Rozdział 3
~Grell P.O.V~
- Musimy porozmawiać księżniczko.
Spojrzała na mnie z jeszcze większym strachem niż jeszcze chwilę temu. Usiedliśmy w salonie. Odetchnąłem głęboko i pomyślałem dokładnie nad tym co chcę jej powiedzieć. To nie był łatwy temat, a wystarczyło jedno źle dobrane słowo i mógłbym stracić swoją córkę. Można odebrać mi wszystko, tylko nie ją. Ponownie westchnąłem i przypatrzyłem się nastolatce. Ma już ponad 14 lat. Kiedy to minęło?
- Ostatnio pytałaś mnie ciągle o mamę. - Na chwilę przestałem, zastanawiając się jak mam jej to opowiedzieć. - I chyba nadszedł już czas bym opowiedział ci to wszystko, o co prosisz. - Zamknąłem oczy, wracając pamięcią do tamtych szczęśliwych chwil.
~Początek wspomnień~
Byłem na finalnym już kursie przed samym końcowym egzaminem. Rozejrzałem się po innych shinigami obok. Nie widziałem nikogo ciekawego. Musieliśmy jeszcze czekać na ostatnią spóźnioną osobę. Jezu, oni nigdy się nie nauczą. Chcę mieć to już z głowy.
- Przepraszam za spóźnienie. - Wszyscy obejrzeliśmy się i zobaczyliśmy młodą dziewczynę. No tak. Jedyna dziewczyna, która mogła się aż tak spóźnić, Alice. - Przepraszam, że musieliście na mnie czekać.
- Zamiast przepraszać, ustaw się w szeregu. - Instruktor potarł skronie w zniecierpliwieniu i kontynuował swój wykład, a ona stanęła obok mnie.
- Co tam Alice? - Szepnąłem. Przyjaźnimy się już chyba od zawsze. - Czemu się spóźniłaś?
- Powiedzmy, że sprawy osobiste. - Uniosłem pytająco brew. Cicho się zaśmiała. - A tak na serio to zapomniałam, że mamy ten kurs.
- Nie żeby mnie to dziwiło. Ty kiedyś zapomnisz nawet o narodzinach własnego dziecka. - Znowu się zaśmiała, a ja jej zawtórowałem. Przynajmniej dopóki instruktor nie spojrzał na nas morderczo. Będzie to chociaż zabawny kurs.
~Time skip! Przyniesiony przez parę lat pracy~
- I mówię ci, on jest taki przystojny, i tajemniczy, i mroczny... - Minęło już parę ładnych lat, od tamtego kursu. Moje i Alice drogi się rozeszły, a przynajmniej do momentu, w którym zamordowałem Madame Red. Oj, oberwało mi się od przyjaciółki. O wilku mowa... Ostatnimi czasy jest strasznie skryta i cicha. Zwykle to ona była pierwsza do wszelkiego rodzaju imprez i zabaw. A teraz. Spojrzałem na nią. Siedziała zamyślona przy swoim biurku i bawiła się końcówkami (h/c) włosów. - Coś się stało młoda? - Podniosła trochę głowę i zobaczyłem w jej oczach ból, smutek i żal.
- To nic co, by cię dotyczyło Grell. - Wymusiła słaby uśmiech. - A gdzie właściwie mieszka ten twój demon? - Powrócił mój dawny zapał. Zresztą jak zawsze, kiedy o nim mówiłem lub myślałem.
- Sebas-chan jest w posiadłości Phantomhive z tym jego dzieciakiem. - Prychnąłem. Ponownie spojrzałem na Alice. Westchnąłem z irytacją. - Mów co się dzieje. Zwykle się nie zachowujesz tak... tak... - Nie mogłem znaleźć odpowiedniego słowa na jej stan. - Tak...Depresyjnie.
-Po prostu... - Czekałem cierpliwie na to, co powie, ale nagle dziewczyna wybuchnęła płaczem. Niezbyt rozumiejąc co się dzieje, przytuliłem ją mocno. A Alice płakała. Długo, mocząc mi koszulę, co niezbyt mnie obchodziło. - O-obie-obiecasz, że nik... nikomu nie powiesz? - Wydusiła między szlochami. Pogładziłem ją lekko po włosach do pasa.
- Obiecuję, tylko powiedz co się stało. - Zahamowała płacz na tyle, ile mogła i spojrzała mi w oczy.
- Ja-jakiś czas t-temu byłam na pew-pewnej misji... I wy-wylądowałam w takiej dziwnej po-posiadłości... - Zamknęła oczy, powstrzymując kolejny szloch. - Był tam taki lo-lokaj i je-jego pan. Przy-przyjęli mnie, a-ale na-nagle zem-zemdlałam. - Wydawało mi się, że przywołuje w swojej pamięci jakieś straszne lub bolesne obrazy. - Kie-kiedy się oc-ocknęłam t-ten l-lokaj... on mnie... - Znowu wybuchnęła płaczem, ale nie musiała kończyć. Doskonale domyślałem się co ten koleś jej zrobił. Zranił w taki sposób moją przyjaciółkę. Odpłacę mu za to.
- Jak się nazywał ten lokaj? - Spytałem cicho.
- C-Claude F-Faustus.
Milczeliśmy przez jakiś czas. Nie wiem czy były to minuty, czy godziny. W pewnym momencie zauważyłem, że Alice zasnęła w moich ramionach. Zaniosłem ją do swojego mieszkania i wyszedłem, zostawiwszy notkę dokąd poszedłem. Mam pewną sprawę do załatwienia z tym Claudem.
~Time skip! Przyniesiony przez końcówkę drugiego sezonu~
Z głośnym przekleństwem cisnąłem swój płaszcz na podłogę. Nie podobała mi się ta sytuacja i oczywiście wszystko musiało pójść nie tak, jak trzeba. Oczywiście zrobiłem to, co zamierzałem. No dobra, nie ja. Bassy to zrobił, ale ja mu pomogłem. A teraz nagle dowiaduję się, że ten dzieciak nie żyje, a mój Sebuś gdzieś znika. Nagle usłyszałem cichy głos za sobą.
- Hej Grell. - Odwróciłem się i zobaczyłem Alice. Była blada i wychudzona, a jej włosy i oczy utraciły blask. Wyglądała jak śmierć. - Przychodzę nie w porę?
- Nie, wszystko dobrze. - Odwróciłem się i przełknąłem parę przekleństw. - Zająłem się tym lokajem.
- Dziękuję. Ale mam trochę inny problem. - Ponownie na nią spojrzałem. Wie, że jeśli będzie czegoś chciała to ma do mnie przychodzić, ale znowu jakieś problemy? - Bo widzisz... Po tamtym wydarzeniu... - Przerwała na chwilę i głęboko odetchnęła. - Ja... Boję się zakochać. Boję się, że kolejny facet też będzie chciał...
- Nie kończ. - Przerwałem jej szybko. Dobrze się jej przyjrzałem. W sumie co szkodzi spróbować. I tak myślałem nad tym już dość długo. - Nie wszyscy są tacy. Mam pewien pomysł. - Skinęła zachęcająco głową. - Spróbujmy ze sobą.
- Co masz na myśli? - Podeszła bliżej mnie. Była momentami taka słodka i niewinna.
- Chcę byśmy byli razem. Przyjaźnimy się już chyba wieki, a już od paru lat wiem, że ci się podobam. - Zarumieniła się lekko.
- Ale wiesz... Nie chciałabym, żebyś robił to na siłę. - Była speszona i zawstydzona, a ja tylko się uśmiechnąłem.
- Nie robię. - Pokręciłem spokojnie głową. Spojrzała na mnie zdezorientowana. - Też mi się kiedyś podobałaś, a z biegiem lat mogę nawet powiedzieć, że wypiękniałaś. - Zbliżyła się szybko i mocno mnie przytuliła. Objąłem ją ramionami, chowając twarz w jej (h/c) włosach. - Mogę uznać to za tak? - Zamiast odpowiedzieć, lekko skinęła głową.
~Time skip! Przyniesiony przez znajomość z Grellem~
- Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy? - Szepnąłem, patrząc na dziewczynę na łóżku obok. - A może jednak było się zastanowić dwa razy?
- Teraz chcesz się nad tym zastanawiać?! - Uniosła się trochę na poduszkach i skrzyżowała ręce na piersiach. - Jakbyś nie zauważył, to jest trochę na to za późno. - Dodała kładąc dłoń na dużym brzuchu.
- No wiem Alice, ale... Ja nic nie mówiłem. - Uniosłem ręce w geście obronnym, w momencie kiedy dziewczyna była bliska wstania z łóżka i zabicia mnie na miejscu. - Po prostu się stresuje.
- A myślisz, że ja nie? - Ułożyła się wygodnie na poduszkach i spojrzała mi głęboko w oczy, lekko się uśmiechając. - Za chwilę będzie po wszystkim.
Tylko skinąłem głową, nie zdolny do wykrztuszenia choćby słowa. Wyszedłem z pokoju i czekałem. Czekałem całe godziny. Aż w końcu przyszli do mnie lekarze. Trochę ich za dużo jak na to, by powiedzieć mi, że zostałem ojcem. Oznajmili mi, że dziecko się urodziło, ale za to Alice nie przeżyje. Załamałem się i szybko wszedłem do jej pokoju. Leżała tak, jak wcześniej na łóżku, ale tym razem była blada, wyczerpana i ciężko oddychała. Podszedłem bliżej i zobaczyłem obok niej małe zawiniątko, a w niej małą główkę o (h/c) włosach z czerwonym pasemkiem z prawej strony. Alice otworzyła, przymknięte dotychczas, oczy i słabo się uśmiechnęła.
- Alice... - Wykrztusiłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Nic nie mów. Wiem, że umrę. Ale żałuję tylko tego, że nie zobaczę jak dorasta. - W jej oczach zobaczyłem małe łezki. - Proszę obiecaj mi, że... że zaopiekujesz się nią i ochronisz... ochronisz, żeby nie popełniła ta-takiego samego błędu jak... jak ja. - Rozpłakała się na dobre. Spojrzałem jeszcze raz na naszą córkę.
- Jak ma na imię? Jak nazywa się nasza córka? - Spytałem cicho, a Alice uśmiechnęła się przez łzy. To niesamowite, że mimo takiego momentu umiała się uśmiechnąć.
- _____ Serenity Sutcliff. - Skinąłem lekko i pochyliłem się nad przyjaciółką. Delikatnie ucałowałem jej usta, a potem czoło. - Zawsze cię kochałam.
- Przepraszam, że zauważyłem to tak późno.
- Niczego... niczego nie ża-żałuj. - Zamknęła oczy, a jej głowa opadła na poduszki. Zacisnąłem powieki i dłonie na pościeli. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
~Koniec wspomnień~
- I to w sumie wszystko. - Zakończyłem z lekka niezgrabnie. Odkaszlnąłem cicho. Mówiłem bez przerwy od co najmniej dwóch godzin, ale chyba _____ wie wszystko co chciała. Spojrzałem na swoją córeczkę i położyłem dłoń na jej głowie. - Ale nie myśl, że mama umarła przez ciebie. Bardzo cię kochała, jeszcze zanim się urodziłaś. - Skinęła głową, ale i tak się rozpłakała. Mocno ją przytuliłem i pozwoliłem płakać. Potrzebuje tego. - Dlatego nie chcę byś spotykała się z Sebastianem. Jest demonem, a już z doświadczenia wiem, że demony są niebezpieczne. Obiecasz mi to księżniczko?
- Tak tato, obiecuję. - Trzymałem nastolatkę jeszcze długi czas po tym jak zasnęła wyczerpana.
_____________________________________________________________________________________
No to kolejna część maratonu (już połowa) za nami. Więc widzimy się za pół godziny, ponownie w one-shot'ach. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro