19.
Weronika
Dzisiaj sobota. Wszystko mnie boli... Ta walka to nie był dobry pomysł.
-AŁ!-Oberwałam poduszką w twarz. Trochę za mocno.-Megatron!
-Wstawaj śpiochu! To białe coś spadło i chcę iść na dwór!
-Tfo wez ze mne tfą podufkę!-Fuuuck! Bierz to o de mnie! O, wziął.-Pfu. Nie dzisiaj. Wszystko mnie boli. Spadaj PL.-Odwróciłam się do niego tyłem.
-No weź! Wczoraj był wieczorek prawdy nad kanionem a dziś bitwa na to białe coś! Ał.-OOoo Megatron spadł z łóżka.
-Pójdę jak powiesz mi co to to białe.-Mruknęłam. Ma ktoś tabletki na ból wszystkiego? Megs wybiegł z pokoju. Jeej chwila spokoju.
-TO JEST ŚNIEG!-Operwałam śnieżką w głowę. PL stał w drzwiach cały w białym pyłku. Kurde, teraz mi zimno.
-Gdzieś ty polazł?-Spytałam widząc jak skacze z szczęścia.
-No wybiegłem na dwór i spytałem jakieś mega małe insekty co to jest i wtedy dostałem tą kulką i jestem tutaj!
-Wybiegłeś w piżamie...?
-TAK!
-Nie jest ci zimno?
-NIE!
-Daj mi pięć minut.-Rzuciłam w niego śniegiem którym oberwałam przed chwilą.
***
Chwilę później oboje już ubrani, mieliśmy wojnę na śnieżki z małymi dziećmi, które okazały się być naszymi sąsiadami. Martynka i Maciek którzy mają po 7 lat oraz Andrzej i Kuba którzy mają po 6. I tak o to powstały trzy drużyny. Oczywiście w mojej liderem MUSIAŁ być Megatron. W końcu to Pan Wszystko Mogę.
-Ej! Nie ma w twarz!-Krzyknęłam do Andrzeja. Chwilę później oberwałam w krocze.-No wiesz ty co?!
-Miało nie być w twarz! Nie mówiłaś nic o jajkach!-I rzucił się na Martynkę. Po pierwsze, fuck mądry chłopak. Po drugie nie mam jaj. Po trzecie nie zdążyłam mu oddać. Po czwarte, serio?
Optimus
Dlaczego w Jasper nie ma śniegu a w Polsce jest? To smutne. A no właśnie! Śnieg! Obiecałem kiedyś Rafaelowi, że przyniosę mu trochę śniegu.
-Przyjacielu.-Podszedłem do Ratcheta i przekazałem mu swój plan. Kiwnął głową i otworzył mi most. Wziąłem garść białego puchu, po czym wróciłem.
-Chciałeś coś Optimusie? Dlaczego tutaj?-Spytał Raf stojący na środku szarego pomieszczenia. Uklęknąłem na jedno kolano i położyłem przed nim garść zimnego czegoś.
-Obiecałem, że przyniosę.
-To śnieg?-Spytał ucieszony. I to bardzo. Prawie, że skakał z radości.
-Tak.
-Dziękuję!-Rafael podbiegł do mojej ręki i ją przytulił z całej siły. Uśmiechnąłem się. Gdybym mógł to oddałbym uścisk, ale no. Nie mogę. Mały człowieczek podszedł do kupki śniegu i delikatnie ją dotknął.-Zimny!-Zaśmiałem się w duchu. Śnieg zawsze jest zimny. Chyba że ten w puszce to nie. Czekaj... Co ty robisz?
***
Przez godzinę bawiłem się z Rafaelem, śniegiem. Przyniosłem go trochę więcej i wiecie co zrobiliśmy? Małego (wielkości Rafa) bałwana przypominającego Ratcheta. Brawo my! Oboje sobie obiecaliśmy, że nikomu o tym nie powiemy. W sumie dobrze, bo Prime'owi nie bardzo wypada... Kij z tym, ważne żeby nudno nie było.
O kurcze, czy ja właśnie pomyślałem to co pomyślałem?
Wiktoria
JEEEDEEEN WIEEEELKIIII ROZPIEERDOOOLLL. Starscream ma złamane skrzydło bo chciał wznieść bunt ale mu nie pozwoliłam, Airachnid tańczy waka waka, Steve to nagrywa, wszystkie inne Vehicony zrobiły sobie wolne i robią co chcą, między innymi tańczą, bawią się w berka, piją energon, piją stężony energon, Deadwing uznał, że nie będzie plamił swojego honoru więc usiadł sobie na schodach do tronu, skulił się i zaczął beczeć, Schockwave się chyba upił bo pierdzieli bez sensu o logice, co się logiki nie trzyma, Knock Out szuka swojej polerki, polerka leży w kącie, a Soundwave szuka dobrego filmu na swoim komputerze.
Nie, ja się poddaję. Rozpierdol i ja nie wnikam. Usiadłam na tronie i zaczęłam przyglądać się wszystkiemu z śmiechem w oczach.
Megatron
-JUHU!-Skoczyłem do kupki śniegu. Małej ale i tak. Zachowuję się jak dziecko i mam to gdzieś! Bądźcie ze mnie dumni!
-Kanapka!-Skoczył na to ciało Andrzej, potem Kuba, Martyna i Maciek.-JUHU!-Cholera moje plecy. Wkopałem się bardziej w śnieg niczym chomik w trociny.
Zaraz. Skąd ja wiem co to chomik i trociny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro