Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

Marta

Nie wiem co dokładnie sprawiło, że za każdym razem, gdy myślę o Lenie, chcę znowu spojrzeć w jej czyste, błękitne oczy, dotknąć jej skóry, wtulić się w nią z całej siły. Może to ten promienny uśmiech, może zawsze radosny i głośny śmiech, może te małe urocze piegi na nosie, które kiedyś uważałam za sztuczne, może cały jej sposób bycia. Uświadamiam sobie, że za każdym razem, kiedy w słuchawkach słyszę kojący głos Billie Eilish śpiewający “ocean eyes”, myślę o tęczówkach Leny, a kiedy na polskim jest mowa o romantyzmie i wielkiej idealizowanej miłości, wyobrażam siebie trzymającą ją za rękę i mówiącą jej, że jest dla mnie słońcem, niebem, muzą, ratunkiem. Nie chcę tego i nigdy nie chciałam, ale chyba zaczynam mieć fioła na punkcie kolejnej już dziewczyny.

I teraz, przyciskając końcówkę czarnego długopisu do kartki w linie, nie mogę przestać myśleć o Lenie. Dzisiaj przez ponad godzinę rozmawiałyśmy właściwie o wszystkim, ja starałam się odwrócić jej uwagę od bólu po zdradzie, podczas gdy ona starała się poprawić mój nastrój raz słabszymi, raz lepszymi żartami. Ciężko się przyznać, ale raz czy dwa sprawiła, że się uśmiechnęłam. Nie wiem, co ja właściwie robię. Słowa same ze mnie wypływają na papier, układając się w krótkie linijki.

Zaprzątasz mi głowę
Nie tego chciałam
Odbierasz mi mowę
A znikać już miałam
Nie wiesz nic o mnie
A wciąż tu jesteś
Przy tobie chcę odkryć
Co to jest szczęście

Nie wiem, co dalej mam pisać, czy w ogóle pisać. Od jakichś dwóch lat, gdy czułam się źle lub szalało we mnie za dużo zbyt silnych emocji, przelewałam wszystkie moje myśli i uczucia na kartki czarnego zeszyciku, z przyklejonymi na nim przypadkowymi naklejkami. Sześćdziesiąt cztery kartki do dyspozycji i miałam zapełnioną nieco ponad połowę. Nie mam pojęcia, czy moje wiersze są jakkolwiek dobre, pewnie gdyby zobaczył je jakiś bardzo mądry i utalentowany poeta, to powiedziałby mi, że muszę jeszcze sporo popracować nad tym i owym. Ale żaden ich jak dotąd nie zobaczył, więc piszę je, zwierzam się zeszytowi ze wszystkich moich lęków i pragnień, nie pokazuję ich nikomu. Lepiej, żeby nikt nie brał się za ich ocenianie i nie zaczynał rozpaczać nad moim życiem, które nie jest kolorowe ani w rzeczywistości, ani w odzwierciedlających ją wierszach.

Z westchnięciem odkładam zeszyt i wkładam do uszu podłączone do telefonu słuchawki, po czym włączam pierwszą lepszą playlistę - tę, którą utworzyłam wczoraj, jak zwykle za dużo myśląc o Lenie, “i think i'm falling”.

Gdy tylko “we fell in love in october” rozbrzmiewa w moich uszach, opieram głowę o zagłówek łóżka, przymykam oczy i pozwalam muzyce wyrazić to, co w tym momencie odczuwam. Mamy październik, dokładnie osiemnastego. Zadurzam się w dziewczynie, tak bardzo pragnę, żeby była moja, żeby stała się moim światem, chociaż w duszy ten cichy szept mówi mi, że to się nigdy nie stanie, przecież jest hetero, niedawno dosłownie zdradził ją chłopak. “Don't bother looking down, we're not going that way, at least I know, I am here to say” - eteryczny głos girl in red, w który tak uwielbiam się wsłuchiwać, próbuje dać mi nadzieję. Ale tak naprawdę wiem, że idę w dół, powoli, ale pewnie opadam. A może to Lena wypowiada te słowa? Nigdy nie wypowiedziałaby ich z czystej miłości, prędzej ponieważ chce dać mi nadzieję na lepszy dzień. Chociaż sama ledwo w to wierzę, że ktoś w końcu jest tu dla mnie w najgorszym czasie mojego życia, który samej tak ciężko mi przejść.

Leno Filipska, jeśli kiedykolwiek się dowiesz, co mi chodzi po głowie, pewnie uciekniesz, ale proszę cię, nie rób tego. Zostań, złap mnie za rękę, powiedz do mnie choć jedną linijkę podobną do tych z “we fell in love in october”. Nawet cię nie proszę, byś mnie pokochała, bo nigdy tego nie zrobisz. Po prostu przyjmij to inaczej niż większość ludzi, których przyszło mi znać.

***

Wychodzenie na spacery z moją siostrą zawsze sprawia, że czuję się okropnie. Nie, że nie lubię Joasi, bo kocham ją z całej siły, ale za każdym razem gdy idę chodnikiem z wózkiem, czuję się jak obnażona przez całą ludzkością tego świata. Patrzcie, właśnie idzie Marta Zawadzka, jej własna matka nie ma tyle czasu do poświęcenia swoim dzieciom, w tym jednego śmiertelnie chorego. Ojciec za to jest zbyt pijany, by zająć się rodziną, a babcia ma swoje lata i jest jedną z dwóch osób jakimś cudem trzymających w ryzach tę rodzinę. A to śmiertelnie chore (ciekawe dlaczego?) dziecko leży właśnie w wózeczku prowadzonym przez jego siostrę, która jakoś rzadko się pokazuje poza szkołą, chyba się za dobrze nie czuje.

I tak samo się czuję teraz, pchając przed siebie wózek i wpatrując się w wielkie, ciemne, niewinne oczy dziecka. Ona na to nie zasłużyła, żadna mała dziewczynka nie zasłużyła na takie cierpienie, powinna teraz iść obok mnie, trzymana za rączkę, a nie leżeć, niezdolna do samodzielnego podniesienia się na nogi. Były chwile, kiedy oskarżałam ją o całe zło, jakie przydarzyło się w moim życiu, ale zawsze, kiedy patrzę na tę anielską twarzyczkę, moje zimne, popękane serce mięknie w ułamku sekundy i rozumiem, że to nie jej wina. Nic nie jest jej winą i nigdy nie było.

W jednej słuchawce leci cicho piosenka Marty Bijan, jednej z moich ulubionych piosenkarek. Niemal czuję, jak łzy napływają mi do oczu, gdy śpiewa słowa, z którymi aż za bardzo się ostatnio utożsamiam. “Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam i nie potrafię dziś śnić, pomóż mi” - zawsze gdy te słowa padają w refrenie “Ciemno”, nie mogę powstrzymać zalewającej mnie fali emocji, to jest silniejsze ode mnie. Ale nie mogę się załamać na oczach Joasi, nawet jeśli jeszcze nic nie rozumie.

Mój muzyczny trans przerywa mnie stłumione zawołanie z drugiej strony chodnika. Grzebię w kieszeni by odnaleźć telefon i wyłączyć muzykę, po czym rozglądam się wokół. Niemal podskakuję, gdy obok siebie widzę patrzącą na mnie ciekawsko Lenę.

— Hej — jej głos brzmi tak beztrosko, gdy unosi dłoń i macha do mnie. Natychmiast wyjmuję słuchawkę z ucha, wciąż niepewnymi rękoma i również do niej macham. Przestań się do cholery rumienić, jak na nią patrzysz!

— No hej — odpowiadam jej cicho, nie mogąc przestać gapić się na jej twarz o gładkich rysach i najpiękniejszych biegach, jakie widziałam. Dziewczyna dzisiaj jest ubrana w rozszerzane dżinsy i jasną bluzę z jakąś piosenkarką. Gdy przyglądam się bliżej, widzę, że jest to bluza ze zdjęciem Taylor Swift. W sumie kogo innego mogłam się spodziewać?

— Spacer z rodzeństwem? Ja szłam właśnie do sklepu, ale chyba przemieni się to w dłuższy obchód — uśmiecha się, skinięciem głowy wskazując na niczego nieświadomą, delikatnie uśmiechającą się Joasię.

— Mhm, z siostrą — potwierdzam, zerkając na moją siostrzyczkę, by po chwili przenieść wzrok na dziewczynę, która widocznie się rozpromieniła. Czy ona zawsze jest dla wszystkich takim ludzkim golden retrieverem?

— Mogę zobaczyć? — pyta z wyczuwalną nutą ekscytacji w głosie. Super, nawet nie wie, że za chwilę zobaczy ciężko chore dziecko i nie uwierzy, jak jej powiem ile ma lat.

— Jasne — mimowolnie kiwam głową, obserwując, jak dziewczyna podchodzi do wózka i zerka do środka, a oczy błyszczą jej z zaciekawienia.

— Hej, malutka — szczebiocze do niej, patrząc prosto w jej duże oczka — Śliczna jesteś, wiesz? I masz taką siostrę fajną, że nawet sobie z tego sprawy nie zdajesz — w jednej chwili na jej i moje policzki wstępuje różowy rumieniec, a mój mózg stara się pojąć co właśnie usłyszał i zrozumiał.

Ona… nazwała mnie fajną, mówiąc do mojej siostry. Pomocy, jak… jak się oddycha? Co ja mam teraz zrobić, ma ktoś instrukcję postępowania w takiej sytuacji?

— Trochę się zapomniałam, taka jest słodziutka, w każdym razie… — Lena niezręcznie próbuje wrócić do tematu, z nerwowym śmiechem delikatnie pobrzmiewającym w głosie i paniką w niebieskich oczach — Tak z ciekawości pytam, jak ma na imię i ile ma miesięcy?

No teraz to już się nie wymigam. Przecież wygląda na ponad półtora roku, nie powiem, że jest młodsza. Może się znać na dzieciach, chociaż to wątpliwe, patrząc na nią. Co ja mam…

— Dwadzieścia. Półtora roku plus dwa miesiące — gdy mówię całą prawdę, moje policzki delikatnie się czerwienią. Proszę, niech nie dopytuje…

W mojej głowie dzieje się istna panika, gdy widzę, jak zdziwienie wymalowuje się na twarzy Leny, co oznacza, że za chwilę będzie się mnie wypytywać o więcej, dlaczego Joasia nie chodzi, czemu tak mało się rusza… Kurde, ona może pamiętać zbiórkę pieniędzy sprzed roku i teraz sobie akurat przypomnieć.

— Słodka jest — uśmiecha się, patrząc na moją siostrę jeszcze raz, po czym odwraca się do mnie — Czego właśnie słuchałaś?

Jednocześnie czuję ulgę, że ominęła drażliwy temat, a w tym samym momencie zadaję sobie pytanie, dlaczego musi pytać mnie o mój gust muzyczny właśnie w chwili gdy słuchanej piosenki praktycznie nikt nie zna.

— Nie znasz tego — wzruszam ramionami, bezwiednie szurając butem o chodnik.

— No ale powiedz, może znam — nalega blondynka, przekrzywiając głowę. Matko boska, ta dziewczyna może faktycznie była golden retrieverem w poprzednim życiu.

Przybliżam się do dziewczyny i niechętnie podaję jej stare, zabrudzone słuchawki.

— “Ciemno” Marty Bijan.

Gdy wkłada słuchawki do uszu, przez chwilę ma na twarzy wyraz jednocześnie skupienia i zdezorientowania. Czyli nie zna, tak jak myślałam. Po chwili jednak uśmiecha się delikatnie i oddaje mi słuchawki.

— Ładne, bardzo ładne, rzadko słucham polskiej muzyki, ale wydaje się fajne, chociaż pierwszy raz słyszę o tej piosenkarce — ocenia, z błyskiem w oczach. Jestem aż zdziwiona, że tak pozytywnie oceniła moje gusta muzyczne i jednocześnie zaciekawiona, czego słucha oprócz Taylor Swift. Bo musi czegoś innego słuchać, no nie?

— A ty… — zaczynam niepewnie. Zadawanie pytań zawsze przychodzi mi tak ciężko, szczególnie jeśli chodzi o osoby na których mi szczególnie zależy — Czego słuchasz? Tak oprócz Taylor Swift?

Na twarzy dziewczyny wymalowuje się lekko zaskoczony uśmiech, wzrok przekierowuje najpierw na swoją bluzę, potem na mnie. Czym ona jest tak zdziwiona?

— Wow, nie myślałam, że spytasz — śmieje się cicho, jednak jest to promienny, zadowolony śmiech, a nie ten drwiący, który słyszę aż za często — Lubię Harry’ego Stylesa i Olivię Rodrigo. A skoro Harry Styles, to jeszcze One Direction, ogólnie czasem słucham innych z niego, ale to już mniej. No i czasem The Neighbourhood, jak mam nastrój to Beyoncé, ogólnie zagraniczny pop. Jak polski, to Sanah. Ale Taylor górą.

Dobra, a więc dobrze, że nie ogranicza się tylko do Taylor Swift, choć mamy trochę rozbieżne gusta. Dobra, to chyba znak, że pora odkryć przed nią zakamarki swojej muzycznej duszy, choć nie wiem czy tego do końca chcę.

— Ja uwielbiam Billie Eilish — wyznaję, a uśmiech bezwładnie pojawia się na moich ustach — I Lanę del Rey, takie spokojne. Nie wiem, girl in red, Måneskin, czasami jakieś polskie.

Oczy dziewczyny rozszerzają się ze zdumienia. I chyba wiem już nawet dlaczego.

— Chwila, ty mówisz o tych… — no wiedziałam, wiedziałam po prostu że o tym wspomni — Włochach z Eurowizji, tych co grają rocka, tych co rok temu się tacy popularni zrobili? Zestawiasz to z tymi wszystkimi spokojnymi wokalistkami?

Moje policzki delikatnie się rumienią. Leno Filipska, ja sama nie rozumiem, dlaczego mnie do nich pociągnęło, więc czemu pytasz mnie o słuchanie ich na jednej playliście z Billie Eilish i Laną del Rey?

— Niespodzianka! — wykrzykuję drażniącym tonem, wzruszając ramionami — Moje zboczenie muzyczne. Fajni są, to słucham.

Dziewczyna uśmiecha się delikatnie, podczas gdy ja próbuję rozszyfrować, co ona właściwie na myśli. Też ich lubi, tylko o tym nie powiedziała? Nie lubi ich? Matko boska, ona tylko wydaje się taka łatwa do rozgryzienia. A może to po prostu mój cały czas zestresowany, zauroczony, lesbijski mózg?

— Fajnie w każdym razie — ocenia, z błyskiem w oczach — Sama czasem słucham Billie Eilish, nie znam jakoś dużo, ale naprawdę fajną ma muzykę.

O Boże najdroższy. Czy ona właśnie powiedziała, że lubi Billie Eilish i uważa, że ma dobrą muzykę? Moje zmęczone, rozbite serce wykonuje potrójne salto i zaczyna rozwijać skrzydła, którymi bije o moją klatkę piersiową. Co ja mam teraz powiedzieć, jak zareagować, żeby nie wyjść na jakąś psychofankę mającą celebrity crusha od dwóch lat?

— O, to fajnie — uśmiecham się, po czym mentalnie uderzam się w czoło. Powinnam powiedzieć coś więcej, zachowuję się, jakbym totalnie miała to w dupie! — A… Jaka jest twoja ulubiona piosenka?

Dziewczyna zastanawia się chwilę, podczas gdy ja analizuję, przez ile utworów wertuje w głowie. Mam tylko nadzieję, że nie jest tym typem osoby, który mówi, że kogoś słucha, a zna dwie piosenki z radia czy z tiktoka i nic poza tym, jak Lena się nim okaże, to będę mocno rozczarowana. Ale nie, myśli dość długo, ku mojej uciesze, więc chyba ma jakąkolwiek szerszą wiedzę na ten temat.

— Nie wiem, ciężko mi wybrać ulubioną, tak klasycznie powiem, że “ocean eyes”.

Zapominam jak się oddycha. Tej piosenki ostatnio słucham na okrągło, choć jest jedną z najpopularniejszych Billie. Słucham jej, bo myślę o tej blondynce z cholernie pięknymi, morskimi oczami, w które można tak upadać bez końca. Czy ona kiedykolwiek zda sobie sprawę, że każde słowo, jakie zaśpiewała moja idolka w tym numerze, kieruję do niej? Nie, bo przecież nie mogę jej tego powiedzieć, a sama się w życiu nie domyśli. Po pierwsze, nie sądzę, żeby była na tyle bystra, po drugie, tak czy siak jest hetero, więc z jakiejkolwiek relacji romantycznej nici. Tfu, o czym ja w ogóle myślę? Przecież nie jestem tak zakochana, żeby zacząć sobie wyobrażać wspólne życie, tylko lekko zauroczona!

— Hej, wszystko w porządku?

Na dźwięk głosu Leny i dotknięcie dłonią mojego ramienia lekko się wzdrygam. Nawet nie dlatego, że nienawidzę tego pytania i dotyku fizycznego, ale… Kurwa, ona zauważyła, że się zamyśliłam, a może nawet zaczęłam rumienić. I dotknęła mojego ramienia. Gdy będę mieć trochę więcej groszy na koncie, muszę poszukać jakiegoś poradnika postępowania w towarzystwie swojej crush i reagowania na jej gesty. Pośpiesznie kiwam głową, muszę odpowiedzieć cokolwiek.

— Tak, po prostu to… to też jest jedna z moich ulubionych, nie ulubiona, ale jedna z ulubionych — mówię szybko, mój oddech przyspiesza z nadmiaru emocji. Dlaczego, do cholery jasnej, musiałam wybrać akurat tę trasę wokół działek i spotkać tam osobę, którą jednocześnie chciałam i nie chciałam widzieć? Dziewczyna uśmiecha się w odpowiedzi, po czym wskazuje głową na jakąś boczną uliczkę, podczas gdy zastanawiam się, co jej w tej pięknej głowie teraz siedzi.

— To super, a co myślisz, żebyśmy dalej poszły razem?

O Boże. Marta, opanuj się. Nie daj po sobie poznać, że to wywołało w tobie jakiekolwiek emocje. I nie możesz się zgodzić. Ale przecież masz na niej lekkiego crusha, nie masz prawa tak po prostu jej odmówić!

— No… — słowa biją się w mojej głowie, walcząc, które z nich ma więcej sensu i jest odpowiedniejsze w tej sytuacji — No dobra, ale niedaleko, bo muszę szybko być w domu.

Nic tak nie burzy mi już kruszącego się opanowania w głowie, jak promienny uśmiech Leny, która po chwili nachyla się nad wózeczkiem.

— Pójdziemy razem z twoją siostrą na spacer, tak, mała? — szczebiocze do Joasi, a ja nie umiem nie przyznać, że się zarumieniłam — Co powiesz na obejście działek?

Uśmiecham się delikatnie, czego nie robiłam tak dawno.

— Dla mnie git.


A/N Ale dużo odniesień muzycznych tu było, ja nie mogę. Jak myślicie, czy coś specjalnego wydarzy się na spacerze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro