yoυ coυdn'т ѕave мe
Clay
Chłopak wyciągnął kasetę z walkmana. Przesłuchał już osiem, a nie pojawił się na żadnej. Zostało pięć. I prędzej czy później usłyszy o sobie. Da radę?
- Clay, słuchaj. Wiem, że ci jest ciężko. Chyba nikomu łatwo nie przyszło przesłuchanie tego. Ale zostało tylko pięć. A ta jest ważna. Dla ciebie bardzo- powiedział Tony.
- Jestem tam, prawda?- zapytał Clay.
Tony bił się z myślami. Powiedzieć prawdę, czy przemilczeć to.
- Powiedz!- krzyknął Jensen. Miał już dość. Musiał wiedzieć.
- Tak- odparł zdziwiony reakcją chłopaka Tony.- Pakuj ją do walkmana i idziemy się przejechać.
Nastolatkowie wstali od baru i ruszyli do czerwonego mustanga. Tony usiadł za kierownicą, a Clay na miejscu pasażera.
Włożył kasetę z numerem 9 i już miał ją odpalać, ale się zawahał. Czy naprawdę chciał tego słuchać? Nie. I w tym problem.
Tony widząc zachowane przyjaciela szybko wcisnął znaczek play, a potem wrócił wzrokiem na drogę.
►
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo?
" Mój odcinek. Moja kaseta. Tak się zaczyna" pomyślał.
Dobre pytanie, Julio. Szkoda, że nie znam odpowiedzi.
Mówiąc całkowicie szczerze, nie było takiej chwili, kiedy bym sobie powiedziała, Clay Jensen... to ten.
Nie jestem nawet pewna, jak wiele prawdziwego Claya Jensena udało mi się poznać przez ten czas. Większość z tego, co wiedziałam, to były informacje z drugiej ręki. I właśnie dlatego chciałam poznać go lepiej. Bo słyszałam tylko same – naprawdę same – pozytywy.
To jedna z tych sytuacji, kiedy gdy raz coś rzuci mi się w oczy, potem już zawsze to zauważam.
Podsłuchiwanie plotek o Clayu stało się dla mnie podobną rozrywką.
I tak jak powiedziałam, nie znałam go za dobrze, ale strzygłam uszami, gdy tylko usłyszałam jego imię. Chciałam chyba usłyszeć coś – cokolwiek – pikantnego. Nie żeby roznosić plotki. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że ktoś może być tak porządny.
Clay'a zamurowało. Czy naprawdę ludzie widzieli w nim chodzący ideał? Zerknął na Tony'ego. Wydawało się, że wiedział, o czym myśli Jensen, ale stwarzał pozory, jakby nikogo poza nim nie było w aucie. Oczy skupione na drodze, umysł tak samo. Wzorowy kierowca.
Jeśli istotnie jest taki dobry... cudownie. Wspaniale! Ale stało się to moją osobistą rozgrywką. Jak długo do moich uszu będą docierać tylko same pochwały na temat Claya Jensena?
Zwykle kiedy jakaś osoba ma nieskalaną opinię, reszta tylko czeka, jak kania dżdżu wypatrując okazji, by nie zostawić na niej suchej nitki. Czeka na pojawienie się rysy. Ale nie w przypadku Claya.
Mam nadzieję, że ta taśma nie sprawi, że rzucicie wszystko i zaczniecie węszyć w poszukiwaniu jakiegoś głęboko ukrytego, ponurego i brudnego sekretu... który, głowę daję, że ma. Przynajmniej jeden lub dwa, prawda?
Ale chwila, czy właśnie sama nie postępujesz podobnie, Hannah?
Odmalowujesz go jako chodzącą doskonałość, tylko po to, by zaraz zmącić ten obraz. To ty, Hannah Baker, czekałaś jak kania dżdżu.
Wypatrywałaś rysy. I znalazłaś. I teraz aż cię język świerzbi, by opowiedzieć wszystkim, co to jest, i zniszczyć jego wizerunek.
Ale tu muszę... zaprzeczyć.
I mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani. Mam nadzieję, że nie słuchacie tego wszystkiego – śliniąc się – tylko przez wścibstwo. Że widzicie w tych taśmach coś więcej niż próbę obmowy i materiał do plotek.
Clay, kochanie, nie należysz do tego grona.
▌▌
- Jak to?- powiedział na głos.
- O co chodzi Clay?- zapytał Tony zerkając na swojego przyjaciela.
- Jestem na kasetach, ale jak to określiła "nie należę do tego grona"...
- Chcesz się dowiedzieć dlaczego? Jest tylko jedno wyjście: słuchaj.
Clay oparł głowę o chłodną szybę. Widział, jak kropelki deszczu powoli po niej spływają. Puścił nagranie wpatrując się w wyścig wody.
►
Nie w ten sam sposób, co pozostali. Jak w tej piosence: „Jedna z tych rzeczy nie przypomina reszty. Jedna z tych rzeczy po prostu nie pasuje".
I to jesteś ty, Clay. Ale musisz tu być, jeśli mam opowiedzieć swoją historię. Opowiedzieć ją jak najpełniej. Tak, w mojej opowieści pojawiają się poważne luki. Nie wiedziałam, jak opowiedzieć o pewnych wydarzeniach. Albo nie mogłam się zmusić, by mówić o nich głośno. Są sprawy, z którymi się nie pogodziłam... z którymi nigdy się nie pogodzę. A jeśli nigdy nie opowiem o nich publicznie, nie będę musiała tak gruntownie ich analizować.
Ale czy to nie odbija się na waszych historiach? Czy są one mniej znaczące przez to, że nie mówię wszystkiego?
Nie.
W rzeczywistości to jeszcze przydaje im znaczenia.
Nie wiecie, jak wyglądała reszta mojego życia. Sprawy w domu. Nawet te w szkole. Tak naprawdę człowiek wie tylko, co się dzieje na jego własnym podwórku, w jego własnym świecie. I kiedy wchodzicie z butami w jakąś część czyjegoś życia, nie poprzestajecie tylko na tym kawałku. Niestety, nie da się tu działać tak wybiórczo i precyzyjnie. Kiedy wchodzicie z butami w część czyjegoś życia, wchodzicie w całe życie.
Wszystko... jest... wzajemnie powiązane.
Następnych kilka historii koncentruje się wokół wydarzeń jednej nocy.
Wokół naszej nocy, Clay. Wiesz, co mam na myśli, mówiąc „naszej", ponieważ przez cały ten czas, kiedy chodziliśmy razem do szkoły czy pracowaliśmy w kinie, naprawdę zbliżyliśmy się do siebie tylko podczas tych paru godzin.
Przy tej okazji kilka osób z waszego grona znowu pojawi się w opowieści... w tym jedna po raz drugi.
Przypadkowa noc, której żadne z was nie może cofnąć.
Przy odrobinie szczęścia nikt nie usłyszy tych kaset poza wami, co pozostawiłoby w waszej gestii wszelkie zmiany w waszym życiu, jakie mogą one wywołać. Oczywiście, jeśli taśmy mimo wszystko zostaną upublicznione, będziecie musieli stawić czoło zupełnie nieprzewidywalnym konsekwencjom.
Mam zatem szczerą nadzieję, że jednak je przekazujecie.
Clay zerknął na przyjaciela. Wciąż nie mógł uwierzyć, że to właśnie on ma drugi zestaw. Że mógłby je upublicznić.
Dla niektórych z was te konsekwencje byłyby minimalne. Wstyd. Może zażenowanie. Dla innych jednak – trudno powiedzieć. Utarta pracy? Odsiadka? Niech już lepiej zostanie to między nami, zgoda?
Wracając do ciebie, Clay, o mały włos w ogóle nie pojawiłabym się na tej imprezie. Zostałam zaproszona, ale miałam nie iść. Moje stopnie się pogarszały. Rodzice co tydzień kontrolowali mi oceny. Jeśli nie było poprawy, dostawałam szlaban. To oznaczało, że miałam godzinę na powrót ze szkoły do domu. Tylko godzinę wolnego czasu, dopóki nie podciągnę ocen.
Z kolejnej podsłuchanej plotki dowiedziałam się, że wybierasz się na tę imprezę. Że co? Clay Jensen na balandze? Niesłychane.
Tak, niespodziewane. Chłopak całe weekendy spędzał nad książkami, bo w poniedziałki zawsze był natłok testów i kartkówek.
Nie tylko ja się zdziwiłam, wszyscy dokoła o tym mówili. Nikt nie rozumiał, dlaczego nigdy się nie pokazujesz na imprezach. Oczywiście snuli całą masę domysłów. Ale wiesz co? Nikt nie podejrzewał cię o nic zdrożnego.
Dla tych z was, którzy nie wiedzą, o jakiej imprezie mowa, na mapie widnieje czerwona gwiazdka. Duże, opasłe czerwone gwiaździsko. C-6. Cottonwood 512.
Aaaa... więc już wiecie. Niektórzy domyślają się nawet, w jakim kontekście się za chwilę pojawią. Ale będą musieli poczekać na swoją kolej, żeby się dowiedzieć, co powiem. Jak dużo powiem.
Uznałam wtedy, że miło byłoby przejść się na imprezę piechotą. Dla relaksu. W tamtym tygodniu dużo padało i pamiętam, że niebo nadal zaścielały grube, nisko spiętrzone chmury. Jak na dość późną porę było także całkiem ciepło. Mój absolutnie ulubiony typ pogody.
Mój też- pomyślał Clay.
Czysta magia.
To zabawne. Gdy tak szłam, mijając kolejne domy, miałam wrażenie, że życie kryje tyle perspektyw, tyle możliwości. Nieograniczonych. I po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam nadzieję.
Nadzieję? Cóż, wygląda na to, że chyba mnie trochę poniosło.
Bo to była tylko cisza przed burzą.
Miałam na sobie czarną spódniczkę i taki sam sweter z kapturem.
Zboczyłam z drogi o trzy przecznice, by przejść obok swojego starego domu – tego, w którym mieszkaliśmy na początku zaraz po sprowadzeniu się do miasteczka. Pamiętacie, pierwsza czerwona gwiazdka z pierwszej taśmy. Na ganku paliło się światło, a z garażu dobiegał odgłos silnika samochodowego.
Ale brama była zamknięta.
Przystanęłam i przez chwilę, która zdawała się przeciągać do kilku minut, po prostu obserwowałam z chodnika. Jak zahipnotyzowana. Jakaś inna rodzina w moim domu. Nie miałam pojęcia, kim są jej członkowie ani jacy są – jak wygląda ich życie.
Brama garażu zaczęła się unosić, w blasku czerwonych tylnych świateł jakiś mężczyzna pchnął do góry ciężkie skrzydło. Wsiadł do samochodu, wycofał go na podjeździe i odjechał.
Dlaczego się nie zatrzymał, nie zapytał, po kiego licha stoję tam, gapiąc się na jego dom – nie wiem. Może pomyślał, że czekam, aż wyjedzie z podjazdu, by podjąć swą radosną wędrówkę.
Tak czy siak niezależnie od powodów, jakie nim kierowały, wrażenie było surrealistyczne. Dwoje ludzi – ja i on – jeden dom. Mimo to odjechał, nie mając pojęcia o tym, że coś go łączy z dziewczyną stojącą na chodniku. I nie wiedzieć czemu w tym momencie powietrze zrobiło się ciężkie. Brzemienne samotnością. I uczucie osamotnienia nie opuściło mnie już przez resztę nocy.
Nawet na jej najlepsze chwile cień rzucał ten jeden incydent – to, co zaszło, czy raczej nie zaszło – przed moim starym domem. Obojętność tego mężczyzny była ostrzeżeniem. Mimo że w przeszłości znałam ten dom, nie miało to znaczenia. Nie sposób wrócić do tego, co było kiedyś.
Tak naprawdę do nas należy jedynie... teraz.
Co tłumaczy mój wybuch, Clay. I dlatego daję ci te taśmy. By wyjaśnić. Powiedzieć, że mi przykro.
Kiedy dotarłam na miejsce, impreza trwała już w najlepsze. Większość ludzi, inaczej niż ja, nie musiała czekać, aż ich rodzice zasną.
Przy drzwiach wejściowych tkwili ci sami kolesie, spici na umór, witający każdego uniesionym kuflem piwa. Można by pomyśleć, że Hannah to nie jest najłatwiejsze słowo do bełkotania, ale im całkiem nieźle to wychodziło. Połowa powtarzała w kółko moje imię, usiłując je poprawnie wymówić, reszta się śmiała.
Ale byli nieszkodliwi. Wesołe ochlapusy są zawsze fajnym urozmaiceniem każdej imprezy. Nie szukają zaczepki. Nie szukają podrywu. Po prostu chcą sobie popić i dobrze się bawić.
Leciała głośna muzyka, ale nikt nie tańczył. Impreza, jakich wiele, z jednym wyjątkiem... Claya Jensena.
Jestem pewna, że kiedy się pojawiłeś, usłyszałeś mnóstwo sarkastycznych komentarzy, ale kiedy ja dotarłam, byłeś już dla wszystkich gościem jak każdy. Ale w przeciwieństwie do wszystkich, ja przyszłam tylko z uwagi na ciebie.
Przy tym wszystkim, co działo się w moim życiu – działo się w mojej głowie – chciałam z tobą porozmawiać. Naprawdę porozmawiać. Chociaż raz. To była szansa, której nigdy nie mieliśmy w szkole ani w pracy. Szansa, by zapytać: „Kim jesteś?"
Kiedy w kuchni czekałam w ogonku po swoją pierwszą kolejkę, stanąłeś za mną.
– Hannah Baker – powiedziałeś i odwróciłam się do ciebie. – Hannah, cześć.
Nie mogłam w to uwierzyć. Ni stąd, ni zowąd, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawiłeś się przy mnie.
– Nie wiem dlaczego – powiedziałeś – ale sądzę, że powinniśmy pogadać.
Prowadzenie tej rozmowy wymagało wszystkich pokładów mojej odwagi. I dwóch plastikowych kufli piwa.
Z czym się zgodziłam, z przypuszczalnie niewiarygodnie tępym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Popatrzyłeś na mój pusty kubek, nalałeś mi połowę swojego drinka i spytałeś, czy teraz możemy pogadać.
Proszę, tylko nie wyciągajcie zbyt daleko idących wniosków. Wiem, wygląda to na typowe „pij, będziesz łatwiejsza", ale nic z tych rzeczy. Ja tego tak nie odbierałam.
- Bo nie o to chodziło- mruknął pod nosem Clay.
Poszliśmy do bawialni usiąść na kanapie, której połowa była zajęta. Ale na drugiej połowie było mnóstwo miejsca, więc usiedliśmy. I co było pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy? Postawiliśmy nasze kubki i zaczęliśmy rozmawiać. Ot... tak... po prostu.
Ziszczały się moje najskrytsze marzenia. Pytania były osobiste, jakbyśmy chcieli nadrobić czas, który zmarnowaliśmy. Mimo to nie brzmiały natarczywie.
Clay zakrył uszy rękami. Nie chciał, by uciekło mu jakiekolwiek słowo wypowiedziane na tej taśmie przez Hannah.
Wydawało się, że mógłbyś mnie zrozumieć. Wszystko, co bym ci powiedziała. A im dłużej gadaliśmy, tym lepiej rozumiałam dlaczego.
Chciałam ci powiedzieć o tylu sprawach. A to bolało, bo niektóre były zbyt przerażające. Niektórych nawet sama nie rozumiałam. Jak mogłam wyznać komuś – komuś, z kim rozmawiałam tak naprawdę pierwszy raz w życiu – wszystko, co mi chodziło po głowie? Nie potrafiłam. Było zbyt wcześnie.
A może za późno.
Clay, powtarzałeś, że wiesz, że między nami wszystko się ułoży, że nadajemy na tych samych falach. Że czułeś to już od dawna. Że już od dawna wiedziałeś, że do siebie pasujemy. Że znajdziemy wspólny język. Ale skąd?
Tego nie wyjaśniłeś. Skąd mogłeś wiedzieć? A ja wiedziałam, co się o mnie mówi. Słyszałam te wszystkie plotki i kłamstwa, które już zawsze będą częścią mojej osoby.
Zaczynałam się rozsypywać. Gdybym tylko porozmawiała z tobą wcześniej. Moglibyśmy... mogliśmy... nie wiem. Ale wtedy sprawy zaszły już za daleko. Podjęłam już decyzję. Nie, że skończę ze sobą. Jeszcze nie. Ale że prześlizgnę się przez szkołę. Nie będę się już do nikogo zbliżała. Taki miałam plan. Zdać maturę, wyjechać. Ale przecież poszłam na tę imprezę. Poszłam tam, żeby się z tobą spotkać.
Dlaczego to zrobiłam? Żeby narazić się na kolejne cierpienie? Bo właśnie to robiłam – nienawidziłam się za to, że czekałam tak długo. Za to, że to nie było fair w stosunku do ciebie.
Wracając do tej pary, która siedziała obok nas na kanapie – dziewczyna była pijana...
Jessica Davis. Dawna przyjaciółka Hannah.
...śmiała się i potrącała mnie co jakiś czas. Co z początku było zabawne, ale szybko stało się męczące.
Zaczęłam myśleć, że może wcale nie jest taka pijana. Że tylko się popisuje przed tym gościem, z którym rozmawia...
Justin Foley. Pierwszy, z którym się całowała. O ironio
...w tych rzadkich chwilach, kiedy istotnie rozmawiali. Może chciała mieć kanapę całą dla siebie i swego towarzysza.
Więc Clay i ja się stamtąd zabraliśmy.
Przeszliśmy cały dom, przekrzykując muzykę. W końcu udało mi się nadać rozmowie inny charakter. Żadnych ciężkich czy poważnych tematów więcej. Potrzebowaliśmy śmiechu. Ale wszędzie, gdzie chodziliśmy, było za głośno, by swobodnie rozmawiać. I w końcu natrafiliśmy na drzwi jakiegoś pustego pokoju.
Staliśmy tam z plecami opartymi o futrynę z drinkami w dłoni i konaliśmy ze śmiechu. A mimo to uczucie samotności, które mi towarzyszyło, gdy przyszłam, ogarnęło mnie znowu. Ale nie byłam sama. Wiedziałam o tym. Po raz pierwszy od bardzo dawna dogadywałam się z kimś ze szkoły. Zatem, na miły Bóg, jak to możliwe, że czułam się tak samotna?
Po policzku Clay'a popłynęła samotna łza. Chciał zastopować nagranie, ale nie mógł się na to zebrać.
Stałeś obok, pozwalając mi zbliżyć się do siebie. A kiedy już nie potrafiłam pójść dalej, kiedy skierowałam rozmowę na lżejsze tematy, rozśmieszałeś mnie. I byłeś naprawdę przekomiczny, Clay. Byłeś dokładnie takim towarzyszem, jakiego potrzebowałam. Więc cię pocałowałam.
Chłopak zamknął oczy. Chciał sobie przypomnieć ten moment. I się udało.
Długim i pięknym pocałunkiem.
I co powiedziałeś, kiedy oderwaliśmy usta, by zaczerpnąć powietrza?
Z szalenie uroczym, niewyraźnym, chłopięcym uśmieszkiem zapytałeś: „A to za co?"
Na co odpowiedziałam: „Głupek z ciebie". I wróciliśmy do całowania.
W końcu weszliśmy w głąb pokoju i zamknęliśmy drzwi.
Kolejna łza.
Niektórzy z was pewno zachodzą w głowę: Jak to możliwe, że nigdy o tym nie słyszeliśmy? Zawsze przecież wiedzieliśmy, z kim Hannah się migdaliła.
Błąd. Tylko wam się wydawało, że wiecie. Nie słuchaliście tego, co mówiłam? A może czekacie tylko na swój odcinek? Bo ja mogę policzyć na palcach jednej dłoni – tak, jednej – z iloma chłopakami się całowałam.
Co jest? Nie wierzycie mi? Wiecie co... mam to gdzieś. Właśnie tamtej nocy po raz ostatni obchodziło mnie, co ktoś myśli na mój temat. Ostatni raz.
Teraz usiądźcie wygodnie, bo zaraz wam opowiem, co zaszło w tym
pokoju między mną a Clayem. Gotowi?
Całowaliśmy się.
To wszystko. Całowaliśmy się.
Tak. To wszystko. A chciałem więcej- pomyślał.
Było cudownie, leżeliśmy na łóżku. Jedną rękę trzymał na moim biodrze. Drugim ramieniem otulił moją głowę niczym poduszką. Obejmowałam go ramionami, usiłując przyciągnąć bliżej. I jeśli o mnie chodzi, byłam gotowa na więcej.
Pocałunki smakowały tak, jakby to były pierwsze pocałunki w moim życiu. Mówiły, że mogłabym zacząć wszystko od nowa. Z nim. Ale zacząć od którego momentu?
I wtedy pomyślałam o tobie, Justin. Po raz pierwszy od bardzo dawna pomyślałam o naszym pocałunku. Tym naprawdę pierwszym. Przypomniałam sobie, jak na niego wyczekiwałam. Jak potem twoje usta dotknęły moich. I wreszcie, jak to wszystko zniszczyłeś.
– Przestań – powiedziałam do Claya. Moje ręce przestały go przyciągać.
Czy domyślałeś się, co przeżywam, Clay? Wyczuwałeś to? Na pewno.
Zacisnęłam oczy tak mocno, że aż bolało. Starałam się przegnać tłoczące się w mojej głowie obrazy. A widziałam tam wszystkich z waszego grona... i nie tylko. To, co się wydarzyło do tej nocy. Wszystkich ludzi, którzy sprawili, że tak bardzo intrygowała mnie reputacja Claya: jak to możliwe, że tak się różniła od mojej?
I nie mogłam nic na to poradzić. Nie miałam żadnego wpływu na to, co myślą o mnie inni. Clay, ty zasłużyłeś na swoją opinię. Ale ja... ja nie. A tu proszę, leżę z tobą. Potwierdzając swoją reputację.
– Przestań – powtórzyłam. Tym razem wcisnęłam ręce pod twój tułów i odepchnęłam cię. Odwróciłam się na bok i ukryłam twarz w poduszce.
Zacząłeś mówić, ale ci przerwałam. Kazałam ci wyjść. Zacząłeś znowu mówić, a ja wrzasnęłam. Rozdarłam się w poduszkę.
Wtedy zamilkłeś. Usłyszałeś mnie. Łóżko uniosło się po twojej stronie, kiedy wstałeś, żeby wyjść z pokoju. Ale prawie wieczność zajęło ci jego opuszczenie, uświadomienie sobie, że mówię poważnie.
Tą chwilę też pamiętał bardzo dokładnie. Czuł się źle. Miał nadzieję, że znowu powie mu, żeby przestał. Przestał iść w stronę drzwi. Ale to się nie wydarzyło.
Choć oczy miałam zamknięte, skryte w poduszce, kiedy wreszcie otworzyłeś drzwi, światło się zmieniło. Zrobiło się jaśniejsze. Potem znowu pociemniało... i już cię nie było.
Ześlizgnęłam się z łóżka na podłogę. Siedziałam tak, obejmując ramionami kolana... i płacząc. Tu, Clay, kończy się twoja historia.
Opuściłeś pokój i nigdy już nie zamieniliśmy ani słowa.
Z jednej strony miał wyrzuty sumienia. Z drugiej wiedział, że nic nie mógł zrobić. Podjęła decyzję.
Na korytarzach w szkole próbowałeś złapać moje spojrzenie, ale zawsze odwracałam wzrok. Bo tamtej nocy, kiedy wróciłam do domu, wyrwałam z zeszytu kartkę i napisałam na niej jedno nazwisko, drugie, trzecie.
Wszystkie, które pojawiły się w mojej głowie, gdy przestałam cię całować. Było tak wiele nazwisk, Clay. Trzy tuziny, co najmniej.
A potem... odtworzyłam powiązania.
Twoje nazwisko zakreśliłam pierwsze, Justin. I narysowałam linię od ciebie do Aleksa. Zakreśliłam Aleksa i poprowadziłam linię do Jessiki, omijając nazwiska, które się nie łączyły – które wypłynęły zupełnie przypadkiem, epizody bez znaczenia.
Moja frustracja i gniew na was zamieniały się w łzy i na powrót w złość i nienawiść za każdym razem, gdy odkrywałam kolejne powiązanie. Aż dotarłam do Claya, dla którego poszłam na tę imprezę. Zakreśliłam jego nazwisko i pociągnęłam linię... wstecz. Do poprzedniego nazwiska.
W rzeczywistości, Clay, niedługo po tym, jak wyszedłeś i zamknąłeś drzwi... ta osoba je otworzyła.
Ale ona już otrzymała taśmy. Więc, Clay, po prostu pomiń ją, kiedy będziesz je przekazywał.
I... tak, Clay – mnie też jest przykro. Przepraszam.
▀
Chłopak zdjął słuchawki. Otworzył plecak i upchnął walkmana na sam dół. Miał już dość tych cholernych kaset.
- I jak?- spytał Tony patrząc na niego.
- Do dupy, a jak ma być?- odparł.- Przemęczyłem dziewięć kaset, by się dowiedzieć, że zawiniłem tym, że wyszedłem z pokoju. Zajebiście! Zaczynam uważać, że te kasety są dlatego, że szukała atencji!
Wiedział, że to nie tak, ale czuł się źle. Mówił to, co mu ślina na język przyniosła.
- Wyrzucisz mnie pod domem?- zapytał po chwili milczenia.
- Jasne- odparł Tony, skręcając w ulicę prowadzącą do domu Clay'a. Po kilkudziesięciu sekundach byli już na miejscu.
- Dzięki- mruknął Jensen, raczej tylko przez grzeczność, po czym wyszedł z samochodu.
Gdy stanął na ganku, zamurowało go.
Dom numer 9.
O ironio.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro