Rozdział 4- Łącze
Thunder POV.
Z każdym krokiem w stronę mostka moja pewność siebie malała. Wręcz z duszą na ramieniu. Ciekawe czy ukaże mnie za zignorowanie rozkazu. Ale okoliczności... Cóż. Megatrona nie zrozumiesz.
Przeszedłem przez drzwi. Pomału podszedłem do tronu i uklęknąłem przed nim. Na ten widok lord rzekł:
-Powstań Thunder'ze. To była twoja pierwsza misja, a sukcesy... Nieocenione... Jednak jestem zmuszony zabrać cię na jedno badanie... Czy nie sądzisz, że taki rezultat osiągnięty przy pierwszym spotkaniu jest dość... Niezwykły?
Lord mówił spokojnie co wzbudzało we mnie jeszcze większą niepewność. Jednak aby nie narazić się przywódcy jedynie potaknąłem i powiedziałem.
-Rób co uważasz panie.
-Wyśmienicie! Shockwave! Szykuj łącze psychokorkowe!- rzekł zadowolony
Że jak? Łącze psychokorkowe?! To łącze?! O nie! Wiem, wiem, złamałem rozkaz, ale Megatron chyba uważa, że zdradziłem! W sumie jaki normalny Vehicon na pierwszej misji odwaliłby takie coś?! Napawdę! Nie mogę uciec, jest za szybki i zbytnio silny. Nie mam najmniejszych szans. Pozostaje mi jedynie spróbować przetrwać...
Posłusznie skierowałem się za lordem do pracowni Shockwava, miejsca, którego miałem nadzieję nigdy nie odwiedzić. Wszedłem dobrowolnie. Tak samo łagodnie dałem się podpiąć do maszyny. Wiem, że nic nie wskóram, jedynie pogorszę sprawę. Jestem całkowicie zdany na łaskę szarego mecha...
Kątem oka zobaczyłem, że Megatron podpina się do maszyny. Potem zapanowała... Ciemność...
*
Ocknąłem się leżąc na jakiejś posadzce. Znajdowałem się w... w... średniowiecznej zbrojowni węglowców? Aha, okej, nie komentuję...
-Hmm... Nie spodziewałem się czegoś takiego Vehiconie...- rzekł lord. Dopiero teraz zauważyłem jego obecność.- Ukarzesz mi to wspomnienie?
-Jak?-zapytałem
-Ehh... Czyli wszystko muszę robić sam...- lord złapał najbliżej stojący miecz. Przyglądał mu się na chwilę i...
Przełamał go. Mój procesor ogarnął niespodziany ból. Nie był on straszliwy, ale na tyle mocny, że mimowolnie syknąłem.
-Przestań...- powiedziałem niezbyt pewnym głosem...
-O nie. Ja dopiero zaczynam...
Wtedy zaczął przełamywać każdą broń. Każdy miecz, topór, lancę, oraz inne bronie, których nazw nie znam. Z każdym zniszczonym narzędziem ulatywał dymek ukazujący wspomnienie. Nie były jakoś bardzo widoczne. Czarno-białe, niektóre zamazane sytuacje z Vehicońskiego życia. Nie wspomniałem o jednej, najważniejszej rzeczy.
Ból.
Gdy lord zdemolował połowę zbrojowni moim ciałem wstrząsnęły bolesne torsje. Wzrok się zamglił, a ciało mimowolnie zwinęło w kulkę. Jęczałałem z bólu. Czasami nawet krzyczałem. Jedno mogę stwierdzić napewno:
Nigdy więcej.
Megatron POV.
Przeszukiwałem wspomnienia Vehicona. Większość stanowiły czarnobiałe, zatarte obrazy. Niestety nie mogłem znaleźć danego wspomnienia. Przecież nie chcę zadawać mu niepotrzebnego bólu!
Nie.
Żartowałem.
Nie obchodzi mnie to.
W sumie jego bolesne jęki są całkiem przyjemne dla ucha. Okej. Szukam dalej.
*
Przełamałem jakiś miecz i dostrzegłem wspomnienie. O dziwo jego fragment był zaskakująco przejrzysty. Zaciekawiło mnie to. Spojrzałem w mgiełkę i już po chwili znajdowałem się we wspomnieniu. Stałem na korytarzu Nemezis gdy ten cały Thunder podłożył Starscream'owi nogę i komandor się wywrócił. Ta scena pokazywana była na różne sposoby. Najlepsza była wersja w zwolnionym tępie. Piękne.
Jeszcze ten jego okrzyk: Uważaj Kremuś!
Ahh... Poezja...
No nic. To nie to. Będę szukać dalej, ale samo wspomnienie przyjemne.
Ponownie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zepsułem już większość broni z czego najwyraźniejsze z nich to było znęcanie się, lub przepychanki ze StarScream'em. Nie wygląda mi na zdrajcę. Jednak, to nie normalny Vehicon. Trzeba szukać dalej.
Nie zważając na jęki bólu Thunder'a chwyciłem jeden z ostatnich, wyjątkowo skrzący się miecz. Przełamałem go. Całkowicie wyraźne spojrzenie. Tak! Znalazłem!
„Wszedłem w nie" i już po chwili stałem na podłożu kopalni. Jak widzę to jego pierwszy raz z jej pilnowania. Pamiętam jak kilka dni wcześniej Knockout mnie o to prosił, lekko zdziwiony zgodziłem się. Zauważyłem, że z końca Komnaty niesie się huk. Autoboty! Vehicon TH-2N-D3R także to spostrzegł. Okej. Mierzy, strzela... Broni się... Nic ciekawego. Skierowałem swój wzrok na pozostałe klony. Padały jak muchy. Autościerwa wykańczały niedobitki, gdy wzrokiem wróciłem do głównego bohatera wspomnienia. Dokładnie w tym momencie walnął Arcee o ściane. Zasłużyła sobie. Zaimponował mi. Potem walczyli jeszcze chwilę, a Thunder użył miecza. Nie powinien łamać rozkazu, ale w takich okolicznościach... Niech mu już będzie.
Ogłuszył autobotkę i razem z nią uciekł strzelając w sufit i tym samym zawalając przejście autościerwom. Potem włamał się na tajną linię.
Wystarczy.
Teraz wiem już wszystko co chciałem.
Thunder POV.
Megatron zadał mi gorszy rodzaj bólu. Nie fizyczny, ale psychiczny. Po tym jak łamał bronie, jak się domyśliłem kawałek po kawałeczku niszczył mój umysł. Bolało strasznie. Aż nagle... Spokój. Ból zelżał, jednak nie zniknął całkowicie. Otworzyłem optyki, lecz zaraz je zamknąłem, ponieważ jaskrawe światło, które się w nie wdarło na chwile mnie oślepiło. Zamrugałem. Gdy zoriętowałem się, że Shockwave odpiął ode mnie aparaturę wstałem. Zauważyłam wtedy, że lord na mnie patrzy. Uklękłem przed nim i czekałem na nieuniknione. W końcu szary mech zaczął:
-Powstań Thunder. Dostajesz awans.
***
Siemaneczko! Dodaje rozdział, bo... Tak! Wena mnie napadła, więc co miałam zrobić? Mam nadzieję, że się podobał!
Otwieram sezon na pytania do bohaterów! Jeśli chcecie to pisać je w komentarzu!
Okej! Na dzisiaj tyle!
Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!
Magda:D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro