Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Przepraszam"

Rano patrzyłam na niego jak spał. Brzuch bolał mnie z nerwów, wiedziałam, że to ostatnie minuty razem.
Chciałam nacieszyć się tym widokiem, bo już nigdy nie będzie mi dane zobaczyć jego twarzy.
Jimin jednak otworzył oczy i patrzył na mnie.
- Witaj perełko. Jak długo na mnie spoglądasz? Czy to jest legalne? - zapytał odgarniając moje włosy z twarzy.
- Kocham Cię - powiedziałam kładąc swoje palce na jego ustach.
Ucałował je po czym połączył nasze wargi. Smakowaliśmy siebie nawzajem, a mi pękało serce na milion kawałków.
- Zrobię śniadanie - westchnęłam odrywając się od Jimina.
- Pójdę wziąść prysznic. - odpowiedział całując moje czoło.
Zszedł z łóżka i zniknął w łazience.
Zostałam sama leżąc przez chwilę po czym wstałam na nogi ubierając szlafrok.
Będąc już w kuchni zrobiłam kawę dla Jimina i herbatę dla siebie.
Przygotowałam tosty i sałatkę.
Usiadłam przy stole a za chwilę dołączył do mnie mój ukochany.
Uśmiechnął się i zajął miejsce na przeciwko mnie.
- Zrobiłaś mi kawę? Cudownie - odpowiedział zabierając się za jedzenie.
W spokoju spożyliśmy posiłek. Jimin posprzątał a ja zajęłam łazienkę i wykonałam poranną toaletę oraz ubrałam się i umalowałam.
Wychodząc z pokoju zauważyłam, że Chimmy czeka już na mnie w salonie ubrany jak idol.
- Idziemy? - zapytał wstając z sofy.
- Jedź dziś sam, ja muszę załatwić jedną sprawę. - odpowiedziałam siadając na fotelu.
- Dobrze jeśli musisz. Pojadę swoim samochodem. Kończę dziś o 16. Widzimy się w domu czy na mieście? - zapytał podchodząc do mnie.
- Wróć do domu. Będę czekać na ciebie. - odpowiedziałam unosząc się do góry.
Nasze usta znów połączyły się. Dla mnie ten pocałunek był pożegnaniem. On o tym nie wiedział. Chciałam żeby tak właśnie było. Niczego nieświadomy do samego końca.
- Dobrze to ja już idę. Do zobaczenia później perełko. - odpowiedział idąc w stronę drzwi.
- Kocham Cię Jimin, na zawsze - ostanie słowa szepnęłam tak cicho by nie było ich słychać machając mu na drogę.
Zostałam sama w domu. Łzy zaczęły powoli podchodzić mi do oczu. Nie mogłam płakać, musiałam być silna.
Weszłam na górę i zabrałam walizki, wyjełam list z biurka i położyłam go na naszym świeżo pościelonym łóżku.
Wszystko było gotowe. Samolot odlatywał do Los Angeles o 17.
Wykonałam telefon do Lee i poinformowałam ją o tym, że dziś wyjeżdżam. Do Wanga planowałam zadzwonić już z LA i wytłumaczyć dlaczego musiałam zniknąć na jakiś czas.
Czułam, że złamię serce Jiminowi odchodząc bez słowa, ale nie mogłam znaleźć innego wyjścia. Wiem, że nie pozwoliłby mi na to bym go zostawiła.
Z tego względu wszystko tak idealnie zaplanowałam.
Gdy zegar wybił 14.00 pod nasz dom przyjechała taksówka, którą zamówiłam. Na dojazd do portu lotniczego trzeba było przeznaczyć godzinę.
Do tego zawsze przed wylotem należy być wcześniej.
Zamykając drzwi od domu po policzkach spływały mi łzy. Liczyłam na to, że on kiedyś mi wybaczy i będzie szczęśliwy.
W samochodzie nie powiedziałam słowa do kierowcy, ale wiedział gdzie ma jechać. Moje gardło przypominało głaz a żołądek ścisnął się w mały woreczek. W drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przed przychodnią. Odebrałam wyniki badań krwi, ale ich nie otworzyłam. Po prostu wrzuciłam do torebki.
7 miesięcy w Korei, a dziś wyjeżdżam z Seulu być może na zawsze.
Będę tęsknić za tym tętniącym życiem miastem i za nim. Najbardziej za Jiminem.
Za nim się obejrzałam już byliśmy na parkingu przed lotniskiem...

Jimin:
Było kilka minut po 16 gdy dotarłem do domu. Katie miała na mnie czekać jednak gdy otworzyłem drzwi, było cicho.
Wszedłem do salonu, sprawdziłem kuchnie i łazienkę. Nigdzie jej nie było.
- Katie jesteś w domu? Obiecałaś, że będziesz? Już jestem. - pytałem chcąc uzyskać odpowiedź jednak nikt się nie odzywał.
Szybko wbiegłem po schodach na górę do naszej sypialni. Tu też było pusto jednak na łóżku leżała jakaś koperta z moim imieniem.
Od razu pomyślałem, że Katie znów coś wymyśliła.
Szczęśliwy usiadłem na łóżku powoli otwierając papier.

Jiminie,
Jeśli czytasz ten list, mnie już nie ma z tobą. Czekam na samolot do domu. Odchodzę od ciebie. To koniec naszego związku. Zdradziłam cię. Spędziłam noc z Jungkookiem. Uprawialiśmy seks. Jednak nie pamiętam tego zbyt dokładnie. Byłam czymś odurzona. Wyrzuty sumienia nie dają mi spokojnie żyć. Nie chcę już więcej kłamać ci prosto w oczy. Wiem, że źle zrobiłam, ale nie mogę cofnąć czasu. Chciałam cię przeprosić i jeśli kiedyś mi wybaczysz będę szczęśliwa. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie z kimś innym. Nie potrafiłam powiedzieć Ci o tym prosto w oczy. Zawsze będę cię kochać. Nigdy o tym nie zapominaj. Może zostanie w twoim sercu mała cząstka mnie nawet jeśli już zapomnisz.
Kocham Cię, Katie.

Nie mogłem uwierzyć w to co czytam. Ręce zaczęły mi drżeć, a w oczach zbierały się łzy. KATIE???!!!!
- Kocham Cię!!! Dlaczego odeszłaś?!!! - zerwałem się z miejsca, zbiegając na dół.
W jednej dłoni trzymałem list, a w  drugiej złapałem kluczyki do auta. Miałem mało czasu, ale liczyłem na to, że zdążę na lotnisko za nim samolot wzniesie się w powietrze.
Łzy cały czas spływały mi po policzkach gdy przemierzałem ulice Seulu łamiąc wszystkie ograniczenia prędkości.
Jechałem jak szalony, żeby móc ją zatrzymać. Nie może mnie zostawić. Kocham ją!!!
Bez względu na to co się stało... Zabije Jungkooka, ale Katie nie pozwolę odejść.
Zegarek wskazywał 16.55 gdy wpadłem jak błyskawica na płytę lotniska.
Na tablicy wyświetlono najbliższe loty do USA. Był tam samolot do Los Angeles. Wylatuje za 5 minut. Szybko udałem się do terminala, z myślą, że jeszcze nie wsiadła.
Gdy dobiegałem pani z obsługi zamykała przejście.
- Czy pasażerowie do Los Angeles są w środku? - zapytałem łapiąc powietrze.
- Tak, proszę Pana, właśnie ostatni wszedł na pokład. Zaraz startują. - odpowiedziała kobieta patrząc na mnie.
Upadłem na kolana. Schowałem twarz w dłoniach. Gdy podniosłem wzrok, przez wielkie okno na lotnisku widziałem samolot unoszący się w powietrze. Moja dłoń dotknęła szyby, powoli przesuwając się w dół. To koniec nie zdążyłem jej zatrzymać. Rozpłakałem się jak małe dziecko.
- Dlaczego mnie zostawiłaś??!! - krzyknąłem na całe gardło próbując powstrzymać łzy.
Podeszła do mnie ta sama kobieta, którą pytałem o lot.
- Wszystko dobrze? Może pomogę Panu wstać? - zapytała pochylając się w moją stronę.
- Nie, niech mnie Pani zostawi. Dam sobie radę - odpowiedziałem przez łzy.
Kobieta odeszła ode mnie. A ja? Cały czas patrzyłem jak samolot znika powoli na niebie a wraz z nim kobieta mojego życia. Dziewczyna w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia.
Była moim narkotykiem. Nie mogłem przeżyć bez niej jednego dnia. Moje serce pękło na milion małych kawałeczków.
W końcu wstałem z podłogi i powoli wróciłem do samochodu żeby już nikt na mnie nie patrzył.
Nie mogłem ruszyć z miejsca. Nogi tak mi drżały, że nie byłem w stanie wcisnąć sprzęgła.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce i bardzo wolno mój samochód zaczął jechać.
Wracałem do domu i płakałem przez całą drogę. Kierownica była cała mokra od moich łez.
Byłem zrozpaczony i wściekły jednocześnie. Chciałem dać w mordę JungKookowi tak mocno żeby nie wstał z podłogi.
Nie miałem jednak na to siły, pragnąłem wrócić do domu i już z niego nie wychodzić.
Przytulić się do poduszki, która pachniała Katie.
Wszedłem do mieszkania, w którym było pusto i cicho.
Od razu znalazłem się na łóżku w sypialni z piwem w ręku.
Musiałem sobie ulżyć. Bardzo rzadko piłem alkohol, ale dziś potrzebowałem tego jak nigdy. Upiłem się płacząc w poduszkę.
Wyjąłem z szafki album ze zdjęciami i przeglądałem je. Byliśmy tacy szczęśliwi. Katie była taka piękna na tych fotkach. Uśmiechnięta, szczęśliwa, zadowolona.
Tak bardzo mi jej brakowało.
Chciałem żeby tu była. Nie wyjechała.
Kocham ją.
Cały czas pisałem do niej wiadomości i dzwoniłem jednak jej komórka nie odpowiadała.
W końcu nie dałem już rady i zasnąłem na podłodze trzymając w dłoniach jej sweter...

Kiedy otworzyłem oczy, była już 10 rano. Na moim telefonie było kilkanaście nieodebranych połączeń od RM, ale żadnego odzewu od Katie. Rzuciłem telefon w kąt i usiadłem na dywanie.
Miałem lekkiego kaca po wczorajszym piciu jednak potrzebowałem więcej.
Zszedłem na dół po następną butelkę.
Usiadłem na krześle.
Do mojej głowy powróciły wspomnienia naszego ostatniego seksu.
Była taka cudowna. Starała się, żebym to zapamiętał. Uwielbiałem ją dotykać. Zawsze w pełni mi się oddawała. Dażyła mnie zaufaniem. Byłem dla niej idealny, zawsze jej chciałem.
Przez chwilę widziałem przed oczami jej ciało. Dotykałem go. Mówiłem jej czułe słowa.
Teraz już nic z tego nie zostało. Wszystko zniszczył Jungkook. Zabrał mi moją miłość. Zazdrościł mi dziewczyn na każdym kroku chodź mógł mieć ich ile tylko chciał. Nigdy mi tego nie wybaczę.
Przy najbliższej okazji rozmówię się z nim.
Otworzyłem piwo i znów zacząłem pić.

RM:
Dzwoniłem do Jimina już 15 raz tego ranka. Za każdym razem włączała się poczta głosowa. Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Zawsze przychodził na próby na czas. Dzisiaj go nie ma. Do Kate też dzwoniłem, ale ona natomiast ma wyłączony telefon. Wang pytał o Jimina, ale nie udzieliłem mu odpowiedzi. Jeśli nie przyjdzie trzeba będzie się do niego wybrać. Na razie będziemy ćwiczyć bez niego.

Jimin:
Miałem na koncie wypitych już kilka piw kiedy znowu w sypialni patrzyłem na jej zdjęcia, była piękna. Nigdy nie zapomnę jak pozwoliła mi zrobić sobie zdjęcie w samej bieliźnie. Ukrywałem tą fotografię przez światem, aby nie wpadła w ręce złych ludzi.
Przejechałem palcem po jej udach i uśmiechniętej twarzy. Znowu pragnąłem dotknąć mojej słodkiej Katie.
Ból rozrywał mnie od środka. Nic już się dla mnie nie liczyło. Świat bez niej nie jest nic wart.
Mam gdzieś zespół, fanów, prace, treningi, koncerty, imprezy.
RM na pewno będzie mnie szukał i pojawi się tutaj.
Wtedy powiem mu o tym co zaszło oraz poinformuję o moim odejściu z zespołu.
To koniec mojej kariery. Nie mogę już występować. Dla kogo?
Ona była moją siłą i nadzieją.
Moja bajka właśnie się zakończyła...

Taehyung:
Domyśliłem się dlaczego nie ma Jimina. Jungkook był tak pewny siebie, że zdradzał się samym zachowaniem. Radziłem Kate żeby zakończyła to zanim się zaczęło. Widać nie posłuchała moich rad. Po próbie odwiedzę go w domu i spróbuję porozmawiać, może zechce wpuścić mnie do środka.
Czuję się z tym źle, że mu nie powiedziałem. Rozmówiłby się z Kookiem albo dał mu w mordę. Tak czy inaczej jakoś by to załatwił.

Jimin:
Pisałem do Katie kolejnego smsa gdy dostałem wiadomość od Tae.

"Przyjdę do ciebie po południu"

Przeczytałem go i nic mu nie odpisałem. Chcę to niech przychodzi, mam to gdzieś.
W łazience znalazłem żyletkę. Miałem plan na to jak sobie ulżyć chodź na chwilę.
Zrobiłem pierwszą ranę i na podłogę spadło kilka kropli krwi. Poczułem ból, ale nie zatrzymałem się.
Druga i trzecia rana była już mniejsza bo nie dałem rady ciąć się dalej.
Upadłem na podłogę. Znowu zacząłem płakać.
Nie byłem w stanie poradzić sobie z bólem, który znajdował się w środku mojego ciała.
Myślałem tylko o niej....
Moje oczy zrobiły się ciężkie i znowu zasnąłem na podłodze...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro