ιғ yoυ coυld, woυld yoυ тaĸe ιт вacĸ?
Alex
Blondyn szedł ulicą słuchając kasety z wypożyczonego przed szkołą walkmana. Podczas przerw przesłuchał prawie całą, teraz tylko kończył. Mijając kolejną przecznicę wskoczył do sklepu na rogu. Uznał, że nie da rady słuchać tego bez wsparcia dużej czekolady. Przechadzając się między półkami szukał takowej. Gdy znalazł jakiej szukał podszedł do lady i dał kasjerce zakup do zeskanowania. Już miał płacić i wychodzić, gdy nagle głos w walkmanie przestał mówić. Nagranie się skończyło, a jemu ręka zadrżała. Położył na ladzie banknot 10 $, bez słowa wrzucił czekoladę do plecaka i wyszedł. Po wyjściu ze sklepu usiadł na najbliższym przystanku autobusowym. Zmienił stronę kasety na tą z napisem 2, jednak nie odpalił jej od razu. Zawahał się.
Czy był sens słuchać dalej? Na razie to wszystko wyglądało mu na brednie. Samobójczyni szukająca pretekstu do samobójstwa. W końcu jednak otworzył czekoladę i wcisnął play.
►
Witajcie ponownie. I dzięki, że poczekaliście na część drugą. Jeśli tego słuchasz, zachodzą dwie możliwości.
A: Jesteś Justinem i wysłuchawszy opowieści na swój temat, chcesz się dowiedzieć, kto jest następny.
Albo B: jesteś kimś innym i czekasz, by sprawdzić, czy teraz twoja kolej.
Cóż... Alex Standall, czas na ciebie.
Co ja niby mogłem jej takiego zrobić? Racja, swego czasu się przyjaźniliśmy, ale to jednak było chwilowe. Czemu jestem powodem? Myślał.
W tym czasie podjechał autobus. Alex nawet nie sprawdzając dokąd jedzie, wsiadł do pojazdu. Zajął pierwsze lepsze miejsce siedzące i słuchał dalej.
Jestem pewna, że nie masz pojęcia, dlaczego się tu znalazłeś, Alex. Przypuszczalnie myślisz sobie, że wyświadczyłeś mi przysługę, prawda? W pierwszej klasie obwołałeś mnie właścicielką Najlepszej Dupy. Jak ktoś mógłby mieć o coś takiego pretensję?
Posłuchaj. Po pierwsze, Alex, jeśli myślisz, że mi odbija, jeśli myślisz, że jestem jakąś głupią siksą, która się przejmuje byle głupstwem, bierze wszystko o niebo za poważnie...
Tak, dokładnie tak teraz myślał.
...nikt nie zmusza cię, byś tego słuchał. Jasne, drugi zestaw kaset jest pewnym argumentem, ale kto by się tam przejmował, że ludzie w mieście dowiedzą się, co myślisz o mojej dupie, prawda? Mogę wymienić całą listę osób, które by się przejęły. Bardzo by się przejęły, gdyby te taśmy przedostały się do szerszego grona.
Zatem zaczynajmy, zgoda? Pamiętam, jak zobaczyłam ten twój ranking na drugiej lekcji. Pani Strumm najwyraźniej miała za sobą cudowny weekend, ponieważ była zupełnie nieprzygotowana do lekcji. Kazała nam oglądać jeden ze swoich sławetnie nudnych filmów dokumentalnych. Głos z ekranu dla mnie po prostu częścią ogólnego gwaru. Taa, głos lektora... i szepty.
Kiedy uniosłam głowę, szepty się urwały. Wszystkie oczy, jakie być może na mnie spoglądały, odwróciły się. Ale zobaczyłam, jak po klasie krąży jakiś papier. W końcu dotarła do ławki za mną – ławki Jimmy'ego Longa, która skrzypnęła pod ciężarem jego ciała, kiedy się uniósł.
Przekrzywiłam głowę, żeby odczytać do góry nogami nagłówek na kartce: PIERWSZE KLASY: TOWARY/PASZTETY.
I wtedy go olśniło. Ranking, który zrobił, by wkurzyć swoją ex-dziewczynę. Ale kto by się przejmował takimi śmieciami?
Ławka Jimmy'ego zaskrzypiała ponownie, kiedy na nią opadł, i domyśliłam się, że nadchodzi pani Strumm, ale musiałam znaleźć swoje nazwisko. Nie obchodziło mnie, dlaczego się znalazłam na tym zestawieniu. W tamtej chwili nie obchodziło mnie chyba nawet, do której kategorii mnie zaliczył. Ale jest coś takiego w sytuacji, kiedy wszyscy się z czymś zgadzają – z czymś na twój temat – co powoduje, że żołądek zaczyna ci się kurczyć.
A kiedy pani Strumm zbliżała się między ławkami, gotowa chwycić tę kartkę, zanim znajdę tam siebie, serce podeszło mi już do gardła.
Gdzie jest moje nazwisko?
Gdzie? Mam!
Pani Strumm porwała kartkę, a ja odwróciłam się przodem do tablicy. Po kilku minutach, zebrawszy się na odwagę, zerknęłam ukradkiem na drugą stronę sali. Jak można się było spodziewać, Jessica Davis wyglądała na wkurzoną. Dlaczego? Bo tuż obok mojego nazwiska, tyle że w drugiej kolumnie, figurowało jej. Postukiwała ołówkiem o zeszyt z prędkością nadającego morsem radiotelegrafisty, twarz miała płomiennie czerwoną.
Co sobie wtedy pomyślałam? Dzięki Bogu, że nie znam alfabetu Morse'a.
Autobus jechał dalej, ale Alex'a to nie obchodziło. Minął już nawet swoją ulubioną kawiarnię "Ogród Moneta", którą miał zamiar odwiedzić. Ocknął się dopiero, gdy deszcz zaczął dudnić w szybę, jednak było już za późno. Porzucił wcześniejszy plan i po prostu wsłuchał się w nagranie.
Prawda wygląda tak, że Jessica Davis jest o niebo ładniejsza ode mnie. Jeśliby sporządzić listę wszystkich części ciała i postawić znaczek przy każdej, w której bije mnie na głowę, otrzymalibyśmy nieprzerwany rządek ptaszków z góry na dół. Wszyscy wiedzą, że zaliczenie Jessiki do największych pasztetów jest bzdurą. Nie można tego uznać nawet za naginanie prawdy. Ale jestem pewna, że nikogo nie obchodziło, dlaczego znalazła się po tej stronie twojego zestawienia, Alex. Nikogo, znaczy się, oprócz ciebie... i mnie... i Jessiki, co daje już trzy osoby.
A o wiele więcej, jak się domyślam, dowie się dlaczego.
Może niektórzy uważają, że twój wybór był trafny. Ja nie. Mówiąc krótko, nie sądzę, by moja dupa – jak byłeś łaskaw się wyrazić – odegrała w nim decydującą rolę. Uważam, że decydującą rolę odegrała... chęć zemsty. Ale ten odcinek nie jest o twoich motywach, Alex. Choć od nich nie uciekniemy.
Ten odcinek jest o tym, jak ludzie się zmieniają, kiedy widzą swoje imię w jakimś głupim zestawieniu. Ten odcinek jest o... Już. Właśnie przejrzałam sobie wszystkie nazwiska – wszystkie historie – które pojawią się na tych taśmach. I wiesz co? Do żadnego z przedstawionych tu wydarzeń mogłoby nie dojść, gdybyś ty, Alex, nie umieścił mojego nazwiska w tym rankingu.
Po prostu, potrzebowałeś jakiegoś nazwiska, które mógłbyś umieścić naprzeciwko nazwiska Jessiki. A ponieważ po numerze Justina wszyscy w szkole mieli już wypaczony wizerunek mojej osoby, byłam doskonałą kandydatką, prawda?
I śnieżna kula toczy się dalej. Dzięki, Justin. Zatem, tytułem wyjaśnienia, ten odcinek nie jest o tym, dlaczego zrobiłeś to, co zrobiłeś, Alex.
Ale o konsekwencjach tego, co zrobiłeś.
A konkretniej, o konsekwencjach dla mnie. O tych rzeczach, których nie przewidziałeś, których nie mogłeś przewidzieć. Dzień, w którym obwieściłeś swój ranking, nie był zbyt traumatyczny. Jakoś przeżyłam. Wiedziałam, że to żart. I ludzie, których widziałam stojących na korytarzach i tłoczących się wokół tego, kto akurat miał któryś egzemplarz, także to wiedzieli. Jeden wielki wygłup.
Ale co się dzieje, kiedy ktoś mówi, że jesteś najlepszą dupą ze wszystkich dziewczyn w klasach pierwszych? Pozwól, że ci wyjaśnię, Alex, ponieważ sam nigdy na to nie wpadniesz. To zdaniem ludzi, niektórych z nich, daje przyzwolenie na traktowanie cię, jakbyś był właśnie tą konkretną częścią ciała.
Chcesz przykładu? Proszę. B-3 na waszych mapach. Blue Spot Liquor. W dziewięćdziesięciu pięciu przypadkach na sto sklep był pusty. Tylko ja i facet za kasą.
Myślę, że sporo ludzi w ogóle nie ma pojęcia o istnieniu tego sklepiku, bo jest malutki i wciśnięty między dwa inne sklepy, oba nieczynne od czasu, kiedy się tu przeprowadziłam. Z ulicy, gdy przechodzi się obok, wygląda jak tablica na reklamy papierosów i alkoholu. A w środku? Cóż, niewiele lepiej. Na wiszącym nad ladą drucianym regale znajdują się najlepsze batony. Przynajmniej moje ulubione. I gdy tylko otwieram drzwi, ekspedient już uruchamia kasę, choć jeszcze niczego nie wybrałam, bo wie, że nigdy nie wychodzę z pustymi rękoma.
Nie pamiętam, by podczas którejkolwiek z moich bytności w Blue Spot Wally odezwał się choćby słowem. Serio, usiłuję przypomnieć sobie jakieś „witam" albo „dzień dobry", albo choćby przyjacielskie chrząknięcie – nic. Jedyny dźwięk, jaki wypowiedział w mojej obecności, wypowiedział przez ciebie, Alex.
Tamtego dnia, jak zawsze, nad drzwiami rozległ się dźwięk dzwoneczka, kiedy weszłam. Dryng-drang, odezwała się kasa. Wybrałam sobie batonik ze stojaka na ladzie, ale nie potrafię powiedzieć jaki, bo nie pamiętam. Bez trudu mogłabym wam podać nazwisko chłopaka, który wszedł do środka, kiedy szukałam w plecaku pieniędzy. Jego pamiętam doskonale. Ale był po prostu jednym z wielu palantów, na których wpadałam przez te lata. Nie wiem, może powinnam wszystkich ich zdemaskować. Ale jeśli idzie o naszą opowieść, Alex, jego postępek – straszny, obrzydliwy postępek – był tylko i wyłącznie następstwem twojego. Poza tym doczeka się jeszcze całej taśmy o sobie...
– Strzałka, Wally – rzucił, z niewiarygodną arogancją, jednak w jego ustach brzmiało to zupełnie naturalnie.
Domyśliłam się, że nie pierwszy raz odzywa się w ten sposób, jakby Wally był jakimś pomiotłem.
– O, Hannah, siemka – powiedział. – Nie zauważyłem cię.
Czy wspomniałam już, że stałam przy ladzie, widoczna natychmiast dla każdego, kto otworzył drzwi? Pozdrowiłam go nieznacznym uśmiechem, znalazłam pieniądze i włożyłam w pomarszczoną dłoń sprzedawcy. Wally, o ile zauważyłam, powitał go kamienną twarzą. Zero spojrzenia, drgnięcia ust czy uśmiechu, które zwykle miał dla mnie.
– Hej, Wally, masz pojęcie? – Poczułam jego oddech na ramieniu.
Zapinałam leżący na ladzie plecak. Sprzedawca wbił wzrok tuż poniżej krawędzi lady, w okolice mojej talii i wiedziałam już, na co się zanosi. Poczułam smagnięcie i ciężar łapska na tyłku. A potem to powiedział.
– Najlepsza dupa wśród pierwszoklasistek, Wally. Stoi w twoim sklepie!
Bolało? Nie. Ale to chyba bez znaczenia, prawda? Bo pytanie brzmi: Czy miał prawo to zrobić? A odpowiedź, mam nadzieję, jest oczywista.
Strąciłam jego rękę szybkim backhandowym uderzeniem, które powinna trenować każda dziewczyna. I wtedy właśnie Wally wyszedł ze swojej skorupki.
Wtedy się odezwał. Nie otworzył ust i ograniczył się jedynie do szybkiego mlaśnięcia, ale sam dźwięk był taki nieoczekiwany. Wiedziałam, że w środku sprzedawca trzęsie się z wściekłości. Wsunęłam plecak na ramię i chyba wyszeptałam „Przepraszam", ale kiedy go obchodziłam, celowo unikałam jego wzroku. Byłam już prawie przy drzwiach, gotowa wyjść, kiedy chwycił mnie za nadgarstek i obrócił. Wymówił moje imię, a kiedy spojrzałam mu w oczy, nie dostrzegłam w nich śladu żartu. Usiłowałam wyrwać rękę, ale jego uścisk był mocny. Wtedy palant puścił mój nadgarstek i położył mi rękę na ramieniu.
– Tylko się wygłupiam, Hannah. Wyluzuj.
Dobra, przeanalizujmy to, co się tam stało. Myślałam o tym przez całą powrotną drogę z Blue Spot do domu. Najpierw słowa, potem czyny.
Wypowiedź numer jeden: „Tylko się wygłupiam, Hannah".
Czytaj: Twoja dupa służy do moich wygłupów, jest moją zabawką. Może ci się wydawać, że masz ostatnie słowo w kwestii tego, co się dzieje z twoją dupą, ale tylko ci się wydaje. Przynajmniej dopóki ja „się wygłupiam".
Wypowiedź numer dwa: „Wyluzuj".
Czytaj: Daj spokój, Hannah, ja tylko dotknąłem cię bez wyraźnej zachęty z twojej strony. Jeśli poczujesz się przez to lepiej, śmiało, dotknij mnie, gdzie ci się żywnie podoba.
A teraz zastanówmy się nad jego czynami, dobrze?
Czyn numer jeden: chwycenie mnie za tyłek.
Interpretacja: Pozwólcie, że dodam, iż ten chłopak nigdy wcześniej nie chwycił mnie za tyłek. Zatem dlaczego akurat teraz? Miałam na sobie normalne spodnie. Nie nazbyt obcisłe. Wprawdzie z obniżoną talią, może więc odsłaniały biodra, ale on nie chwycił mnie za biodra. Alex, czy chcę powiedzieć, że twoje zestawienie dało mu upoważnienie do chwycenia mnie za tyłek? Nie. Mówię tylko, że dało mu pretekst. A chłopakowi jego pokroju niczego więcej nie trzeba.
Czyn numer dwa: chwycił mnie za nadgarstek, a potem położył dłoń na moim ramieniu.
Wiecie co, nawet nie będę się tu silić na interpretację. Powiem wam po prostu, dlaczego mnie to wkurzyło. Chwytano mnie już wcześniej za tyłek – żadna wielka sprawa – ale tym razem to się stało, ponieważ ktoś umieścił moje nazwisko w pewnym rankingu. A kiedy koleś, który mnie chwycił, zobaczył, że się zdenerwowałam, czy przeprosił?
Nie.
Zamiast tego stał się agresywny. Potem, w niesłychanie protekcjonalny sposób, kazał mi się wyluzować. Następnie położył mi dłoń na ramieniu, jakby jego dotyk mógł mnie pocieszyć.
Mała rada, chłopcy. Jeśli dotykacie dziewczyny, nawet dla żartu, a ona was odpycha, zostawcie ją. Nie dotykajcie. Nigdzie. Po prostu przestańcie. Wasz dotyk budzi w niej tylko odrazę. Na świecie jest kilka pokręconych i zwichrowanych osób, Alex, i może ja do nich należę, ale rzecz w tym, że gdy wybierasz kogoś na obiekt żartów, ponosisz odpowiedzialność, kiedy ma to wpływ na zachowanie innych ludzi. Wiem, wiem, powiesz, że coś się nie zgadza. Nie wyśmiewałeś się ze mnie, prawda? Zaliczyłeś mnie do towarów, nie pasztetów. To Jessicę wybrałeś na obiekt żartów.
I tu właśnie śnieżna kula nabiera rozpędu.
Jessica, kochana... czas na ciebie.
▀
Nagranie się skończyło, ale chłopak wciąż nad nim rozmyślał. Co takiego mogło się wydarzyć Hannah przez ten ranking, że aż posunęła się do samobójstwa? Musiał się dowiedzieć.
Wyjął z plecaka następną kasetę z granatowym numerem 3 i wsadził ją do walkmana. Gdy zamknął klapkę urządzenia wcisnął play, chcąc się dowiedzieć, jak skrzywdzili ją inni. Jak skrzywdziła ją Jessica.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro