Wypadek Przy Pracy
Suki już więcej nie mogła. Co chwila ktoś prosił ją o towarzystwo do picia i myślała, że zaraz zwymiotuje. Przynajmniej nikt nie był już w stanie skojarzyć jej z tą ułożoną córką Shokana Pippinpaddleopsicoplisa, bo inaczej gazety nie dałyby spokoju ani jej, ani jej rodzicom.
Iroh nie wiedział, co się dzieje u jego partnerki. Zabawiał towarzyszki, aż podeszła do niego jedna z tancerek.
— Pan Wu chce się z tobą widzieć — szepnęła do niego, po zabraniu go w cichsze miejsce.
— Kto?
— Pan Wszystkowiedzący. Zaprowadzę cię.
Przeszli obok ochroniarzy, po czym weszli po schodach do strefy VIP. Nie było tu zbyt wielu osób, światła nie raziły aż tak po oczach. Zapach alkoholu też wydawał się delikatniejszy.
— Siedzi tam — wskazała, po czym odeszła.
Iroh wziął kilka głębszych wdechów, po czym wszedł do boksu. Na kanapie siedział luźno ubrany mężczyzna, którego widział pierwszy raz na oczy. Iroh przez chwilę opanowała zazdrość. Ile on by dał, żeby zamienić się z Panem Wszystkowiedzącym na ubrania...
— Dzień dobry — przywitał się, po czym usiadł. Pan Wu przyglądał mu się uważnie, po czym na jego usta wkroczył uśmiech.
— Witam, panie generale. Zapewne jesteś tu po informacje? Kto zagraża twojej rodzinie i takie tam...
— Skoro pan wie, kim jestem, dlaczego pan nie spotkał się ze mną od razu? Po co ta cała farsa?
— Dla zabawy — Wu zaśmiał się, ignorując karcące spojrzenie generała. — Chciałem zobaczyć, jak daleko zajdziecie, by się ze mną zobaczyć. I muszę przyznać... — mężczyzna zagwizdał, po czym kontynuował. — Wygląda pan seksownie w stroju tancerza, panie generale.
— Do rzeczy.
Iroh słuchał uważnie słów Pana Wszystkowiedzącego. Osoba stojąca na przedzie terrorystów została nazwana przez niego Panem S i pewnie nie dałoby to za wiele, gdyby nie dodał, że chodzi o jednego z posłów. Tylko którego? Znał kilku, których imiona zaczynały się na literę s. I prawie każdy z nich miał konserwatywne poglądy.
Iroh spróbował sobie w myślach zrobić listę polityków. So, Sheerok, Shema, Sozin, Shokan... Tylko ostatni zdawał się być możliwy do wykreślenia z grona podejrzanych. W końcu, po co miałby próbować zaszkodzić własnej córce?
— Zdobyłem też wiadomość od pana S do jednego z jego... pionków. Znaczy chyba — z tymi słowami podał Iroh pustą kartkę. — To tylko wierna kopia, wiadomość niestety musiała zostać przekazana dalej. Przynajmniej będziecie wiedzieć, co się dzieje i może jakoś temu zapobiegniecie. Znaczy, jeśli zdążycie to rozszyfrować.
— Dziękuję. Jeśli to już wszystko, to pozwoli pan, że...
— Tak tak, zbieraj się. I pomóż swojej przyjaciółce, możliwe, że trochę przesadziła z alkoholem.
Iroh już nie zwracał uwagi na brak formalności. Pośpiesznie wyszedł z boksu, a kiedy był już na dole, zaczął rozglądać się za Suki.
Znalazł ją po kilku minutach. Albo raczej to ona znalazła jego. Lekko chwiejnym krokiem szła w tylko sobie znanym kierunku i na niego wpadła.
— Oh. Hej... — powiedziała, po czym oparła się na mężczyźnie, byle nie upaść.
— Coś ty zrobiła? — zapytał. Zanim jednak kobieta zdołała odpowiedzieć, pociągnął ją za ramię i zaprowadził na zaplecze.
Kilka tancerek poprawiało makijaż, kiedy do środka wtoczyła się Suki. Zaraz za nią wszedł poirytowany Iroh. Oboje przeszli w odosobnione miejsce, odprowadzani przez wzrok rozbawionych pracowników.
— Słucham?
— Proponowali mi drinki... I nie mogłam... Odmówić — chyba tylko cud sprawił, że Suki mówiła jeszcze wyraźnie. — Ale n jednym si enie skończyło... Próbowałam... Ale pojawiło się ich więcej... I zaczęli kupować więcej... I...
Iroh westchnął głęboko, kiedy kobieta uderzyła głową w jego ramię. Łzy zaczęły lecieć z jej oczu, co tylko bardziej go zmieszało.
— No już... Misja skończona, możemy wracać. Chociaż... Nie puszczę cię do domu w tym stanie, jeszcze twoi rodzice mnie o coś posądzą.
— Przepszam bardzo — oto i jest niewyraźna mowa. — Mam dwaeścia sześ lat i sama... O sobie decyduję...
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro