Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Mrs. Rich will see you now cz.1"

Dzień zakończył się w domu zbyt szybko. Jimin niewiele mówił ja także straciłam ochotę na rozmowę. Tęskniłam za LA jednak obecne problemy przerosły moje oczekiwania, chciałam odpocząć, a dość niespodziewanie wpadłam w sam środek tykającej bomby. Pewnie zapytacie dlaczego?
Mój ojciec nie zwalniał tempa. Cały czas był w formie.
Jeszcze nie wrócił z pracy pomimo, że zjedliśmy kolację bez niego. Mój brat zaszył się w pokoju, mama czytała w salonie a my w milczeniu leżeliśmy na łóżku.
W mojej głowie pojawiało się tysiąc myśli na sekundę. Nie mogłam się opanować. Wstałam.
– Jimin, kochanie zostawię Cię na chwile. Pójdę do gabinetu ojca, muszę tam na niego zaczekać i porozmawiać z nim. Nie będziesz miał mi tego za złe? Jutro spędzimy cały dzień razem. Obiecuje. – powiedziałam stojąc przy drzwiach.
– Dobrze, zadzwonię do RM żeby mu powiedzieć, że wszystko u nas w porządku. – odpowiedział uśmiechając się w moją stronę.

Wyszłam z pokoju. Droga do gabinetu dłużyła się jak nie wiem co. Kolejne starcie z tatą tego dnia nie było czymś o czym marzyłam, jednak wiedziałam, że nie będę sama. Mój brat też tam będzie.
Gdy znalazłam się pod drzwiami, usłyszałam cichą rozmowę moich najbliższych.

– Tato, musimy powiedzieć o tym Kate. Ona ma prawo to wiedzieć. Wiesz jak wygląda ta sprawa. – William mówił szybko i cały czas patrzył na drzwi.
– Synu wiesz, że to nie takie proste. Nie chce żeby się bała. Wszystko załatwimy we dwóch, razem z ochroną. Mama, Kate i Jimin muszą być bezpieczni. Ty też. – mruknął ojciec wstając z fotela.

Zdecydowałam się wejść do środka i przerwać tą jakże dziwną konwersację. Teraz byłam już pewna, ani ojciec, ani mój brat nie mówią mi wszystkiego, jednakże dobrze wiedzą, jakie mam podejście do ukrywania pewnych faktów lub wydarzeń.

– O czym tak rozmawiacie? – zapytałam wkraczając do środka.
Ojciec odwrócił się w stronę okna a mój braciszek cicho opadł na krzesło przy biurku. Żaden z nich nie odpowiedział na moje pytanie.
Przeszłam szybkim krokiem całe pomieszczenie i usiadłam w fotelu. Na monitorach widać było całe podwórko, wjazd do domu, drzwi wejściowe, w kuchni Pani Rose coś gotowała, mama w salonie czytała gazetę. Kamer nie było tylko w sypialni i łazienkach. Zawsze wiedziałam, że są w domu, ale teraz dziwnie mnie to uderzyło. Przecież całowałam się w salonie z Jiminem a ochrona oglądała to sobie na komputerze. Cały profesjonalizm strzelił w łeb.

– Czuje się tutaj jak w jakimś filmie akcji. Dopiero teraz zauważyłam, że nasza rodzina jest naprawdę dziwna. – westchnęłam bawiąc się pilotem od alarmu.
Tato przeszedł wzdłuż pokoju a jego buty nie wydały żadnego dźwięku.
– Nie jesteśmy dziwni skarbie. Jesteśmy znani i bogaci. To zdecydowanie różni nas od innych mieszkańców USA. – oznajmił siadając na przeciwko mojego brata.
– Jak zawsze w formie tato, nigdy się nie myślisz. – uśmiechnął się pod nosem William, puszczając mi oczko.
– Wydarzenia dnia dzisiejszego to coś czego nie chciałabym przeżyć jeszcze raz, ale wpadnę jutro do twojego imperium ojcze. Muszę pogadać sobie z twoimi pracownikami. – rzuciłam od niechcenia kręcąc się na fotelu.
– Z chęcią będę cię gościć w NASZYM IMPERIUM jak ty to nazywasz. Możesz pracować u mnie, jeśli nie chcesz każe przygotować twój gabinet. – pan Steve był wyraźnie szczęśliwy.
– Będę u siebie, ty zajmij się swoimi sprawami, dobrze w sumie to tyle co chciałam wam powiedzieć, idę do Jimina. – powiedziałam i opuściłam pomieszczenie.

W moim pokoju planowała ciemność a mój chłopak słodko spał pod kołdrą. Nawet mnie to nie zdziwiło, ponieważ dzień był bardzo intensywny. Szybko udałam się do łazienki i po 15-minutowym prysznicu, znalazłam się obok Jimina. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.

Jimin:
Otworzyłem oczy, ale misia jeszcze spała. Zegarek wskazywał 8.30. Na dole było słychać, że tata Kate rozmawia z jej mamą i wychodzi. Na pewno udał się już do pracy. Śniadania w domu mojej perełki odbywały się na dwie tury. Wczoraj wiele się wydarzyło. Zauważam coraz większe podobieństwo mojej dziewczyny do ojca. Zachowują się dokładnie tak samo będąc w pracy. Zimni, bez emocji, lubią rządzić, ale są sprawiedliwi i pomocni. Trzymają dystans i potrafią radzić sobie w każdej sytuacji. Wstałem by ubrać się i w ciszy poczekać aż moja kobieta otworzy oczy.
RM wczoraj zadawał mi setki pytań. Kiedy wracam, co mówiła Kate, czy znowu jesteśmy razem, jak sobie tu radzę i chyba najważniejsze: CAŁA KOREA ZASTANAWIA SIĘ GDZIE JEST JIMIN. Postanowiłem, że nie powiem nic o tym mojemu aniołkowi, tylko będzie się martwić a i tak ma teraz inne sprawy na głowie. Już wystarczy, że jej ojciec cały czas zaskakuje. W gruncie rzeczy to Pan Steve jest równym facetem, jednakże trochę zaborczym i konsekwentnie dążącym do celu, nie bierze pod uwagę słabości i braku chęci.
Natłok moich myśli przerwało głośne ziewnięcie Kate.
Zaśmiałem się cicho pod nosem.
– Czy ty się ze mnie śmiejesz? – zapytała podejrzliwym tonem.
– Jakżebym mógł? Nic takiego nie miało miejsca – odpowiedziałem poprawiając włosy.
– Cieszy mnie ta odpowiedź, wstaje bo muszę jechać na chwile do firmy ojca, zostaniesz w domu z mamą, myślę, że spokojnie wrócę za około 2 godziny – powiedziała wstając z łóżka.
– Będę czekał – westchnąłem patrząc na widok za oknem.

Katie dość szybko była gotowa na to by zejść na dół. Zrobiła makijaż, założyła czerwony kombinezon z długimi rękawami i pantofelki. Do tego wybrała czarną torebkę od GUCCI. Ach Tae byłby zachwycony. Włosy jak zawsze miała rozpuszczone.
– Wyglądasz cudownie, ach nie mogę oderwać wzroku. – mówiłem podchodząc do niej bliżej.
– Dziękuje za komplementy. Kocham Cię – szepnęła cicho.
Nie mówiąc nic po prostu dałem mojej królowej całusa, którego ona sama zmieniła w namiętny pocałunek.
– Tęsknię trochę za naszymi wieczorami w Korei. Tam zawsze było magicznie, a w domu nie mam na to czasu, do tego cały czas się coś dzieje, przyjechałeś a ja mam same problemy, oczywiście jak zawsze z Panem Rich – mówiła dotykając mojego policzka.

Trzymałem ją w pasie, patrząc prosto w oczy. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę tu być.
– Chodźmy na śniadanie, jestem głodny. - złapałem jej dłoń idąc w stronę drzwi.
– Ciekawe co przygotowała Pani Rose.

Kate:
Na dole już czekała na nas mama. Czytała gazetę, siedząc przy stole. Wszystko było gotowe i nie pozostało nam nic jak tylko przystąpić do jedzenia.
– Cześć Mamo – powiedziałam siadając na miejscu ojca.
– Witaj kochanie, Jiminie – skinęła głową śmiejąc się pod nosem.
Chimmy ukłonił się mojej rodzicielce i zajął miejsce obok mnie.
– Co Cię tak śmieszy? – spytałam nakładając sobie jajecznicę.
– Siedzisz na miejscu ojca i zachowujesz się jak on. Identycznie... Tak wiele was łączy, mimo że ty jesteś mniej roszczeniowa od niego... – nie mogła się opanować.
Dziwnym trafem mój chłopak także się śmiał czym utwierdził mnie w przekonaniu iż zrozumiał co powiedziała mama.
Cudownie... Czy ja w czymś nie przypominam Pana Rich? Chyba nie ma takiej rzeczy... Wiem dobrze, że nie panuje nad tym. Taka jestem. Dokładnie jak ojciec. Na całe szczęście z wyglądu nie jestem do niego podobna. Mama obdarowała mnie swoją urodą.
– Cóż jakby nie patrzeć nazywam się Katherine Rich. To zobowiązuje. – westchnęłam smarując chleb.
Jimin cały czas się uśmiechał, jedząc, czym zaczął mnie wkurzać, bo wiedziałam, że on popiera doskonale to co mama mówi.
– Katie rzeczywiście często przypomina swojego tatę – odezwał się, czym bardzo mnie zdziwił, zawsze był cichy przy mamie.
Widać już nie jest taki zestresowany jak wcześniej. Jakby nie patrzeć wystarczyły mu tylko dwa dni w naszej rodzinie by nabyć pewności siebie w kontaktach z przyszłymi teściami.
– Koniec tych porównań do Steve'a. Jedzmy – lekko uśmiechnęłam się próbując zakończyć temat Pana Rich.
Mama już nic nie powiedziała i cały nasz posiłek przebiegł w spokoju.
Pani Rose gdy zbierała talerze kilka razy mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Wiedziałam, że ma mi coś do powiedzenia.
Kiedy mama tłumaczyła coś Jiminowi ja cicho wyszłam do kuchni.
– Pani Kate, ale mnie Pani przestraszyła. – powiedziała nasza gosposia zamykając drzwi lodówki.
– Byłaś jakaś dziwna w salonie i dawałaś mi znaki. Jest coś co muszę wiedzieć? – dopytywałam stojąc przy wyspie kuchennej.
– Jakby to Pani, krótko powiedzieć? Sama nie wiem... Pan Rich ma jakiś problem w firmie... Nie bardzo chciał do końca mi wczoraj powiedzieć... Niech się Pani dowie o co chodzi... – ciepło uśmiechnęła się w moją stronę.
– Sprawdzę ten temat, bądź spokojna, jadę zaraz do imperium, zorientuje się co i jak... – odpowiedziałam wychodząc z pomieszczenia.

Gdy tylko znalałam się w naszym salonie, wzięłam torebkę, pocałowałam Jimina, pożegnałam się z mamą i zeszłam do garażu.
Wybrałam jeden z moich ulubionych samochodów i wyjechałam przed dom. Ochroniarz od razu do mnie pomachał.
Jakże mogłoby być inaczej. Oni są wszędzie.
Podjechałam w jego stronę i otworzyłam szybę.
– Ruszamy za Panią zgodzie z poleceniem Pana Rich – powiedział patrząc na zegarek.
– W porządku – rzuciłam od niechcenia i zamknęłam samochód.
Włożyłam na oczy ciemne okulary i wyjechałam na ulicę.
W aucie automatycznie włączyła się klimatyzacja przez co miałam raj na ziemi podczas podróży. Mijałam kolejne ulice i tęskniłam za czasami w których wszystko było inne. Moje życie wyglądało inaczej.
Nie miałam tyle problemów. Cieszyłam się z tego kim jestem. Teraz strasznie mnie to męczy. Bycie córką jednego z najbogatszych nie jest łatwe. Za pieniądze nie można kupić wszystkiego. Czasami za to można przejechać się samochodem najnowszej klasy. Zaśmiałam się pod nosem, no tak chociaż tyle.

Drogę przebyłam na rozmyślaniach i w 20 minut znalazłam się na miejscu. Imperium ojca czekało na to aby mnie pożreć. Jeszcze te słowa Rose w kuchni. Przycisnę dzisiaj Williama, może coś mi powie, albo te pożal się boże sekretarki ojca.

Zaparkowałam przed wejściem głównym, a facet z obsługi wziął ode mnie kluczyki od auta i szybko je prze parkował.
U mego boku od razu pojawili się ochroniarze i razem weszliśmy na hol. Widziałam tylko jak kolejny pracownik taty gdzieś dzwonił. To oznaczało, że góra wie już, iż znajduje się w imperium.

W tym samym czasie w recepcji na ostanim pietrze:

– Rozumiem, już jest. Wszystko mam. Czekam na nią – odpowiedziała Michel odbierając telefon.
Rachel właśnie wróciła z przerwy śniadaniowej nie wiedząc, co koleżanka ma jej do powiedzenia.
– Pani Kate przyjechała, właśnie jedzie windą na górę – Michel lekko się uśmiechnęła.
– Czy to znaczy, że? – szepnęła Rachel.
– Na razie to nic nie znaczy, nie wiemy jaki ma humor i co dziś sobie zażyczy. – odparła Michel.
– Ja już się boję... Ona mnie przeraża... Mam wrażenie, że nie ma w niej żadnych uczuć... – mruknęła druga.
– Zachowaj swoje prywatne zdanie dla siebie, jeszcze Cię ktoś usłyszy i zostaniesz zwolniona, a dopiero pracujesz tu 4 miesiąc, doceń to. Nie jest łatwo dostać się do tej firmy. Każdy chce tu być. Ja starałam się o to stanowisko 2 lata. Ciebie Pan Rich przyjął od razu. – Michel zaczęła strofować swoją towarzyszkę.

Drzwi do windy otworzyły się na ostatnim pietrze i wyszłam na korytarz. Ochroniarze usiedli sobie na krzesłach a obie sekretarki ojca wstały uśmiechając się w moją stronę.
Podeszłam do nich bliżej.
– Czy mój gabinet jest już gotowy? – zapytałam patrząc pytającym wzrokiem na obie.
– Oczywiście Pani Rich, Rachel otworzy drzwi, weź klucz i idź – wcisnęła dziewczynie klucze do ręki.
Miałam ochotę się śmiać, ale mój profesjonalizm mi na to nie pozwolił.
Ta nowa bała się mnie tak samo jak Lee w Seulu. Co to nazwisko ze mnie robi. Sieje postrach w całej firmie.
Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka. Podeszłam do okna i spojrzałam na widok, który zapierał dech w piersiach. Całe LA do mojej osobistej dyspozycji.
– Pani Kate czy coś przynieść? Kawę? A może coś innego? – moje myśli zakłócił głos sekretarki.
Nie odwracając się w jej stronę a dalej patrząc na miasto powiedziałam:
– Poproszę dużą latte bez cukru.
– Za chwilę przyniosę. – powiedziała wychodząc z gabinetu.

Usiadłam sobie przy biurku i włączyłam komputer. Mój brat i ojciec byli dostępni na firmowym czacie dla członków zarządu, więc wysłałam im uśmiechniętą buźkę. William zareagował tak samo a ojciec wysłał 3 kropki, co oznaczało, że nie podoba mu się moje zachowanie, cóż nic nowego. Zawsze robię co chce a on musi z tym żyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro