Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Stanąłem w miejscu przygotowany w razie konieczności do przemiany
i wtedy za krzaków wyszedł... mały chłopczyk.

- Hej co ty tu robisz o tak później porze mały? - ukucnąłem aby być na jego poziomie

- Ja tylko szukam ... MOJA PIŁKA!- krzyknął i rzucił się na coś za mną

- Jak się nazywasz mały?

- Jestem Leonard ale wszyscy mówią na mnie Leo.

-  Więc Leo gdzie jest twoja rodzina? Nie boisz się chodzić sam po strasznym lesie?

- Ja jestem odważny. Bronię swojej siostry przed wilkołakami i wampirmi !

- Wierzysz w wilkołaki?

- Jasne że tak! A pan nie?

- Jestem Christian. Wiesz powiem Ci młody że ja też wierzę w wilkołaki.

- Widzisz A moja siostra mówi że one są nie prawdziwe - tupną nogą i zrobił słodką naburmuszoną minkę.

- Leo ! Leo! - usłyszeliśmy nawoływanie A ja poczułem niewyrażalnie przyjemny zapach. Zaciągnąłem się nim i wyczułem kwiaty i owoce tropikalne.  Wtedy za tych krzaków wyszła przepiękna blond włosa dziewczyna.

- Tutaj jesteś! - złapała chłopczyka za rączkę w której nie znajdowała się piłka
- Proszę mu wybaczyć ma tylko 5 lat i... - spojrzała w moje oczy a cały mój czas się zatrzymał. Byłem już pewny co właśnie nastąpiło. Znalazłem mate. Ona jest moją mate.

- Moja - warkną mój wilk a następnie w prędkości światła pobiegłem do dziewczyny łapiąc ją w swoje ramiona. Teraz już będzie bezpieczna. Bezpieczna w moich ramionach. Umieściłem głowę w zagłębieniu jej szyi zaciągając się jej uzależniającym zapachem.

- Co pan robi! Pójść mnie! - zaczęła się wyrywać A mój wewnętrzny wilk miał ochotę ją w tym momencie oznaczyć żeby już zawsze była tylko nasza. Stop! Moja mate jest człowiekiem!

Odsunąłem się od niej. Jest człowiekiem...

- Przepraszam ja...

- Choć Leo musimy już iść - zaczęła ciągnąć chłopca w stronę skąd przyszli.

- Nie zaczekaj! - krzyknąłem nieświadomi tego że użyłem głosu Alfy. Dziewczyną zatrzymała się ale później pokręciła delikatnie głową i zaczęła iść ponownie.- Proszę - dodałem błagalnie. Jest moja mate . Nie mogę jej stracić. Jest moja jedynym wyjściem z obecnej sytuacji. Przy niej czuję nareszcie jakby ulgę a znam ją kilka minut.

- Leć do rodziców Leo zaraz dołączę- szepnęła A mały znikną. Dziewczyną odwróciła się do mnie.
- Słuchaj jestem ci bardzo wdzięczna że znalazłeś mojego brata ale...

- Co robicie o tej porze w lesie? Jest tu niebezpiecznie.

- Co ty też wierzysz w wilkołaki - zaśmiała się za to ja pozostałem poważny
- No nie gadaj

- Co wiesz o wilkołakach ?

- Tak naprawdę to nic. Mój brat ma na ich punkcie opresje którą mama próbuje mu wybić... Mówił że wilkołaki są piękne i straszne A ich miłość pozostaje na zawsze wybrana przez księżyc. To absurd. Miłość jest złudzeniem które prowadzi tylko do bólu... z resztą nie wiem czemu jeszcze z Tobą rozmawiam.  Może to ty jesteś niebezpieczeństwem w tym lesie ...

- Nigdy nie zrobił bym ci krzywdy- Warknąłem na co ta zrobiła krok do tyłku

- Wiesz chyba muszę już wracać rodzice będą się martwić...

- Poczekaj doprowadzę cię

- Naprawdę  nie ...

- Odprowadza cię. - powiedziałem stanowczo. Jestem w trudnej sytuacji. Moja mate jest człowiek który nie wierzy w wilkołaki.  W domu czekają na mnie wszyscy wraz z Mają . Jak mam powiedzieć i udowodnić iż znalazłem mate gdy ta z pewnością nigdzie że mną nie pójdzie...

- A gdybym ci powiedział że wilkołaki istnieją?

- Nie uwierzę do puki nie zobaczę- zaśmiała się

-  Serio?

- Hej nawet nie znam twojego imienia A ty mi zaczynasz opowiadać bajki...

- Oh no tak. Przepraszam. Jestem Christian A ty jak masz na imię słonko?

- Nie mów tak do mnie... - zmarszczyła słodko nosek - Jestem Lilian ale wszyscy mówią mi Lili.

Stanąłem na chwilę w miejscu.

- Coś się stało? Halo Christian? - zaczęła mi machać ręką przed oczami

- Nie. Nie . Nic ty te imię...

- Coś z nim nie Tak?

- Po prostu przypomina mi osobę o której bardzo chciałbym zapomnieć...

- Oh... No więc ten... Jesteśmy - powiedziała a po chwili zobaczyłem słodkie obozowisko. Po zaledwie sekundzie wyczułem również zapach innego  wilkołaka. Omega...
Moją mate w ramiona porwała jakaś kobieta.

- Lili myśleliśmy że coś ci się stało! Leo mówił że zostałaś w lesie z jakimś facetem i...- odchrząknąłem znacząco. To  właśnie od tej kobiety ulatniał się zapach omegi.

- Jest Pani matką Liliany?

- Tak. Coś się sta...- kobieta zaciągnęła się zapachem wiatru .

- Alfo- schyliła głowę

- O co tu chodzi ?! - do zbiorowiska dobiegł mężczyzna z Leo na rekach.

- Możemy porozmawiać?- zwróciłem się grzecznie do kobiety. Co jak co ale nie chce mieć wroga w teściowej .

- Ona nie będzie z nikim rozmawiać. Wracaj do domu dzieciaku. - Okej delikatnie się wkurzyłem. Jakim prawem człowiek się tak do mnie zwraca. Moje oczy na sekundę zalśniły czerwienią.

- Aron... poczekaj tu z dziećmi- zwróciła się do mężczyzny A następnie spojrzała na mnie i kiwnęła głową w stronę lasu.

Odeszliśmy kawałek od ich obozowiska.

- Co robicie na terenie mojej watahy?

- Nie wiedzieliśmy. Nie podchodzimy stąd. Jesteśmy z Londynu.

- Czemu twoje dzieci nie widzą nic o wilkołakach?

- O co ci chodzi ? Przepraszam chcieliśmy zrobić sobie biwak. Nie  zapuścimy się tu więcej ale nie rozumiem czemu zadajesz te pytania.

- Twoja córka jest moją mate.

- Słucham? ... Nie to nie może być prawda...

- Powtórzę pytanie. Czemu twoje dzieci nie widzą nic o wilkołakach ?

- Lilian Nie jest moją biologiczną córką. Jest córką Arona.

- Aron to twój mate ?

- Mój mate zginą w wojnie w Włoszech. Ból był tak wielki że postanowiłam odciąć się od wszystkiego co jest związane z wilko krwistymi i zacząć żyć od nowa. Wyjechałam do Londynu gdzie spotkałam Arona. Zakochałam się I tak teraz żyjemy razem...

- Muszę zabrać Lilian dobrze o tym wiesz.

- Ona ma tylko 16 lat. To że nie jest moja biologiczną córką nie znaczy że pozwolę ci ja zabrać- warknęła

- Nie tym tonem omego- użyłem głosu Alfy na co ta skuliła się odrobinę.
- Dobrze wiesz jak bolesne jest życie bez swojej mate. Lilian też zacznie to odczuwać...

- To nie takie proste. Aron...

- Czy Aron zna prawdę o tobie?

- Tak.

- Pokochał cię taką jaka jesteś prawda?

- Tak...

- Leon to twój syn?

- Tak.

- Z Twojego łona?

- Tak.

- Zdajesz sobie sprawę że on również może być wilko krwistym?

- Tak - westchnęła 

- Musisz porozmawiać z człowiekiem o tej sytuacji. Dobrze wiesz omego że nie potrzebuję twoje zgody aby zabrać Lilian...

- To nie...

- Ale... Nie chce być z wami w wrogich stosunkach tym bardziej z moja mate. Dlatego zostawię was dziś. Wytłumaczysz wszystko swojej córce i kochankowi a jutro o świcie przybędę po to co moje.

- Alfo...

- Bez dyskusji. - podeszłam do niej i złapałem jej szczękę w swoją rękę
- Jestem miły ... ale do  czasu. Jeśli chodzi o moja mate zrobię wszystko .. I nawet nie próbujcie uciekać. Znajdę Lilian choćby na końcu świata...

- Co z Leonardem?

- Jeśli jest wilkołakiem w końcu to odkryje wtedy może dołączyć do naszej watahy. Ty także będziesz tam miło widziana. Jeśli Aron będzie pragną odwiedzić córkę ... Również mu tego nie zabronię ... Więc do jutra...- zmieniłem się i odbiegłem zostawiając omegę samą .

Nigdy nie spodziewałem się po sobie takiego zaangażowania w stosunki z kobietą... Dużo się dziś działo...To był szalony dzień...


POV. Camilla

Po tym jak Alfa odbiegł nie widziałam co ze sobą zrobić. Od 8 lat unikam wszystkiego co łączy się z wilkołakami. Od 5 lat wychowuje mojego  jedynego syna w obawie że może on być taki jak ja. 

Straciłam swojego mate we Włoszech więc wyprowadziłam się do Londynu. Poznałam Arona i  Lili. Zakochałam się w tym człowieku więc wyznałam mu całą prawdę o której nie widzą natomiast dzieci. Właśnie gdy moja życie się poukładało  okazuje się że moja córka... córka Arona jest mate Alfy. Naprawdę nie wiedziałam że w tych lasach jest wataha. Nigdy nie interesowały mnie watahy po za moją a teraz to już wcale. To wszystko moja wina. Mogłam nie pozwolić na ten głupi biwak. Wtedy Alfa nie odnalazł by słodkiej i niewinnej niczemu Lili. Zachciało mi się podróży po świecie...

Szybko wróciłam do rodziny.

- Kochanie co chciał ten dzieciak od ciebie- od razu pobiegł do mnie mój ukochany

- Porozmawiajmy na osobności. Proszę

- Jasne - weszliśmy do naszego namiotu upewniając że dzieci nie będą w stanie podsłuchiwać.
- Co chciał ten dzieciak?

- Aron... to był Alfa?

- Kto?

- Wiesz że jestem wilkołakiem

- Tak ?

- Mówiłam ci o moim mate prawda?

- O miłości wybranej przez księżyc

- Dokładnie.

- Co to ma wspólnego z nami? Przecież to nie mógł być twój mate. On nie żyje. A po za tym co to znaczy Alfa?

- U wilkołaków są rangi. Jestem omegą czyli najsłabszą z nich za to on jest Alfą czyli najsilniejszym.

- Czego chce od nas?

- Lilian jest jego mate.

- Słucham?

- Musi ją zabrać do siebie aby była Luną stada.

- Luną?... Wiesz co nie nie ważne.  Nie oddam mojej córki.

- Aron... Leonard...

- Co z nim ? Też musimy go oddać?

- On może być wilkołakiem . Jak ja.

- Cudownie  - zadrwił i złapał szybko do ręki swój plecak.

- Co ty robisz?

- Jak to co musimy się stąd wynosić. Chyba nie myślałaś że oddam naszą córkę temu zwierzęciu.

- Aron on jest taki sam jak ja- posmutniałam

- Camilla posłuchaj mnie. Kocham cię i nie zmieni tego twoje pochodzenie ale...

- Ale co? Aron on i tak nas znajdzie. Lilian to jego mate. Ich długa rozłąka spowoduje ból nie tylko jemu ale też jej. Zaufaj mi wiem to bo sama to przeżyłam.

- Ale jesteś tu.

- On ją i tak odnajdzie. Jej zapach jest teraz dla niego bardzo łatwo wyczuwalny. Nie zdążymy nic zrobić A on ją nam zabierze tylko tym razem zupełnie bez możliwości spotkania jej ponownie.

- Musi być jakieś rozwiązanie...

- Musimy powiedzieć wszystko Lilian.

- To niedorzeczne. Nie mogę stracić córki...

- Nie stracisz jej.

- Camilla...

- Wiem Aron ale tak musi być. Powiedzmy o tym Lili i... - nagle usłyszeliśmy krzyk naszej córki . Wybiegliśmy szybko z namiotu A tam zobaczyliśmy...

________________________________

Ale mi długi rozdział wyszedł szok hahahaha

Do następnego...😘👋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro