Woda Z Cytryną
Suki przeciągnęła się na wygodnym posłaniu, po czym przyłożyła rękę do czoła. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Co ona wczoraj takiego zrobiła?
No tak... Ledwie kobieta sobie przypomniała, otworzyła szeroko oczy i usiadła. Była z Iroh w Aksamitnym Kwiecie. Przesadziła z alkoholem. Ostatnie, co pamiętała to to, jak próbowała dotrzeć na zaplecze. Co się stało później? Gdzie teraz była?
Spanikowana, rozejrzała się po pomieszczeniu. Ogromne łoże, pomarańczowe ściany, herb Kraju Ognia i drewniane meble, jakie można znaleźć w każdej sypialni. Suki od razu, kiedy dostrzegła stolik, zabrała z niego szklankę wody z cytryną. Wzięła ogromnego łyka, po czym odetchnęła głęboko z ulgą.
Do pokoju weszła kobieta w stroju pokojówki. Chwilę zajęło Suki rozpoznanie w niej Shiso.
— Co pani tu robi? — zapytała szatynka, nawet nie odpowiadając na powitanie pracownicy.
— Pani? To już nie jestem ciocią? — z ust Shiso wydostał się krótki śmiech, przez co Suki spuściła głowę speszona. — Kiedy ty poszłaś do wojska, ja postanowiłam przerwać pracę u twoich rodziców. Twoja mama była na tyle miła, że zarekomendowała mnie do pałacu, gdzie mam o wiele wyższą pensję i wiem, co się u ciebie dzieje.
— W pałacu...? Czyli, że...
— Generał Iroh przyprowadził cię tu... po całkiem niezłej zabawie, jak mniemam? Ale nie jestem tu po to. Generał cię wzywa. Ja tylko cię budzę i przynoszę ubrania.
Rumieniec pojawił się na twarzy Suki. Zażenowana schowała twarz w dłoniach, ale jej stan wciąż zdradzały czerwone uszy.
Wygodne ubrania były miłą odmianą po ostatniej nocy. Nawet jeśli jej się podobały, to po dłuższym czasie zaczynały trochę przeszkadzać. Suki już po kilku minutach była gotowa iść korytarzami pałacu, prowadzona przez Shiso.
Finalnie dotarły do sali konferencyjnej, gdzie przy dużym stole siedział Iroh, otoczony różnymi książkami.
— Dobrze, że już jesteś — mężczyzna nawet nie podniósł głowy, by na nią spojrzeć. — Dostaliśmy list, jaki został przekazany między naszymi przeciwnikami. I nie mam bladego pojęcia, gdzie on jest.
Suki podeszła bliżej, po czym zauważyła, że Iroh wpatrywał się w praktycznie pustą kartkę. Przed sobą miał wszelkie zwoje, pisma i podręczniki dotyczące szyfrów.
— Nie mogę nic znaleźć — przyznał, podając kartkę kobiecie.
— Nie dziwię się — odpowiedziała z lekkim prychnięciem. Zasłoniła kartką swój uśmiech, kiedy Iroh posłał jej poirytowane spojrzenie. Wtedy to poczuła. — Cytrynowy zapach to twoje działanie, czy...?
— Nie moje... Do czego zmierzasz?
Suki usiadła obok Iroh i oddała mu wiadomość. Milczała przez chwilę, po czym zaczęła opowiadać.
— Wiesz, kiedy byłam malutka i jeszcze nie było wiadomo, czy jestem magiem, czy nie, tata często się ze mną bawił. Ja byłam księżniczką, a on moim agentem, który dostarczał mi sekretne wiadomości z królestwa. Najczęściej były to rzeczy w stylu "co będzie na obiad", ale dla dziecka to było coś niesamowitego. Te wiadomości pisał na kartkach sokiem z cytryny.
Iroh początkowo planował przerwać kobiecie. W końcu to była ważna sprawa, potrzebował konkretnych informacji. Z drugiej strony ta historia mogła pomóc mu stwierdzić, czy Shokan powinien być w gronie podejrzanych.
— Ja wtedy biegłam do mamy i prosiłam, by zapaliła mi świeczkę. Nie wiedziała nic o naszej zabawie. Pewnie do teraz myśli, że po prostu strasznie lubiłam świeczki — na twarz Suki wkroczył smutny uśmiech. — No i kiedy trzymałam kartkę nad płomykiem, pokazywała się wiadomość. Kiedy byłam starsza i stało się wiadome, że nie władam magią ognia, tata mniej się ze mną bawił. Mama też była mniej chętna do zapalania dla mnie świeczek. Może myślała, że będę na nich próbować magii i skończę zawiedziona?
— Czyli trzeba to podpalić? — przerwał jej końcu, kiedy zauważył, że w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
— Nie! Nie słuchałeś?! Wiesz co? Może ja spróbuję, poproszę jakąś świeczkę, czy...
Zanim Suki skończyła mówić, nad palcem wskazującym Iroh pojawił się niewielki płomyk.
— Może być? — zapytał, na co kobieta pokiwała głową.
Ostrożnie trzymała kartkę nad ogniem, aż zaczął się pojawiać brązowy napis. Był to ciąg liczb, co nic jej nie mówiło.
— To ma sens... — mruknął pod nosem Iroh, po czym zaczął szukać czegoś między pismami. — Przecież nikt by nie zapisał zabawy dla dzieci...
— W czym jeszcze pomóc? — zapytała Suki, przyglądając się mężczyźnie. Nie było po nim widać żadnych efektów ostatniej nocy.
— Nie. Możesz wracać do domu.
— Na pewno? W końcu...
— Tak. Wystarczająco mi pomogłaś, dalej może być już zbyt niebezpiecznie. Poza tym nie skończyłaś jeszcze szkolenia.
Suki kiwnęła głową, po czym wstała. Przy drzwiach czekała już służąca, by odprawić ją do domu. Nie była to Shiso, ale nie to przeszkadzało kobiecie. Myślała, że Iroh zaproponuje jej przynajmniej śniadanie. A tak czuła się bardziej jak jednonocna przygoda, niż partnerka do misji.
Gdyby miała odpowiednio wysoki stopień, pewnie by to jakoś skomentowała. Ale Iroh miał rację - musiała skupić się na szkoleniu.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro