Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

- Chyba nie będę głosować

- Przecież...

- Nie wiem Brandon. Nie chce decydować. Obie opcje są złe.

- Wybierz mniejsze zło .

- Po prostu chodźmy już spać.

Tak skończyła się nasza rozmowa...

Kolejny tydzień później 

Minął kolejny tydzień A do rady zostało dokładnie 7 dni. Moja rodzina wyjechała dwa dni temu.Ja i mój mate staramy się nie myśleć o tym co ma zdarzyć się na tydzień i żyjemy panią życia.

Mamy dużo obowiązków to jasne lecz mimo to co wieczór mój partner organizuje nam randki lub po prostu oglądamy razem filmy. Kocham spędzić z nim w taki sposób czas.

Moje obowiązki składają się bardziej z rozmawiania z stadem, doradzania lub bawienia się z małymi dziećmi. Kocham dzieci.
Za to Brandon często wraz z swoimi ojcem wypełniają papiery aby stado miało z czego żyć. To nie jest tak że wilkołaki nie pracują. Większość z nas pracuje online oraz mój mate ma swoją firmę z czego 40% idzie na konto stada za to 60 % zostaje nam. Firmę oczywiście odziedziczył  po swoim ojcu . Natomiast jak na razie znakomicie sobie radzi.

Jutro wylatujemy do Rzymu.  Tam właśnie ma odbyć się Rada. Mój partner chce pojechać  tam wcześniej aby wraz ze mną pozwiedzać i zasmakować kultury włoskiej. Nie powiem strasznie cieszę się że wyjedziemy wcześniej. Cieszy mnie fakt że będę mogła zapoznać się z Rzymem jeszcze przed radą. W końcu nie wiadomo jaki będzie werdykt i czy nie rozpęta się kompletny chaos.

Jeszcze dziś mój mate cały dzień siedział w gabinecie. Spakowałam więc swoje rzeczy. Następnie pomogłam i przygotowałam jego rzeczy . Wiedząc iż cały dzień nie wychodził z biura postanowiłam zrobić coś do jedzenia i przynieść mu.
Zrobiłam więc omlet z warzywami raz dwa oraz zaparzyłam herbatę.Weszłam do środka bez pukania i postawiłam tackę na jego papierach .

- Co ty robisz jeszcze nie skończyłem- zirytował się

- Już koniec tej pracy. Jadłeś coś Dziś?

- Batona?

- Zrobiłam nam kolację- uśmiechnęłam się do niego uroczo

- Dobrze tylko jeszcze...

- Masz zjeść bez dyskusji. Jutro jedziemy a ty dziś nawet nie wyściubiłeś nosa z tego pomieszczenia.

- Kochanie firma...

- Twój tata się tym zajmie gdy będziemy w Włoszech.

- Wan...

- Zjedz ze mną. Proszę- usiadłam na jego kolanach

- Dobrze ale nie tu. Wszystko pobrudzimy .

Ucieszona zeszłam z niego i biorąc tackę zaczęłam zmierzać w kierunku dołu aż do jadalni.

Po tym jak zjedliśmy  oczywistym było to iż nie pozwoliłam mu wrócić do pracy tylko od razu zaprowadziłam go do naszego pokoju. Tam chłopak dokończył pakowanie się oraz oboje wykonaliśmy naszą wieczorną rutynę.

Skończyło się na tym iż leżymy przytulani do siebie i oglądamy Scooby-Doo .
Wiem dzieci z nas ale lubimy oglądać bajki.

Brandon leży pomiędzy moimi nogami A ja bawię się jego włosami. Cudowne są takie małe niby nic nieznaczące chwilę z drugą połówką.
Nim się obejrzałam brunet zasnął a ja dalej oglądałam bajkę. Po tym gdy się skończyła postanowiłam również odpłynąć do krainy Morfeusza.

Od razu po przebudzeniu uśmiechnęłam  na widok wtulonego w mój brzuch Brandona. Uroczy obrazek lecz niestety musiałam go obudzić gdyż musimy szykować się do odlotu. Wtedy właśnie spojrzałam się na zegarek i zobaczyłam iż jest godzina 9 A na 12 mamy samolot.
Zaczęłam więc delikatnie pociągać za końcówki włosów mojego przeznaczonego aby go obudzić
Ten natomiast jedynie mrukną i potrząsną głową powodując wibracje w moim brzuchu. Zaśmiałam się co przeszkadzało chyba chłopakowi bo warkną i otwierając oczy spojrzał na mnie.

- Czemu mnie budzisz ty zła kobieto?

- Jest 9

- Dobrze to obudź mnie o 13

- Na 12 mamy samolot ośle

- Tylko nie ośle

- Wstawaj piesku

- Uważaj do kogo mówisz- pogroził

-  Do wielkiego złego Alfy - zaśmiałam się i tak właśnie zaczęła się nasza mini walka która skończyła się na podłodze i z wielkim bałaganem.

W dobrych humorach razem wymyślimy się oraz przyszykowaliśmy. Zjedliśmy kilka kanapek popijając kawą oraz pożegnaliśmy się z rodzicami chłopak. Tak matka Brandona dalej mnie nie lubi.

Na lotnisko dojechaliśmy bardzo szybko w skutku tego do wylotu została nam jeszcze prawie godzina. Oddaliśmy bagaże i przeszliśmy wszystkie procedury zostało nam już tylko czekać na samolot.

Siedzieliśmy nudząc się A ja zaczęłam droczyć się z Brandonem. Dotykam jego uda , całowałam delikatnie i dyskretnie jego szyję. Chciałam go podniecać a późnej jakby nigdy nic zostawić.

Gdy tylko zobaczyłam iż jego spodnie zaczęły formować namiot uznałam iż na mnie czas.

- Pójdę się odświeżyć - zawiadomiłam i podążyłam w kierunku damskiej łazienki.

Zadowolona z sobie załatwiłam swoje potrzeby oraz zaczęłam poprawiać swój wygląd w lustrze. Delikatna zwiewna sukienka idealnie sprawdziła się na dziś. Wyglądałam oszałamiająco.

Usłyszałam otwieranie drzwi czym się nie przejęłam. Przecież to jakaś kobieta chcąca skorzystać z toalety. Przeliczyłam się jednak gdyż chcąc wyjść zatrzymało mnie umięśnione ciało które z pewnością nie należało do kobiety. Podniosłam głowę do góry i okazało się że mój kochany mate już bardzo się za mną stęsknił.

- Coś się stało kotku?- uniosłam brew do góry

- Niegrzeczna dziewczynka - złapał mnie za biodra i podniósł do góry. Wsadził mnie na blat obok zlewu.

- Co zamierzasz zrobić to publiczna toaleta do tego damska. Nie powinno cię to być. - wyszeptałam do jego ucha czym go wkurzyłam gdyż wgryzł się w moja szyję delikatnie na ostrzeżenie.

Zamknęłam się natychmiast A z moich ust wy do było się delikatne jękniecie.

- A jak ktoś tu wejdzie ?- panikowałam gdy ten zdjął moje majtki i zszedł na dół dzięki czemu miał idealny widok na moją waginę.

-  Za dużo mówisz- pocałował zachłannie moje centrum przez co jęknąłem i wygięłam całe ciało w łuk podsuwając się biodrami bliżej jego twarzy.

Był agresywny i szybki przez co po dosłownie chwili byłam na skraju . On dobrze o tym wiedział i gdy właśnie miał nastąpić koniec  Brandon zaprzestał swoich poczynań. Spojrzałam na niego zdezorientowana , pragnąca aby dokończył to co zaczął lecz ten tylko uśmiechnął się do mnie chytrze i wstał po czym wyszeptał do mojego ucha.

- Tylko grzeczne dziewczynki zasługują na orgazm.- odwrócił się i wyszedł zostawiając mnie samą. Chciałam dokończyć sama to co zaczął ale wtedy z głośników usłyszałam iż samolot do Rzymu oczekuje na pasażerów .

Wkurzona chciałam zabrać majtki i wyjść lecz wtedy zobaczyłam że mojej bielizny nie ma.

- Brandon ty dupku - warknęłam zaskakując z umywalki. 
Poprawiłam ponownie swój wygląd i spokojnie wyszłam z łazienki.  Jakieś 5 metrów dalej stał bohater przez którego będę naburmuszona cały lot.
Podeszłam do niego.

- Coś nie tak kotku?

- Po prostu chodźmy na ten samolot .- sarknęłam
Okazało się iż jesteśmy ostatni a wszyscy na pokładzie już na nas czekają. 
Moim jeszcze większym natomiast zdziwieniem po wejściu na pokład było to iż z...

________________________________

Do następnego miśki...👋❤

Mój instagram :

julciaaa14

❤ można pisać itp.❤

Lofki🥺❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro