Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dziesiąty

– Jak się czuje Elenna? 

Spoglądamy po sobie zdziwieni, podczas gdy Daileass krząta się po pomieszczeniu przypominającym kuchnię. Wyjmuje z szafek różnokolorowe fiolki, rozdrabnia tłuczkiem zioła i zrywa listki roślin kwitnących przy świetlikach pod drewnianym sufitem.

– Tak właściwie... to nie wiemy, kto to jest – mówi z wahaniem Damian, poprawiając się na stołku. 

Siedzimy w trójkę przy niewielkim okrągłym stole. Obok znajduje się zamknięta i schowana ponownie pod liśćmi klapa prowadząca do pięknej sypialnianej ziemianki. Wewnątrz „budynek" przypomina zwykłą drewnianą chatę. No, może nie –  zwykłą, ale taką, w której mieszkają czarownice i zielarze. W powietrzu unosi się zapach lawendy, mięty oraz innych ziół wiszących na sznurkach nad naszymi głowami. 

Dostrzegam pęk czosnku niedaleko mojego ramienia i przypominam sobie spaghetti mojej mamy. Zawsze lubiła przesadzać z ilością ząbków dodawanych do potraw. Jak na zawołanie, rozlega się w moim brzuchu burczenie. Sięgam po leżące w misce daktyle. Liczę na to, że nie okażą się trujące. 

– Jak to możliwe? – Chłopak odwraca się do nas zaskoczony. – Przysłała was do Lasu Elfów. 

– Nikt nas tu nie przysłał – mówię, przegryzając ostrożnie suszony owoc. Smakuje tak, jak powinien. – Wpadliśmy w mieście do podziemnego tunelu, który nas tutaj doprowadził. – Wzruszam ramionami i spoglądam uważnie na chłopaka. – Mówiłeś, że potrzebujemy twojej pomocy, dlatego zdecydowaliśmy się zostać. Co miałeś na myśli?

– Elenno, Elenno... coś ty wymyśliła... – wzdycha Daileass, pocierając czoło. 

Odkłada naczynie, którego używał do rozdrabniania nasion, odsuwa na bok i opiera się o blat kuchni, krzyżując bose stopy. 

– Odbyliście rozmowę z Sellineą? – pyta ostrożnie, przerzucając długi warkocz na ramię. Jego czarny kolor kontrastuje z lnianą tuniką i jasnymi bryczesami. 

– Był to raczej monolog, który zakończył się wydaniem na nas wyroku śmierci, ale tak, można tak to nazwać – odpowiada Damian z ironią w głosie. 

Zielone oczy chłopaka dotąd swobodnie błądzące po naszych twarzach, zatrzymują się na przyjacielu. 

–  Wydała na was wyrok śmierci? – pyta poważnie.

– Tak... – Damian przytakuje. – Tylko nie do końca wiem, jak koryta z kwiatkami miały nas zabić... 

– Jakie było to kwiecie? Jak wyglądało?

– Takie żółto-białe... – Przyjaciel unosi jedną brew sceptycznie. – To istotne, czym przyozdobili nasze, jak to nazwali, trumny?

Limnanthes douglasii mortiferum...

– Słucham?

– To nazwa rośliny, która miała was uśmiercić. – Chłopak ponownie zaczyna pocierać czoło. – Gdy jest niedożywiona, kwitnie na biało-żółto i pachnie z bliska jak krew. Dzięki temu wabi bogate w składniki odżywcze ofiary, oplata je i wpuszcza pod skórę ledwie widoczne włoski pobierające pokarm. Podczas spożywania, jej pędy czerwienieją od wchłoniętej krwi i w ten sposób ofiara zostaje całkowicie osuszona z płynów, które zostają następnie przefiltrowane i wydalone przez liście rośliny. 

Patrzymy na siebie przerażeni. 

– Jednak zrezygnuję z posadzenia ich w ogrodzie – mruczy pod nosem Shelly. 

Przewracam oczami, posyłając jej uśmiech.

– Nie jest łatwa w hodowli – mówi poważnie Daileass. – Potrzebuje stałego dostępu do składników odżywczych i wody. Pokarm wielkości człowieka, który przefiltrowuje pół doby starczy na zaledwie trzy dni...

– Tylko żartowałam – odpowiada szybko przyjaciółka. – Wolałabym się z nią więcej nie spotkać. 

– Słuszna decyzja, osobiście próbowałem się nią zaopiekować, ale bardzo szybko rośnie. Tygodniowo podwaja swoją ilość i zapotrzebowanie, a wyplenienie jej wymaga doszczętnego wypalenia wszystkich pędów. 

Przeczesuje palcami włosy i zakłada za elfie ucho. 

– Sposób uśmiercenia was odracza wyrok w czasie, aczkolwiek udało wam się uciec, więc pozostaje mi jedynie zadać pytanie, czy Jaśnie Pani miała kontakt bezpośredni z waszym sjel?

– Z naszym czym? – pytam.

–  Sjel to w dużym uproszczeniu część, jak to mówią ludzie, duszy otaczająca istoty żywe.

– Czyli pewnie chodzi o aurę... – mówi cicho Damian. – Sellinea dotykała naszych klatek piersiowych i w ten sposób chyba czytała nasze myśli... 

Daileass odrywa się od blatu i pospiesznie zaczyna przeglądać zawartość szafek kuchennych.

– W takim razie sprawa się komplikuje... – mówi i dodaje: – Nie potrzebowała waszych myśli, bo mogła odbierać tylko to, co myśleliście w tym samym czasie. Elfy, również te niezwykle uzdolnione, nie są w stanie odczytać przeszłych myśli, ale poszczególne wspomnienia (jeśli wiedzą, czego szukają) już tak. Potrafią także odkryć resztki emocji oraz uczuć pozostałych w sjel i na odzieniu. 

– Po co by to robiła? – zastanawia się Shelly.

Młodzieniec spogląda Misi prosto w oczy.

– Sellinea miała zamiar uzyskać informacje dokładniejsze od tych, które ty byś jej przekazała.

– A co ja mam z tym wspólnego? – obrusza się przyjaciółka. 

– O ile się nie mylę, wszystkie elfy utożsamiają cię z Elenną? 

– Ta... tak się do mnie zwracały... – mówi przerażona.  

– Zostałaś oznaczona. – Młodzieniec ponownie zaczyna krzątać się po pomieszczeniu. 

 – Och... – Shelly spuszcza wzrok na swoje dłonie.

Patrzymy na siebie z Damianem, nie rozumiejąc. Otwieram usta, by zadać pytanie, ale nagle Daileass podchodzi do mnie i kładzie dłoń nad moim biustem. 

– Hej! – Odsuwam się prędko, a jego ręka zastyga w powietrzu. Pod zamkniętymi powiekami gwałtownie poruszają się gałki oczne. Dostrzegam, że, w przeciwieństwie do innych elfów, kontury jego twarzy nie są rozmazane. Ma wysokie kości policzkowe wyraźnie odznaczające się w owalnej twarzy o delikatnych rysach i wąskie usta, które wykrzywiają się w grymasie cierpienia. Jego oliwkowa skóra podkreśla głębię intensywnie zielonych oczu wpatrujących się we mnie.

– Mamy mało czasu – mówi, odwracając się szybko. 

Podchodzi do blatu i zlewa wcześniej przygotowane składniki do dzbanka. Chwilę miesza drewnianym patyczkiem, po czym wybiega na dwór, zabierając ze sobą krzesiwo. 

Damian wstaje od stołu, opiera się rękoma o blat kuchenny i próbuje wyjrzeć na dwór przez świetlik. Staje na palcach, ale nadal nic nie dostrzega. Okno jest za wysoko i w dodatku zastawione roślinami. Odwraca się do nas zawiedziony.

– Co to za typek i o co mu chodzi? –  zastanawia się na głos. – Może lepiej stąd chodźmy, zanim wróci...

Podchodzi do klapy i schyla się, żeby ją otworzyć.

– Nie! – Shelly zrywa się z krzesła, po czym siada przestraszona własną reakcją. – On musi nam pomóc... – dodaje cicho. Na jej policzkach wykwita rumieniec.

– Nawet nie powiedział, co to za pomoc. – Krzywię usta i mówię z ironią: – Chciałabym wiedzieć, czego powinnam się bać poza nim.

Drzwi się otwierają i do środka wbiega Daileass.

– Musicie już ruszać – rzuca w naszym kierunku, odgarniając liście z podłogi. Damian odsuwa się zaskoczony. 

– Słucham? – wstaję oburzona. – Czy możesz nam wpierw wytłumaczyć, co to wszystko ma znaczyć? 

Elf patrzy na mnie zdziwiony. Przyjaciel również, ponieważ sam przed chwilą proponował ucieczkę.

– Najpierw nas ratujesz, mówiąc, że potrzebujemy twojej pomocy, następnie robisz nam przesłuchanie, po czym wyrzucasz z kryjówki? – wymieniam.

– Sytuacja się skomplikowała. Za dużo już usłyszeliście – stwierdza, jakby to wszystko tłumaczyło. 

Patrzę na niego pytająco. 

– I co to ma do rzeczy? – odzywa się Damian, stając za mną.

Chłopak wzdycha. 

– Sellinea was także oznaczyła. Nie wiem jednakże, w jaki sposób, lecz istnieje ryzyko, iż wciąż zbiera informacje zawarte w waszych sjel i wie wszystko, czego się dowiadujecie ode mnie, a wiele informacji nie powinno zostać ujawnionych. – Krzywi się przepraszająco, jakby rzeczywiście było mu przykro.

– Nie da się tego oznaczenia zlikwidować? – pytam z wahaniem. 

– Jest to możliwe – mówi powoli, ostrożnie dobierając słowa –  lecz wymaga dużej utraty energii oraz zależy od złożoności uroku, a na ten moment nie mogę tak ryzykować. 

Stoję, nie wiedząc, co robić. Mam zbyt wiele pytań i za mało odpowiedzi. Właściwie to nawet nie wiem, jak sformułować pytania, bo jest to tak dziwna sytuacja, że w mojej głowie istnieje tylko jeden wielki znak zapytania. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro