Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 2

Tak jak Matka powiedziała. Tak się stało. Siedziałam w pociągu nie wiedząc gdzie jadę. Dosiadł się do nas starszy pan.
- straciłem żonę.... dziecko... wszystko... ból mnie nie opuszcza od dnia moich narodzin- marudził Tak już dobre pół godziny Tak jakby nas interesowało to co ma do powiedzenia ten człowiek. W końcu postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Ani słowa. Jeśli panu się wydaje, że jest pan jedynym, któremu doskwiera ból istnienia, to się pan myli.*¹Ból jest lekcją, a Pan albo ją przejdzie i zda test albo strzeli sobie w łeb. Lekcja, której nie towarzyszy ból, niczego cię nie nauczy.*²  Proszę już się zamknąć bo ani mnie ani brata nie interesuje pańskie życie. - facet popatrzył się na mnie i przez resztę podróży się nie odzywał. Dojechaliśmy do małej miejscowości. W końcu nasza stacja. Tak jak Matka mówiła. Było ponuro i padało. Przyjechał po nas samochód i zawiózł na środek lasu  pod wielki budynek wyglądający jak internat. To pewnie nasz obóz. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Witam was w szkole z internatem! Ty pewnie jesteś Tenebris, a ten chłopak koło ciebie to Corvus, twój brat. Witamy w Academy Nells i życzę wam miłej nauki.- Matka jest przebiegła, ale ja jestem bardziej. Nie dam się. - To jest Sully. Twoja wspólokatorka, a to Ones, Corvus twój wspólokator. Nowi znajomi oprowadza was po szkole. Do zobaczenia.- Cisza. W końcu. Sully spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Nawet się nie zorientowałam kiedy obok mnie zabrakło Corvusa. No to pięknie. Dziewczyna była ruda i miała na sobie cichy w kolorach różu i fioletu.
- Tenebris. Tak ci na imię prawda? Chodź zaprowadzę cię do naszego mieszkania. Tutaj w Academy Nells dostajemy małe mieszkania dwupokojowe. Cieszę się, że nie będę sama. - tej dziewczynie chyba nigdy się gęba nie zamyka. Ja zwarjuje. Dziewczyna oprowadzała mnie po terenie placówki. Zatrzymaliśmy się na stołówce. Zaczeła mi pokazywać ludzi i ich "grupy społeczne"
- jest tutaj sześć grup społecznych. Popularni, to Ci po prawej- dziewczyna wskazała mi grupkę zadufanych w sobie nastolatków. Skąd wiem że zadufanych? Tacy są popularni ludzie.- Sportowcy, po lewej -pokazała kilka osób którzy wyglądali jakby brali sterydy. Pewnie biorą.- Samotnicy, są wszędzie byleby nie w grupie.- pokazała mi kilka osób z tej grupy. Pfff kujony.-są raczej zamknięci w sobie i nikogo nie lubią- dodała dziewczyna szeptem. Zrozumiałam to już kiedy powiedziała, że to samotnicy. To chyba logiczne. - Postrachy szkoły, kolejna grupa w naszej szkole. Ubierają się na czarno jak ty i każdego dręczą. Kto im podpadnie. Ma przesrane. Każdy się ich boi.- tłumaczyła mi Sully. Uwaga by mi nie podpadli, bo wtedy to oni będą mieli przesrane.- Artyści. Lubią rysować  śpiewać, tańczyć lub po prostu kochają muzykę. Wiem banalne. - no jasne że banalne. Skoro artyści to wiadomo czym się zajmują. - ostatnią grupą są wyrzutki.- wskazuje na kilku ludzi. - chcą mieć przyjaciół ale nikt nie chce się z nimi przyjaźnić. Nawet oni sami ze sobą. - dodała po raz kolejny szeptem. Głupie. Skoro chcą się przyjaźnić czemu nie zaprzyjaźnią się sami, ze  sobą. Bezmózgi. Zostałam zaprowadzona do naszego mieszkania.  Weszłam odrazu do mojego pokoju i usiadłam na łóżku. Myślałam o tym jak odegrać się na rodzicach, gdy nagle z rozmyśleń wywalił mnie huk. Nie wiem ile tak siedziałam myśląc  ale napewno nie krótko. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła grupka osób a w niej Sully.
- chciałam byś poznała kilka osób. Hunter. Artysta. Nastia. Popularna. Ragstin. Sportowiec. Klin. "Samotniczka". Elvin. Postrach szkoły. No i ja. Wyrzutek. Tworzymy razem tajna grupę JTS. Jesteśmy Tacy Sami.
- A kto w ogóle powiedział, że ja chce poznawać kogo kolwiek. Róbcie co chcecie. Mam was gdzieś. - powiedziałam patrząc im się w oczy i wychodząc z mieszkania. Ide się przejść do Lasu. Może tam będę miała chociaż odrobinę spokoju. Oczywiście wzięłam ze sobą scyzoryk oraz kosę. Bez tego się nie ruszam. Wyszłam z Terenu szkoły i skierowałam się w głąb lasu. Nie wiem ile szłam. Godzinę. Dwie. A może 10 minut. Natrafiłam w końcu na jakiś stary dom. Wyglądał na opuszczony. Wokoło domu znajdowały się groby a na nie których z nich klatki. No tak. Pobliscy mieszkańcy wierzą w wampiry i wiedzmy. Głupie społeczeństwo. Kiedy zbliżałam się do domku usłyszałam szelest. Automatycznie schowałam się za krzakami.

*¹ - Carlos Ruiz Zafón, gra anioła
*²- Hiramu Arakawa, Fullmetal Alchemist t.1

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro