Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3|| Jealous Jeongguk

(a/n. Naprawdę nie wiem co ja tutaj zrobiłam. Panie świeć nad moją duszą. Najświętszy Jonginie ;____;)

Jungkook i Yoongi unikali się przez cały tydzień, a jedyne słowa jakie między sobą wymieniali, to cichutkie Dobranoc, zanim zasnęli w swoich objęciach. Jeon widząc starszego, który parzył sobie kawę jak co rano, zawsze panikował i ukrywał się za stojakiem z płytami, wbijając w jego obramowanie swoje smukłe palce.

Min natomiast starał się udawać, że go nie widzi i mimo że było to dość trudne zadanie, bo omal nie parsknął śmiechem, kiedy ten wywrócił się, i schował pod zakurzonym dywanikiem, to jakoś dawał radę. Chciał nawet podejść i pomóc młodszemu, podając mu chusteczki, ponieważ wiedział, iż alergia na kurz potwornie go dotknęła, to jednak ostatecznie i tak nie zrealizował swojej myśli. 

  — Cholercia.  — młodszy po raz kolejny kichnął, zaś jego twarz stała się bardziej zmęczona niż kilka minut temu. Oko gdzieś mu spierdoliło, wargi miał nad wyraz spuchnięte, a jego czerwone oczęta potwornie go szczypały, toteż niczym ten uparty osioł musiał je drapać, mimo że wiedział jak nieprzyjemne będą tego rezultaty.   

 Yoongi wyszedł z domu już kilka godzin temu, a bruneta wciąż dobijała alergia. W końcu nie wytrzymał i zaparzył sobie wapno, licząc na to, że jakoś mu ono pomoże, i wreszcie wróci do tego stanu, zanim zetknął się z ogromem kurzu. 

Wygrzebał się więc spod kocyka, który notabene wyrzucił gdzieś w bok i wypełzłszy z wygodnego tapczanu, otulił się bluzą starszego. Rozejrzał się jeszcze wokół własnej osi, lecz nie wyszukał wzrokiem zużytych już chusteczek. Westchnął cicho i nie mając innego wyjścia, zabrał tylko tą, którą trzymał w dłoni, a następnie pobiegł w kierunku kuchni najszybciej jak tylko mógł — co nie skończyło się zbyt szczęśliwie, ponieważ finalnie zderzył swoje kruche plecy z przewodzącymi zimno kafelkami. 

  — Ała, cholercia, jak to boli! — jęknął cierpiętniczo, z trudem unosząc swoje poobijane ciałko. Czuł, że następnego dnia będzie miał ogromnego siniaka na plecach, udzie i zapewne do kompletu jeszcze na głowie. Wyprostował się tak bardzo, jak tylko obolałe ciało mu na to pozwalało i przetarł oczęta rękawem, czując to upierdliwe swędzenie. 

Brunet włączył elektryczny czajnik, a chwilę potem wyciągnąwszy kubeczek, zasypał woreczek z herbatą jedną łyżeczką cukru. Był tak bardzo skoncentrowany na tej czynności, że na śmierć zapomniał o obietnicy, którą złożył starszemu półtora tygodnia wcześniej. 

Oczywiście obietnicą nie można było tego nazwać, ponieważ była to tylko przegrana czynność w durnym zakładzie. Jeon założył się bowiem z Yoongim, że nie odezwie się przez dwie godziny, lecz oczywiście mu się to nie udało. Kurcze, a tak bardzo chciał wygrać nową maskotkę..

  — Przeklęty hyung.  — Przeszło mu przez myśl, kiedy szykował posiłek dla starszego. Mimo że nie za bardzo był chętny do gotowania, to szło mu to całkiem dobrze i sprawnie, przez co posiłek był gotowy już po dwudziestu minutach. Dodatkowo malec nabazgrolił na pojemniczku tonę serduszek, psich łapek i zabawnych emotikonek. Czuł dumę, patrząc na swoje dzieło i jedyne co chciał wtedy zrobić, to jak najszybciej wręczyć pudełeczko swojemu hyungowi, który zapewne już na niego czekał. Jeon doskonale wiedział, że za dobre zachowanie zawsze jest jakaś nagroda.

Brunet z wielkim zapałem pobiegł do sypialni i przebrał się w najlepsze ubrania. Oczywiście, należały one do starszego. Następnie ujął w łapki telefon komórkowy i odblokował go, chcąc jeszcze sprawdzić kilka social mediów i skrzynkę z sms-ami. 

Wszystko byłoby wręcz idealnie, gdyby nie zauważył nowo wstawionego zdjęcia jakiejś fanki, na którym Hoseok mocno przytulał Yoongiego. Jego uśmiechniętego Yoongiego. 

Był cholernie zazdrosny.   

  • 'ㅅ' • 'ㅅ' • 'ㅅ' •  

Jeon wparował do studia miętowłosego, będąc nabuzowanym niczym wstrząśnięta puszka coli. Kiedy go tylko odnalazł, rzucił mu na kolana pudełko z jedzeniem i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami. Yoongi był w takim szoku, że wstrzymał nawet oddech i wgapiał się jak ciele w malowane wrota, prosto w zamknięte drzwi. Dopiero gorący, wylewający się sosik z opakowania sprowadził go na ziemię. Podniósł się z fotela niczym poparzony i syknął, łapiąc za pobliską chusteczkę, aby zetrzeć małą plamę na koszulce. Niestety — sos był ze śliwek. 

  — Kurwa mać.

Min naprawdę nie rozumiał, dlaczego młodszy zachował się w ten sposób i co nim w danej chwili kierowało. Postanowił wyjaśnić to jak najszybciej i najdokładniej, aby później nie było żadnych nieścisłości. Nie chciał chodzić w ubrudzonej koszulce, więc zaraz ją z siebie zrzucił i narzucił na swoje nagie ramiona zwykłą, szarą bluzę z zamkiem. Był zbyt leniwy, aby ją zapiąć.

  — Jeon Jeongguk!— krzyknął, opuszczając pomieszczenie. Rozejrzał się po korytarzu, aczkolwiek na początku nie ujrzał nikogo więcej, poza jedną ze sprzątaczek, która zasłoniła twarz dłońmi i zwiała do pokoju przeznaczonego dla personelu. Min na dane wydarzenie przewrócił teatralnie oczami, jednakże po chwilowym wytężeniu wzroku zauważył, iż zza drzwi do sali tanecznej wystawał długi ogonek. Wiedział, iż pomieszczenie było opustoszałe, i to od jakiś dwóch godzin, ponieważ Jimin i Hoseok skończyli wcześniej swój trening. Miętowłosego nie obchodził fakt gdzie się udali, lecz słysząc głośne jęki, kiedy przechadzał się po korytarzu, zmierzając w kierunku automatu z kawą, zdał sobie sprawę, że to pewnie randka.

 — Jungkook, do cholery!— Muzyk naprawdę chciał panować nad uniesionym tonem głosu, ale oblane miejsce mocno go piekło i najzwyczajniej w świecie nie był co do tego zdolny. Dodatkowo cały stres, który tkwił w nim od jakiegoś feralnego tygodnia, zmusił go do uwolnienia całej złej energii, krążącej niespokojnie w jego nad wyraz widocznych żyłach. To już nie była nawet wina rapera, iż wydarzyło się to właśnie w takiej chwili i to przy maluchu, który był płochliwy niczym bezbronna sarenka.

  — H-hyung?! — brunet spanikował, kiedy tylko poczuł zimne palce na swoich biodrach. Próbował się odwrócić, jednakże starszy jak zawsze mu to utrudniał. Uniósł go i bez większego trudu przycisnął jego wiotkie ciałko do ściany. Oczywiście nie zbyt mocno, po prostu nie chciał, aby hybryda mu zwiała, kiedy miał zamiar z nią porozmawiać.

  — A spodziewasz się może kogoś innego?!  — uniósł głos jeszcze bardziej i tym razem przewrócił malca twarzą w jego stronę. Jeon był kompletnie przerażony oraz rozdygotany, ponieważ jeszcze nigdy nie widział rapera w takim stanie. Fakt — robił dużo głupich rzeczy i często go irytował, ale Min nigdy na niego nie krzyczał.

Nigdy.

Nawet wtedy, kiedy spalił jego koszulkę żelazkiem albo wtedy, kiedy rzucił jego nowym telefonem o ścianę, ponieważ przestraszył się wibracji. 

Po prostu nigdy nie uniósł na niego głosu.

  — Hyung, ja przepraszam! Ja po prostu... 

  — Naprawdę nie wiem co się z tobą dzieje, Jeonggukie.  — starszy odetchnął z lekką ulgą, łapiąc się za nasadę nosa. Nie chciał straszyć malca, nie chciał, aby ten się go bał, ponieważ to by go po prostu zabiło. Uśmiechnął się delikatnie, układając dłoń na czerwonym policzku. Wbiło go jednak w ziemię, kiedy mniejszy zaczął płakać, ot tak – nagle. Jeon spanikował, zaciskając piąstki tak bardzo, iż widać było zbielałe już knykcie, zaś pazurki dość mocno wbiły się w jego skórę, powodując uciążliwy ból. 

 — Wkurwia mnie, że mnie nie zauważasz, hyung! — pisnął młodszy, uderzając chłopaka w nagi tors. Łzy lały się po jego policzkach kaskadami, a zaciśnięte piąstki co chwila lądowały na klatce piersiowej starszego, który nie odsuwał się ani na milimetr, cierpliwie przyjmując wszystkie zadawane mu ciosy. Brunet w końcu wybuchnął i powiedział o kilka słów za dużo, wyprowadzając Mina z równowagi, którą starał się utrzymać tylko i wyłącznie dla jego bezpieczeństwa. Nie chciał zrobić młodszemu krzywdy, bo go do cholery kochał. Dokładnie tak, kochał go jak nikogo innego na świecie.

  — Kurwa, zamknij się już.  — warknął Min, patrząc groźnie na malca. Jeongguk nie wiedział dlaczego, ale nie mógł się powstrzymać i palnął coś, co nie było ani trochę przemyślane.

  — Zamknij mnie.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro