się o jej chorobie...

[30.05.1990]

Gdy ochroniarze przynieśli listy ze skrzynki (mi samemu lub Maddie nie pozwalali do niej podejść, a w zasadzie to nawet zbliżyć się do bramy, żeby nikt nas nie zastrzelił) zatkało mnie...

Listy ze słowami współczucia i wsparcia dosłownie mnie zasypały... Luna się świetnie bawiła - wskoczyła w nie jak w stertę liści...

[21.06.1990]

Dopiero tym razem zabrałem Lunę do Maddie, bo jechaliśmy po nią, żeby zabrać ją do Neverland, bo miała miesięczną przerwę w leczeniu, żeby nie wyniszczyło jej organizmu.

Popłakałem się na jej widok, bo sama siedziała zapłakana, ze szczotką w dłoni... na szczotce została reszta jej włosów

– Maddie, nie płacz... – przytuliłem ją

– Popatrz na mnie!

– Patrzę. Patrzę i widzę najcudowniejszą żonę i matkę, najpiękniejszą kobietę na świecie...

Gdy wróciliśmy do Neverland, Maddie się położyła, a Luna spojrzała na mnie.

– Gdzie włosy mamy? – zapytała.

– Twoja mama jest chora... Kiedy wyzdrowieje, jej włosy wrócą.

– A czemu jest chora?

– Nie wiem córeczko...

[17.08.1990]

Wyniki Maddie były negatywne i pozytywne jednocześnie – wygrała z chorobą...

[19.08.1990]

Postanowiliśmy uczcić jej wyzdrowienie i zaprosiliśmy naszą rodzinę

[13.04.1992]

Maddie zemdlała i trafiła do szpitala...

Jak się okazało, miała nawrót choroby...

[28.10.1992]

Maddie była już tak osłabiona chorobą, walką z nią, lekami i tym wszystkim, że nie była w stanie stać dłużej niż 2 minuty

Lekarze powiedzieli mi wprost:

– Niech Pan z nią porozmawia i powie jej, jak najdelikatniej, że to koniec... Że zabiera ją Pan do domu...

– To znaczy?

– Nie wyleczymy jej, przykro nam. Pielęgniarka poinstruuje pana, co do podawania leków, które ulżą pana żonie.

Wszedłem na salę Maddie...

Patrzyła na mnie ledwie żywym wzrokiem...

– Mike, jestem już tym zmęczona... Chciałabym... Chciałabym jeszcze zobaczyć nasze dziecko.

– Maddie, oni mówią, że twoje leczenie jest trudne...

– Mike, ja czuję, że to koniec... Zabierz mnie do domu... Proszę...

– Dla ciebie wszystko...

Po tym, jak dostałem instrukcje od pielęgniarki, co do leków, zabrałem Maddie do Neverland...

[16.11.1992]
22:10


Od momentu, gdy zabrałem Maddie ze szpitala, nie spałem prawie wcale...

– Michael... – szepnęła słabo.

– Tak?

– Pocałuj mnie, proszę... Ja... Czuję, że... Że to już.

– Kocham cię – pocałowałem ją...

Gdy oderwałem się od jej ust, była już nieprzytomna, a chwilę później przestała oddychać...

– Kocham cię Madeleine...

[23.11.1992]

– Kocham cię Madeleine... – ostatni raz ją pocałowałem, nim zamknęli trumnę...

[17.10.1996]

Luna dobrze radziła sobie w szkole, mimo braku matki...

Ja też w końcu jakoś pogodziłem się z faktem, że Madeleine odeszła...

[16.11.2002]

– Dziś mija 10 lat, od śmierci ukochanej żony Króla Popu – usłyszałam głos z telewizora i spojrzałem na ekran.

– Madeleine Ester–Jackson miała 29 lat gdy zmarła. Dziś miałaby 39 lat...

Telewizor zgasł...

Obejrzałem się... Luna stała za mną z pilotem...

– Nie katuj się tym, tato...

– Chciałbym, ale nie mogę... Im ty jesteś starsza, tym bardziej się boję, że ciebie też tak stracę... Że zostanę sam.

Usiadła obok mnie.

– Niektórzy zaczynają pić, inni ćpać....

– Ja nie zacznę. Nie chcę umrzeć... Nie mogę zostawić ciebie samej...

– Nie mówię, że masz zacząć, tylko żebyś znalazł sobie zajęcie, żeby nie myśleć o tym, że nie ma z nami mamy...

– Co na przykład?

– Coś, do czegoś masz talent, poza tańcem, śpiewem, pisaniem tekstów... Nie wiem, może fotografia? Malarstwo?

– A pomożesz mi?

– W jakim sensie?

– Będziesz moją modelką?

– Tak...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro