Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Zaskoczona odwróciłam się i dostrzegłam... moją mamę.

Zszokowana otworzyłam szerzej oczy patrząc na nią jak na ducha.  Nie widziałam jej dobre 4 miesiące jak nie więcej.

- Mama?

- Wiem że się starzeje ale chyba nie na tyle aby własna córka mnie nie poznała - zaśmiała się podchodząc do nas szybko . Zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Na tyle ile pozwalał jej mój brzuch. Wtuliłam się w nią jak małe dziecko które dokładnie tego potrzebowało.

- Promieniejesz - dotknęła dłonią   mojej ciąży

- Strasznie ciężka ta twoja wnuczka - dotyk mojej mamy był bardzo kojący

- Wnuczka !? - pisnęła uradowana

Zaśmiałam się z jej entuzjazmu gdy przy wejściu dostrzegłam mojego ojca A zaraz obok niego dwóch moich braci. 18 letniego Nataniela oraz 12 letniego Oliviera.

Uradowana szybko wpadłam w szerokie i bezpieczne ramiona mojego rodziciela.

- Tęskniłam za wami- szepnęłam

- My za Tobą też skarbie- pogłaskał mnie po głowie

Puściłam go po czym od razu znalazłam się w ramionach starszego z braci.

- Przytyło ci się- zaśmiał się tuląc mnie

- Nie moja wina że to dziecko pragnie aż tyle jedzenia - odsunęłam się po czym wzięłam jego rękę i położyłam na brzuchu. Chłopak uśmiechnął się .

- Twój mate mnie zaraz zabije wzrokiem - szepnął na co ja odwróciłam się patrząc na Brandona karcąc go wzrokiem .
Wilkołak spojrzał znacząco na mojego brata na co ja prychnęłam i odsunęłam się aby przywitać najmłodszego członka naszej rodziny.

Olivier strasznie urósł. Brakowało mu naprawdę nie wiele aby mnie przerosnąć A w końcu chłopak ma tylko 12 lat natomiast ja 17 prawie 18.

- Hej młody - przytuliłam brata .

Chłopiec obiją mnie ostrożnie .

- Co wy tu robicie ? - przypomniałam siebie nagle

- Jesteś blisko rozwiązania kochanie. Zostaniemy z tu do porodu - oznajmiła mama

- Co z Chrisem , Mattem...?

- Matt pomaga twojemu bratu zapanować nad dwoma stadami.

-  Jak dobrze że jesteście strasznie tu nudno- pisnęłam

- Twój mate nie dostarcza ci wystarczająco dużo atrakcji siostrzyczko? - uśmiechnął się chytrze a jednocześnie znacząco Nataniel

- Oh o to się nie martw- warknął Brandon zagarniając mnie swoimi rękami. Przytulił mnie od tyłu a jego ręce wylądowały na moim podbrzuszu podnosząc delikatnie brzuch do góry. Poczułam ulgę i chwilowe odciążenie.

- Pokaże wam wasze pokoje . Zjemy razem obiad . A następnie wraz z moją Luna mamy plany - pocałował moją szyję i odszedł wraz z chłopakami. Moja mama została ze mną gdyż oczywistym było iż mój tata weźmie jej bagaże i będą mieć razem pokój.

- Opowiadaj - zachęca mnie

- Tak naprawdę to Nie mam o czym opowiadać. Czuje się tu naprawdę samotna. Wiedziałam że zostanie Alfą głównym wiąże się z obowiązkami większymi niż wcześniej lecz całe dnie spędzam sama co jest frustrujące. Jestem z niego dumna. Dokonał tak wiele w tak niewielkim czasie. Jest idealny na to stanowisko. Brakuje mi drobnych rozrywek jak zabawa ze szczeniakami czy rozmowa z matkami. Jestem Luną...

- Jesteś teraz Luną alfy głównego.  Jesteś wyższa stanowiskiem niż inne Luny. Organizujesz spotkania , doradzasz  w ważnych projektach...

- Nie urządzę bankietu w środku wojny choć niedługo będzie okazja, A co do ważnych decyzji... Brandon nie pozwala mi się stresować A ja nie mam siły się z nim kłócić.

- Postaw na swoim

- Szczerze nie mam do tego głowy. Czuje ogromne bóle pleców. Dziecko coraz to częściej kopie. Do tego nękają mnie część bóle głowy.

- Oh dziecko...

- Spokojnie.  To przejściowe. Gdy nasza córka będzie już z nami, wojna się skończy A w rezydencji w końcu zamieszka nasze stado, wszystko będzie na swoim miejscu. Nie mogę doczekać się tego momentu.

- To może potrwać...

- Za 3 dni podpisujemy traktat pokojowy. Wojna oficjalnie się skończy. Sama widzisz iż teraz też jest już dobrze. Żadna walka nie odbyła się już od bardzo dawna...



Zajęłam się organizacją sali. Dziś w formie bankietu odbywa się podpisywanie traktatu. Delikatna muzyka , wystawne jedzenie,  suknie i garnitury.  Dzisiejszy dzień stresował mnie niemiłosiernie. Bałam się iż coś może pójść nie po naszej myśli. Mam natomiast wielką nadzieję iż podpisanie dzisiejszego traktatu zaprzestanie walkę pomiędzy ludźmi a wilkołakami.


Ubrałam czerwoną suknię z dekoltem. Od pasa w dół jest rozkloszowana oraz sięga aż do ziemi do tego mój brzuszek jest pięknie w niej podkreślony . Złota biżuteria oraz delikatnie podkręcone włosy dopełniały wszystko do doskonałości.

- Gotowa ? Wow

- Tak jestem gotowa

- Wyglądasz olśniewająco

- Ty natomiast bardzo przystojnie mój Alfo

- W takim razie...- ukłonił się po czym wystawił ramię w moją stronę- ...Moja Luno

Przyjęłam z uśmiechem ramię po czym razem zeszliśmy do sali balowej .

Wszyscy zwrócili swoją uwagę w naszym kierunku . Wilko-krwista część gości pochyliła głowy w geście szacunku. Od razu po naszym wejściu zaczęła grać delikatna nie a głośna muzyka.

 Nie zdążyłam wraz z mate dojść do stołu gdy przed nami pojawił się starszy człowiek.

- Alfo. Luno- zwrócił się z szacunkiem

- Prezydent Hiszpanii witam - siknął

- Chciałem spytać jak widzisz nasz sojusz ? Czy będziesz  przypisywał sobie władzę ogólną ?

- Nie . Nigdy nie miałem tego na celu. Moje stanowisko daje mi władzę nad wilka. Nie zamierzam przejmować władzy ogólnej. Jestem tu dla sojuszu nie dla przejęcia stanowisk.

- To wszystko wydaje mi się dalej takie nie realne. Gdy byłem mały słuchałem bajek na wasz temat A teraz...

- Bajki mają bardzo mało wspólnego z naszą rasą - zabrałam głos

- Cóż nie jestem w stanie określić  gdyż nie znam osobiście na tyle blisko wilkołaka .  Mam jednak nadzieję iż będzie mi to dane.
Oh przepraszam zapomniał bym... To mój syn - Za jego pleców wyłonił się nastolatek prawdopodobnie w moim wieku -... Sebastián- chłopak skinął w naszą stronę.

- Miło nam was poznać jednakże wydaje mi się iż wraz z moją mate udamy się do stołu.- położył rękę znacząco na moim brzuchu

- Oh rozumiemy. Gratulację

- Dziękujemy- oddaliliśmy się zasiadając na miejscach przeznaczonych dla nas . Gdy tylko usiadłam poczułam ulgę.

- Wina ? - obok nas pojawiła się omega

Grzanie odmówiliśmy. Nie mam dziś zupełnie apetytu . Czuje jakby miało się coś stać. Coś bardzo złego.

- Coś nie tak?- zauważył moje rozterki

- Wszystko jest dobrze

- Znam Cię nie od dziś Wan

- Po prostu czuje coś dziwnego . Jakby...

- Jakby coś mało pójść w stronę w którą pójść nie powinno.

- Tak...

- Też to czuje. Może to po prostu stres.

- Możliwe...


Godzina minęła. Czas spędziłam na rozmawianiu z moją mamą lub rodziną. Kilka razy w naszym towarzystwie znaleźli się ludzie zadający przeróżne pytania na które grzecznie udzielałam odpowiedzi. Nie ukrywam iż niektóre z nich były czasem bezczelne lecz nie będę winić ludzi którzy w większości znają naszą rasę z bajek i filmów...

Nadszedł w końcu czas na to aby podpisać kontrakt . Początkowo podpisać mieli ludzie po lewej stronie kartki. Po nich Alfy. Na sam koniec zaś ja wraz z Alfą głównym.

- Uwaga - do moich uszu dotarł donośny głos Brandona.
- Nadszedł nas na to aby podpisać traktat który zawrze sojusz pomiędzy wilkołakami i ludźmi na lata i jeszcze dłużej.
Zaczniemy od przedstawicieli Alf. - położył kartę na podwyższeniu.

Każdy miał miejsce na swój podpis...

Jakiś czas później przyszedł czas na ludzi.

Wtedy zauważyłam jak Sebastián szepcze coś na ucho swojemu ojcu po czym wychodzi z sali. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to iż mój instynkt podpowiadał mi aby za nim ruszyć.

Nie zrobiłam tego jednak . Zacisnęłam rękę mocniej łapiąc za dłoń mojego mate.
Ten spojrzał na mnie niezrozumiale lecz sekundę później jego uwagę odwrócił ostatni człowiek odkładający złoty długopis.

Pociągnął mnie więc lekko w stronę podwyższenia.  Na dole kartki puste zostało już tylko miejsce na dwa podpisy. Luny i Alfy głównego. Dwa podpisy dzieliły nas od tego aby zawrzeć pokój.

Brandon chwycił długopis czym złożył swój równy i schludny podpisy . Podał mi przedmiot. Chwilę zawahałam się patrząc na drzwi wyjściowe.

- Coś nie tak?- zdenerwował się

- Nie . Nie - pokręciłam głową nachylając się w stronę kartki.

- Z...

_____________________________

DO NASTĘPNEGO...😩❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro