XV
Lena
Ludzie widzą tylko to, co jest na powierzchni. Nie są w stanie zajrzeć do wnętrza twojej duszy, jeśli nie są twoją rodziną albo najbliższymi przyjaciółmi. Albo miłością twojego życia. Którą wydawało się, że miałeś i nagle okazuje się że wcale nią nie była, bo zdradziła cię w najgorszy możliwy sposób. Nikt nie może ci się przecież włamać do domu i zobaczyć, że leżysz w łóżku, z laptopem, w którym tkwi jedna z najsmutniejszych płyt, jakie przyszło ci słuchać, płaczesz do niej i nie możesz przestać wspominać.
Guess you didn't mean what you wrote in that song about me, 'cause you said forever, now I drive alone past your street
Gdy Olivia Rodrigo w refrenie "drivers license" odsłania wszystkie swoje ukryte emocje, a w jej głosie słychać nagą rozpacz, kolejna łza płynie po moim policzku. Wiedziałam, że z Krystianem zaczynało być coś nie tak i że w końcu okazał się być skończonym zdrajcą. Ale nadal nie mogę jakoś przestać za nim tęsknić. Bo kochałam go. I wiem, że powinnam przestać o nim myśleć, wyrzucić go ze swojego życia. Ale to nie zawsze jest tak jak w tych wszystkich piosenkach o silnych i niezależnych kobietach, które od razu po złamaniu serca sklejają je na kropelkę, tak że staje się dwa razy mocniejsze. Czasem tęsknisz za kimś, choć wcale nie powinieneś. Masz wtedy takie momenty, w których już nie możesz ukrywać przed ludźmi, że coś jest nie tak. I musisz pozwolić sobie czuć.
Gdy piosenka dobiega końca, rozlega się podwójny dźwięk powiadomienia z telefonu. Sięgam po leżący na biurku smartfon i odczytuję powiadomienie. Zdobywam się na słaby uśmiech. Przyjaciół nie można tak po prostu ignorować. W końcu tak ciężko ich zdobyć.
Kruszynka <3: Hej, co tam?
Kruszynka <3: Ja jadę właśnie do mamy, pewnie będzie znowu spina przy kolacji
Oliwka ma chyba najdziwniejszą sytuację rodzinną, z jaką kiedykolwiek się spotkałam. Żyje z tatą, jego nową partnerką i młodszą aż o dziesięć lat przyrodnią siostrą, Emilką. Jej rodzice rozwiedli się, gdy Oliwka miała cztery latka, a jej starszy brat Wiktor, sześć. Teraz jej mama ma drugiego męża i żyje razem z nim oraz jedynym synem jakieś piętnaście kilometrów od naszego miasta. Dziewczyna na początku mocno przeżywała rozdzielenie z bratem, ale ich spotkania co jakiś czas dały jej nadzieję i teraz się przyzwyczaiła do tej rzeczywistości. Niewiele pamięta z dzieciństwa, gdy mieszkała z bratem i choć czasem za nim tęskni, to teraz jest jej dobrze z macochą i przyrodnią siostrą. Chociaż bardzo nie lubi mówić nowo poznanym ludziom o swojej rodzinie.
Ja: Hej
Ja: Bedzie dobrze, wyluzuj
Ja: A u mnie nic ciekawego tak za bardzo, leze i slucham ciebie
Ja: wysyła zdjęcie
Nie mogę się powstrzymać, by nie zrobić zdjęcia laptopa, z którego leci muzyka. Oliwka jest tak bardzo dumna z faktu, że nosi to samo imię co jedna z jej ukochanych piosenkarek, obie uwielbiamy się o to drażnić. Chwila ciszy. Trzy kropki u dołu ekranu.
Kruszynka <3: Oliviaaaaaa ❤️
Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech, ale czuję, że nie mogę już dłużej ukrywać.
Ja: Jak mi jest smutno to uwielbiam sobie puszczac i plakac
Ja: Taki kryzys troche mam
Chwila, czy ja zabrzmiałam jakbym szukała atencji?
Ja: Ale nie jest zle, Olivia mnie leczy, nie musisz sie martwic
Z mocno bijącym sercem obserwuję, jak po jakiejś pół minuty na dole ekranu pojawiają się trzy kropki. Migają tak i znikają na krótkie chwile, aż w końcu po dwóch minutach mogę zobaczyć konkretną wiadomość, na widok której oddech aż więźnie mi w gardle.
Kruszynka <3: Jestem tu z tobą, może nie przeżyłam tego co ty, ale wiedz że cię kocham stara i jeśli chcesz się wygadać to zawsze możesz to zrobić a ja przyjdę do ciebie. A jak nie będę mogła, to dam ci wirtualnego przytulasa. Trzymaj się tam ❤️
Kocham tę dziewczynę. Po przyjacielsku, ale to nie zmienia faktu, że kocham. Łzy błyszczą w moich oczach, gdy moje palce zawisają nad klawiaturą, a ja nie mam pojęcia, co jej odpisać. Jestem jej wdzięczna, tak cholernie wdzięczna, ale… zachowałam się jak pieprzona atencjuszka. Biorę głęboki wdech.
Ja: Dziekuje ci, kocham cie… ❤️
Ja: Jestem atencjuszka wiem
Kruszynka <3: Jeszcze raz powiesz że jesteś atencjuszką to wyważę ci drzwi, rzucę się na ciebie i tobą potrząsnę, bo trzeba ci chyba bardzo dosadnie do rozumu przemówić
Kruszynka <3: Każdy czasem potrzebuje się wygadać i to normalne, nie można tłumić emocji, to nie jest zdrowe
Kruszynka <3: Płacz ile chcesz, a ja będę tu z tobą ❤️❤️
Teraz już pozwalam, by łzy swobodnie płynęły po moich policzkach. Taka przyjaciółka jak Oliwia to prawdziwy skarb. Dla niej nigdy nie będę spragnioną uwagi dziewczyną, którą zdradził chłopak, a teraz ciężko jest jej się po tym podnieść. Daje mi nadzieję na lepszy dzień i odwagę do podnoszenia się z podłogi. I w tym momencie czuję tę małą krztę odwagi w moim sercu. Ten głosik w mojej głowie mówiący mi, że mam wstać i zawalczyć, że nie mogę pozwolić, by jakiś jeden gnojek tak po prostu zmiótł moją radość z życia z powierzchni ziemi. Jest wciąż cichy, ale istnieje. I to najważniejsze.
***
Przy wyjściu ze szkoły staram się zaprzątać głowę pozytywnymi myślami. No, co się takiego wesołego dzieje teraz u ciebie w życiu, Lenny? Przyjaciółki cię wspierają! Twoi rodzice się dowiedzieli i są wściekli na Krystiana, pewnie przy najbliższym spotkaniu z jego rodzicami pójdzie dym! Twoja mama obiecała ci, że na sto procent kupi ci “Midnights”, więc Taylor będzie cię koić przez następne kilka miesięcy cały czas, w kółko tymi samymi piosenkami! Linux i Natan ostatnio powiedzieli ci, że wywalili tego zdrajcę z grupy towarzyskiej i uczestniczenia w blogu! No, myśl dalej, szukaj pozy…
W jednej chwili czuję, jak wpadam na stojące tuż przede mną ciało, które wydaje z siebie głośne westchnięcie.
— Co ty ro-
Lekko zataczam się do tyłu, a mój wzrok spotyka się ze wzrokiem innej dziewczyny, brunetki w okularach i szarej bluzie. Nie mogłabym jej pomylić z żadną inną. Właśnie wpadłam na Martę, która teraz świdruje mnie spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. Nie widać w nim jednak oskarżenia ani wściekłości, zniknęły w ułamku sekundy. Teraz można w nich dojrzeć raczej… zaciekawienie? Zdziwienie?
— Boże, przepraszam, nic ci nie jest? — upewniam się szybko, unosząc ręce w obronnym geście. Dziewczyna jedynie wywraca oczami.
— No może widziałaś mnie w delikatnym momencie, ale bez przesady, ze szkła nie jestem — odpowiada głosem, w którym pobrzmiewa lekkie zirytowanie, czy raczej rozbawienie. Uśmiecham się lekko, patrząc jeszcze głębiej w jej oczy. Mają odcień ciemnego brązu, nie czerni, jak często się mówi na ten kolor tęczówek. Przypominają mi trochę gorzką czekoladę, podobnie jak jej włosy. Mają niemal identyczną barwę jak jej ślepia. Kurde, za długo patrzę w jej oczy.
— Jak… jak się czujesz? — pytam jej z pewną dozą niepewności. Dobra, chyba to był za daleko krok, nie jesteśmy nagle jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, żeby randomowo na siebie wpaść na korytarzu i pytać się o takie rzeczy. Ale powiedziałam, nie cofnę. Reakcji dziewczyny się jednak nie spodziewałam. Obdarza mnie bardzo delikatnym, może nawet wymuszonym uśmiechem.
— Lepiej niż jak ostatnio się widziałyśmy — wzdycha, po czym wzrusza ramionami, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czyli jest dobrze. Nic się nie dzieje, jest spokojnie, nie ma ataków paniki, a teraz nie denerwuje się na mnie aż tak bardzo jakbym myślała.
— To dobrze — lewy kącik moich ust unosi się lekko w górę. Nie mam pojęcia, co mam powiedzieć. Jakbyśmy czytały sobie w myślach, w tym samym momencie kierujemy się do otwartych na oścież drzwi wyjściowych i wychodzimy przed szkołę. By ustąpić wybiegającemu na zewnątrz tłumowi, odstępujemy lekko na bok. Gdzieś z tyłu głowy mam nadzieję, że uda mi się z nią porozmawiać, nie wiem nawet o czym. Nie wiem dlaczego robię sobie nadzieję na normalną i swobodną rozmowę z nią, ale nie mogę przecież zaprzeczyć, że coś mnie do niej ciągnie.
— A ty?
To pytanie zbija mnie z tropu. Dobra, co jak co, ale w życiu nie spodziewałabym się, że zada mi je Marta, w dodatku patrząc na mnie tak śmiertelnie poważnym wzrokiem. Kalkuluję w myślach, jak ona mogła się dowiedzieć, że nie jest tak perfekcyjnie jak wielu to widzi? A może to po prostu z grzeczności? No tak, sama się jej wygadałam, że zostałam zdradzona. To się pięknie wkopałaś, Lenny.
— Jest… jakoś. Spoko, znaczy daję radę, daję sobie radę świetnie — wzruszam ramionami, nakładając na twarz sztuczny uśmiech. Kurde, ile jeszcze tego udawania, zanim wszystko będzie tak całkiem dobrze? Marta obdarza mnie ciekawskim spojrzeniem, po czym odzywa się nieśmiałym głosem, w którym pierwszy raz słyszę autentyczne ciepło:
— No wiesz, jak jest chujowo, świat wali ci się na głowę i nie możesz znieść jego widoku, to zawsze możesz mi powiedzieć, nie będę cię oceniać.
Moje serce wykonuje fikołka, po którym zaczyna wybijać inny jak dotąd rytm. Matko boska, Marta powiedziała, że nie będzie mnie oceniać i mogę jej powiedzieć, jak jest naprawdę. Pod powiekami zaczyna mnie jakby piec. Chyba… mogę jej to wyznać, tak?
— No to dobra — wzdycham, wbijając wzrok w podłogę, po krótkiej chwili przenosząc go na nią — Szczerze? Szczerze to jest chujowo, świat wali mi się na głowę i nie mogę znieść jego widoku.
Nie wiem dlaczego, ale po wypowiedzeniu całej prawdy, mój umysł i serce wydają się… o wiele lżejsze niż zazwyczaj. To tak, jakbym niedawno cały czas wlokła się przez życie z ciężką kulą i nogi, a teraz nagle ktoś mnie wyzwolił. W życiu bym nie pomyślała, że uczucie po wypowiedzeniu prawdy może być takie piękne, a same słowa tak oczyszczające.
— To wiedz… — zaczyna Marta cicho, wydaje się szukać odpowiednich słów, by wyrazić to, co chce powiedzieć — To wiedz po prostu, że nie musisz tego przy mnie jakoś kryć. Jak będziesz potrzebowała pomocy, to mi możesz powiedzieć, mam trochę swoich problemów, jestem porządnie szurnięta, ale… — tutaj urywa, wbijając wzrok w ziemię, po czym przenosi go na mnie — Dosłownie zgarnęłaś mnie z ulicy, gdy prawie miałam atak paniki i myślałam, że zaraz zejdę na zawał na chodniku. Nie wydaje mi się, żeby to oznaczało, że no wiesz… — dziewczyna coraz bardziej gubi się w słowach, a na jej bladych policzkach zaczyna wykwitać róż — Że to oznacza, że powinnam tak po prostu o tym zapomnieć i żyć dalej.
Przełykam ślinę, gdy dociera do mnie znaczenie jej słów. Ona chce utrzymywać ze mną kontakt i jest gotowa mi pomóc. Chyba mi się to śni. Staram się jednak włożyć na twarz spokojny uśmiech i wykrztusić z siebie ciche:
— Dziękuję.
***
Jeszcze zanim zaczynam pracę domową, siadam przy biurku z telefonem w dłoni, wypełniona mnóstwoma kotłującymi się we mnie emocjami. Biorę głęboki wdech, serce bije mi jak szalone, gdy myślę o tym, co zamierzam teraz zrobić. Ciężko jest zignorować wszystkie posty na stronie głównej Facebooka i przejść do wyszukiwarki, ale ostatecznie to robię, powtarzając sobie, że inaczej się nie skontaktuję. Biorę kolejny głęboki wdech, zanim wchodzę w profil Marty Zawadzkiej. Znowu widzę tę zamyśloną dziewczynę na czarno-białym profilowym, patrzącą w stronę jeziora. Wydaje się na tym zdjęciu taka smutna, choć nie widzę jej twarzy. Czuję, że jest mi jej szkoda. Cokolwiek złego dzieje się w jej życiu, ona na to nie zasługuje i wiem to doskonale.
Cholera, co ja właściwie robię? Sama nie wiem, ten niebieski przycisk tak na mnie patrzy. Robić to czy nie? Przypieczętować naszą “relację” czy nadal udawać, że nie mamy ze sobą nic wspólnego? Dobra, chyba pora spojrzeć prawdzie w oczy - ta dziewczyna nie jest mi obojętna i może ten gest pozornie nic nie znaczy, a jego “ważność” jest dziecinna, to być może będzie to pierwsze takie jej powiadomienie od dawna.
Biorę głęboki wdech, po czym klikam przycisk “wyślij zaproszenie do znajomych”. Po tym natychmiast wyłączam telefon i odkładam go na biurko, zostając sama z własnymi myślami. Marta może się ucieszy, gdy zobaczy, że ktoś wysłał jej zaproszenie, a ja chcę móc z nią rozmawiać i nawiązać bliższą więź, chyba się nie zdenerwuje. Chyba. Przez moją głowę przebiega scenariusz brunetki, która po zobaczeniu zaproszenia będzie w takim szoku i tak zirytowana, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Ale przecież… mówiła mi, że mogę powiedzieć jej wszystko. To przecież posiadanie jej w znajomych umożliwi mi powiedzenie jej wszystkiego.
Niewiele myśląc, wyciągam zeszyt z biologii i otwieram go, by zobaczyć, co tak właściwie mieliśmy na zadanie domowe. Biologia w drugiej klasie zaczyna mnie trochę nudzić i męczyć, może wkrótce się poprawi. Aktualnie przerabiamy rośliny i mamy jakieś zadanie na temat paprotników. Czemu nie możemy znowu mieć zadania praktycznego i zrobić czegoś ciekawego tylko znowu pisać określoną ilość zdań na dany temat?
Ledwo przykładam fioletowy długopis z gumową głową jednorożca na górnej końcówce do kartki i zaczynam myśleć nad jakimś sensownym zdaniem, słyszę dźwięk powiadomienia. Nie, nie bierzesz telefonu do ręki podczas robienia pracy domowej, obiecałaś sobie. I złamałaś tę obietnicę już dwadzieścia albo trzydzieści parę razy. A jest październik. Nie, nie wytrzymam.
Poddaję się i biorę telefon do ręki, by sprawdzić, kto do mnie napisał. O dziwo nikt. Za to moje oczy i uśmiech rozszerzają się w zdumieniu, gdy widzę treść powiadomienia, mówiącą do mnie z ekranu głośno i wyraźnie:
Marta Zawadzka zaakceptował(a) twoje zaproszenie do grona znajomych
Coś w mojej głowie piszczy, celebrując ten mały sukces. Zrobiła to od razu, po cholernych dwóch minutach od wysłania próśby, wcale mnie nie zignorowała ani nie usunęła zaproszenia, Marta mnie nie nienawidzi! Moje palce drżą, gdy wchodzę na messengera i rozpoczynam nową konwersację, klikając w czarno-białe zdjęcie dziewczyny. Dobra, chyba jestem na to gotowa. Trzy, dwa jeden. Co ja mam w ogóle jej napisać?
Ja: Hej
Ja: Co tam?
Dobra, mamy już coś, ale wątpię, że to będzie wystarczające. Podczas gdy zastanawiam się nad odpowiedzią, widzę, że Marta odczytuje moją wiadomość i przez chwilę nie odpowiada. Tego się w sumie można było spodziewać, że nie odpowie, a przynajmniej nie od razu. Jednak kiedy widzę pojawiające się u dołu ekranu trzy kropki, moje serce już po raz kolejny dzisiejszego dnia wykonuje salto. O ja cię kręcę, Marta mi odpisuje!
Marta: Hej
Marta: A nic, lekcje robię
Marta: A tam?
Ja: Mialam sie własnie zabierac hah
Ja: To nie przeszkadzam, sama sie musze wziac do roboty bo nie zdam
Cudownie, przeszkodziłam jej w robieniu lekcji, no zarąbiście. To tak właśnie sobie porozmawiałyśmy. Już mam odłożyć telefon na biurko, gdy nagle trzy kropki pojawiają się znowu.
Marta: Nie spoko, dziś nie mamy dużo, a okres sprawdzianów dopiero co minął, aż sama jestem zdziwiona
Marta: Chyba że ty masz naprawdę dużo to nie chcę przeszkadzać
Dobra, to jest do niej niepodobne, myślałam że odpowie że jak dokończy lekcje, to może do mnie napisze. Nie chce teraz skończyć lekcji? Tego by się po Marcie nikt nie spodziewał, zawsze taka pilna, podobno pragnie mieć stypendium…
Ja: O no to zarabiscie
Ja: Wy też teraz omawiacie nieboska komedie?
Marta: No
Marta: Jak dla mnie szatan to napisał a nie Krasiński, teraz dopiero rozumiem dlaczego to jest “nie-boska”
Marta: Z resztą połowa lektur z kanonu to jakaś porażka
Ja: Jezu tak straszne to, w ogole lektury sa do dupy i zniechecaja mnie do czytania
Uśmiecham się delikatnie pod nosem. Czyli Marta nie jest taką sztywną kujonką, też nienawidzi pewnych rzeczy w szkole, a tego że nie będzie lubić lektur, to bym się nie spodziewała. Widząc ją czytającą książkę praktycznie za każdym razem gdy kątem oka zauważam ją na przerwie, pomyślałabym raczej że jest tym typem osoby, który czyta wszystko, co wpadnie jej w ręce. A tymczasem nie cierpi literatury którą zmuszone jesteśmy czytać tylko po to, by otrzymać wyższą cyferkę na świstku papieru. Plus, ma poczucie humoru, a to się zawsze w ludziach ceni.
Marta: Uwierz mi że jak poczytasz coś poza lekturami to na pewno znajdziesz coś dobrego co ci przywróci wiarę w książki
Ja: Probowalam pare razy i uwazam ze na dobra ksiazke ciezko trafic
Marta: No i tej oto pani polejemy
Śmieję się cicho, wpatrując się w ekran i wystukując kolejną wiadomość. Nie wiem, co ja właściwie robię. Poznaję się z dziewczyną, z którą kiedyś tego robić nie chciałam. I czuję się świetnie.
A/N Zaczyna się bliższa znajomość Marty i Leny! Jak myślicie, ile zajmie im zakochanie się?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro