Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R2

[22.11.2002]

- Tato, mam problem - zaczęła, gdy wróciła ze szkoły.

- Jaki?

- Moja szkoła bierze udział w konkursie cheerleaderek... w sensie chodzi o układ taneczny...

- W czym więc problem?

- Że zawody za miesiąc, a my, od początku roku, nie wymyśliliśmy dobrego układu.

- Ty też występujesz?

- Chciałabym, ale boję się, że jeśli wygramy, to powiedzą, że ty im za to zapłaciłeś...

- Nawet jeśli, to trudno... Wystąp. Spełniaj marzenia, realizuj się, rozwijaj pasje...

- Myślałam, żebyś nam pomógł z układem... I tak w szkole jestem pod nazwiskiem mamy, więc nie sądzę, żeby tak szybko wpadli na to, że jesteś moim ojcem, a nie facetem.

- Co? - spojrzałem na nią zszokowany - o czym ty mówisz?

- Pomóż nam z choreografią, błagam...

- To zrozumiałem... O co chodziło Ci z ojcem, a facetem?

- W szkole tylko dyrekcja wie, że jesteś moim ojcem... Pomóż, proszę...

- Dobra... Jak?

- Jesteś choreografem, artystą... Chciałam, żebyś został... Naszym trenerem.

- Nie macie trenera ze szkoły?

- Kilka dni temu, na swoim treningu, złamała nogę... Tato, tylko ty możesz to uratować...

- Nie mówiłaś, że jesteś cheerleaderką...

- Wiem, że mama też była... Nie chciałam ci przypominać... Ale teraz, naprawdę potrzebuję twojej pomocy.

- Nie ma problemu... Ale... Zadzwoń do nich... Będziemy trenować tutaj...

- Czemu tutaj?

- Zaufaj mi...

Okłamałem ją, wiedziałem o zawodach, bo miałem być jednym z jurorów w finale.

- Ok...

Luna zaprosiła ich na weekend, więc miałem trochę czasu na ogarniecie ich...

Wysłałem po nich autokar z moim kierowcą...

***

Gdy dotarli, chciało mi się śmiać z ich min...

- Poznajcie mojego tatę. - Luna przerwała ciszę.

Kiedy ich już poznałem, zabrałem ich do sali tanecznej...

- Dobra... jeszcze tylko kilka pytań... Po pierwsze, macie jakąś tematykę narzuconą?

- Nie, i to jest największy problem, bo gdyby była, mielibyśmy o co się zaczepić.

- Ok... coś wiecie o jury? Wiecie kto w nim będzie? - próbowałem wybadać teren.

- Mamy tylko informację, że w finale będzie ktoś, kto jest światowej sławy choreografem... więcej nic...

- Dobra... To znamy poziom... na jakim etapie jesteście? W sensie w zawodach.

- Został nam półfinał i finał.

- Jasne...

Miałem już plan na oba etapy...

Po próbie zaczęli się ogarniać, bo mieli przecież zostać na weekend.

[23.11.2002]
0

0:30

Podszedłem pod drzwi pokoju Luny, w którym nadal siedziała jedna z jej przyjaciółek... Nie miałem pretensji, że nie śpią, bo miały przecież po 16 lat, a po prostu bardziej chciałem dopilnować, żeby z tego nocowania, nie wyszła orgia...

- Luna, tak w zasadzie, to ile on ci płaci? - zapytała jedna z dziewczyn.

- W sensie?

- Bo mówiłaś, że to twój Tatuś...

- Za co niby ma mi płacić?

- Nie musisz zgrywać świętej... Jakoś zarabiać trzeba... Ile można na tym zarobić?

- Na czym? Na tym, że to mój tata?

- Tak. Ile za to dostajesz? I za co? Za dzień? Za godzinę? Za każdy raz?

- Jaki raz?

- Za numerek... no wiesz, za dawanie mu dupy...

- Ty jesteś chora na łeb? To jest mój ojciec. Biologiczny.

- Tak, tak Luna... - stwierdziła prześmiewczo - i dlatego masz na nazwisko Ester... Po biologicznym ojcu ma się nazwisko.

- Jestem w szkole pod nazwiskiem mamy, żeby nie wywoływać rozgłosu, że do tej szkoły chodzi córka Michaela Jacksona. Rozumiesz?

- Mhm... już ci wierzę. Po co ci zdjęcie jego żony?

Usłyszałem, że Luna zaczęła płakać... odczekałem chwilę i zapukałem do jej drzwi

- Córeczko, w porządku? - uchyliłem drzwi i zajrzałem do pokoju

Bez słowa się do mnie Przytuliła

- Nie płacz... Luna...

Druga dziewczyna wstała i wzięła do ręki zdjęcie Madeleine stojące na biurku Luny

- Piękne zdjęcie - stwierdziła

- To ostatnie zdjęcie, na którym Madeleine i Luna są jednocześnie i ostatnie zdjęcie Madeleine... Kilka tygodni później zmarła. - odparłem... Chciałem ją ruszyć emocjonalnie - Gdy Madeleine przegrała z chorobą, Luna miała niecałe 7 lat... Od tego czasu sam są wychowuję.

Poczułem, że Luna mocniej się do mnie przytula...

- Ne pleure pas mon ange... tout ira bien... - powiedziałem do Luny (fr. Nie płacz aniołku... Będzie dobrze...)

Uspokoiła się trochę.

- Mogę z tobą porozmawiać? - zapytałem dziewczyny, która wcześniej spowodowała płacz Luny...

- Tak...

Zabrałem ją na zewnątrz.

- Co się stało, że Luna zaczęła płakać?

- Zapytałam o zdjęcie.

- Po prostu?

- Tak.

- Jak masz na imię?

- Eliza.

- Eliza, słyszałem o co pytałaś Lunę... może ja ci na te pytania odpowiem.

- Ile ona dostaje kasy, za sypianie z Panem?

- Nie dostaje za sypianie ze mną, tylko za to, że jest.

- A za co? Za godzinę, za dzień?

- Naszą ustaloną kwotę dziennie, chyba, że potrzebuje więcej.

- Starcza Panu jedna taka dziewczyna?

- Co ty, pracy szukasz?

- Myślę o zmianie pracy...

- Słuchaj Eliza... Luna nie kłamała. Ja jestem jej ojcem... Miałem 28 lat, gdy się urodziła... Madeleine miała wtedy 23 lata...

- Czemu zawsze ukrywał pan twarz córki?

- Żeby miała normalne życie bez fleszy... Ja to przechodziłem przez Josepha i zespół... Nie chciałem takiego losu dla Luny...

- Nie chciał Pan, nigdy znaleźć kogoś, kto zastąpiłby pana córce matkę?

- Nie... bałem się, że jeśli się z kimś zwiążę, to albo skończy się tak jak z Madeleine, albo Luna skończy jako Kopciuszek...

- A teraz? Luna ma 16 lat... Nie myślał Pan o tym, żeby znaleźć kogoś, kogo Pan pokocha? Już nie dla córki, ale dla siebie?

- Chciałbym, ale się boję... dla Madeleine mógłbym zrobić wszystko... Kiedy zachorowała, przysięgałem jej, że nie umrze, że ją wyleczą... Przysięgałem... A zmarła mi na rękach... - łzy same ciekły mi z oczu.

Poczułem jak ktoś mnie przytula.

- Tato, nie płacz - szepnęła Luna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro