Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18 dzień

18.12.1409 r.

Piotr Szafraniec pożegnał się z Dziwigorem i życzył mu spokojnych świąt. Miał nadzieję, że niedługo spotkają się ponownie na dworze krakowskim, a jeśli w przyszłym roku dojdzie do zbrojnego starcia z Zakonem Krzyżackim, szlachcic rad będzie walczyć z zacnym rycerzem ramię w ramię.

Dziwigor zapewnił Szafrańca, że gościna była mu miła. Potem podszedł do nas Bogumieł.
– ...do ojca waćpana za niedługo przyślę swatów. – Doszły do moich uszu gorące zapewnienia Bogumieła, który natarczywie szukał mojego spojrzenia. Speszona odwróciłam twarz.

W zamkowym oknie mignęła postać. To Adalgunda przyglądała się naszemu odjazdowi. Wyglądała jak zjawa: blada, z białymi, luźno spływającymi na ramiona pasmami i obłędem w wielkich oczach o kształcie migdałów. Trochę zrobiło mi się jej żal. Straciła bowiem nie tylko łapacz wieków, ale także alchemika, który w wyniku poparzeń zmarł.

Nie zdradziłam Dziwigorowi, że jeszcze wczoraj odwiedziłam nauczyciela w jego komnacie. Wieczorem wślizgnęłam się do niej po kryjomu, kiedy medyk na chwilę wyszedł. Alchemik nieruchomo leżał na łożu. Oddychał ciężko i świszcząco, gdyż poparzony miał także układ oddechowy. Myślałam, że spał, lecz po tym, jak się doń zbliżyłam, nieznacznie uniósł pozbawione rzęs powieki.
La–lapis philosss... phil–lo–sssopho–horum... – wycharczał. – subsss–stancja... nieś–nieśmier... nieśmier–telności... W... tym wisss–siorze...
– On nie zatrzymuje czasu – zaprzeczyłam.– On go cofa.
– N–nie – odpowiedział. – Zzz–zawsze... zawwwsze jessst klu–kluczem...

Myślałam teraz o jego ostatnich słowach. Peskenstein został za naszymi plecami. Powinnam czuć ulgę, ponieważ odzyskałam medalion. W rzeczywistości jednak nie byłam w lepszej sytuacji od hrabiny. Nie znałam wszak nikogo, kto mógłby naprawić zepsuty mechanizm.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro