Powrót do LA
Kate:
Przez 3 dni, nie wychodziłam z pokoju, ale mama w końcu nie dała za wygraną i na siłę sprowadziła mnie na dół na śniadanie. Grzebałam widelcem w talerzu. Nie chciało mi się jeść. W ogóle na nic nie miałam ochoty.
Najchętniej wróciłabym do pokoju. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że mama mi na to nie pozwoli.
- Kate, czy ty mnie słuchasz? Mówię do ciebie a ty nic, tylko męczysz ten talerzyk. - w końcu słowa mamy dotarły do moich uszu.
- Przepraszam, nie słuchałam cię. Co mówiłaś? - uniosłam głowę do góry.
Moja rodzicielka pokręciła głową i usiadła obok mnie.
- Przez ten czas kiedyś byłaś w Korei, tęskniłam za tobą. William i Steve ciągle pracują, a ja często nudziłam się w domu. Wiedziałam, że jesteś tam szczęśliwa. Teraz jednak, boli mnie serce, jak na ciebie patrzę skarbie. Przecież ty dalej kochasz tego ślicznego Jimina? Oglądałam wasze zdjęcia gdy zostawiłaś komórkę na stole w salonie. - powiedziała przytulając mnie do siebie.
- Proszę, mamo, nie rozmawiajmy o tym dobrze? Może pójdziemy na zakupy? - zapytałam chcąc odciągnąć mamę od tematu Jimina.
- To super pomysł. Jedziemy na Rodeo Drive! Zaszalejemy w Gucci! - odpowiedziała wstając z krzesła.
- A może tym razem być Louis Vuitton? - zapytałam odstawiając talerz do zlewu.
- Oczywiście, idę po swoją torebkę i możemy iść. Nie zmywaj, Rose się tym zajmie - powiedziała mama i zniknęła na schodach.
Zaraz po tym do kuchni weszła nasza gosposia i zaczęła sprzątać po jedzeniu. Uśmiechnęła się do mnie. Lubiłam Rosie. Była zawsze pozytywnie nastawiona do świata.
- Panno Kate, ładnie dziś Pani wygląda. To miłe, że odwiedziła Pani rodziców. Tęsknili.
- Dziękuję za komplement Rose. Teraz zostaje na dłużej.
-A Pani chłopak?
- Ja już nie mam faceta. - odpowiedziałam i ruszyłam po swoje rzeczy.
Po 2 minutach mama już czekała na mnie przy zejściu do garażu.
- Czy tato zostawił swój najnowszy samochód? - pytałam z ciekawości gdyż był to nowiusienki Mercedes.
- Nie wiem kochanie, wiesz, że ja się nie znam na autach. Chodź, zobaczymy - odpowiedziała ciepło się do mnie uśmiechając.
Gdy znalazłyśmy się już na dole, mój wymarzony samochód niedawno kupiony przez ojca stał na samym końcu korytarza.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, z myślą, że właśnie nim pójdziemy na zakupy.
- Bierzemy go! - klasnęłam w dłonie.
- Jesteś pewna kochanie? - mama miała nie pewny wyraz twarzy.
- Oczywiście, dam radę. Taty nie ma, więc nie dowie się, że nim jechałam, a nawet jeśli to nie boję się, chodź mamo jedziemy - złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę auta.
Obie wsiadłyśmy do środka, ja za kierownicą a mami z boku jako pasażer.
W sercu poczułam małe ukłócie. Zawsze tak podrożowaliśmy z Jiminem.
Szybko odsunęłam myśli o nim i przekręciłam kluczyk by powoli wyjechać na zewnątrz.
- Ochrona za nami pojedzie drugim samochodem - powiedziała moja rodzicielka.
- Muszą być z nami? - zrobiłam grymas na twarzy.
- Tak chce tato. Zawsze są ze mną. Boi się tego twojego byłego chłopaka Kevina. Ciągle szukają go z Williamem, ale ponoć zapadł się pod ziemię. - westchnęła poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
- Ojciec naprawdę przesadza. Jak do tej pory on nic nie zrobił. Może i umie dużo mówić, ale też i mało robi. Taki był Kevin. Zawsze fałszywy. - odpowiedziałam czekając aż brama wyjazdowa otworzy się.
- Kate, ja wiem, ale trzeba słuchać ojca. On wie co robi. - powiedziała patrząc przez okno.
W lusterku wstecznym widziałam, że część naszej ochrony jedzie za nami. Odpuściłam dalszą dyskusję, bo wiedziałam, że nie zmieni to zdania naszego tatusia. Lubił wszystko kontrolować. Wiedziałam też, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić.
Kocha mnie i mojego brata.
- Może posłuchamy radia? - zapytała mama trzymając swoją dłoń przy przycisku włączającym muzykę.
- Dobrze, nie przeszkadza mi - odpowiedziałam zatrzymując się na światłach.
Niestety na moje nieszczęście w aucie taty był pendrive z muzyką i to on włączył się pierwszy. Z głośników zaczęła płynąć muzyka.
W moich uszach zabrzmiał głos Jimina.
To było blood sweat & tears. Zacisnęłam dłonie na kierownicy. Mama od razu to zauważyła.
- To on śpiewa? Razem z resztą zespołu? - zapytała patrząc na mnie.
- Tak to Jimin... To była jedna z moich ulubionych piosenek... - westchnęłam ruszając samochodem.
- Wiem, że nie chcesz mi o tym mówić, ale może jednak coś powiesz? Poczujesz się wtedy lepiej. Ulży Ci. - moja kochana mamusia dalej nie dawała za wygraną.
- Może później o tym porozmawiamy. - powiedziałam chcąc zamknąć ten temat choć na chwilę.
Po 30 minutach dojechaliśmy na Rodeo. Zaparkowałam i razem z mamą udałyśmy się na wspomniane wcześniej zakupy.
Wchodziłyśmy do butików a tam zawsze czułam się jak królowa. Ekspedientki wiedziały, że mają do czynienia z bogatymi klientami, więc nadskakiwały nade mną na każdym kroku byle tylko coś mi wcisnąć. Nie lubiłam tego, ale taki był urok tych sklepów.
Gucci, Balenciaga, Louis Vuitton, Prada, YSL, Chanel.
Weszłam prawie do wszystkich. Mama postanowiła kupić sobie nowe buty i torebkę.
Mnie nic się nie podobało, ale ostatecznie zdecydowałam się na nowe buty od prady i małą broszkę Chanel. Idąc z zakupami do samochodu pomyślałam, że V od razu by się tu odnalazł. Jimin z resztą też. Lubili kupować sobie drogie rzeczy.
Gdy wsiadałyśmy do samochodu by jechać na obiad kolejny raz dostałam smsa.
Wiedziałam, że to on.
Jimin:
Zawsze będę cię kochał. ❤️
Szybko mu odpisałam.
Katie:
Jimin nie pisz do mnie. Zapomnij o mnie. Kocham Cię, ale nie pisz więcej. Tego nie da się naprawić.
Wrzuciłam telefon do torebki i odjechałam.
W ulubionej restauracji do, której zawsze chodziłam z mamą był straszy tłok.
Miałyśmy jednak szczęście. Na zmianie był menadżer, który bardzo dobrze nas znał. Od razu wyszukał dla nas pusty stolik i zaprosił do środka.
- Jak zawsze mamy znajomości - powiedziałam do mamy przeglądając kartę z daniami.
- Oj czasami dobrze je mieć niż nie - odpowiedziała mami puszczając mi oczko.
W spokoju wybrałyśmy co będziemy jeść.
Ja zdecydowałam się na risotto z kurkami, a mama wzięła jakiś makaron.
Po 20 minutach nasze zamówienie parowało przed nami na stole. Od razu zaczełyśmy jeść gdyż obie byłyśmy głodne.
Po skończonym jedzeniu wypiłyśmy nasze napoje, by potem zapłacić i opuścić lokal.
Podczas gdy mama płaciła ja poszłam jeszcze skorzystać z toalety. Po załatwieniu potrzeby w drzwiach od łazienki spotkałam znajomą twarz.
To była moja dawna koleżanka. Elizabeth.
Szczerze? Nie spodziewałam się, że ją tu zobaczę. Nigdy nie miała aż tyle pieniędzy by jadać w tej restauracji.
Wszystko jednak wyjaśniło się gdy zaczęła ze mną rozmawiać.
- Kate? Ty tutaj? W LA? Podobno wyjechałaś do tych Chińczyków... - powiedziała patrząc na mnie jakby zobaczyła ducha.
- Jeśli już to Koreańczyków. Przyjechałam do domu na jakiś czas. A ty? - zapytałam poprawiając swoją torebkę.
Z naszej starej przyjaźni, nic już nie zostało i mogłabym nawet powiedzieć, że jej nie lubię. A dlaczego? Gdy Kevin uprawiał seks z inną na moich oczach wspaniała Elizabeth później powiedziała mi, że to moja wina bo sama nie chciałam iść z nim do łóżka.
- Ja pracuje tutaj jako kelnerka. Nie pomyślała bym, że cię tu spotkam. - westchnąła uśmiechając się w moją stronę.
- Wiesz Eli? To moja ulubiona knajpa więc jest małe prawdopodobieństwo, że mogę tu przyjść coś zjeść. - powiedziałam przechodząc obok niej.
- Teraz jesteś inna. Jeszcze bardziej zimna niż kiedyś. Gdyby nie twój ojciec to nie byłoby cię stać na tą restaurację, ani na drogie ciuchy i torebki od Gucci. - powiedziała w moją stronę czym bardzo mnie zdenerwowała.
- Nie pozwalaj sobie dobrze?! Mało mnie obchodzi twoje zdanie i to jak o mnie myślisz. Już się nie przyjaźnimy. Wybacz, ale to skąd mam pieniądze na to by żyć tak jak żyje to nie twoja sprawa. Nie będę robić scen w miejscu publicznym, bo to raczej twoja specjalność. A tak na koniec to widzisz czym się różnimy? Tym, że ty zawsze chciałaś być taka jak ja, a ja nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam - odpowiedziałam jej prosto w oczy i ruszyłam do stolika gdzie czekała na mnie mama.
Szybko pokazałam jej, że wychodzimy stąd.
Przy samochodzie w końcu zapytała mnie co się stało.
- Spotkałam Elizabeth - odpowiedziałam siadając za kierownicą.
- Naprawdę? Co ona tam robiła?
- Podobno pracuje tam jako kelnerka.
- Coś ci powiedziała?
- Mamo znasz ją... To wiesz jak potrafi się zachowywać. Znowu strzeliła swoją ulubioną gadkę o pieniądzach.
- Zawsze miała problem i nigdy nie rozumiałam dlaczego się z tobą przyjaźniła...
- Dla korzyści jakie miała u mojego boku mami... - westchnęłam jadąc w stronę domu.
Gdy obie dojechałyśmy pod dom, naszym oczom ukazał się wyjeżdżający na naszą posesję samochód mojego brata.
Wjechałyśmy zaraz po nim i brama zamknęła się.
Mama wzięła nasze zakupy, a ja zamknęłam auto i kluczyki zostawiłam w szafce. Idąc po schodach słyszałam już śmiech Williama.
Pewnie znowu opowiadał jakieś historie, z których często śmiał się tylko on sam. Tak samo jak kiedyś Seokjin.
Znalazłam ich w salonie. Mama pokazywała mu swoją nową torebkę. Usiadłam na fotelu.
- Udały się zakupy? - zapytał patrząc na mnie.
- Wiesz można tak powiedzieć. Nie miałam jeszcze broszki Chanel. - powiedziałam przyglądając się bratu.
- Mama mówiła, że spotkałaś w tej waszej ulubionej restauracji Elizabeth? Słyszałem, że tam pracuje, ale zapomniałem Ci powiedzieć, tyle się działo i dzieje - mówił biorąc talerz z jedzeniem, który przyniosła mu Rose.
- Nie przyjaźnie się już z nią, więc nasza rozmowa była, krótka i niezbyt miła. Znasz ją i wiesz jaka jest. Do tej pory się zastanawiam jak mogłam kiedyś uważać ją za swoją przyjaciółkę - powiedziałam biorąc torebki z moimi zakupami.
- Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, trudno czasami stwierdzić jakim człowiekiem okaże się jeden z twoich bliskich znajomych - odpowiedział zaczynając jeść.
- Smaczego! Idę na górę - powiedziałam kierując się w stronę schodów.
William jadł swój obiad a mama poszła do gabinetu taty by porozmawiać z nim na Skype.
Mi natomiast pozostało zaszyć się w pokoju choć na chwilę bez nikogo.
Przebrałam się i miałam zamiar iść na taras z drugiej strony domu by posiedzieć przy basenie, może zrobić jakieś zdjęcia?
Nie miałam jeszcze konkretnego planu na to jak spędzę resztę popołudnia, które zostało do końca dnia.
Odsuwałam myśli o Jiminie, z różnym skutkiem. Ciągle miałam jego zdjęcie na swojej tapecie, nie byłam w stanie jej zmienić.
Zeszłam z telefonem i aparatem na dół i szybko przeszłam na nasz ogród. Słońce świeciło prosto na basen.
Położyłam na stoliku moje rzeczy i weszłam do wody.
Podpłynęłam pod parasol, który był po drugiej stronie by promienie nie raziły mnie za mocno.
Na leżanku po chwili znalazł się mój brat.
- Dawno nie widziałem jak pływasz...
- Pomyślałam, że wejdę na trochę by nie myśleć... - powiedziałam opierając się rękami o ścianę basenu.
- Odkąd cię nie było to tylko mama czasami tu siedziała. - powiedział mój brat uśmiechając się.
- Myślisz, że tato będzie na mnie zły? Kiedy dokładnie wraca? - zapytałam zamykając oczy.
- Myślę, że cię zrozumie, ale i tak uważam, że powinnaś wrócić do Jimina, kochasz go a on ciebie. A ojciec wraca po jutrze. - odpowiedział William.
- To dobrze, zdążę się jakoś przygotować do tego gdy spyta mnie dlaczego przyjechałam sama bez Jimina. - powiedziałam zanurzając się w wodzie.
Zaczęłam pływać po basenie by nie myśleć już więcej o tacie i Jiminie. Moja głowa nie mogła już tego znieść. Woda przyjemnie otulała moją skórę i chłodziła ciało przed przegrzaniem. Gdy się wynurzyłam mama machała do mnie z balkonu.
- Dołączę do ciebie, Kate - krzyknęła znikając w drzwiach od wyjścia na zewnątrz.
Wyszłam z wody, wytarłam się ręcznikiem i położyłam na leżaku...
W mojej głowie znowu pojawił się Jimin gdy tylko zamknęłam oczy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro