Rozdział 31
~Your P.O.V~
Jestem w ciąży już dwa miesiące. Jestem bardzo szczęśliwa. Sebastian także jest szczęśliwy. Tata się dość „uspokoił", czyli już nie chce zamordować mi narzeczonego... Przynajmniej na razie. Ale...Coś czuję, że nie długo potrwa ten pozorny spokój. Niestety moje przypuszczenia sprawdziły się szybciej niż przypuszczałam... Ale zaczynając od początku tego dnia.
Kiedy się obudziłam Sebastiana nie było już w pokoju. Trochę mnie to zdziwiło, ale niezbyt się tym przejęłam. Zwłaszcza, że na komódce koło łóżka stała tacka ze śniadaniem, a obok karteczka z pochyłym pismem mojego narzeczonego. Na kartce pisało, że wyszedł do miasta kupić parę rzeczy. Zjadłam śniadanie,przebrałam się w (f/c) sukienkę z falbanką przy dekolcie. Było już ciepło, lubię taką pogodę. Moje dziecko urodzi się jakoś w lutym. Czyli podobnie jak ja...
- ______? - Z rozmyślań wyrwała mnie Mey-Rin.
- Coś się stało, Mey?
- Myślałaś już nad pokojem dla dziecka?
- Nie. - Przyznałam szczerze. - Niezbyt się na tym znam, poza tym chciałam to przedyskutować z Sebastianem...
- Rozumiem, ale... Możemy ci jakoś pomóc? - Spytała. Zastanowiłam się chwilę. W sumie... W czasie, kiedy będziemy wstawiać mebelki i malować ścian to pomoc może się przydać.
- Dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ale fajnie~ - Zachwyciła się. - Może pokój zrobimy kremowy? Albo(f/c)?
- Może. - Zaśmiałam się.
~Time skip!~
Minęło parę godzin a Sebastiana dalej nie ma. Zaczynam się denerwować...Wiem, że nie powinnam, ale jednak jest moim narzeczonym i go kocham. To normalne, że chce się chronić tych co kochamy. Na tym przecież polega miłość.
- Ciel? Wiesz gdzie jest Sebastian? - Spytałam młodego demona. - Zaczynam się o niego martwić...
- Nie wiem... Też mnie to zastanawia. Musimy jeszcze poczekać. - Zgodziłam się z nim i wyszłam z jego gabinetu.
Poszłam do pokoju z pianinem. Zaczęłam powoli gładzić brzuch. Za siedem miesięcy się urodzi mój maluszek. Zastanowiłam się chwile. Lepiej coś zaśpiewać czy zagrać? Po chwili zdecydowałam, że zaśpiewam kołysankę. Ale nie tą, co zwykle. Znam jeszcze jedną,piękną piosenkę, którą mogę zaśpiewać.
(„Don't lose your way")
Dindon dindon kane no oto
Maigo ni naranai omajinai
Tadaima okaeri itsumo no kisu
Tsumetai kaze ga fuitara
Sorosoro ouchi ni kaeru jikan
Mori no utsukushii yuugure ga
Anata o mamotte kureru deshou
Watashi wa kaze ni anata no kehai o
kanji nagara itsumo matteiru kara
Dindon dindon kane no oto
Maigo ni naranai omajinai
Tadaima okaeri itsumo no kisu
Uśmiechnęłam się trochę. Może znajdę jakieś piękne kwiaty w ogrodzie do pokoju mojego i Sebastiana? Z tym postanowieniem poszłam do ogrodu i zaczęłam się rozglądać. W końcu zauważyłam czarne róże i (f/c) (f/f) (ulubione kwiaty). Tak. To jest to, czego szukałam. Szybko je zebrałam i ruszyłam do pokoju. Na miejscu zaczęłam się rozglądać za jakimś wazonem. Nagle...
~Sebastian P.O.V~
W końcu wróciłem z miasta. Niestety musiałem spędzić tam więcej niż chciałem. Ale może dzięki temu uda mi się sprawić wspaniałą niespodziankę mojemu aniołowi. Poszedłem najpierw do gabinetu panicza, zapytać co chciałby dostać na podwieczorek. Nim mi odpowiedział usłyszeliśmy głośny krzyk.
- ______!!! - Wrzasnęliśmy razem z paniczem.
Na nic nie czekając, pobiegliśmy w stronę krzyku. Dobiegliśmy do naszego pokoju. Po drodze spotkaliśmy resztę mieszkańców posiadłości. Otworzyłem drzwi i zamarłem w pół kroku. Nie myślałem, że zobaczę coś takiego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro