Rozdział 27
~Your P.O.V~
Był to zwykły, normalny, cichy i spokojny dzień...
KABUM!!!
BUM!!!
PIERDUT!!!
No i koniec spokojnego dnia... Westchnęłam głośno i niespiesznie poszłam do kuchni. Na miejscu zastałam to, czego można się było spodziewać. Czyli dużej chmury czarnego dymu i kaszlącego kucharza, który był równie czarny, co ściany i cała reszta pomieszczenia.
- Bard... - Zaczęłam. - Niech zgadnę... Miotacz płomieni i obiad?
- Dynamit i deser. - Skorygował mnie blondyn. - Myślałem, że teraz się uda... - Co tu dużo mówić, jeszcze nigdy się nie udało.
- Radzę posprzątać nim Sebastian się dowie.... - Chciałam wyjść ze zniszczonej kuchni, ale się jeszcze zatrzymałam. - Chociaż znając go to już wie.
- Brad. - A nie mówiłam? Koło mnie stanął czarnowłosy demon. - Co mówiłem na temat używania środków wybuchowych w czasie gotowania? - Odwróciłam się w jego stronę i ucałowałam jego policzek.
- Oj, nie złość się na niego. - Szepnęłam do demona. - Przecież kiedyś się tego nauczy...
TRZASK!!!
BUM!!!
ŁUBUDU!!!
Spojrzeliśmy z narzeczonym na siebie.
- Pięć funtów, że to Mey-Rin coś stłukła.
- Dziesięć na Finniana. - Odpowiedział i ruszył się tym zając.
~Sebastian P.O.V~
Szybkim krokiem poszedłem do źródła dźwięku. Czyli do... Gabinetu panicza? Zapukałem niepewnie . Odpowiedziało mi jakieś zamieszanie po drugiej stronie i po chwili głośny krzyk, a za nim przekleństwo. Otworzyłem powoli drzwi i zastałem panicza i panienkę Kitsune. Kłócących się. To się często nie zdarza. Popatrzyłem na nich oboje i zacząłem się zastanawiać o co im chodzi.
- Jeśli można. O co państwo się pokłócili? - Zapytałem, wprawnie ukrywając uśmiech.
- Nie. Nie można. - Warknęła lisica. - To wina tego... Tego... Tego zarozumiałego kretyna! - Krzyknęła. Spojrzałem na panicza.
- Nie prawda! To wina tej upartej baby! - Ponownie zaczęli obrzucać się obelgami różnej maści. W pewnym momencie dziewczynka chwyciła jakaś wazę i rzuciła nią o ziemię. Gorsi od dzieci.
- I jak? Które z nas wygrało? - Do środka weszła ______. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu i zmarszczyła brwi. - Dobra. Co mnie ominęło?
- Jego się pytaj!
- Jej się pytaj! - Krzyknęli jednocześnie. Oni mają po pięć lat, czy co?
- A rozumiem. - Shinigami westchnęła z przekonaniem. - Czyli mamy tu klasyczną kłótnie kochanków. - Nastolatka schroniła się za mną, bo jeszcze chwila i oberwałaby książką. - Czyli mam rację?
- O-oczywiście, że nie! - Krzyknęli oboje. Na ich policzkach, jednak, widać było rumieniec. - My nie jesteśmy razem!
- Jeszcze. - Skorygował ich mój anioł, ale ponownie musiała się schować. - Ja tylko mówię.
- To źle mówisz!
- Ale przyznajcie, że chcielibyście.
- Myślisz, że to dobry pomysł wkurzać dwa demony? - Spytałem ją cicho.
- Nie wiem. Jak co chcę (f/f) (ulubione kwiaty) na grobie. - Odszepnęła. - Ale... Chyba już pójdę. Muszę... Sprawdzić, czy nie ma mnie gdzie indziej. - Z tymi słowami wybiegła z pokoju. Może i dobrze.
- To wszystko twoja wina. Gdybyś tylko... - Złapałem oboje za kołnierze i rozdzieliłem od siebie, ignorując ich rzucanie się i protesty.
- Mogę wiedzieć, czemu się zaczęliście kłócić?
- Ciel nie chce spędzać ze mną czasu.
- Bo go nie mam.
- Już nie pracujesz jako Kundel Królowej. Mógłbyś mi poświęcić trochę więcej uwagi.
- Jeszcze mi mówisz, że za mało daję ci uwagi? Spędzam z tobą, każdą wolną chwilę, ale chciałbym też mieć czas dla siebie.
- Czyli już mnie nie chcesz!
- CO?! Oczywiście, że chcę z tobą być! Przecież już ci nie raz to mówiłem! - Panicz nagle zamilkł i spojrzał na mnie. Czyli dopiero teraz sobie przypomniał, że ja tu jestem?
- I dalej panicz twierdzi, że nic was nie łączy? - Spytałem. Do pokoju ponownie wpadła ______ z dużym uśmiechem na ustach, jak ja kocham ten uśmiech.
- Wiedziałam! - Postawiłem oboje, a ona ich przytuliła. - Wiedziałam, że wasza dwójka musi być razem. Jesteście tacy słodcy~
- Nie jesteśmy! - Zaprotestowali jednocześnie. Mimo to złapali się za ręce.
- Jesteście rozkoszni~ Chcę być druhną na waszym ślubie!
- CO?! - Zaśmialiśmy się razem. Wiedziałem, że mój anioł coś takiego wymyśli.
~??? P.O.V~
NIE! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!
Uderzyłam wściekła w stojący niedaleko wazon, przez co upadł i rozbił się na drobinki, rozchlapując dookoła wodę.
- Panienko! - Mój służący podbiegł do mnie przerażony. Uklęknął koło wazy i zaczął ją sprzątać. - M-musi panienka się uspokoić...
- NIC NIE MUSZĘ! - Wrzasnęłam na klęczącego anioła. Odwróciłam się od niego. Moje długie włosy powiewały za mną z każdym krokiem, tren sukni ciągnął się po kamiennej posadce, a odgłos moich obcasów na kamieniu był jedynym dźwiękiem, który teraz było słychać. Uspokój się. Musisz to zrobić. Dla twojego brata. Zemszczę się. Tylko jak...
Spojrzałam na zwierciadło, w którym widziałam roześmianą shinigami i przytulającego ją demona. Chyba, że... Tak. To bardzo dobry pomysł. Podeszłam do lustra i oparłam się o jego ramę.
- Mój drogi Sebastianie Michaelis. Pożałujesz, że kiedykolwiek wszedłeś w drogę mnie i mojemu rodzeństwu...
_____________________________________________________________________________________
Zaczynamy Akt Trzeci tego opowiadania!!!!
Małe ogłoszenie:
Z powodu, że powoli zbliżamy się do zakończenia, to zawieszam inne opowiadania, by całkowicie skupić się na tym jednym. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro