21 dzień
21.12.1409 r.
– Oskarżona o pozyskiwanie niedozwolonych ziół w celu uprawiania magicznych praktyk – ktoś zaanonsował moje wejście. Strażnicy pchnęli mnie do przodu. Znalazłam się na środku sali, upadłam na kolana. Mężczyźni siedzący na ciężkich, ustawionych w rzędzie na podwyższeniu krzesłach pochylili się w moją stronę.
– Ktoś ty, mów – zażądał sędziwy inkwizytor.
– Anna – odpowiedziałam. – Jam niewinna...
Zaczęłam się tłumaczyć, ale przepytujący uciszył mnie podniesieniem ręki.
– Wprowadźcie wnoszącego oskarżenie.
Potężne, dwuskrzydłowe drzwi skrzypnęły. Echo poniosło dźwięk po niemalże pustej przestrzeni. Zielarz niepewnie zbliżył się do sędziów. Zauważyłam, jak nerwowo zmiął w dłoniach czapkę. Unikał wzroku inkwizytorów, błądząc spojrzeniem ponad ich głowami, po chromowanych, ściennych zdobieniach.
– Jan, zielarz z Krakowa – został oficjalnie przedstawiony. Duchowny prowadzący sprawę zachęcił mieszczanina do wyłożenia zarzutów.
– Niewiasta, którą tu widzicie, odwiedziła mnie w sklepie. Jęła pytać, czy mam ja... cicutę!
Sędziowie wydali okrzyk przerażenia.
– Oszczerstwa prawi! – zawołałam wzburzona.
– Milczeć! – upomniał mnie pulchny duchowny.
– Poczciwy Janie, a świadków zdarzenia macie?
Pytanie głównego inkwizytora zbiło oskarżającego z pantałyku.
– Azali nie macie – domyślił się sędzia.
– Jam świadkiem! – rozległ się kobiecy głos. Postać, której przybycia nikt nie zauważył, wyszła z mroku i zsunęła skrywający twarz kaptur. Zmierzyła mnie zawistnym spojrzeniem.
– Witaj, ojcze Piotrze, synu Kantora* – rozciągnęła wąskie usta w pozbawionym szczerości uśmiechu. – Jestem hrabiną von Bärin. Poświadczam, że ta dziewka to wiedźma i do trucizn szaleju nabyć chciała!
– Na krzyż przysięgnę, że to nieprawda!
Nastąpiło kolejne poruszenie wśród zgromadzonych.
– Poddać ją próbie! – ktoś podsunął pomysł, który pozostali duchowni poparli.
~~~
*Piotr s. Kantora – krakowski inkwizytor w latach 1403–1414
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro