Rozdział 26
~Your P.O.V~
Wtuliłam się w swojego narzeczonego. Było już dość późno w nocy, mnie się nie chciało spać, więc skończyliśmy przytuleni w naszym łóżku. Jak ja się cieszę, że mogę w końcu to robić, bez żadnych problemów.
- Aniele. Może spróbujesz zasnąć? - Sebastian spytał cicho, delikatnie przeczesywał moje włosy palcami.
- Nie chce mi się. - Stwierdziłam, ukrywając ziewnięcie. - Tak się zastanawiam... Co by powiedział tata, gdyby się okazało, że jestem z tobą w ciąży. - Demon gwałtownie usiadł i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- K-kochanie... O czym ty mówisz? Chyba nie...
- Nie. - Uśmiechnęłam się do niego. - A chciałbyś?
- Jakoś się nad tym nie zastanawiałem ______. Kiedyś na pewno się tak stanie. A wtedy będę przy tobie i naszym dziecku. - Przytulił mnie do siebie. Tak... Kiedyś będziemy rodzicami. Ale wiem, że on będzie przy mnie.
~Time skip!~
Nowy dzień. Nowe zadania. Nudy... Jęknęłam cicho i zajęłam się razem z Kitsune myciem podłogi w głównym holu. Praca była dość nudna i monotonna, ale przerwało ją pukanie do drzwi. Popatrzyłyśmy na siebie z dziewczynką i ruszyłyśmy otworzyć drzwi. Na progu stała młoda kobieta o blond, kręconych włosach i zielonych oczach. Albo mi się wydaje albo właśnie patrzę na Roseę...Nie odezwałam się, a kobieta lekko się uśmiechnęła.
- Mogę wejść? Dawno tu nie byłam. - Odsunęłam się i dalej patrzyłam na nią zdezorientowana.
-Co się dzieje? Ktoś przyszedł? - Pojawił się Sebastian i popatrzył na nas wszystkie.
- Sebastianie... Dawno się nie widzieliśmy.
- Pani Elizabeth. To zaszczyt ponownie cię tu gościć. - Demon ukłonił się i podszedł do mnie. - Kitsune. Zaprowadź panię Elizabeth do salonu. - Dziewczynka dygnęła i wyszła razem z tą kobietą. Dalej stałam osłupiała. - Coś się stało ______?
- J-ja... Wydawało mi się przez moment, że widziałam Roseę... - Wydukałam cicho.
- To nie ona. Mogę cie zapewnić, że na pewno nie jest demonem. Pani Elizabeth była narzeczoną panicza.
- Jesteś pewny? - Spojrzałam na niego i przytuliłam się do niego.
- Oczywiście aniele. Już nic nas nie rozdzieli.
~Time skip!~
- Nie. Nie. Nie. - Patrzyłam na Ciela, który chodził wte i wewte po swoim pokoju.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - Właśnie powiedzieliśmy mu z Sebastianem, o przyjeździe jego byłej narzeczonej. - Nie chcę się czepiać, ale wyglądasz na zdenerwowanego.
- Zdenerwowanego? Zdenerwowanego powiadasz? A jaki mam być, kiedy ta kobieta tu jest?
- Dalej nie rozumiem, dlaczego tak się zachowujesz...
- Dlatego, że dla opinii publicznej nie żyję od prawie 19 lat. To byłoby dziwne, gdym wszedł sobie do pokoju i się z nią przywitał. - Przewróciłam oczami.
- Z tego co wiem, to zajmują się nią dziewczyny. Wciskają jej bajeczkę, że są siostrami, które kupiły ta posiadłość i zostawiły całą służbę... - Wzruszyłam ramionami.
- Jakiś pomysł to jest... - Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. - Będzie dobrze jeśli nie wyjdę z tego pokoju.
- Życzę powodzenia. Ja idę podać herbatę moim „panią". - Dygnęłam i wyszłam szybkim krokiem z pokoju. Co też się tu dzieje... Chociaż nie jest nudno.
~Time skip!~
Minęło parę godzin. Było... W miarę spokojnie. To aż dziwne.
- Dziwnie się czuję ponownie tu będąc...
- A to czemu? - Spytała Karo.
- Kiedy sobie pomyślę, że kiedy byłam młodsza to często tu przyjeżdżałam i dekorowałam ją wstążkami, kokardkami i innymi takimi rzeczami... Trudno w to uwierzyć, że Ciela nie ma już tyle lat.
- Ach tak... - Szepnęła Yuko. - A może nam pani coś opowiedzieć o poprzednim właścicielu tej posiadłości?
- Ciel... Był moim kuzynem i narzeczonym. Jak byliśmy dziećmi często się razem bawiliśmy zabawkami z firmy jego ojca. Kiedy mieliśmy po 10 lat posiadłość spłonęła, jego rodzice zginęli, on sam zaginął, ale wrócił po miesiącu razem z Sebastianem... To już nie był ten sam chłopiec co wcześniej. Stał się zimny i bardzo dorosły jak na swój wiek. Kiedy tu przyjeżdżałam po tym zdarzeniu... To nie było to samo. Wszystko się zmieniło...
- Rozumiemy pani stratę. - Odpowiedziała Vanessa. - Ciel był także naszym przyjacielem, ale nigdy nie znałyśmy go z tej strony bardzo prywatnej. Nigdy nie mówił nam o swojej przeszłości.
- Domyślam się... Cóż. Chyba już czas na mnie. - Wstała ze swojego miejsca. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja by z paniami porozmawiać. - Uścisnęły sobie dłonie i blondynka wyszła z salonu.
- Nareszcie... - Jęknęłam i usiadłam na kanapę. - Ile można?
- Długo. - Odpowiedział Ciel, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Za nim wszedł mój narzeczony. Trudno mi się przyzwyczaić do tego, że mamy zostać małżeństwem... Kiedyś. - Teraz to ona jest znośna, ale kiedy miała 13 lat... To było zło wcielone.
- I powiedział to demon. - Fuknęłam.
- Wiesz... Nie zdziwiłbym się, gdyby ONA była demonem.
- Przepraszam, ale chyba zostawiłam... - Nagle weszła ponownie Elizabeth. Rozejrzałam się po wszystkich. Ciela nigdzie nie widziałam, a cała reszta patrzyła na mnie i... Sebastiana, który właśnie trzymał mnie na swoich kolanach... - P-przepraszam... - Blondynka zarumieniła się, tak samo jak ja.
- Czy to pani? - Kitsune podała jej koronkową chusteczkę.
- T-tak... - Odebrała od niej chusteczkę. - J-jeszcze raz. Do widzenia... - Szybko wyszła.
- C-co to było?! - Krzyknęłam do Sebastiana.
- Zapewniłem tylko czas paniczowi by mógł wyjść. - Uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób. Fuknęłam i wstałam.
- To było nie potrzebne.
- Tak samo jak akcja z zakonnicą? - Do środka wszedł tata.
- Jaka „akcja z zakonnicą"? - Spytałam zdezorientowana.
- T-to nic aniele... - Odpowiedział Sebastian, ale go zignorowałam. Spojrzałam wyczekująco na tatę.
- Chodzi o starą sytuację, kiedy twój narzeczony zdobywał informację w dość nietypowy „sposób" od pewnej zakonnicy.
- Nie mówisz, że... - Pobladłam, ale zaraz moje policzki pokryły się czerwienią ze złości. - Ten cholerny... - Podeszłam do Sebastiana, chwyciłam go za kołnierz i zaczęłam ciągnąć w stronę drzwi. - „Drogi" panie Michaelis. Mamy chyba coś do omówienia... - Wyszłam i wyciągnęłam demona za sobą. Usłyszałam tylko stwierdzenie taty.
- Charakter to ma po matce...
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie.
- Mam bardzo dobre. To było 2 lata przed twoimi narodzinami. - Zatrzymałam się, puściłam demona i oparłam się o ścianę. - Nie musisz się martwić, że cię zdradzę. Pozostanę ci wierny do końca. - Wstał, oparł się rękoma o ścianę obok mojej głowy, przez co byłam teraz uwięziona pomiędzy nim a ścianą.
- W-wiem, ale... Boję się, że któregoś dnia zostawisz mnie dla innej, śliczniejszej dziewczyny...
- To się nie stanie. Jesteś dla mnie najpiękniejsza, jesteś jedyną dziewczyną, która jest dla mnie. - Złapał moje uda i podniósł mnie. Oplotłam go nogami w talii i położyłam dłonie na jego ramionach. - Mam ci to udowodnić? - Skinęłam głową, a demon dalej mnie trzymając zabrał mnie do naszej sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro