Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 - Ahoj przygodo!

Narrator

Powietrze uspokoiło się od drgania spowodowanego przez głośny chód cybertrończyka obcującego z krwią pana chaosu. Ucichł także jego krzyk rozbrzmiewający dotychczas w odmętach labiryntu korytarzy. W pomieszczeniu rozbrzmiewało tylko ciche klikanie macek mistrza wywiadu. Na pierwszy rzut zwykłego, ludzkiego oka, można pomyśleć że to bezmózga maszyna zaprogramowana na wydawane rozkazy, maszyna naciskając losowe przyciski.  Jednak owy cybertrończyk był inny, wyjątkowy, nie posiadający twarzy. Brak tej części ciała niósł za sobą pewne niedogodności, jednak w jego przypadku jedynie siłę. Zlekceważenie go, można  porównać do targnęcia na własną iskrę. Oto cichy wojownik. Soundwave.

Rozbłysło seledynowo-morskie światło. Odbijało się lekko od nie znających ciepła ścian pomieszczenia oświetlając półmrok panujący na statku. Jakże surrealistyczny obraz. Jasny twór po stronie i złych i dobrych. Inni, ale tacy sami. Łatwo się pogubić.

Thunder POV.

Ruszyłem niepewnie za Knockout'em. Zerknąłem do tyłu. Duża ilość moich dawnych pobratymców, braci podąża, w tą samą stronę ściskając w obu rękach wiertło. Czyżby kopalnie? Thunder myśl... Kurwa. Nie mogę się, jak to ludzie mówią "cyckać"... Albo... "cykać"? Z resztą... Jeden scarplet.

W każdym razie strach nie jest wskazany. Po relikt trzeba się udać do kopalni.

Ogarnij się!- warknąłem sam do siebie cicho, czym zarobiłem sobie zaniepokojone spojrzenie deceptikońskiego medyka, jednak je zignorowałem. Na pewno lord wysłał mnie i Knocki'ego, aby tylko przejść korytarzami struktury. Nie pracować. Lakier wisienki mógłby się ZARYSOWAĆ. Dopiero wtedy byłby dramat. Ale cóż. Jak się trzeba, to się musi.

Jednym z nielicznych sensownych wyjaśnień położenia naszego celu jest opcja, że relikt znajduje się pod ziemią. Spojrzałem na swoich dawnych towarzyszy i broni i pracy. I smótków i radości. Ehh...

Otaczające mnie Vehicon'y dzieliły się na trzy grupy. Przedstawiciele pierwszej patrzyli na mnie jak na człowieka, a przepraszam, węglowca. Wracając. Vehicon'y z tej najliczniejszej grupy spoglądały na mnie z obrzydzeniem, złością i z całkowitym brakiem szacunku. Drudzy zdecydowanie mniej liczni uparcie omijali mnie wzrokiem, całkowicie ignorowali. Natomiast trzecia grupa licząca aż jedną osobę nie zmieniła zdania na mój temat. Zaliczał się do niej mianowicie Steve. Jedyny kolega po fachu którego mogłem i mogę dalej nazwać przyjacielem. Ten uśmiechnął się do mnie krótko ściągając na siebie kilka nieprzychylnych spojrzeń Vehicon'ńskiej braci. Także odpowiedziałem lekkim uniesieniem końców ust, lecz po chwili mój wzrok przeniósł się dalej. Prosto na nowo otwarty turkusowo seledynowy portal.

Poczułem się odrobinę nie swojo spoglądając na barwny tunel. Jakby ktoś mnie dotykał w środku i gilgotał. Takie dociskanie jakby do ziemi i... wiercenie? Odwróciłem się do tyłu. To był błąd.

To dziwne uczucie nie było spowodowane turkusową glorią barw, a parą krwisto czerwonych optyk należących do Lorda. Nagrabiłem sobie jedną rzeczą. Jedna chwila nieuwagi i nasze spojrzenia się spotkały.

Poczułem drganie przenikające mój procesor. Tak jakby trafił mnie piorun, a jego prąd przeszedł skacząc po podzespołach siłowników, które swoją drogą na chwilę się rozluźniły i zatrzęsły niezauważalnie.

Lord mnie sprawdza to pewne. Sprawdza czy jestem godny. To nie przypadek, że znajduję się akurat tutaj. Na tak wysokim stanowisku.
On musi coś we mnie widzieć. A ja mam zamiar go upewnić, że ma rację, że, jak to mawiał Starscreem, "taka bezużyteczna pomyłka zostawiona przy życiu przez kaprys lorda..." da radę. I będzie NAJLEPSZA.

Obróciłem się jak poparzony i szybkim krokiem wystrzeliłem do przodu, aby tylko zejść z optyk władcy. Uciec przed jego świdrującym spojrzeniem. Jako pierwszy wszedłem do otwartego przez asa wywiadu seledynowego portalu .

Gdy wylądowałem po drugiej stronie, szybko przesunąłem się w bok, aby zrobić miejsce kolejnym mechom wychodzącym z mostu. Nie mam ochoty być częścią "domino".  Rozejrzałem się wokół. Poprawka. CHCIAŁEM się rozejrzeć, ale panujący w kopalni pół mrok znacznie mi to uniemożliwił. Stałem jeszcze chwilę bezproduktywnie, a mój chwilowy lag procesora przerwał odgłos pochodzący z zamykanego portalu.

Maszyny kopalniane zaryczały i zaświeciły się rozjaśniając egipskie ciemności panujące w szybie.

Na chwilę mnie oślepiło, jednak nieprzyjemne uczucie nie trwało dłużej niż jedną ludzką minutę. Pierwszą rzeczą zauważoną przeze mnie była krwistoczerwona maska pochylającego się nade mną Knocki'ego. Aha. Fajnie. Nawet nie zorientowałem się, że upadłem. Przyjąłem rękę medyka i podciągnąłem się do góry. Wstałem, a medyk spojrzał na mnie oceniająco. Gadał coś o tym, że po powrocie mam uzupełnić energon itd... ale koniec końców nic złego mi się nie stało. No prawie. Jego wykład o nie dbaniu o siebie był tak nudny, że po kilku pierwszych zdaniach całkowicie go ignorowałem. Byłem tak znudzony, że jak stary mech zacząłem wspominać. Przypomniałem sobie piękny upadek Screamusia, jego widowiskowe kary od lorda, patrole że Steve'm, wyłóczenie się po Nemezis'ie i pogaduchy z resztą klonów. Jednak dalej nie wiem jednej rzeczy. Kiedyś  Bob(3O3) powiedział mi abym nie wpisywał w ziemski internet słowa "oral".
Nie zrobiłem tego, nie dlatego, że mi zakazał, ale dlatego, że wiem co to jest...































...To przecież technika przygotowania gleby na zasianie ludzkich roślin.

Thunder!!!! Do cholery w pizdę jebaną ogarnij się.-krzyknąłem na siebie w myślach- Jesteś na misji, sprawdzany. Megatron ci ufa. A ty co myślisz o zawiłości ludzkiego języka. Godne pożałowania.

Medyk skończył swoją trasę i ruszyliśmy w drogę. Pierwszą częścią trasy były standardowe nieużywane już tunele kopalni, jednak po dość długiej wędrówce nimi przedostaliśmy się do całkowicie innego miejsca.

Rozejrzałem się. Nie no, super. Jesteśmy w tunelu i to jakimś dziwnym. Po ziemi wiły się jakby metalowe wstęgi. Trąciłem je nogą, ale w ogóle się nie ruszyło, choć mój siłownik przeszedł dość silny impuls elektryczny. Co to jest?! To żyje?! Postanowiłem wykonać ostateczny test. Stanąłem na nim.

-Nie radzę Thunder- usłyszałem uwagę Knockout'a.
"Teraz mi to mówisz?!" Krzyknąłem w myślach.

Wcześniej to gówno mnie trochę popieściło. Co to kurwa jest?! Nie czuję nogi!!! Mrowi i boli!!! Chyba nie stracę nogi co?!?!?

Knockout!!!!!! Wydarłem się piskliwie, ale i tak nie tak daleko mi do mojej "ulubionej" gwiazdeczki.

Knockout robił coś w dattpad'zie całkowicie ignorując moje zachowanie. Był nim nie wzruszony.
Dopiero po chwili zaszczycił mnie odpowiedzią.

-Mówiłem ci byś nie dotykał i masz za swoje- mruknął poddenerwowany pewnie to pod presją Megatrona, jednak chwilę później zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem ekran dattpad'a

-A co z moją nogą- spytałem przestraszony bez nogi ani rusz

-Nic nie będzie, zaraz przestanie-rzekł czerwony mech nie odwracając wzroku od ekranu ludzkiej gry.
No mam nadzieję Knockout, bo twój lakier się oczywiście przez przypadek zarysować.

Jak na zawołanie przestało mnie boleć. Zapamiętać nigdy nie dotykać środkowego czegoś.

-Knockout gdzie jesteśmy?- męczyłem mecha dalej. Tym razem mi nie odpowiedział więc potrząsnąłem nim lekko. Chyba zrobił coś źle, bo na jego ekranie pojawiło się:

A on popatrzył na mnie oskarżająco.

-THINDER! PRZEGRAŁEM! TY ZŁOMIE!- rzucił się na mnie ze swoją piłą

-Spokojnie Knocki! Spokojnie! Powiedz tylko gdzie jesteśmy! Nie denerwuj się tak, to tylko gra!

-Tylko gra?! TYLKO GRA?!?!?! TY..!- zabrakło mu niecenzuralnych słów. Odetchnął głęboko wietrząc iskrę i próbując się uspokoić, co po dłuższej chwili mu się udało.- Jesteśmy w metrze, czyli w miejscu gdzie jeżdżą podziemne ludzkie pociągi.

Bardzo pomocne...- odparłem sarkastycznie.

Co to pociąg?

*Time skip*

Opieram się i opieram, chyba zaraz zardzewieję. Około cykl temu(godzinę temu) lord na prośbę czerwonka przysłał nam mostem dwa Vehicon'y górnicze, aby pomogły z kopaniem.

Naprawdę zaraz zardzewieję...- mruknąłem cicho do siebie.

Nic się nie dzieje a oni kopią i kopią. Doktorek dalej gra na dattpad'zie. Jedyną anomalią od ciągłego dźwięku wiertł są okrzyki Knocki'ego. Albo drze się z radości, albo szpetnie klnie. Zdecydowanie za bardzo się w to wczuwa.

No kurwa ratuj ktoś!! Ciemno w chuj ani jednego autobota nie ma nawet  człowieka!!!

Właśnie ludzie. Dziwne. Widziałem ich tylko kilka razy i to na bardzo krótko. Opinię o nich większość con'ów ma wyrobioną na sprawozdaniach Starscreem'a, a ja wiem jaki on jest. To najszczersza osobą jaką znam. Nigdy nie wyolbrzymia, mówi jak jest naprawdę. Tja jasne...

Ludzie są nawet ciekawi. Nie wiem czemu my, deceptikony tak nimi gardzimy. Wbrew pozorom raczej nie są tacy głupi przynajmniej ja tak sądzę...

Cholera. Chyba to ostatnie powiedziałem na głos. Knocki mnie usłyszał. On jedyny zna moje poglądy i je toleruje, a przede wszystkim zachowuje dla siebie. Tym razem jednak nie byliśmy sami, więc medyk podszedł do mnie i powiedział:

-Jak ci się nudzi, a na pewno tak jest to zamiast podpierać ścianę rusz swoją metalową facjatę i idź na zwiad.- Mówił stonowanym głosem a pod koniec posłał mi uśmiech.

Wie czego mi trzeba. Poprawiłem wiszący przy boku miecz i dziarskim krokiem ruszyłem do przodu. Ahoj przygodo!

Tylko... Mam niezdrowe przeczucie, że o czymś zapomniałem.

No tak... Nie mam latarki, a ciemno tutaj jak...
...jak w procesorze Screamusia

-Knocki, latarka!!!- wydarłem się, a mój głos poniósł się przez korytarze.

Medyk słysząc mnie strzelił sobie face-palm'a i rzucił mi ją. Ja oczywiście wprawnie ją złapałem... Ehh... no nie... Niestety tak nie było. Przedmiot odbił się od mojej głowy i wpadł prosto w ręce sam się zapalając i rzucając jaskrawe światło prosto w optyki... Ehh...

Gdy już ogarnąłem sytuację skierowałem latarkę przed siebie. Ok to na czym stanęło??? A, tak...

Ahoj przygodo!!!!

***
Hejka! Witam was po tak długiej przerwie!

Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo zdenerwowani... Rozdział autorstwa @teczowykarton z moją drobną korektą...
Ten rozdział jest dwa razy dłóższy niż powinien być. Takie dwa w jednym (ma ok. 1500 słów, a normalne rozdziały mają ok. 700)

Mam nadzieję, że się podobało!
Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro