Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

yoυ were тнe вeggιnιng oғ тнe end

  Justin

Justin Foley, jak zawsze w piątki wrócił po treningu koszykówki do mieszkania. Jego rodziców jak zawsze nie było w domu, co go nie zdziwiło. Po pseudo posiłku, który nazywał kolacją, udał się do swojego pokoju. Zastał w nim rzecz dziwną. Na jego łóżku leżała paczka wielkości pudełka od butów, zawinięta w szary papier z jego imieniem i nazwiskiem. Bez adresu zwrotnego. Tylko napis JUSTIN FOLEY i adres. Licealista rzucił plecak w kąt i usiadł na łóżku. Jednym ruchem zdarł papier i ujrzał to, o czym na początku myślał- pudełko od butów. Gdy podniósł wieko, zdziwił się jednak- nie było w nim żadnego obuwia, tylko kasety. 7. Każda z małą granatową cyferką wymalowaną lakierem do paznokci. Tylko po co ktoś mu wysyłał kasety magnetofonowe? Chłopak wrócił do salonu i wyciągnął z szafki starego walkmana ojca. Nie wiedział, po co mu takie duperele - do tej pory. Wróciwszy do pokoju, włożył kasetę z numerem 1 i wcisnął play.

   Siema dziewczyny i chłopaki. Mówi Hannah Baker. Na żywo i w stereo. Nie regulujcie odbiorników, dobrze słyszycie. Mam nadzieję, że jesteście gotowi, ponieważ mam zamiar opowiedzieć wam o swoim życiu. A konkretniej, dlaczego się skończyło. Bo skoro słuchacie tych taśm, jesteście jednym z powodów.

▌▌

  Jak to? Hannah Baker uważała go za powód samobójstwa? Co on jej takiego zrobił? Czy ktoś już tego słuchał? Miał tyle pytań, a odpowiedzi na razie żadnej. Postanowił położyć się na łóżku i bez przerywania, dokładnie przesłuchać kasety. Póki nie znajdzie siebie

  Nie powiem, komu poświęcone są poszczególne kasety. Ale bez obawy, jeśli je otrzymaliście, na pewno się kiedyś pojawicie... obiecuję. Uwaga! Skąd wiadomo, że martwa dziewczyna nie kłamie? Odpowiedź jest prosta: już wykitowała. No, śmiało, śmiejcie się. Cóż. Myślałam, że to zabawne. Reguły są proste. I tylko dwie. Po pierwsze, słuchacie. Po drugie, przekazujecie taśmy dalej. Przy odrobinie szczęścia żadna z tych rzeczy nie przyjdzie wam łatwo. Kiedy uporacie się już ze wszystkimi trzynastoma stronami – ponieważ jest trzynaście stron tej historii – przewińcie kasety, odłóżcie je do pudełka i przekażcie temu, kto następuje w opowieści po was. A szczęśliwa trzynastka może je zabrać ze sobą prosto do piekła. Niewykluczone, że się tam spotkamy.

  Zależy, jakiego jesteście wyznania.

  Na wypadek gdyby kusiło was złamanie reguł, przyjmijcie do wiadomości, że zrobiłam kopie tych taśm. Zostaną upublicznione, jeśli cały zestaw nie dotrze do każdego z was po kolei. To nie była decyzja podjęta pod wpływem chwili.   Nie lekceważcie mnie... znowu. Jesteście obserwowani.

  O mały włos bym zapomniała. Jeśli jesteście na mojej liście, musieliście otrzymać mapę. W nagraniach pojawi się kilka miejsc naszego ukochanego miasteczka, które powinniście odwiedzić. Nie mogę was do tego zmusić, ale jeśli chcielibyście lepiej wszystko zrozumieć, po prostu kierujcie się gwiazdkami.

  Możecie też, jeśli wolicie, wyrzucić mapy, prawdopodobnie i tak nigdy się o tym nie dowiem.

  Albo się dowiem.

  Tak naprawdę nie mam pojęcia, jak to jest z tą śmiercią. Kto wie, może właśnie w tej chwili stoję za plecami któregoś z was.

  Przepraszam. To nie było fair. 

  Zatem gotów, panie Foley? 

  Justin, kochanie, byłeś pierwszym, z którym się całowałam. Pierwszym, z którym trzymałam się za rękę. A okazałeś się tylko pętakiem, jakich wielu. Nie mówię tego złośliwie, naprawdę. Miałeś w sobie coś takiego, co sprawiało, że chciałam być twoją dziewczyną. Do dziś nie rozumiem co.   Ale miałeś to coś... i było to zadziwiająco silne.

  Nie wiesz o tym, ale dwa lata temu, kiedy chodziłam do pierwszej klasy, a ty do drugiej, włóczyłam się za tobą. Na szóstej lekcji pracowałam w sekretariacie w dziale frekwencji, więc znałam cały rozkład twoich zajęć. Skserowałam nawet twój plan lekcji, który, jestem pewna, jeszcze gdzieś mam. Teraz, kiedy będą przeglądać moje rzeczy, pewnie go wyrzucą, w przekonaniu, że zadurzenie z pierwszej klasy nie ma znaczenia.

  Ale czy aby na pewno? Dla mnie owszem. Ma. Cofnęłam się aż do ciebie, żeby znaleźć początek mojej opowieści. Kiedy przesłuchasz wszystkie taśmy, Justin, mam nadzieję, że zrozumiesz rolę, jaką odegrałeś. Teraz może się wydawać niewielka, ale się liczy. W ostatecznym rozrachunku wszystko się liczy.

  Pierwszą czerwoną gwiazdkę znajdziecie na C-4. Kiedy skończycie słuchać tej kasety, powinniście tam pójść. Mieszkaliśmy w tym domu tylko chwilę, przez lato przed pierwszą klasą liceum, zaraz po przyjeździe do miasteczka. I to tam po raz pierwszy cię zobaczyłam, Justin.

  Może pamiętasz? Kochałeś się w mojej przyjaciółce Kat. Szkoła miała się zacząć dopiero za dwa miesiące, a Kat była jedyną osobą, którą tu znałam, bo mieszkała drzwi obok. Twierdziła, że przez cały ubiegły rok się do niej przystawiałeś. To znaczy niezupełnie przystawiałeś: po prostu się gapiłeś i przypadkiem wpadałeś na nią na korytarzach. No bo to były przypadki, prawda? Kat powiedziała, że na dyskotece na zakończenie roku szkolnego odważyłeś się wreszcie na coś więcej. Przetańczyliście razem każdy wolny kawałek. Zwierzyła mi się, że wkrótce ma zamiar pozwolić ci się pocałować. Pierwszy pocałunek w jej życiu. Co za zaszczyt! Chciałam zobaczyć, jak wyglądasz, Justin, więc zadzwoniłyśmy do ciebie z mojego domu, mówiąc, żebyś wpadł. Dzwoniłyśmy ode mnie, ponieważ Kat nie chciała, żebyś wiedział, gdzie mieszka... przynajmniej na razie... choć jej dom znajdował się tuż obok mojego. Grałeś w piłkę – nie wiem, w kosza, w baseball czy w co tam jeszcze – i mogłeś przyjść dopiero później. Więc czekałyśmy. Siedziałyśmy u mnie w wykuszu okiennym od frontu, gadając od kilku godzin, kiedy ni stąd, ni zowąd pojawiłeś się z jednym z przyjaciół – hejka, Zach – na ulicy. Przeszedłeś przez krawężnik i postawiłeś jedną nogę na trawniku. Tata przez cały ranek trzymał włączone zraszacze, więc trawa była mokra, stopa podjechała ci do przodu i omal nie zrobiłeś szpagatu. Zach gapił się w okno, starając się lepiej przyjrzeć nowej przyjaciółce Kat – to znaczy mnie – i wpadł na ciebie, lądując obok na chodniku.

  Odepchnąłeś go i wstałeś. On też się zaraz podniósł, popatrzyliście na siebie, niepewni, co zrobić. I na co się zdecydowałeś? Pobiegłeś z powrotem ulicą, podczas gdy ja i Kat śmiałyśmy się w oknie jak szalone. Kat się wyprowadziła, zanim szkoła się zaczęła, a ja zakochałam się w chłopaku, którego zostawiła. I nie minęło dużo czasu, kiedy ten chłopiec zaczął interesować się mną. Być może dlatego, że jakoś zawsze znajdowałam się obok.
   Nie chodziliśmy razem na żadne zajęcia, ale na pierwszej, czwartej i piątej godzinie mieliśmy lekcje w sąsiadujących ze sobą klasach.
   – Hej – powiedziałeś. – Nie przywitasz się?
   Uśmiechnęłam się, wzięłam oddech i odwróciłam się.
   – A niby dlaczego powinnam?
   – Bo zawsze mi mówisz „cześć".
   Spytałam, dlaczego ci się zdaje, że tak dobrze mnie znasz. Powiedziałam, że prawdopodobnie nic o mnie nie wiesz.
Wcześniej, kiedy spytałam mamę, jak zwrócić na siebie uwagę chłopca,
powiedziała: „Udawaj trudną do zdobycia". Więc właśnie to robiłam.
  I faktycznie, działało. Zacząłeś wyczekiwać na mnie, kręcąc się koło sal, w których miałam zajęcia.
   Minęły chyba całe tygodnie, zanim wreszcie poprosiłeś mnie o numer telefonu. Ale wiedziałam, że w końcu to zrobisz, więc ćwiczyłam jego podawanie. W sposób pewny siebie i opanowany, jakby mi nie zależało.
  Jakbym dyktowała go setki razy na dzień. Owszem, chłopcy w mojej starej szkole prosili mnie o numer telefonu. Ale tutaj, w nowej, byłeś pierwszy. Nie żebym wcześniej nie chciała go komuś podać. Byłam po prostu ostrożna. Nowe miasto. Nowa szkoła. Tym razem zamierzałam mieć kontrolę nad tym, co ludzie o mnie myślą. W końcu, ile razy dostajemy drugą szansę?
   Przed tobą, Justin, gdy tylko ktoś prosił, podawałam wszystkie cyfry prawidłowo, aż do ostatniej. Wtedy nachodził mnie strach i myliłam się... coś jakby z przypadkowym rozmysłem, wiesz.
   Stanowczo za bardzo się denerwowałam, patrząc, jak zapisujesz ten numer. Na szczęście sam byłeś stanowczo zbyt zdenerwowany, by to zauważyć. Kiedy wreszcie wykrztusiłam ostatnią cyfrę – właściwą – uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
  Tymczasem tobie ręka potwornie się trzęsła i zaczęłam się obawiać, że teraz to ty się rąbniesz. Nie zamierzałam na to pozwolić. 

  – To powinno być siedem – powiedziałam.

   – To jest siedem.

  – Aha. W porządku, jeśli jesteś pewien.

   – Jestem – powiedziałeś.

  Ale przekreśliłeś cyfrę i napisałeś obok inną, jeszcze bardziej koślawą.

Zanim zdążyłam dotrzeć do domu, już zadzwoniłeś. Dwa razy. Mama spytała, kim jesteś, i rzuciłam, że kolegą ze szkoły. Że pewnie chciałeś się dowiedzieć o pracę domową. Na co ona stwierdziła, że powiedziałeś jej dokładnie to samo.

  Nie wierzyłam własnym uszom.

  Justin: okłamałeś moją mamę.

   Mama spytała, na jaki przedmiot chodzimy razem, i powiedziałam, że na matmę, co nie było całkowitym kłamstwem. Oboje mieliśmy matmę. Tyle że nie razem. I nie w tej samej klasie.
   – Zgadza się – zawyrokowała. – Powiedział mi to samo.
   Oskarżyłam ją o to, że nie ufa własnej córce, porwałam świstek papieru z twoim numerem i pobiegłam na górę. Kiedy odebrałeś telefon, powiedziałam: „Justin? Tu Hannah. Mama mi przekazała, że dzwoniłeś z jakimś problemem z matmy". Z początku nie wiedziałeś, o co chodzi, ale w końcu przypomniałeś sobie, że okłamałeś moją mamę i, jak grzeczny chłopiec, przeprosiłeś.

 – To co to za problem z matmy, Justin? – Nie zamierzałam pozwolić ci się wymigać tak łatwo.

  Ale stanąłeś na wysokości zadania. Powiedziałeś, że pociąg A wyjeżdża z twojego domu o godzinie 15.45. Pociąg B wyjeżdżał z mojego dziesięć minut później. Powiedziałam ci, że dwa pociągi spotykają się w parku Eisenhowera na dole przy zjeżdżalni rakiecie. I cisza po twojej stronie słuchawki, Justin. Naprawdę dłuuuuga.

   – To kiedy te pociągi się spotykają? – spytałeś w końcu.  

– Za kwadrans – rzuciłam.

  Powiedziałeś, że kwadrans to straszliwie długo jak na pociągi jadące pełną parą.
  Wiem, co sobie wszyscy myślicie. Hannah Baker to puszczalska. Upss. Słyszeliście?  

  Powiedziałam: „Hannah Baker to..." Nie powtórzę. Hannah Baker nie jest, i nigdy nie była, puszczalską. Nasuwa się więc pytanie, co takiego słyszeliście o mnie i Justinie.

  Marzyłam o pocałunku. Byłam pierwszoklasistką, która nigdy jeszcze się nie całowała. Ani razu. Ale spodobał mi się chłopiec, ja spodobałam się jemu i chciałam go pocałować. Ot, i cała rzecz, wszystko na temat tej randki. A jak brzmiała inna wersja? Bo obiła mi się o uszy.
  Z górnej platformy zjeżdżalni widziałam, jak nadchodzisz z przeciwnej strony. Co kilka kroków zerkałeś na zegarek i stanąłeś przy rakiecie, rozglądając się dokoła, ale nie spojrzałeś w górę. Więc zakręciłam kołem sterowym najmocniej, jak mogłam, aż zaskrzypiało. Zrobiłeś krok do tyłu, zadarłeś głowę i zawołałeś mnie po imieniu.
   – Już zjeżdżam – rzuciłam.
   Ale krzyknąłeś, żebym się nie ruszała. Że wejdziesz do mnie. Więc odkrzyknęłam:
   – Nie! Chcę sobie zjechać.
   – Złapię cię.

  Nie potrafiłam stłumić uśmiechu, schodząc z najwyższej drabinki.

   Usadowiłam się na zjeżdżalni, serce waliło mi jak oszalałe. Oto przyszła wielka chwila. Wszystkie moje przyjaciółki na starych śmieciach przeżyły pierwszy pocałunek jeszcze w gimnazjum. Mój czekał na mnie u dołu zjeżdżalni, dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Musiałam jedynie się odepchnąć.
   I odepchnęłam się.
   Wiem, że w rzeczywistości przebiegało to inaczej, ale kiedy wspominam ten moment, wszystko widzę w zwolnionym tempie. Odepchnięcie. Zjazd. Moje rozwiane włosy. Ty unoszący ramiona, by mnie złapać. Ja unosząca swoje, byś mógł to zrobić.
   Więc kiedy postanowiłeś, że mnie pocałujesz, Justin? Idąc do parku? A może samo tak wyszło, kiedy wślizgnęłam się w twoje objęcia? Dobrze, chcecie poznać pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy podczas mojego debiutanckiego pocałunku?

  Proszę bardzo: Ktoś tu jadł chillidogi. Przepraszam. Nie było aż tak źle, ale to pierwsza rzecz, którą pomyślałam.

   Denerwowałam się, jaki to będzie pocałunek – koleżanki z poprzedniego miasta opisywały tyle ich rodzajów – a okazało się, że był piękny. Nie wepchnąłeś mi języka do gardła. Nie chwyciłeś mnie za tyłek. Po prostu zbliżyliśmy swoje usta i pocałowaliśmy się.
   To wszystko.
   Chwilka.

  Czekajcie. Nie cofajcie taśmy. Nie ma sensu słuchać jeszcze raz, bo nic wam nie umknęło. Pozwólcie, że powtórzę. To wszystko, co się tam wydarzyło. A co, słyszeliście coś innego? No dobrze, macie rację. Wydarzyło się coś jeszcze. Justin chwycił mnie za rękę, poszliśmy na huśtawki i bujaliśmy się chwilę. Potem pocałował mnie znowu w taki sam sposób.

  No a później, Hannah? Co stało się później?

   Później poszliśmy do domów. On w jedną stronę. Ja w drugą.
   Och. Tak mi przykro. Liczyliście na coś bardziej rajcownego, prawda? Liczyliście, że usłyszycie, jak moje lepkie zwinne palce zaczęły bawić się jego zamkiem od spodni. Jak... Hmm, czego dokładnie się spodziewaliście? Bo sama słyszałam już tyle wersji, że nie wiem, która cieszy się największym wzięciem. Ale wiem, która ma najmniejsze.
  Prawda.
   Teraz już zawsze będziecie ją pamiętać. Więc dzięki, Justin. Szczerze. Mój pierwszy pocałunek był cudowny. I przez ten miesiąc, kiedy chodziliśmy ze sobą, i wszędzie, gdzie chodziliśmy, pocałunki były cudowne. Ty byłeś cudowny.
  Ale potem zacząłeś się przechwalać. Przez jakiś tydzień niczego nie podejrzewałam. Ale w końcu, jak to zawsze bywa, plotki dotarły i do mnie. A wszyscy wiemy, że nie sposób walczyć z plotkami. Błoto rzucone przylega.
  Wiem. Wiem, co teraz myślicie. Kiedy opowiadałam tę historię, to samo przyszło mi do głowy. Pocałunek? Plotka oparta na jakimś tam pocałunku sprawiła, że sobie to zrobiłaś?
Nie. Plotka oparta na jakimś tam pocałunku zniszczyła wspomnienie, które miało być wyjątkowe. Plotka oparta na jakimś tam pocałunku zapoczątkowała reputację, w którą inni ludzie uwierzyli i zaczęli traktować mnie odpowiednio. Czasem plotka oparta na jakimś tam pocałunku inicjuje reakcję łańcuchową, daje efekt śnieżnej kuli. Plotka oparta na jakimś tam pocałunku jest tylko początkiem.
   Ty też, Justin, skarbie, zostań z nami. Nie uwierzysz, kiedy twoje imię znowu się pojawi.



   Chłopak czekał na coś więcej, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nagranie się skończyło. Zrezygnowany wyjął kasetę i odwrócił ją na stronę B, po czym ponownie włożył do walkmana. 

  Chciał tylko jednego.Chciał wiedzieć więcej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro