Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R 6

– Michael! Poczekaj – zatrzymała mnie.

– Po co mam czekać? Rozumiem, że mnie nie chcesz.

– Źle się wyraziłam... Chodziło mi o to, że to się dzieje za szybko... To nie tak, że cię nie chcę... Chcę – pocałowała mnie – tylko... Boję się, że uznasz, że jestem do niczego...

– Czemu miałbym tak uznać?

– Ja... Ja nigdy nie... – miała ewidentny problem, żeby powiedzieć o co chodzi.

– Jeśli masz się tak denerwować, żeby powiedzieć dwa słowa, to sam zapytam. Jesteś dziewicą, tak?

Popłakała się...

– Vienna, co się stało?

– Bo nie jestem, ale... Ja... Ja tego nie chciałam... Ja... Ja byłam wtedy nieprzytomna...

Przytuliłem ją

– Już... spokojnie...

– Ty nie rozumiesz...Ja mam przez to dziecko.

– Ile ma?

– 5 lat... – odsunęła się ode mnie

– Jest z twoją matką?

– Tak... Tęsknię za nią...

– Jeśli chcesz, to po nią pojedź... Moim zdaniem, takie oddzielenie od matki, to dla niej trauma...

– Michael, jesteś wdowcem od 10 lat. Nie przerzucaj doświadczeń swoich i swojej córki na innych.

– Vienna, proszę, zrozum mnie... Ja nie przerzucam swoich doświadczeń, tylko... Ja chcę dla twojego dziecka, lepszego dzieciństwa, niż moje.

– Czyli nadal przerzucasz swoje doświadczenia.

– Co ja mam zrobić, żebyś mi zaufała? – chciałem pogładzić ją po policzku.

– Opanować się – odepchnęła moją rękę. – Jeśli, jeszcze raz, ważysz się mnie pocałować, albo dotknąć, bez mojej zgody, to cię pozwę. Może inne dziewczyny, oddawały ci się na życzenie, ale ja taka łatwa nie jestem.

– Nigdy nie twierdziłem, że jesteś.

– Nie oszukuj się. Jesteś sławny. Każda laska poszłaby z tobą do łóżka, chociaż po to, żeby zaistnieć.

– Zdecyduj się, czy nie jesteś łatwa, jak to określiłaś, czy każda by ze mną poszła do łóżka.

– Każda, ale nie ja.

– Zamiast mnie tak zwodzić, powiedz, że mnie chcesz. Po prostu mi to powiedz wprost... powiedz mi po prostu, że jestem dla ciebie za stary, że jestem do niczego, że mnie nie kochasz. Powiedz, że jestem chory psychicznie, jeśli myślę, że mam u ciebie szanse. Ja zrozumiem. Jestem 10 lat starszy, a poza tym, masz prawo mnie nie chcieć.

– Ale to nie tak...Ja cię kocham, od kiedy skończyłam 15 lat... Ja się po prostu boję... Ojciec Carli mnie wykorzystał i porzucił...

– Jeśli się boisz, rozumiem... I wierz mi, że po tym, czego doświadczyłem, też się boję. Maddie nie żyje, Susan też...teraz, to samo cholerstwo, chce mi odebrać też Lunę... Ja też się boję związku...

– Ty nie rozumiesz... Ja się nie boję związku... Ja chcę związku, ale boję się, że znów ktoś mnie skrzywdzi, że znów zajdę w ciążę i zostanę sama.

– Nie tylko ty... Ja się boję mieć dzieci, przez to co się stało... Boję się, że stracę kolejne dziecko.

– Mogę się zgodzić na związek, ale pod warunkiem, że podpiszemy umowę, że nie będziemy mieć dzieci... że pozwolisz mi na każdą możliwą formę nie zajścia w ciążę.

– Pozwolę Ci, nie ma problemu... wszystko, tylko zostań...

– Przygotuj umowę, ja wracam do Luny... jestem, mimo wszystko, w pracy

– Pracujesz 24/7... zamęczysz się.

– Trudno... ktoś musi zarabiać... sama utrzymuję matkę i córkę... – wyszła.

Poszedłem za nią, do pokoju Luny.

– Jest lepiej po tej kroplówce? – zapytała.

– Troszeczkę... – odparła Luna – Vienna, zostawisz nas na chwilę?

– Tak – Vienna wyszła.

– Udało ci się? – zapytała Luna.

– Chyba tak... przynajmniej nie dostałem w twarz gdy ją pocałowałem, więc raczej się udało...

– Do wakacji musisz ją zdobyć.

[31.01.2003]

Vienna pojechała na weekend do domu, żeby zabrać córkę i matkę do Neverland...

Ja miałem zostać i podawać Lunie leki zgodnie z notatką od Vienny...

– Tato, czemu za każdym razem, gdy podajesz mi leki, płaczesz? – zapytała Luna.

Usiadłem na brzegu jej łóżka.

– Kiedy z Maddie było już bardzo źle i lekarze uznali, że nie da się jej wyleczyć, wypisali ją, kazali mi ją zabrać do domu i podawać leki przeciwbólowe... musiałem patrzeć, jak życie z niej ulatuje... Po prostu boję się, że Ty też umrzesz mi na rękach...

– Ale minęło 10 lat... teraz jest lepsza medycyna...

– Medycyna tak, ale moja trauma nie minęła...

– Namów Viennę na ślub... Tato, widzę jak na siebie patrzycie... ona próbuje to ukryć, żeby być profesjonalna, a ty chcesz to ukryć przed samym sobą...

– Bo się boję. Straciłem już żonę i córkę, teraz muszę walczyć o ciebie... boję się, że ślub z Vienną odbierze mi i ciebie i ją... Luna, ja ją kocham...

– Bardziej niż mnie?

– Nie... jeśli od tego zależałoby twoje życie, zapomniałbym o niej, żeby cię nie stracić.

– Kochasz ją bardziej od mamy, prawda?

– Kocham ją tak samo.

– Ale nie przestaniesz mnie kochać, jeśli Vienna zajdzie w ciążę, prawda?

– Boże, córeczko... Masz 16 lat... proszę cię, nie zadawaj tak dziecinnych pytań... oczywiście, że nie. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro