Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przeszłość Powraca

(Witam Państwa, dzisiaj rozdział na który czekali wszyscy. Dziękuję za pomoc Chimchimlovearmy.
Love, Magda)

Kate:
Zaszyłam się w pokoju. Tata razem z Williamem zniknęli w gabinecie. Na początku rozmawiali dość głośno, a po chwili nie było już nic słychać. Drzwi jednak otwierały się i zamykały co chwila. To nasza ochrona była ostro przesłuchiwana przez mojego brata i ojca.
Wiedziałam, że dostaną upomnienie za to co się stało, że żaden z nich nie poszedł ze mną i mnie nie pilnował.
Zrobiło mi się ich szkoda. Cała ta sytuacja była z mojego powodu.
Do pokoju nagle ktoś zapukał.
- Proszę - powiedziałam siedząc na łóżku.
Klamka uniosła się do dołu i mama weszła do środka.
- Porozmawiamy? - zapytała siadając obok mnie.
- To moja wina. Nie posłuchałam się taty. - westchnęłam.
- Kate, kochanie, wiem i rozumiem co czujesz. Czasami też mam dosyć tego, że mamy być pilnowane 24 godziny. Wiesz dobrze iż tata nie chce dla nas źle. Ten Kevin... Nie wiadomo czego chce... - powiedziała obejmując mnie ramieniem.
- Wolałabym żeby ojciec czasami miał do mnie trochę więcej zaufania. Nie mam już 3 lat. Wyszłam tylko pobiegać, a on? Skąd mogłam wiedzieć, że się tu pojawi, ciekawe z resztą jak się tu dostał? - mówiłam patrząc na mamę.
- Kochanie... To nie jest takie proste... Nie żyjemy jak wszyscy ludzie w USA. Jesteśmy bogaci i mamy czasami wrogów. Takie niestety jest życie. Teraz będą pilnować jeszcze bardziej. A może pojechałybyśmy do dziadków na wieś? - zapytała.
- Dobry pomysł. Farma babci jest zawsze w moim sercu. Mamo? Mogę cię o coś zapytać? - spojrzałam na obraz.
- Słucham, co chcesz wiedzieć? -spytała patrząc na widok za oknem.
- Czy ojciec miał jakieś inne kobiety przed tobą? Może to niedyskretne, ale znalazłam jego zdjęcie na strychu z kimś innym niż ty. - wstałam i wyjęłam z drugich spodni fotografię.
Mama wzięła do ręki obrazek. Popatrzyła i westchnęła cicho.
- Mówiłam mu tyle razy żeby wam powiedział. To nie jest żadna była dziewczyna tylko siostra, o której nie chce rozmawiać. Pokłócili się w przeszłości tak bardzo, że Steve wykreślił ją ze swojego życia. Wiele razy prosiłam, żeby się pogodzili. Bez skutku.
- Jak ma na imię? - zapytałam.
- Erica. Jest starsza od waszego ojca o 3 lata, wiem, że czasami odwiedza dziadków, ze Stevem natomiast nie rozmawia. - odpowiedziała kładąc zdjęcie na moim biurku.
- Myślisz, że tata mógłby się z nią pojednać? W końcu to jego rodzina. Mnie William też czasami wkurza i denerwuje, ale kocham go. - powiedziałam siadając na krześle.
- Lepiej schowaj to zdjęcie gdzieś przed nim bo jak się dowie, że coś Ci o niej powiedziałam to wpadnie w szał. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Chodź na dół, zjemy obiad, który pewnie i tak będzie już odgrzewany przez Rose.

Zeszłyśmy na dół gdzie byli tata i William. Po głośnych rozmowach w gabinecie teraz jedli w ciszy. Usiadłyśmy z mamą przy stole a nasza gosposia podała talerze z parującym posiłkiem.
Gdy skończyliśmy jeść jeden z ochroniarzy przyniósł do salonu jakieś torby.
- Dziękuję, Dave. - powiedział tato lekko się do niego uśmiechając.
Byłam w szoku. On nigdy tego nie robił. Zawsze był zimny jak lód w stosunku do swoich pracowników, z resztą ja jestem taka sama. Coś po nim odziedziczyłam.
- Mam dla was prezenty, nawet dla mojej nieposłusznej córki. - zaczął mówić dając po kolei każdemu z nas dużą torbę.
- Tato... - westchnęłam biorąc paczkę w dłonie.
- Już dobrze, przeszło mi... Tylko nie wychodzisz sama z domu, rozumiesz? - spojrzał na mnie.
- Tak, nie musisz powtarzać - odpowiedziałam.
- Otwórzcie swoje torby, chce zobaczyć wasze reakcje - wtrącił wracając do stołu.
Pierwszy swój prezent pokazał nam mój brat, dostał od taty nowy pasek do spodni Louis Vuitton.
Mama została obdarowana biżuterią Hermes.
Na sam koniec zostałam ja. Niezbyt chętnie rozrywałam papier, bo nawet nie byłam ciekawa co jest w środku. Wszyscy patrzyli na mnie więc nie mogłam odmówić im przyjemności z prezentu.
W środku znajdował się materiałowy worek więc po sekundzie domyśliłam się, że jest to jakaś nowa torebka. Zawsze największe domy mody tak pakują swoje produkty.
Powoli wyjęłam z opakowania owy przedmiot.
Moim oczom ukazała się moja pierwsza torba Dior.

Mama wzięła ją do ręki.
- Steve, co to za okazja, byłeś tylko w delegacji... - powiedziała uśmiechając się.
- Uwielbiam was rozpieszczać. Uśmiechy na twarzy moich bliskich, to miód na moje serce. - odparł wstając i przytulając mamę do siebie.
- Mogę iść do swojego pokoju? - zapytałam biorąc upominek od taty pod pachę.
- Tak, potem porozmawiamy - powiedział ojciec.
Wstałam od stołu i szybko wyszłam z salonu udając się po schodach na górę do mojego pokoju.
Obraz Jimina był już suchy gdy znalazłam się w pomieszczeniu. Patrzyłam na niego z dumą i tęsknotą. Tak bardzo chciałam znowu móc przytulić się do niego. Poczuć ten świeży zapach jego perfum. Dotknąć gładkich policzków i ugniatać je na różne sposoby.
Nie znosił tego, ale zawsze mi na to pozwalał. Potem śmiał się i mówił jak bardzo mnie kocha.
A co ja robiłam? Śmiałam się razem z nim, niszcząc jego perfekcyjną fryzurę.
Nigdy nie powiedział, żebym tego nie robiła.

Po 20-stej gdy wyszłam z łazienki do mojego pokoju zapukał ojciec.
Usiadł na moim łóżku i patrzył na obraz Jimina.
- Wszystko wiem kochanie... Nie będę Ci prawił kazań, bo to nic nie da. Chciałem tylko zapytać czy dalej go kochasz? - zapytał patrząc na mnie.
- Jak myślisz tato? - odpowiedziałam czesząc mokre włosy.
- Skoro wróciłaś do malowania to myślę, że dalej coś czujesz. Może jest jeszcze dla was szansa? William powiedział, że zrobiłaś badania krwi. Jaki jest wynik? - dopytywał.
- Nawet go nie otworzyłam. Kompletnie o tym zapomniałam. - powiedziałam wyciągając kopertę z torebki.
- Kate i ty tyle czasu to trzymasz? Pokaż, przeczytamy to. - wziął ode mnie papier.
- Pamiętasz jeszcze jak się czyta po koreańsku? - zaczęłam cicho śmiać się z taty.
- Kochanie, nie rób sobie ze mnie żartów. Takich rzeczy się nie zapomina. - powiedział śmiejąc się.
Usiadłam obok mojego rodziciela, patrząc jak powoli i delikatnie otwiera kopertę.
Rozłożył pismo i zaczął czytać w kompletnej ciszy.
Sama też patrzyłam i wodziłam wzrokiem po zdaniach.
- Wiesz, że tu jest napisane iż ktoś wrzucił ci do napoju pigułkę gwałtu? Dlatego nic nie pamiętasz z tego co się stało. Jimin powinien o tym wiedzieć. - mówił patrząc na mnie.
- Boję się, że mi nie uwierzy. - westchnęłam.
- Masz dowody. Nie zrobiłaś tego ani trochę z własnej woli. Nie miałaś pojęcia co się dzieje. Ten Jungkook zachował się bardzo źle. Powinnaś zgłosić to na policję w Seulu. To karalne. - objął mnie w pasie.
- Tato... Nie będę robiła mu problemów. On nie jest przestępcą, ani też jakimś gwałcicielem. Pogubił się i tyle. - odpowiedziałam przytulając się mocniej do taty.
- Jak chcesz kochanie, ale wiedz, że trzeba to wyjaśnić. Połóż się już spać. Tyle się dzisiaj wydarzyło. Odpocznij. - wstał i wyszedł z mojego pokoju lekko uśmiechając się na odchodne.

Odłożyłam kopertę na biurko i pościeliłam swoje łóżko. Zapaliłam małą lampkę i położyłam się pod kołdrę.
Korciło mnie jak nie wiem by napisać chociaż jednego SMS do Jimina, teraz on zaczynał dzień a ja szłam spać.
Nie wytrzymałam i wystukałam wiadomość.

Katie:
Wstałeś już? Musimy pogadać.

Jimin:
Nie śpię. Myślę o tobie. Pogadamy jeśli tylko chcesz. Kocham Cię ❤️

Katie:
Ja ciebie też kocham Jimini.

Jimin:
Kocham kiedy tak na mnie mówisz.

Nic już mu na to nie odpisałam. Wyciszyłam dźwięk i zablokowałam ekran odkładając telefon na mój stolik nocny. Zgasiłam światło i zamknęłam oczy próbując powoli zasnąć.

Dwa dni później:
Kolejny dzień spędzałam w domu. Miałam już tego kompletnie dość. Ojciec nie pozwolił mi wychodzić samej, a mama była zbyt zajęta i nie mogła mi towarzyszyć, a z ochroną nie chciałam spędzać czasu.
Zjadłam śniadanie i nudziłam się w salonie ciągle zmieniając kanały w telewizji.

Jimin:
Uzbrojony w walizkę i rozmówki koreańsko-angielskie, które dał mi RM dotarłem do USA.
Lotnisko na którym wylądowałem było tak duże, ale wiedziałem, że czeka tu na mnie kierowca, żeby zawieść mnie do domu Katie. Stres jaki mnie ogarnął był nie do zniesienia. Bałem się czy zechce ze mną rozmawiać, chociaż w wiadomościach pisała, że chcę.
Mężczyzna trzymał kartkę z moim imieniem gdy znalazłem się przy wyjściu.
Ukłoniłem się przed nim i przywitałem moim średnim angielskim, ale zrozumiał mnie więc byłem z tego zadowolony.
Podałem mu adres i ruszyliśmy w drogę.
Zabrałem ze sobą również mojego polaroid.
W czasie jazdy zrobiłem nawet kilka zdjęć ulicy i palm, które były obecne przy drodze.
Kierowca powiedział, że jesteśmy u celu kiedy przez okna zobaczyłem super wypasione osiedle.
Czyli to tu mieszka Katie.
Mężczyzna zatrzymał się przed dużą czerwoną bramą.
- To tutaj Panie Jimin. - powiedział odwracając się w moją stronę.
- Dziękuję - powiedziałem wysiadając i biorąc walizkę z bagażnika.
Moj kierowca odjechał a ja stałem na chodniku jak wryty.
Po 5 minutach powoli ruszyłem pod wejście.
Zatrzymał mnie mężczyzna.
- Nie może Pan wejść. - powiedział w moją stronę.
- Proszę powiedzieć, że jestem Jimin, chce wiedzieć się z Panią Kate. - powiedziałem tak jak umiałem.
- Chwilę. Muszę zadzwonić. - odpowiedział odchodząc na bok.

Kate:
Zadzwonił nasz telefon wejściowy. To oznaczało, że ktoś chce nas odwiedzić. Rose odebrała i spojrzała na mnie.
- Pani Kate, jakiś chłopak o imieniu Jimin chce wejść? Ochroniarz pyta czy go wpuścić. - spytała ciepło się do mnie uśmiechając.
Przez chwilę nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
Serce zaczęło mi szybciej bić.
- Niech wejdzie. Wyjdę do niego. - powiedziałam wstając z kanapy i przechodząc do przedpokoju.
Założyłam buty i otworzyłam drzwi. Stał już za bramą i patrzył na mnie. Nie widziałam jego oczu, ponieważ miał ciemne okulary.
Zbliżałam się, więc zdjął je z oczu.
Gdy byłam już blisko, widziałam na jego twarzy uśmiech. Podeszłam i stanęłam na przeciwko niego.
- Co tu robisz?! - nie wiedziałam gdzie mam wsadzić swoje oczy, bo na pewno nie chciałam patrzeć w jego.
- Przyjechałem... W końcu... Nie cieszysz się? - zapytał smutno zerkając w moją stronę.
- To wszystko się już zakończyło, tam w Seulu... - powiedziałam zamykając powieki.
- Nie masz racji, ta miłość nigdy się nie skończy, jest czymś czego nie da się zapomnieć, nie broń się przed tym, ja już dawno wszystko Ci wybaczyłem... Spróbujmy jeszcze raz, na nowo... - odpowiedział zbliżając się do mnie.
Poczułam zapach jego ciała i ciepło, które zawsze od niego biło.
Zdjął kaptur z głowy. Lekko dotknął mój podbródek prosząc bym na niego spojrzała.
- Ja nadal cię kocham moja słodka Katie... - szepnął i mocno mnie objął zakładając za ucho kosmyk moich włosów.
Lekko otworzyłam usta żeby mu odpowiedzieć, ale nie pozwolił mi na to, szybko złożył na nich mocny pocałunek czekając aż go odwzajemnię. Nie musiał mnie zbyt długo prosić. Po kilku sekundach całowaliśmy się będąc w swoich ramionach.
Po tym jakże namiętnym pocałunku oderwaliśmy się od siebie.
Jimin jednak dalej mnie obejmował.
- Jak ja tęskniłam za tobą - wyrwało mi się z ust.
- Och kochanie ja też, marzyłem o twoich ustach. - mówił głaszcząc moje włosy.
- Dlaczego akurat we mnie się zakochałeś? Przyleciałeś za mną do Los Angeles. Chcesz wszystko wybaczyć - cały czas patrzyłam w jego oczy.
- Bo jesteś wyjątkowa. Nigdy nie czułem czegoś takiego do innego człowieka. Uzupełniasz mnie i moje życie. Uwielbiam twoje oczy, osobowość i uśmiech. Twój dotyk mnie uspokaja. - wziął moje ręce w swoje i pocałował delikatnie.
Nie wiedziałam jak się zachować. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie.
- To znaczy, że mi wybaczysz? - zapytałam szukając odpowiedzi na jego twarzy.
- Oczywiście, że tak. Nie zrobiłaś tego specjalnie, wręcz zostałaś zmuszona. Bądźmy znowu razem. - powiedział całując moje czoło.
- Nie byłam twoją pierwszą w łóżku, dlaczego tak bardzo pragniesz mnie i mojego ciała? Lubisz to robić ze mną? Wiem nigdy oto nie pytałam, ale teraz chce wiedzieć. - moje usta same wypowiadały słowa.
Nie myślałam wtedy o niczym.
- Nie jesteś jak inne... w przeciwieństwie do nich zawsze kochałem na ciebie patrzeć. Uwielbiam jak leżysz pode mną zarumieniona... może to dlatego, ale zawsze pragnąłem być blisko z moją ukochaną. Ty nią jesteś i tak będzie już na zawsze. - powiedział po czym moje serce zaczęło się rozpływać.
- Chodźmy do domu, a w szczególności do mojego pokoju - powiedziałam biorąc jego dłoń.
- Czyżby moja stara Katie wróciła? - zapytał idąc ze mną w stronę domu.
- Aż taka stara nie jestem co? - zaśmiałam się cicho.
- Tu nie chodzi o wiek, myszko. - złapał mnie w pasie unosząc do góry.
- Tak? A o co dokładniej? - śmiałam się będąc w górze.
- Kocham Cię Katie!!! - krzyknął stawiając mnie na ziemi i całując kolejny raz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro