Rozdział 8 - Właśnie zaczęło padać...
Obudził ją zapach świeżo parzonej kawy, a gdy otworzyła oczy, ujrzała stojącego przy oknie Ian'a z dwoma kubkami kawy w ręku.
— Jak się czujesz? — zapytał, podając jej kawę.
— Powiedz mi coś Ian. Zawsze zastanawiało mnie to, że, pomimo iż to ty zawsze bardziej się zalewałeś, to rankiem wyglądałeś tak, jakbyś niczego nie pił — powiedziała ochrypłym głosem i pociągnęła spory łyk kawy.
— Hell, doskonale wiesz, że to ty zawsze miałaś twardszą głowę. I było tak od zawsze, koniczynko — powiedział ze śmiechem. — W naszym związku to ty miałaś jaja.
— I chyba tylko dlatego mnie tak kochasz — powiedziała, parskając śmiechem.
— Cóż, zawsze kręcili się koło ciebie całkiem przystojni faceci, a...
— A ty ich mi bezczelnie podrywałeś — dokończyła, puszczając do niego oczko.
Ian był niesamowitym gościem. Nigdy nie miał prostego życia, zawsze był w jakimś stopniu szykanowany i odrzucany. Nawet ci, którzy afiszowali się tolerancją, dość często robili to tylko na pozór. Niektórzy nawet w to wierzyli. Jednak zawsze był jakiś dystans. Akceptacja, jaką go darzą, była w jakiś dziwny sposób nieszczera. To było tak, że ktoś nosił ogrodniczki, bo taka była moda i wszyscy wokoło tak się ubierali. Aby nie być gorszym, ubierał się tak samo, ale tak naprawdę lubił zwykłe dżinsy. Mieli przyjaciół, ale ci prawdziwi, byli w większości ludźmi z tego środowiska, którzy znajdowali się w takiej samej sytuacji. Rozumieli to, ponieważ sami przez to przechodzili. Odrzuceni, starali się jakoś odnaleźć wśród ludzi, którzy byli na tyle zaściankowi, że nie umieli zrozumieć, że homoseksualizm nie jest chorobą i ci ludzie najzwyczajniej w świecie poszukują szczęścia.
Jej przyjaciel był wrażliwym chłopakiem, od zawsze miał w sobie jakąś niezaprzeczalną dobroć i ciepło. Trudno było powiedzieć czy, i w jakim stopniu raniła go dyskryminacja. Pomimo, że nie był nigdy akceptowany, to on sam zawsze wszystko akceptował i szanował innych. W ich związku to zawsze Hell była tą złą i to zawsze ona szukała zwady, gdy wyczuwała niesprawiedliwość, a gdy ktoś sprawił mu jakaś, nawet najmniejszą przykrość, wtedy Hell stawała się osobą, której imię odzwierciedlało jej zachowanie. Ian był niesamowicie przystojnym facetem. Wysoki i dobrze zbudowany, zawsze zadbany, przyciągał wzrok zarówno mężczyzn jak i kobiet. Szatyn z błękitnymi oczyma, które śmiały się nawet wtedy, gdy jego twarz była poważna. Wraz z Hell od zawsze byli razem. Kiedy to się zaczęło? Być może już w piaskownicy. Łagodny i spokojny chłopak oraz dziewczyna, która zachodziła za skórę każdemu, kto tylko nie wiedział, co się stanie, gdy odważy się sprawić przykrość jej przyjacielowi.
— Cóż mogę powiedzieć, nie moja wina, że jestem od ciebie przystojniejszy i woleli mnie — powiedział i pokazał jej język.
— Masz szczęście, że jestem teraz spokojna i zrównoważona. Inaczej pokazałabym ci, kto tu jest przystojny i kogo woleliby faceci — powiedziała, a on roześmiał się głośno.
— W takim stanie, nie miałabyś ze mną szans — stwierdził nonszalancko, a ona zmarszczyła niezadowolona czoło i posłała mu mordercze spojrzenie.
— Jest aż tak źle? — zapytała, wstając.
— Nie jest idealnie, ale nie jest aż tak źle. Nie oszukujmy się Hell, jeśli chodzi o ciebie, to nigdy nie będzie źle i doskonale o tym wiesz.
— Więc dlaczego powiedziałeś, że jestem w opłakanym stanie?
— Bo jesteś, ale w twoim przypadku nawet opłakany stan, jest dobrym stanem.
— Ian, ale ty powiedziałaś, że ja jestem gruba — oznajmiła z pretensją, a on westchnął.
— Kochanie, nie masz w domu lustra, czy masz jakiś problem ze wzrokiem? — zapytał, a ona spojrzała na niego wściekle. — Powinnaś zrzucić, co najmniej pięć kilo.
— Ale, do jasnej cholery, ja nie jestem gruba — wrzasnęła poirytowana, a on parsknął śmiechem.
— Nie powiedziałem, że jesteś gruba, ale że powinnaś zrzucić parę kilo.
— To jedno i to samo — warknęła.
— Hell, nie poznaje cię. Kiedyś gdybyś usłyszała coś takiego, to...
— To strzeliłabym w zęby każdego, kto by mi to powiedział. Ian, ja nadal mogę to zrobić. Masz ochotę się przekonać? — zapytała, a on ponownie się roześmiał.
— Już mnie wystraszyłaś, koniczynko, a teraz idź pod prysznic, umyj się, a ja w tym czasie zrobię ci śniadanie, później pójdziemy na spacer do lasu. Od jutra rana zaczynasz biegać.
— Nie mam zamiaru nigdzie chodzić, jestem zmęczona i źle się czuję po wczorajszym pijaństwie. Wezmę prysznic i mam zamiar wrócić do łóżka — oświadczyła.
— Nie byłaś aż tak bardzo pijana, nie przesadzaj — powiedział, a ona podeszła do szafy i wyciągnęła jakiś stary dres.
— Owszem, byłam — bąknęła.
— Śmiem twierdzić, że nie. Gdybyś była aż taka wyczerpana, to nie siadałabyś do komputera. A ty zajęłaś się jeszcze powieścią. Swoją drogą to jestem ciekawy, co wymyślił twój umysł pod wpływem naszego upojenia — powiedział i roześmiał się głośno, a ona popatrzyła na niego zdezorientowana.
— Ale ja niczego nie pisałam — wyszeptała.
— Gdy wchodziłem na górę, siedziałaś przy laptopie i waliłaś w klawiaturę z szybkością karabinu maszynowego. Zawołałem cię, ale nawet nie zareagowałaś. Nie chciałem ci przeszkadzać, więc poszedłem się położyć — usłyszała i zerknęła na otwartego laptopa.
— Kurwa mać! — zaklęła.
— Widocznie miałaś wenę.
— Ian, do jasnej cholery, nie miałam żadnej weny i nie pisałam powieści, bo teraz niczego nie piszę, a korektę już dawno skończyłam — powiedziała i odrzuciła ze złością ręczniki. — Kurwa!!
— Hell, widziałem wyraźnie, że coś pisałaś, może zaczęłaś jakiś tekst.
— Niczego nie zaczęłam.
— Ale...
— Cholera, Ian. Czemu ty mnie nie powstrzymałeś? — wrzasnęła.
— Ale o czym mówisz? Co się stało? Przed czym miałem cię powstrzymywać? — zaniepokoił się. — Wykasowałaś coś?
— Niczego nie wykasowałam Ian! Wysłałam kurwa, wysłałam! — krzyknęła i ze złością podeszła do komputera.
— Co wysłałaś?
— Maila do Gianluca!!
— I co z tego? — zapytał.
— Do jasnej cholery, Ian przecież wiesz, co w takim stanie mogłam mu napisać!
— Nie wiesz co napisałaś?
— Nie! — wydarła się, a on parsknął śmiechem.
Złapała stojący na biurku kubek z długopisami i rzuciła w niego.
— Wyjdź stąd — powiedziała i usiadła przy laptopie.
— Nie denerwuj się i sprawdź w wysłanych. Jestem pewien, że nie będzie aż tak źle — powiedział wzdychając. — Idę do kuchni zrobić śniadanie.
Gdy tylko została sama otworzyła maila i przejrzała wysłane wiadomości modląc się, aby wczorajszej nocy niczego nie napisała. Jednak ku jej przerażeniu wykazała się w nocy ogromną „weną", dzięki czemu kolejna wiadomość wydostała się z jej skrzynki mailowej.
— Może nie jest aż tak źle — szepnęła i zaczęła czytać. — Ja pierdolę! — wrzasnęła, doczytawszy.
Musiała teraz koniecznie coś zrobić. Ale co?
„Witam,
wczorajsza wiadomość, którą pan otrzymał, została wysłana z mojego adresu, ale ja jej nie napisałam. Włamano się na moje konto. Proszę więc kompletnie ją zignorować, najlepiej niech jej pan w ogóle nie czyta. To prawdopodobnie sabotaż, który należy zlekceważyć.
Pozdrawiam
Hell Parker"
Po wysłaniu kolejnej wiadomości poszła szybko do łazienki i weszła pod prysznic. Była tak zdenerwowana, że nie zorientowała się nawet, iż nie rozebrała się całkowicie, dzięki czemu jej beżowe spodnie od piżamy w jednej chwili zmoczyła woda.
— Jak ma jej nie przeczytać, jak przeczyta ją na pewno jako pierwszą. Jestem cholerną idiotką! — krzyknęła i uderzyła pięścią w szklaną taflę kabiny prysznicowej, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że ma na sobie ubranie.
Była tak wściekła, że miała ochotę coś rozwalić. Wyżyć się na czymś. Jeszcze kilka lat temu wsiadłaby do auta i wcisnęła na maksa pedał gazu, a gdyby tego było mało, to poszukałaby zwady w pierwszej lepszej mordowni. Teraz jednak, była inną osobą. Rozsądną i trzeźwo myślącą. W tym momencie była Elle, dziewczyną, która zanim coś zrobiła, dobrze to przemyślała. Hell, która rozwaliłaby komuś nos, aby uspokoić swe nerwy, zniknęła.
— Gówno prawda — powiedziała i wyszła spod prysznica.
Złapawszy po drodze bluzę, narzuciła ją na siebie i wbiegła po schodach do pracowni. Stanęła przy szafce i wyciągnęła dłoń po kluczyki. Zanim jednak je wzięła, jej wzrok spoczął na laptopie.
Co zrobiłaby rozsądna Elle? Pojechała na przejażdżkę autem, aby uspokoić nerwy? Czy usiadła przy komputerze i napisała kolejnego maila?
Gdy jej palce wystukiwały na klawiaturze słowa, które wysłała w wiadomości do Gianluca, trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy pisała je rozsądna Elle, chcąc sprostować poprzedniego maila, czy może była to nieobliczalna Hell, która narobiła jeszcze większego chaosu swymi wyjaśnieniami. A może pisały do niego obie, tworząc bezprecedensową mieszankę wybuchową.
Gdy po jakimś czasie Ian wszedł na górę, zastał ją siedzącą w mokrym ubraniu i zrezygnowanym wzrokiem wpatrującą się w monitor komputera, na którym po chwili pojawiła się twarz Gianluca, którą wyświetlił wygaszacz ekranu.
— W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo jest źle? — zapytał, a ona spojrzała na niego bezradnie i westchnęła.
— Co najmniej jedenaście — usłyszał i chciał coś powiedzieć aby ją pocieszyć, ale spiorunowała go wzrokiem. – Lepiej milcz.
†‡†‡†
Jeden dzień, który zmienił całe jego życie. W jednej chwili miał wszystko, aby w ciągu kilku minut wszystko stracić. Kariera, dziewczyna, przyjaciele. Wszystko odeszło. Fałszywi znajomi, którzy pokazali swe prawdziwe oblicze w momencie, gdy on potrzebował wsparcia. Inga, którą kochał ponad wszystko. Zwinęła żagle w chwili, gdy tylko zorientowała się, że on już do niczego jej się nie przyda, teraz zastanawiał się czy cokolwiek było prawdziwe i czy kiedykolwiek go kochała.
Najgorsze była teraz jednak bezczynność, która zabijała go w każdej sekundzie, jaka więziła go w miejscu. Zawsze żył aktywnie, teraz był zmuszony tkwić w jednym miejscu. Nienawidził tego, przerażała go taka stagnacja. I nie miał pojęcia jak długo jeszcze wytrzyma w tej sytuacji.
W chwili, gdy Inga zadzwoniła do niego i poprosiła go, aby udzielił wywiadu, w którym poinformowałby prasę, że to on zerwał ich związek, załamał się kompletnie. Jak mogła tego od niego żądać? Po tym wszystkim, co dla niej zrobił, po tylu wyznaniach i dowodach miłości, ona tak po prostu żądała od niego, aby zrobił coś takiego?
Po tygodniu zadzwonił do niego jej manager z wiadomością, że wysłał mu maila z tekstem, którego miał się nauczyć i poinformował, że ma następnego dnia wystąpić w programie telewizyjnym, w którym udzieliłby wywiadu.
Nie miał pojęcia czy śmiać się czy płakać. Kochał Ingę i nie mógł dopuścić do siebie myśli, że właśnie to się dzieje. Przecież ona taka nie była. A jednak. Jego maleńka Inga była pieprzoną egoistką, która okazała się kapitanem uciekającym jako pierwszy z tonącego statku. Teraz chciała, aby publicznie wyznał, że to on z niej zrezygnował. To przecież niedorzeczne. Otworzył maila i od razu wyłowił wiadomość od jej managera. Ze zdziwieniem odczytywał te wszystkie bzdury, które chciała, aby opowiedział. Jego oczy zalśniły. Kochał ją nadal. Do tego stopnia, że był w stanie się z tym zmierzyć. Dla niej.
Gdy chciał się już wylogować, ujrzał maile od tajemniczej Hell Parker, a na jego ustach zaigrał lekki, smutny uśmiech. Otwierał jednego za drugim, a uśmiech powiększał się. Dziewczyna, kimkolwiek była, wzbudziła w nim zachwyt. Każda wiadomość od niej wzniecała w nim setki doznań, tak skrajnych, że czasami nie mógł dojść do siebie po którejś z nich.
Mail, w którym pisała do niego kompletnie zalana, był po prostu niesamowity. Przeczytał go jednym tchem, chłonąc ten chaos i szaleństwo z największą rozkoszą. Wszystko było w nim takie inne, ekspresyjne i naturalne, cudownie prostolinijne oraz płynące z serca, nie zawierało ani odrobiny sztuczności, pozerstwa. Takie fascynujące i do tej pory przez niego niespotykane. Dziewczyna była esencją uczuć. Dałby wiele, gdyby choć jakiś ułamek tego, posiadała w sobie Inga. „Wiesz, zastanawiam się, co teraz robisz, Gianluca..." Przeczytał i zrobiło mu się gorąco.
— Myślę o tobie, Hell... — wyszeptał bezwiednie i uśmiechnął się.
Później otworzył kolejną wiadomość i parsknął głośnym śmiechem. No tak, bez wątpienia to nie ona pisała poprzedniego maila, nigdy by na to nie wpadł.
— Włamanie, sabotaż, dokładnie o tym samym pomyślałem — wymamrotał z szerokim uśmiechem. Jaka tak naprawdę była ta dziewczyna? Ten kompletny chaos, który mu serwowała w każdej wiadomości. Mętlik, który go wręcz zachwycał.
Otworzył kolejną wiadomość i westchnął.
„Dobrze, przyznam się. To ja napisałam tego maila, wszystkie je napisałam. Coś się ze mną niedobrego dzieje, gdy do ciebie piszę. Sama nie wiem. Nie umiem tego ani wytłumaczyć, ani nawet zrozumieć. Przepraszam cię, jeżeli czymś cię uraziłam, bo z pewnością tak się stało, tak dużo tam napisałam, że sama jestem tym przerażona, ale musisz wiedzieć, że nie chciałam tego, nie chciałam zrobić ci żadnej przykrości i niczym zmartwić. Nie rozumiem, nie wiem, czego tak naprawdę chciałam, bo przecież wszystko było nieplanowane i spontaniczne. Chociaż w pewnym sensie w tym nieplanowaniu był jakiś plan, bo przecież musiał... Nie poznaję siebie, nie potrafię pojąć, co się ze mną dzieje, gdy siadam przed komputerem i następuje ta chwila, ta myśl, że do ciebie piszę. Zaręczam, przyrzekam, że w jakimś stopniu ja naprawdę starałam się kontrolować to, co pisałam, choć teraz tego nie robię. Nie wiem czy to dobrze, gdyż możliwe, że dotknę cię czymś jeszcze bardziej i to mnie przeraża. Ale przecież pisze do ciebie... Na pewno nie napiszę zwyczajnego maila. Nie wyjdzie mi nawet wtedy, gdybym bardzo chciała. Czuję, że... po prostu wszystko we mnie się kręci, pulsuje, gdy piszę... do ciebie.
Wybacz...
Hell"
Ten mail miał w sobie coś bardzo osobistego, poprzednie były szalonym zbiorem szaleństwa. A czytając ten, miał wrażenie, że ona do niego mówi.. Przemawia bardzo osobiście. Tak, jakby była bardzo blisko. Przez dobrą chwilę siedział i wpatrywał się w monitor komputera, starając się pozbierać myśli. To tak, jakby do tej pory tańcząca na łące dziewczyna, która rozbawiała go każdy swym ruchem, nagle zatrzymała się w miejscu, spojrzała na niego wzrokiem, który dosłownie przykuł go w miejscu. Miał wrażenie, jakby dotknął jej duszy. Jakby naprawdę ją usłyszał.
Otworzył kolejnego.
„Witaj...
Już się nie boję. Wiesz, właśnie Ian powiedział mi, że podał mi zły adres do ciebie, więc już wiem, że nie odpiszesz. Trochę jestem smutna, w sumie to nawet bardzo, ale z drugiej strony nie przeczytasz tych bzdur, bo nie oszukujmy się, to były same głupoty, których żałowałam, gdyż bałam się, że zrobię ci jakaś przykrość. Teraz wiem, że tak się nie stanie i to jest dla mnie najważniejsze.
Pewnie to głupie, że nadal piszę do ciebie, choć wiem, że nigdy tego nie przeczytasz. Sama nie wiem, po co to robię, ale potrzebowałam tego. Pragnęłam już od dawna z kimś porozmawiać. Zaszyłam się tu i chyba zbyt długo dusiła w sobie potrzebę jakiegokolwiek kontaktu z drugą osobą. Nie chcę zawierać żadnych znajomości, wystarczysz mi Ty, nadal będziesz mym złotym strzałem. Niewidzialnym przyjacielem, któremu będę mogła wszystko powiedzieć. Wiesz, ta myśl mnie uskrzydla, mam wrażenie, że dzięki temu będę mogła wreszcie zaczerpnąć oddechu, którego najwyraźniej już od dawna potrzebowałam.
Ian wkrótce wyjedzie, za kilka dni zaczyna zdjęcia do nowego filmu. Zostanę sama, a przyjaciele znają mnie jako tamtą, starą Hell, dobrze mi będzie bez nich, ponieważ teraz jestem inna, chciałabym być. A powrót w dawne życie jest ostatnia rzeczą, jaką bym teraz chciała zaliczyć, więc pojawienie się ciebie w moim życiu to dosłownie zrządzenie losu. Nie chcę już dłużej milczeć. Więc...
Jesteś ty. I choć nigdy mnie nie usłyszysz, ja będę do ciebie mówiła słowami, które nigdy nie wypłyną z mych ust. Będę mówiła, czy tego chcesz, czy nie.
Hell..."
– Chcę – szepnął. – Nigdy, niczego bardziej nie chciałem.
Usnął nad ranem z laptopem w łóżku. Przez całą noc poznawał dziewczynę, która nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej przyjaciel, który nie chcąc, aby martwiła się tym, co napisała w mailu, a podejrzewał, że wzięto ją za wariatkę i zignorowano wiadomość, postanowił uspokoić ją, mówiąc, że podał jej złego maila. Jednak nie przewidział, że dziewczyna będzie kontynuowała swą korespondencję i otworzy się w niej jeszcze bardziej niżby kiedykolwiek to zrobiła, wiedząc, że adresat je odczyta. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że Gianluca wszystkie jej wiadomości otrzyma. I wcale ich nie zignoruje.
Rankiem ponownie wrócił do czytania i zagadkowej Hell Parker, która z każdą chwilą stawała się mu coraz bliższą.
„Wczoraj, gdy wróciłam wieczorem do domu, byłam już tak wyczerpana, że nie miałam nawet siły wejść na górę i do ciebie napisać. Czasami mam ochotę udusić Ian'a. Nie ma go już od dwóch tygodni, ale te cholerne poranne telefony sprawiają, że mam wrażenie, że jest tuż obok. Tak mnie rozdrażnił tym kretyńskim pomysłem z bieganiem, że robiłam to tylko dlatego, żeby się odczepił i liczyłam, że jak wyjedzie to wreszcie odetchnę. No i zaczęły się telefony. Wiesz, mogłabym to w sumie ignorować, ale w jakiś sposób się przyzwyczaiłam i nawet polubiłam.
Muszę ci napisać, że postanowiłam wrócić do tej powieści, którą zaczęłam. Prawdę mówiąc niezbyt się w niej odnajduję, jest chyba zbyt poprawna, ale w ostatnim czasie jedyne, co robię przy komputerze, to piszę do ciebie, a tego przecież nie wydam. Mój wydawca wciąż wydzwania, a ja nie odbieram telefonów i nie odpisuje na maile. Bo niby, co mam mu powiedzieć? Że jednak nie wydam tamtej powieści, bo facet, którego potrzebowałam nie odpisał, ponieważ wysłałam wiadomość z propozycją dla niego na złego maila? W sumie nie muszę tego wydawać i chyba tego nie zrobię. Może to był jednak zły pomysł.
Chciałabym żebyś zobaczył jak pięknie dziś świeci słońce, gdybyś tu ze mną był, ale przecież mogę ci o tym napisać, prawda?
Hell.."
Wpatrywał się w monitor z żalem. Chciał tego, chciał zobaczyć to pierdolone słońce, o którym pisała. Pragnął tego z całego serca, ale jedyne, co mógł, to przeczytać o nimi. Niestety i to się kończyło, gdyż pozostał tylko jeden nieotworzony mail. Ostatnia od niej wiadomość była niczym ostatnia działka narkotyku dla uzależnionego do heroiny ćpuna. W chwili, w której ją otwierał zadzwonił telefon.
— Słucham? — powiedział obojętnie, wręcz oschle, gdy ujrzał na wyświetlaczu imię Ingi. Chciał jak najszybciej przeczytać maila od nieznajomej.
— Gianluca? To ty? — usłyszał jej zdziwiony głos.
— A do kogo dzwonisz?
— Do ciebie — powiedziała.
— A kogo słyszysz?
— Ciebie — prychnęła poirytowana.
— Więc to prawdopodobnie ja — stwierdził i usłyszał jej gniewne sapnięcie. Domyślił się, że jest zdenerwowana.
— Samochód czeka pod kliniką. Masz być na miejscu za trzydzieści minut — oświadczyła, a on zastanowił się, o co jej tym razem chodzi.
— O czym mówisz? Czy ty...
Przez chwilę wstąpiła w niego nadzieja, że może zmieniła zdanie i chce do wrócić.
— O wywiadzie, a niby o czym! — krzyknęła do słuchawki, a on przypomniał sobie nagle to o czym zapomniał. — Mam nadzieję, że przeczytałeś maila, którego wysłał ci mój manager.
— Prawdę mówiąc od wczorajszego wieczora nie robię niczego innego poza czytaniem maili. I sprawia mi to cholerną radość — powiedział.
— Dobrze, w takim razie wiesz, co masz mówić — wymruczała z niezadowoleniem i chciała się rozłączyć.
— Chcesz abym kłamał? — zapytał, powstrzymując ją.
— Masz po prostu powiedzieć to, co..
— Inga, ja cię kocham i nigdy nie mógłbym cię porzucić, ty to zrobiłaś, ale ja wybaczyłbym ci wszystko. Proszę, może moglibyśmy jeszcze raz spróbować? Zrobię wszystko...
— Nie chcę próbować! — krzyknęła, przerywając mu.
— Ale ja cię kocham.
— A ja ciebie już nie — powiedziała, raniąc go dotkliwie.
— Potrafiłbym sprawić, abyś pokochała mnie na nowo — szepnął.
— Gianluca, nigdy cię już nie pokocham, zrozum to wreszcie. Ciebie już nikt, nigdy nie pokocha. Ty teraz jesteś...
— Będę w studio za trzydzieści minut — powiedział krótko i rozłączył się, nie chcąc słuchać dalej jej okrutnych słów.
Spojrzał na laptopa z zamiarem kontynuowania czytania, lecz pomyślał, że tego ostatniego maila zachowa sobie na koniec, że przeczyta go, gdy już wróci. Otworzył wiadomość od managera Ingi i pospiesznie ją sobie wydrukował. Pomyślał, że przeczyta jeszcze raz, na spokojnie, podczas jazdy samochodem. Miał zamiar to zrobić, powiedzieć wszystko, czego chciała. Jeżeli ona tego pragnęła, niech tak będzie, w końcu nadal ją kochał. Nie potrafił przestać, pomimo, że okazała egoistyczną suką.
Zanim dojechał do studia nagraniowego, zdążył kilkanaście razy przeczytać wydrukowany tekst. Jednak problem był taki, że czytając, nawet o tym nie myślał, mając w pamięci słowa innej dziewczyny. Był podekscytowany, chciał jak najszybciej odczytać ostatniego maila od Hell, wszystko w nim wręcz buzowało od pragnienia aby dowiedzieć się jakie były jej ostatnie wynurzenia. Z drugiej strony było mu żal, że pozostał jedynie jeden mail. W jej korespondencji było coś wyjątkowego, coś tak dotkliwie osobistego, co sprawiało, że gdy czytał to, co napisała, wręcz czuł ją, tak jakby była obok. Charakter maili zmienił się w momencie, gdy ona uznała, że on ich nie przeczyta. Co teraz miał zrobić? Odpisać jej, czy czekać jak idiota na kolejną wiadomość i pozostawiać ją w błędzie? Czy to nie byłoby z jego strony podłe? Przecież pisała mu o wszystkim. Otwierała się dla niego. Zwierzała. A przy tym była tak fantastycznie cudowna.
Ciągłe myśli, którymi krążył w innych miejscach, odsunęły go od zamartwiania się wywiadem. Gdy wchodził do studia był nieco skołowany. Prowadzący program wyszedł mu naprzeciw ze zdziwieniem w oczach. Kątem oka ujrzał siedzącą po przeciwnej stronie Ingę i poczuł żal. Była taka śliczna.
— Gianluca, jestem zaskoczony tym, co widzę — usłyszał i spojrzał zdziwiony na mężczyznę.
— Czyżbyś zaprosił kogoś innego? — zapytał wesoło.
— Ależ nie. Po prostu Inga poinformowała nas, że poruszasz się na wózku inwalidzkim, a teraz widzę cię jedynie o kuli — powiedział, a Gianluca przeniósł wzrok na dziewczynę, która również była zaskoczona.
— To pewnie dlatego, że Inga widziała mnie ostatnio jakieś trzy miesiące temu — odparł z beztroskim uśmiechem.
— Ale przecież... powiedziałaś, że tydzień temu pojechałaś... — zaczął mężczyzna, ale nie było mu dane skończyć.
— Źle usłyszałeś — przerwała mu, nie chcąc, aby widownia usłyszała, że skłamała.
— Miło mi cię widzieć jedynie o...
— Dla mnie to aż o... — powiedział Gianluca. — Ale nie poddaję się tak łatwo, szczególnie wtedy, kiedy w moim życiu pojawia się jakiś cel — dodał tajemniczo.
Gdy tylko zaczął się wywiad, nie mógł usiedzieć w spokoju. Coś w nim szalało. Bliska obecność Ingi sprawiała, że miał ochotę porwać ją stąd i przekonać, aby od niego nie odchodziła. Ale przecież nie mógłby zrobić tego podpierając się kulą. Z drugiej strony cały aż pulsował od jakiegoś przedziwnego wewnętrznego niepokoju, który go roznosił, sprawiając, że musiał starać się ze wszystkich sił, aby usiedzieć w miejscu i przestać myśleć o tym, że gdzieś tam, w wirtualnej przestrzeni, czeka na niego wiadomość od Hell. Dziewczyny, której nigdy nie widział na oczy, ale czuł, że znał ją jak nikogo innego na świecie.
— Kiedy podjąłeś decyzję o rozstaniu? — usłyszał i otrząsnął się z zamyślenia.
— Jakim rozstaniu? — zapytał nieprzytomnie.
— Waszym. Inga powiedziała, że stało się to niespodziewanie.
— Acha. Poczekaj chwilę — wymamrotał, po czym wyjął kartkę papieru ze spodni i przebiegł oczyma po drobnym druku. — Dwudziestego dziewiątego czerwca — odczytał, sprawiając, że na twarzy prowadzącego pojawiło się zaskoczenie.
— Czy ty... czy ty sobie to zapisałeś? — zapytał zdezorientowany mężczyzna, a Gianluca spojrzał na czerwoną z wściekłości twarz kobiety, którą kochał.
— Nie zapisałem, wydrukowałem sobie. To mail od managera Ingi. Napisał mi, co mam powiedzieć, ale byłem zbyt zajęty, aby to wszystko zapamiętać, więc wydrukowałam — wyznał rozbrajająco.
— To brednie — usłyszał Ingę i uśmiechnął się pod nosem. Teraz było mu już wszystko jedno. I tak wszystko stracił.
— Wiesz co, w sumie to odpowiedzi na pytania są tu — powiedział i podał zaskoczonemu prowadzącemu papier. — Ja i tak musiałbym zaglądać, bo nie odrobiłem pracy domowej. Lepiej będzie jak to po prostu przeczytasz do kamery. Ja i Inga znamy prawdę, jeżeli chce, abyście poznali taką — skinął głową na kartkę — więc niech się tak stanie. To ona podejmuje decyzje. A teraz pozwól, że cię już przeproszę, nie mam już więcej czasu, śpieszę się — oświadczył i ruszył w stronę wyjścia.
— Gdzie idziesz? — usłyszał głos Ingi, który aż ociekał jadem. Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął. Była taka piękna, a on nadal ją kochał. Beznadziejnie.
— Mam randkę z piekłem — wyszeptał, a odwróciwszy się, odszedł, pozostawiając wszystkich zaskoczonych.
Do kliniki dotarł bardzo szybko. Po drodze lekarz poinformował go, że w każdej chwili może wrócić do domu. Gdy tylko wszedł na salę, od razu dopadł do komputera.
„Właśnie rozmawiałam z wydawcą i był wściekły. W sumie wcale mu się dziwię, bo przecież czekali na to od dawna, przełożyli wszystkie premiery, a ja zawalałam jeden termin za drugim. Tyle razy odkładałam wydanie, a teraz... ech... Przeczuwam, że na gwiazdkę Mikołaj nie sprezentuje mi nic dobrego.
Szczerze mówiąc jestem trochę smutna, bo bardzo chciałam to wydać, ale bez ciebie nie byłoby kompletne. Potrzebuję mieć ciebie, aby to wszystko połączyć. Ale nie chcę już stwarzać jakiegokolwiek kłopotu. Ostatnio nawet zaplątała mi się myśl, aby napisać do twojego managera i załatwić to bez twego udziału, ale kurcze, w tych okolicznościach byłoby to takie bezosobowe, sama już nie wiem.
W nocy szukałam czegoś na jakimś portalu i znalazłam artykuł o tobie oraz informację o wywiadzie, na co zareagowałam w dość dziwacznie. Po prostu to zamknęłam. W jakiś głupi sposób obawiam się ciebie, gdzieś daleko, zupełnie innego, takiego "niemojego". Boję się, że gdy poznam prawdę, to zabierze mi ona wyobrażenie o tobie i naszą relację, jednostronną, ale tak bardzo mi potrzebną. Chyba nie zniosłabym teraz gdybym maile do ciebie nagle straciły sens.
Chyba przesadzam i marudzę, ale tak trochę nostalgicznie wpływa na mnie fakt, że nie wszystko poszło po mojej myśli w związku z wydaniem. Bo w sumie jakby na to nie spojrzeć, to właśnie od tego się zaczęło. Gdyby nie ta powieść, nigdy bym do ciebie nie napisała. Jednak „Opętana.." Elle Parker, nigdy nie ujrzy światła dziennego. I dobrze, choć jednak trochę szkoda.
Gianluca, właśnie zaczęło padać...
Hell.."
Zamarł po przeczytaniu tego, co napisała. Jak mógł wcześniej tego nie skojarzyć? Doszedł do szafki i wyciągnął z niej książkę.
— Elle Parker — wyszeptał i przejechał dłonią po okładce, z której ponownie spojrzały na niego oczy tajemniczej dziewczyny. — Więc to jesteś ty...
Usłyszawszy coś, spojrzał w stronę okna i ujrzał pierwsze krople deszczu, które zaczęły uderzać o szybę. Przypatrywał się temu w milczeniu, a jego serce szalało w jakichś nieskoordynowanych ruchach. Po chwili zadzwonił telefon, to była Inga.
— Co ty sobie wyobrażasz idioto, jak mogłeś tak...
— Po prostu nie pamiętałem, co miałem powiedzieć, naprawdę — wyznał szczerze.
— Miałeś czas, aby się nauczyć!
— Byłem zajęty czymś ważnym — powiedział cicho, przyglądając się oczom dziewczyny, w których była jakaś zagadka.
— Nic nie jest ważniejsze ode mnie!
— Posłuchaj mnie kochanie. Ja naprawdę nie chciałem zrobić niczego wbrew tobie. Po prostu...
— Po co wziąłeś te cholerne kule?! — wydarła się wściekle.
— Bez nich nie mógłbym wejść do studia — powiedział nieco rozdrażniony.
— Trzeba było wjechać na wózku — przerwała mu, a on poczuł złość.
— Nie było takiego powodu. Radzę sobie bez niego. Szczerze mówiąc w tym momencie nie mam już nawet wózka. Już od jakiegoś czasu nie muszę na nim siedzieć — oznajmił, starając się powściągnąć gniew.
— I tak do ciebie nie wrócę, słyszysz?! — wrzasnęła, a on przymknął oczy i ciężko westchnął.
— Inga, czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś? — zapytał cicho, z nadzieją, że nie zaprzeczy.
— Jeżeli nawet, to już nigdy nie będę. Byłeś mi po prostu potrzebny, ale teraz jesteś tylko bezużytecznym kaleką! Beznadziejnym bublem. Nigdy cię nie pokocham. Nikt, nigdy cię nie pokocha, nikomu już nie jesteś potrzebny! — krzyknęła i rozłączyła się.
Stał z telefonem w ręku i wpatrywał się w padający za oknem deszcz. Raniła go już tak wiele razy, że teraz był już do tego przyzwyczajony, ale słowa, że jest nikomu niepotrzebny i nikt go już nigdy nie pokocha, zabolały ze zdwojoną siłą. Bo przecież miała rację, pozostał sam. Jedynie z mailami od tajemniczej Hell, która tak naprawdę okazała się być kimś, kto był mu w pewnym sensie bliski od wielu lat.
— Hell. Właśnie zaczęło padać — szepnął i ścisnął w dłoni książkę, z którą nigdy się nie rozstawał.
Po chwili wahania usiadł ponownie do komputera i napisał do niej wiadomość. Po prostu musiał, teraz, gdy poczuł się jak tonący, który nie ma już nawet brzytwy, aby się jej uchwycić. Skończyły się maile, skończyło się wszystko. Nie mógł teraz tak po prostu siedzieć i kłamać, nie ją. Bo przecież potajemne czytanie jej maili, bez przyznania się, że je otrzymał, byłoby prawie jak kłamstwo.
Gdy tylko wysłał wiadomość, od razu tego pożałował. Pomyślał, że to było najgorsze, co mógł zrobić. Dziewczyna na pewno się teraz wystraszy i nigdy nie odpisze. Skończą się maile, które do tej pory utrzymywały go przy zdrowych zmysłach. Skończy się wszystko. Złapał kule i wyszedł z pokoju. Bez wahania skierował się w stronę wyjścia i już po chwili wystawił się na deszcz, który otoczył go wilgotnym, przyjemnym dotykiem.
Nie miał pojęcia jak długo tak chodził, ale gdy wrócił z powrotem, robiło się już ciemno. Od razu wszedł pod prysznic, a później przebrał się w suche ubranie. Pomimo, że z tym zwlekał, wiedział, że musi teraz do niej napisać i sprostować swoje słowa. Przeprosić za swą głupotę. Bał się, że mogła się go zbyt wystraszyć. Teraz miał ochotę po prostu cofnąć czas. Jednak, gdy otworzył pocztę, ujrzał maila od niej. A gdy go przeczytał, nie chciał już cofać czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro