Rozdział 34
~Sebastian P.O.V~
Siedziałem przy mojej ukochanej. W końcu zasnęła. Może choć trochę odzyska siły... Mijają kolejne dni, a z ______ jest co raz gorzej. Bardzo słabnie. Pogłaskałem ją po policzku. Jest taka delikatna i blada. Wygląda jakby była zrobiona z porcelany. Zamknąłem na chwilę oczy. Będzie dobrze. Tylko jak, skoro wszystko wskazuje, że będzie przeciwnie? Kiedy spędzam tu cały dzień mając nadzieję na jakiś cud, a go nie ma? Czuję się coraz bardziej bezradny. Chcę tylko, by wyzdrowiała i była przy mnie.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi naszego pokoju. Otworzyłem oczy i spojrzałem na postacie, które właśnie weszły. Jedną z nich był Undertaker, a drugą Nicolette, która trzymała dwumiesięczne niemowlę.
- Coś się stało? - Spytałem.
- Chcieliśmy zobaczyć się z ______. - Powiedziała kobieta. - Usłyszeliśmy od Ciela, o tym co się stało. Bardzo nam przykro.
- To nic... - Odpowiedziałem powoli. O dziwo grabarz się nic nie mówił.
- Sebastianie? Mogę z tobą porozmawiać? - Odezwał się w końcu. Skinąłem powoli głową i wyszedłem z pokoju. Szatynka została, usiadła na łóżku i coś delikatnie mówiła.
- O co chodzi?
- Wiem jak pomóc. - Powiedział po prostu.
- Chodź za mną. - Zaprowadziłem go do salonu, gdzie siedział Grell razem z paniczem i o czymś rozmawiali. Spojrzeli na nas i szybko wytłumaczyłem sytuacje.
- Więc. - Zaczął panicz. - Co się dzieje?
- Możecie mi powiedzieć... Czy w czasie sprawy z Druittem wydarzyło się coś niezwykłego? - Popatrzeliśmy na niego zaskoczeni.
- W tamtym czasie... - Sięgnąłem pamięcią do tamtych zdarzeń. - Pamiętam, że nim wyszliśmy z posiadłości poczułem jakiś podmuch wiatru... - Nagle coś sobie przypomniałem. - Kiedy panicz zaatakował Druitta z jego rany wypłynęła krew, która zabarwiła się na fioletowo.
- Na fioletowo? - Spytali jednocześnie Ciel i Grell.
- To by wiele wyjaśniało... - Szepnął do siebie Undertaker. Spojrzeliśmy na niego.
- Co by to wyjaśniało?
- Pamiętacie coś jeszcze? - Pokręciliśmy głowami. - A z tej spawy z Roseą? - Ponownie zaprzeczyliśmy. - W takim razie... Mam podejrzenia co do osoby, która jest za to odpowiedzialna. Wszystko wskazuje na anioła.
- Znowu? - Jęknął Ciel. Znowu... Jakby nie było innych wytłumaczeń, tylko znowu muszą to być anioły...
- Tak, anioł. Wskazuje na to, między innymi, fioletowa krew.
- Z tego co pamiętam Królowa krwawiła „normalnie". - Powiedział młody demon.
- Ale, o ile dobrze pamiętam, miała kontrakt z aniołem.
- No miała. - Przyznałem mu rację. - I wszyscy dobrze wiemy, jak to się skończyło.
- Każdy anioł jest inny, ale coś czuję, że ten jest bardzo podobny do tej dwójki, którą poznaliśmy.
- Do Asha i Angeli? - Spytał sceptycznie Ciel. - Coś wątpię.
- Tak samo. - Dopowiedział Grell. - Musi być jakieś inne wytłumaczenie.
- Nie zależnie od wszystkiego... - Przerwał im grabarz. - Trzeba będzie go pokonać. Wiem, że to wszystko ma z nim coś wspólnego.
- Jak go znajdziemy? - Westchnął czerwonowłosy. - Jakoś nie przypominam sobie, bym znał jakąś kryjówkę aniołów. Nie liczę Nieba.
- Ja tak samo. - Odpowiedziałem.
- Ale ja znam. - Odparł Undertaker, jakby to była informacja oczywista. Spojrzeliśmy na niego.
- Cóż... To wiele ułatwi. - Stwierdził shinigami. - Kiedy możemy ruszać i kto rusza?
- Ja, ty, Undertaker i panicz... Ronald w sumie też. - Odpowiedziałem. Wszyscy skinęli głowami.
- Dziewczyny zostaną tutaj, dla bezpieczeństwa. - Dopowiedział młody demon.
- Nikki zaopiekuje się ______. - Dodał szarowłosy.
- Czyli wszystko ustalone. - Stwierdził Grell. - Kiedy ruszamy?
- Możemy nawet jutro. - Odpowiedział grabarz. - Z samego rana. Czeka nas długa droga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro