Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

~Your P.O.V~

Obudziłam się w swoim łóżku w posiadłości Phantomhive. Czas zacząć tą farsę... Wstałam, szybko się przebrałam i poszłam do kuchni. Na miejscu była tylko Rosea. Spojrzała na mnie i lekko uśmiechnęła się z wyższością. Minęłam ją i zaczęłam szykować herbatę dla Ciela.

- Jak ci minęła noc? - Spytała. Nie odpowiedziałam jej. - Zadałam ci pytanie. - Warknęła. Ponownie ja zignorowałam. Mocno chwyciła mnie za ramię, odwróciła mnie w swoją stronę i mocno mnie spoliczkowała. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Podniosłam powoli dłoń i dotknęłam opuchniętego policzka. - Zawsze. Odpowiadaj. Jak. Cię. Pytam. - Wycedziła i wyszła z kuchni. Powiodłam za nią wzrokiem, wstając z ziemi. Wytrzymam to. Uda mi się.

~Time skip!~

Ścierałam kurze z kolejnej książki w potężnej bibliotece panicza. Od tamtego uderzenia minęły może z dwie godziny. Poradzę sobie bez problemu. Jestem już dorosłą kobietą, mimo że 18 urodziny będę miała dopiero za parę tygodni. Żeby umilić sobie trochę czas, zaczęłam nucić tą starą kołysankę. Chyba jedyna melodia, która potrafi mnie uspokoić i potrafiła to odkąd byłam małą dziewczynką. Nagle usłyszałam głośny śmiech. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam Roseę i Sebastiana. Całujących się. Nie... Tylko nie to... Wróciłam się do biblioteki, zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Nie mogę się poddać. Dam sobie radę. Tylko tata nie może się o tym dowiedzieć. Wszystko, tylko nie to. Wstałam i wróciłam do pracy. Dokończyłam sprzątać w bibliotece i ruszyłam dalej.

~Time skip!~

Bez większych, i gorszych, zdarzeń, minęło parę godzin. Stałam w jednym z pokoi i zmieniałam pościel. Po chwili ciszy, ktoś wszedł do środka. Odwróciłam się. Za mną stała Mey-Rin razem z Kitsune.

- Coś się stało? - Spytałam cicho. Dziewczyny spojrzały na siebie. Bordowowłosa zdjęła swoje okulary.

- Widziałyśmy, że rano trzymałaś się z tyłu, szybko ruszyłaś do pracy i trzymałaś się za policzek. To my powinnyśmy pytać, czy coś się stało. - Stwierdziła młoda lisica. Pokręciłam przecząco głową.

- Nic się nie stało... To nie jest nic ważnego...

- Nie! Na pewno jest ważne. - Wykrzyknęła pokojówka. - Niech zgadnę... Chodzi o Sebastiana i o jego zachowanie, prawda?

- S-skąd wiesz? - Szepnęłam. Mey uśmiechnęła się delikatnie.

- Domyśliłam się. Po za tym zawsze patrzył na ciebie z ciepłem w oczach, nie nienawiścią. - Stwierdziła dziewczyna. Opuściłam głowę, czując zbierające się łzy. Zacisnęłam pięści, aż paznokcie zaczęły wbijać się w moją skórę.

- Miałaś rację Mey-Rin... Powinnam mu powiedzieć, kiedy miałam na to okazję. Teraz już wszystko stracone.

- Nieprawda. - Odpowiedziała Kitsune. Podniosłam szybko głowę. Dziewczynka uśmiechała się lekko i przekrzywiła głowę w prawą stronę. - Nic jeszcze nie jest stracone. Dopóki ta dwójka nie powie sobie „tak" na ślubnym kobiercu, a wątpię, że tak będzie, to masz jeszcze dużo szans.

- Skąd ta pewność?

- Bo wiem. Czy to nie proste? Wasza dwójka MUSI być razem! - Wykrzyknęła radośnie. Skinęłam głową, także się uśmiechając.

- Postaram się to zrobić Kitsune. Nie pozwolę jakiejś paniusi zabrać mojego ukochanego. - Powiedziałam pewnym głosem. Spełnię to. Uda mi się.

~Time skip!~

Po skończonej pracy zeszłam do kuchni, trochę odpocząć. Muszę pomyśleć, jak mam przekonać do siebie Sebastiana.

- Co tu jeszcze robisz? - Podniosłam głowę i napotkałam czerwone tęczówki, błyszczące nienawistnie.

- Pracuję. - Powiedziałam cicho. - Także jestem służącą w tej posiadłości.

- Nie obchodzi mnie to. - Odwrócił się, wracając do szykowania herbaty dla panicza.

- Pamiętasz mnie? - Spytałam nagle.

- Nie. I nie zamierzam. - Prychnął.

- Aha... - Wyjrzałam za okno. Milczałam chwile, zastanawiając się nad tym, co powinnam zrobić. - Pamiętasz mnie?

- NIE! Przestań mnie pytać! Oszalałaś!

- Nie. - Spojrzał na mnie zaskoczony. - To ty oszalałeś... Nie wiem jak, ale zapomniałeś. Zapomniałeś o mnie, o tym co nas łączyło... - Nie mogłam zahamować łez, które teraz swobodnie spływały po mojej twarzy. Podbiegłam do niego, objęłam go w talii i wtuliłam twarz w jego tors. - Nie wiem jak to się stało, ale obiecuję ci. Wyciągnę cię z tego. Obiecuję. - Mężczyzna chwycił mocno moje nadgarstki, odrywając mnie od siebie. Jego oczy płonęły demoniczną purpurą. Zacisnęłam zęby z bólu, czując jak kości w moich dłoniach są powoli miażdżone. Syknęłam, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk pękającej kości.

- Ty naprawdę nie rozumiesz... Tak, jak powiedziałem. Nie zawaham się zabić cię, jeśli zajdzie taka potrzeba. Reszta może ci ufać, ale mnie tak łatwo nie oszukasz. - Każde jego słowo, wbijało się w moje serce, które co raz bardziej pękało.

- To ty nic nie rozumiesz! Kocham cię! Kocham i kochałam już wcześniej! Proszę zrozum to! - Wykrzyknęłam. Demon mocno kopnął mnie w brzuch, powodując, że całym ciałem uderzyłam w ścianę. Osunęłam się po niej na ziemię. Z kącika moich ust wypłynęła krew, a wzrok niebezpiecznie się zamglił. Nie czułam nic innego po za bólem w dłoniach i brzuchu. - N-nie przegram... - Uśmiechnęłam się do siebie. - N-nie pozwolę, b-by to się t-tak skończyło... - Powoli ciemność zaczęła przejmować mój wzrok, a moje oczy same się zamknęły...

_____________________________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział... Kolejny polsat... Oj, coś czuję, że jeszcze trochę i zginę za te zakończenia...

Cóż... Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro